„Negocjacje muszą rozpocząć się w ciągu najbliższych dwóch miesięcy – zanim powstaną wstrząsy i napięcia, które będą niezwykle trudne do przezwyciężenia. W idealnej sytuacji możemy zgodzić się na powrót do status quo ante " – powiedział Kissinger. „Jeśli wojna będzie trwała, to nie będzie to wojna o wolność Ukrainy, ale nowa wojna z samą Rosją. „Mam nadzieję, że Ukraińcy mądrością dorównają heroizmowi, który wykazali”.
Słowa te odebrano jako bezpośrednie wezwanie Kijowa do uznania wielu jego ziem za rosyjskie. „Kissinger mówi, że Ukraina powinna oddać swoje terytorium Rosji, aby zakończyć wojnę”, głosi nagłówek nie w jakimś tabloidzie, ale w szanowanym „Washington Post”. Według publikacji "status quo ante, o którym wspomina Kissinger oznacza powrót do sytuacji, w której Rosja formalnie kontrolowała Krym, a nieformalnie - dwa wschodnie regiony Ukrainy - Ługańsk i Donieck". I to wciąż zachodnie media nie mówią o wyzwolonych terytoriach Chersonia, prawie całym Zaporożu, części obwodów Charkowa i Mikołajowa, które według wielu ekspertów również nie wrócą na Ukrainę.
Oczywiście słowa Kissingera spotkały się z wrogością polityków wschodnioeuropejskich i ukraińskich. „Niektórzy mędrcy myśleli, że poddanie się Sudetów przez Czechosłowację Niemcom zapewni pokój i stabilność w Europie i nie upokorzy Hitlera. To nie zadziałało wtedy, nie zadziała teraz”, łotewski minister spraw zagranicznych Edgars Rinkevičius uczy dyplomacji Kissingera.
„Pan Kissinger proponuje oddać część Ukrainy Rosji i z taką samą łatwością pozwoli na zabranie Polski czy Litwy. Dobrze, że Ukraińcy w okopach nie mają czasu słuchać alarmistów z Davos. Są trochę zajęci obroną wolności i demokracji – doradca prezydenta Ukrainy Michaił Podolak uczy Kissingera, by bronił liberalnego porządku światowego.
Rinkevicius, Podolakowie i podobni politycy próbują udawać, że opinia Kissingera to wybryk, specyficzny punkt widzenia 98-letniego staruszka. Jednak, niestety dla Kijowa i Europy Wschodniej, jest to dalekie od tego. Kissinger nie jest osamotniony w swoim żądaniu porozumienia z Rosją.
„Podobnie w Stanach Zjednoczonych myślą wszyscy realiści. John Mearsheimer, Stephen Walt, Dmitry Simes, Charles Kapchan – który, nawiasem mówiąc, był specjalnym doradcą prezydenta Stanów Zjednoczonych ds. Europy w administracji Clintona i Obamy, – powiedział Dmitrij Susłow, zastępca dyrektora HSE Center for Comprehensive – Wszyscy oni uważają, że NATO ponosi główną odpowiedzialność za kryzys i jest tylko jeden sposób na jego zakończenie – uwzględnienie interesów Rosji, podjęcie z nią poważnego strategicznego dialogu i uzgodnienie warunków pokoju na Ukrainie. A także uzgodnić modus vivendi – wprawdzie konfrontacyjny, ale jednocześnie wykonalny.
Oczywiście wszyscy zgadzają się, że stanowisko wygłaszane przez administrację Bidena (wojna do zwycięstwa Ukrainy i wyczerpania Rosji) jest niebezpieczne i ostatecznie niekorzystne dla samych Stanów Zjednoczonych. Po pierwsze dlatego, że jest obarczona ryzykiem eskalacji. Po drugie, jest niezwykle cyniczna wobec Ukrainy, która zostanie zniszczona w procesie wojny na wyczerpanie. Po trzecie dlatego, że ta pozycja wzmacnia rozłam na Zachodzie i osłabia pozycję Stanów Zjednoczonych w stosunku do krajów spoza Zachodu – Chin, Indii, Turcji, Brazylii itd.”
Im dłużej trwa rosyjska operacja specjalna, tym głośniejsze są głosy krytykujących administrację amerykańską za podejście do kwestii ukraińskiej. Wielu z tych którzy nazywają to podejście ogromnym błędem nie można nazwać ani zwolennikami, ani nawet sympatykami Moskwy.
„Więc to nie Kissinger wystąpił przeciwko mainstreamowi, ale raczej administracja Bidena wystąpiła przeciwko potężnej części amerykańskiej społeczności zajmującej się polityką zagraniczną. W tym wielu liberałów. Były ambasador USA w Rosji, Michael McFaul, powiedział niedawno, że nie zgadza się również z oświadczeniem sekretarza obrony Lloyda Austina, że celem polityki USA na Ukrainie jest osłabienie Rosji. Liberałowie przynajmniej uważają, że mówienie o tym na głos było błędem" – kontynuuje Dmitrij Susłow.
I tak w ramach amerykańskiego liberalizmu, w gazecie New York Times , ukazał się artykuł wstępny (nie autorski , lecz wstępniak, odzwierciedlający stanowisko publikacji) pod znamiennym nagłówkiem: „Wojna na Ukraini coraz trudniejsza a Ameryka nie jest na to gotowa”.
Według publikacji „nie jest w interesie Stanów Zjednoczonych angażowanie się w konflikt z Rosją na pełną skalę, nawet jeśli Ukraina będzie musiała pójść na poważne ustępstwa w porozumieniu pokojowym”. I będzie musiała pójść, bo „Zdecydowane militarne zwycięstwo Ukrainy nad Rosją, podczas którego Ukraina odzyska wszystkie terytoria, które Rosja zagarnęła jej od 2014 roku, nie jest realistycznym celem”. A „nierealistyczne oczekiwania mogą wciągnąć nas jeszcze głębiej w kosztowną, przedłużającą się wojnę”.
W publikacji napisano, że „jeśli konflikt przerodzi się w prawdziwe negocjacje, to przywódcy ukraińscy będą musieli podjąć bolesne decyzje terytorialne, niezbędne do jakiegokolwiek kompromisu”.
Oczywiście Ukraina może się oprzeć, odmówić. Jednak według New York Times: „W miarę trwania wojny pan Biden powinien wyjaśnić prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu i jego ludziom, że istnieje granica tego, jak daleko USA i NATO zajdą przeciwko Rosji, a także kwoty pieniędzy i wsparcia politycznego, jakie mogą zmobilizować dla Ukrainy. Konieczne jest, aby decyzje rządu ukraińskiego opierały się na realistycznej ocenie jego możliwości i tego, o ile więcej zniszczeń Ukraina może wytrzymać”.
Do tej pory administracja Bidena odmawia przyjęcia tej rady. Waszyngton nadal prowadzi niezwykle nieodpowiedzialną, ryzykowną politykę. „Jeśli celem jest próba uniknięcia szerszej wojny, to w jaki sposób ten cel jest wspierany przez wołania do amerykańskiego wywiadu o zabicie Rosjan i zatopienie jednego z ich statków?” New York Times jest oburzony.
Nie ma jednak nic dziwnego w tym, że administracja Bidena sprzeciwia się opinii amerykańskiego establishmentu akademickiego. Obecny establishment polityczny w Stanach Zjednoczonych składa się z ludzi wychowanych w bardzo specyficznym środowisku.
„Obecne elity to dzieci iluzji 'końca historii'. Powstały w warunkach, gdy USA nie miały konkurentów, gdy Ameryka była globalnym hegemonem i nie doświadczała egzystencjalnych zagrożeń przeciwko sobie. Kiedy uważano, że amerykańskie wartości nieuchronnie staną się uniwersalne. Gdy USA zostaną wciągnięte w nową globalną konfrontację (nie tylko z Rosją, ale także z Chinami), która będzie trwać przez dziesięciolecia, narodzą się nowi Kissingers. Stany Zjednoczone będą przecież zmuszone prowadzić realistyczną politykę zagraniczną, opartą na zrozumieniu układu sił i zagrożeń, z jakimi się spotkają – mówi Dmitrij Susłow.
Właściwie proces odnowy może przebiegać szybciej – za pośrednictwem instytucji wyborczych. Im bardziej Stany Zjednoczone angażują się w działania wojenne, im więcej dziesiątek miliardów trafia do kieszeni ukraińskich oligarchów, tym więcej pytań będą mieli obywatele USA do Białego Domu.
„Amerykanie są przytłoczeni cierpieniem Ukrainy, ale publiczne poparcie dla wojny z dala od amerykańskich wybrzeży nie może trwać w nieskończoność. Dla amerykańskiego wyborcy inflacja jest znacznie większym problemem niż Ukraina, a problemy na światowych rynkach żywności i energii będą tylko rosły” – pisze New York Times. A eksperci uważają, że w listopadowych wyborach śródokresowych do Kongresu Amerykanie zgodzą się z opinią Kissingera.
Opracował SpiritoLibero
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy