polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

piątek, 6 maja 2022

Jak Rosja "przegrywa" na Ukrainie - druga analiza fachowca


Dziś kolejna  analiza przebiegu operacji rosyjskiej na Uklrainie  autorstwa Jaquesa Bauda.

Jacques Baud to były pułkownik Sztabu Generalnego, były członek szwajcarskiego wywiadu strategicznego i specjalista od krajów wschodnich. Zob. pierwszą analizę: 

Sytuacja militarna na Ukrainie - analiza fachowca


Ten artykuł ukazał się dzięki uprzejmości  Centre Français de Recherche sur le Renseignement w Paryżu. 
Zapraszam do lektury.

Rosyjska operacja na Ukrainie jest co do joty realizacją celów określonych przez Władimira Putina 24 lutego. Jednak zachodni „eksperci” i politycy, wsłuchując się tylko we własne uprzedzenia, twierdzą, że celem Rosji jest przejęcie Ukrainy i obalenie rządu. Stosując bardzo zachodnią logikę, widzą Kijów jako „środek ciężkości” ( Schwerpunkt) sił ukraińskich. Według Clausewitza „środek ciężkości” jest elementem, z którego walczący czerpie swoją siłę i zdolność do działania, a zatem jest głównym celem strategii przeciwnika. To dlatego ludzie Zachodu systematycznie próbowali przejąć kontrolę nad stolicami w wojnach, które prowadzili. Wyszkolony i doradzany przez ekspertów NATO ukraiński Sztab Generalny, co było do przewidzenia, zastosował tę samą logikę, koncentrując się na wzmocnieniu obrony Kijowa i jego okolic, pozostawiając swoje wojska bezradne w Donbasie, wzdłuż osi głównego rosyjskiego natarcia.

Gdyby uważnie posłuchać Władimira Putina, można by się zorientować, że strategicznym celem koalicji rosyjskiej nie jest przejęcie Ukrainy, ale usunięcie jakiegokolwiek zagrożenia dla rosyjskojęzycznej ludności Donbasu. Zgodnie z tym ogólnym celem, „prawdziwym” środkiem ciężkości jest większość ukraińskich sił zbrojnych skoncentrowanych na południowym wschodzie kraju (od końca 2021 r.), a nie w Kijowie.

Rosyjski sukces czy porażka?

Przekonani, że rosyjska ofensywa jest skierowana na Kijów, zachodni eksperci dość logicznie doszli do wniosku, że (a) Rosjanie zwlekają i (b) ich ofensywa jest skazana na porażkę, ponieważ nie będą w stanie utrzymać kraju w dłuższej perspektywie. Generałowie, którzy śledzili to we francuskiej telewizji, zdają się zapominać o tym, co nawet podporucznik dobrze rozumie: „Poznaj swojego wroga!” – nie tak, jak by się chciało, ale jakim jest. Z takimi generałami nie potrzebujemy już wroga.

Biorąc to pod uwagę, zachodnia narracja o rosyjskiej ofensywie, która ugrzęzła i której sukcesy są skromne, jest również częścią wojny propagandowej prowadzonej przez obie strony. Na przykład sekwencja map operacji, publikowanych przez Libération od końca lutego, prawie nie różni się z dnia na dzień, aż do 18 marca (kiedy media przestały ją aktualizować). I tak 24 lutego w France 5 [stacja telewizyjna] dziennikarka Élise Vincent oceniła terytorium zajęte przez Rosyjan jako odpowiednik Szwajcarii czy Holandii. W rzeczywistości jesteśmy bardziej na poziomie Wielkiej Brytanii.

Utrzymywana na Zachodzie niejasność co do sytuacji sił ukraińskich ma inne skutki. Po pierwsze, podtrzymuje iluzję ewentualnego zwycięstwa Ukrainy. Dlatego zamiast zachęcać do procesu negocjacyjnego, Zachód stara się przedłużyć wojnę. To dlatego Unia Europejska i niektóre jej państwa członkowskie wysłały broń i zachęcają ludność cywilną i wszelkiego rodzaju ochotników do wyruszenia i walki, często bez szkolenia i bez żadnej rzeczywistej struktury dowodzenia – ze śmiertelnymi konsekwencjami.

Wiemy, że w konflikcie każda ze stron ma tendencję do informowania, aby dać korzystny obraz swoich działań. Jednak nasz obraz sytuacji i sił ukraińskich opiera się wyłącznie na danych dostarczonych przez Kijów. Maskuje głębokie braki ukraińskiego kierownictwa, mimo że był szkolony i doradzany przez wojsko NATO.

Tak więc logika wojskowa kazałaby siłom uwięzionym w kotle Kramatorskim wycofać się na linię nad Dnieprem, na przykład w celu przegrupowania się i przeprowadzenia kontrofensywy. Ale prezydent Zełenski zabronił im wycofania się. Jeszcze w latach 2014 i 2015 dokładne badanie operacji wykazało, że Ukraińcy stosowali schematy „w stylu zachodnim”, zupełnie nieprzystosowane do okoliczności i w obliczu bardziej pomysłowego, bardziej elastycznego przeciwnika, który posiadał lżejsze struktury przywódcze. To samo zjawisko widzimy dzisiaj.

W końcu częściowe spojrzenie na pole bitwy, jakie przekazały nam nasze media, uniemożliwiło Zachodowi pomoc ukraińskiemu sztabowi generalnemu w podejmowaniu właściwych decyzji. I doprowadziło Zachód do przekonania, że ​​oczywistym celem strategicznym jest Kijów; że „demilitaryzacja” ma na celu członkostwo Ukrainy w NATO; i że „denazyfikacja” ma na celu obalenie Zełenskiego. Legendę tę podsycał apel Władimira Putina do ukraińskiego wojska o nieposłuszeństwo, który został zinterpretowany (z wielką wyobraźnią i uprzedzeniami) jako wezwanie do obalenia rządu. Apel ten był jednak wymierzony w siły ukraińskie rozmieszczone w Donbasie, by poddały się bez walki. Zachodnia interpretacja spowodowała, że ​​rząd ukraiński źle ocenił rosyjskie cele i nadużył swojego potencjału do wygranej.

Nie wygrywasz wojny z uprzedzeniami – przegrywasz ją. I to się dzieje. Tak więc koalicja rosyjska nigdy nie była „w biegu” ani „zatrzymana” przez heroiczny opór – po prostu nie zaatakowała tam, gdzie się tego spodziewano. Nie chcieliśmy słuchać tego, co bardzo wyraźnie wyjaśnił nam Władimir Putin. Dlatego Zachód stał się w ten sposób — volens nolens — głównym architektem kształtującej się klęski ukraińskiej. Paradoksalnie, to prawdopodobnie z powodu naszych samozwańczych „ekspertów” i strategów rekreacyjnych w naszych telewizorach, Ukraina jest dzisiaj w takiej sytuacji.

Prowadzenie operacji

Jeśli chodzi o przebieg operacji, to analizy prezentowane w naszych mediach pochodzą najczęściej od polityków lub tzw. ekspertów wojskowych, którzy przekazują ukraińską propagandę.
Powiedzmy sobie jasno. Wojna, cokolwiek by to nie było, jest dramatem. Problem polega na tym, że nasi stratedzy w krawatach wyraźnie próbują przesadnie dramatyzować sytuację, aby wykluczyć jakiekolwiek wynegocjowane rozwiązanie . Ten rozwój sytuacji skłania jednak niektórych przedstawicieli zachodniego personelu wojskowego do zabrania głosu i bardziej zniuansowanego osądu. I tak w „ Newsweeku ”, analityk z Agencji Wywiadu Obronnego (DIA), amerykańskiego odpowiednika Direction du Renseignement Militaire (DRM) we Francji, zauważył, że „w ciągu 24 dni konfliktu Rosja przeprowadziła około 1400 ataków i użyła prawie 1000 pocisków (dla porównania Stany Zjednoczone przeprowadziły więcej ataków i wystrzeliły więcej pocisków pierwszego dnia wojny w Iraku w 2003 r.)”.

Podczas gdy Zachód lubi „zmiękczać” pole bitwy intensywnymi i długotrwałymi bombardowaniami przed wysłaniem wojsk lądowych, Rosjanie wolą podejście mniej destrukcyjne, ale bardziej intensywnie oddziałujące. Na France 5 dziennikarka Mélanie Tarvant przedstawiła śmierć rosyjskich generałów na polu bitwy jako dowód destabilizacji rosyjskiej armii. Ale jest to głębokie niezrozumienie tradycji i sposobów działania armii rosyjskiej. Podczas gdy na Zachodzie dowódcy mają tendencję do przewodzenia z tyłu, ich rosyjscy koledzy mają tendencję do prowadzenia z przodu – na Zachodzie mówią: „Naprzód!” W Rosji mówią: „Pójdź za mną!” Wyjaśnia to wysokie straty na wyższych szczeblach dowodzenia, obserwowane już w Afganistanie, ale mówi też o znacznie bardziej rygorystycznym doborze personelu niż na Zachodzie.

Co więcej, analityk DIA zauważył, że „ogromna większość nalotów odbywa się nad polem bitwy, a rosyjskie samoloty zapewniają „bliskie wsparcie powietrzne” siłom naziemnym. Pozostała część — według ekspertów amerykańskich — mniej niż 20 procent — została wymierzona w lotniska wojskowe, koszary i składy pomocnicze”. Tak więc wyrażenie „masowe bombardowanie [które] niszczy miasta i zabija wszystkich”, powtarzane przez zachodnie media, wydaje się być sprzeczne z amerykańskim ekspertem wywiadu, który powiedział: „Jeśli tylko przekonamy się, że Rosja bombarduje na oślep, lub [że] to nie wyrządza więcej szkód, ponieważ jego personel nie jest w stanie sprostać zadaniu lub jest technicznie nieudolny, to nie widzimy prawdziwego konfliktu”.

W rzeczywistości rosyjskie operacje różnią się zasadniczo od zachodniej koncepcji. Obsesja Zachodu, aby nie mieć ofiar śmiertelnych we własnych siłach, prowadzi ich do operacji, które mają przede wszystkim formę bardzo śmiercionośnych nalotów. Oddziały naziemne interweniują dopiero wtedy, gdy wszystko zostanie zniszczone. To dlatego w Afganistanie czy w Sahelu ludzie Zachodu zabili więcej cywilów niż terroryści. Dlatego kraje zachodnie zaangażowane w Afganistanie, na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej nie publikują już liczby ofiar cywilnych spowodowanych ich uderzeniami. W rzeczywistości Europejczycy zaangażowani w regiony, które tylko marginalnie wpływają na ich bezpieczeństwo narodowe, takie jak Estończycy w Sahelu, udają się tam tylko po to, by „zamoczyć nogi”.

Na Ukrainie sytuacja jest zupełnie inna. Wystarczy spojrzeć na mapę stref językowych, by zobaczyć, że rosyjska koalicja działa prawie wyłącznie w strefie rosyjskojęzycznej; zatem wśród populacji, które są jej na ogół przychylne. Wyjaśnia to również oświadczenie oficera sił powietrznych USA: „Wiem, że w wiadomościach ciągle powtarza się, że Putin bierze na cel cywilów, ale nie ma dowodów na to, że Rosja robi to celowo”.

I odwrotnie, z tego samego powodu – ale w inny sposób – Ukraina rozmieściła swoich ultranacjonalistycznych bojowników paramilitarnych w dużych miastach, takich jak Mariupol czy Charków – bez emocjonalnych i kulturowych więzi z miejscową ludnością, te milicje mogą walczyć nawet kosztem ciężkich ofiar wśród ludności cywilnej. Okrucieństwa, które są obecnie ujawniane, pozostają ukryte przez media, w obawie przed utratą poparcia dla Ukrainy.

Po uderzeniach „dekapitacyjnych” w pierwszych minutach ofensywy rosyjska strategia operacyjna polegała na ominięciu ośrodków miejskich i okrążeniu armii ukraińskiej, „przygwożdżonej” przez siły republik Donbasu. Należy pamiętać, że „dekapitacja” nie ma na celu unicestwienia sztabu generalnego czy rządu (jak rozumieją to nasi „eksperci”),  rozbicie struktur kierowniczych, aby zapobiec skoordynowanemu manewrowi sił. Wręcz przeciwnie, celem jest zachowanie samych struktur przywódczych, aby móc wynegocjować wyjście z kryzysu.

25 marca 2022 r., po zapieczętowaniu kotła kramatorskiego, który odrzucał możliwość wycofania się do Ukraińców i zajęciu większości miast, w tym Charkowa i Marioupola, Rosja praktycznie zrealizowała swoje cele – pozostaje tylko skoncentrować swoje wysiłki na zlikwidowanie ognisk oporu. Nie jest to więc, wbrew temu, co twierdzi prasa zachodnia, reorientacja czy zmiana rozmiaru jej ofensywy, lecz metodyczna realizacja celów ogłoszonych 24 lutego.

Rola wolontariuszy

Szczególnie niepokojącym aspektem tego konfliktu jest postawa rządów europejskich, które pozwalają lub zachęcają swoich obywateli do wyjazdu i walki na Ukrainę. Apel Wołodymyra Zełenskiego o wstąpienie do utworzonego przez niego Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej Ukrainy został z entuzjazmem przyjęty przez kraje europejskie.
Zachęceni przez media, które przedstawiają rozbitą rosyjską armię, wielu z tych młodych ludzi wyrusza, wyobrażając sobie, że wybiera się – dosłownie – na polowanie. Jednak tam rozczarowanie jest wysokie. Zeznania pokazują, że ci „amatorzy” często kończą jako „mięso armatnie”, nie mając żadnego realnego wpływu na wynik konfliktu. Doświadczenia niedawnych konfliktów pokazują, że przybycie zagranicznych bojowników niczego nie wnosi do konfliktu, poza zwiększeniem czasu jego trwania i śmiertelności .
Co więcej, przybycie kilkuset bojowników islamskich z regionu Idlibu, kontrolowanego i chronionego przez zachodnią koalicję w Syrii (a także obszaru, na którym dwóch przywódców Państwa Islamskiego zostało zabitych przez Amerykanów) powinno budzić nasz niepokój. Rzeczywiście, broń, którą bardzo hojnie dostarczamy Ukrainie, jest już częściowo w rękach osób i organizacji przestępczych i już zaczyna stwarzać problem bezpieczeństwa dla władz w Kijowie. Nie wspominając już o tym, że broń reklamowana jako skuteczna przeciwko rosyjskim samolotom może ostatecznie zagrozić naszym samolotom wojskowym i cywilnym.

Wolontariusz z dumą przedstawiony przez RTBF w wiadomościach o 19.30 z 8 marca 2022 r. był wielbicielem „Corps Franc Wallonie”, belgijskich ochotników, którzy służyli III Rzeszy; i ilustruje typ ludzi przyciąganych do Ukrainy. W końcu będziemy musieli zadać sobie pytanie, kto zyskał najwięcej – w tym przypadku, Belgia czy Ukraina?
Bezkrytyczna dystrybucja broni mogłaby sprawić, że UE – volens nolens – będzie zwolennikiem ekstremizmu , a nawet międzynarodowego terroryzmu. Efekt – do nędzy dodajemy biedę, żeby bardziej zadowolić europejskie elity niż samą Ukrainę .

Na zakończenie, trzy punkty, które zasługują na podkreślenie:

1. Zachodni wywiad ignorowany jest przez decydentów.
Dokumenty wojskowe znalezione w ukraińskiej kwaterze głównej na południu kraju potwierdzają, że Ukraina przygotowywała się do ataku na Donbas; oraz że ostrzał obserwowany przez obserwatorów OBWE już 16 lutego zwiastował nieuchronną inwazji za kilka dni lub tygodni.
Tutaj pewna introspekcja jest konieczna dla Zachodu – albo jego służby wywiadowcze nie widziały, co się dzieje i są przez to bardzo złe, albo decydenci polityczni nie chcieli ich słuchać. Wiemy, że rosyjskie służby wywiadowcze mają znacznie lepsze możliwości analityczne niż ich zachodni odpowiednicy. Wiemy też, że amerykańskie i niemieckie służby wywiadowcze bardzo dobrze rozumiały sytuację od końca 2021 roku i wiedziały, że Ukraina przygotowuje się do ataku na Donbas.
To pozwala nam wywnioskować, że amerykańscy i europejscy przywódcy polityczni celowo wepchnęli Ukrainę w konflikt, o którym wiedzieli, że został z góry przegrany – wyłącznie w celu zadania politycznego ciosu Rosji.

Powodem, dla którego Zełenski nie rozmieścił swoich sił na granicy rosyjskiej i wielokrotnie twierdził, że jego wielki sąsiad nie zaatakuje go, był przypuszczalnie fakt, że myślał, iż polega na zachodnim odstraszaniu. To właśnie powiedział CNN 20 marca – wyraźnie powiedziano mu, że Ukraina nie będzie częścią NATO, ale publicznie powiedzą coś przeciwnego. W ten sposób Ukraina została zinstrumentalizowana, by wpłynąć na Rosję. Celem było zamknięcie gazociągu North Stream 2, ogłoszone 8 lutego przez Joe Bidena podczas wizyty Olafa Scholza; po czym nastąpiła fala sankcji.

2. Zepsuta dyplomacja
Najwyraźniej od końca 2021 r. Zachód nie podejmował żadnych wysiłków, aby reaktywować porozumienia mińskie, o czym świadczą doniesienia o wizytach i rozmowach telefonicznych, zwłaszcza między Emmanuelem Macronem a Władimirem Putinem. Jednak Francja, jako gwarant porozumień mińskich i jako stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ, nie przestrzegała swoich zobowiązań, co doprowadziło do sytuacji, w jakiej znajduje się obecnie Ukraina. Istnieje nawet wrażenie, że Zachód od 2014 roku stara się dolać oliwy do ognia.

Tak więc postawienie 27 lutego sił nuklearnych w stan pogotowia przez Władimira Putina zostało przedstawione przez nasze media i polityków jako czyn irracjonalny lub szantaż. To, o czym zapomina się, to to, że nastąpiło to po słabo zawoalowanej groźbie wystosowanej trzy dni wcześniej przez Jean-Yvesa Le Driana, że ​​NATO może użyć broni jądrowej. Jest bardzo prawdopodobne, że Putin nie potraktował tego „zagrożenia” poważnie, ale chciał zmusić kraje zachodnie, a zwłaszcza Francję, do rezygnacji z używania nieodpowiedzialnego języka.

3. Podatność Europejczyków na manipulacje rośnie
Dziś w naszych mediach panuje opinia, że ​​rosyjska ofensywa się załamała; że Władimir Putin jest szalony , irracjonalny i dlatego gotów zrobić wszystko, by przełamać impas, w którym podobno się znalazł. W tym całkowicie emocjonalnym kontekście pytanie zadane przez republikańskiego senatora Marco Rubio podczas przesłuchania Victorii Nuland przed Kongresem było co najmniej dziwne: „Jeśli na Ukrainie ma miejsce incydent lub atak z użyciem broni biologicznej lub chemicznej, czy są jakieś wątpliwości co do tego, że w 100% stoją za tym Rosjanie?” Oczywiście odpowiedziała, że ​​nie ma wątpliwości. Jednak nic nie wskazuje na to, by Rosjanie używali takiej broni. Poza tym Rosjanie skończyli niszczyć ich zapasy w 2017 roku, podczas gdy Amerykanie jeszcze ich nie zniszczyli .

Być może to nic nie znaczy. Ale w obecnej atmosferze wszystkie warunki są już spełnione, aby doszło do incydentu, który skłoni Zachód do większego zaangażowania się w jakiejś formie w konflikt ukraiński (incydent „pod fałszywą flagą”).

Jacques Baud 


Wstęp, wybór, redakcja i korekta tłumaczenia automatycznego SpiritoLibero.


* * * 

Najnowsze wiadomości o konflikcie na Ukrainie po polsku: Telegram - NewsfactoryPL

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy