Bombardowanie kompleksu metalurgicznego Azovstal w Mariupolu, gdzie schroniły się niedobitki batalionu Azov. Fot. Telegram |
Szczególnie przydatne jest zrekonstruowanie, w jaki sposób Rosja osiągnęła to w ciągu dwóch miesięcy. Postawiono hipotezę, że trwająca 30-40 dni kampania wojskowa na dużą skalę, ma doprowadzić Rosjan nad Dniepr i przez Odessę nad Dniestr. Fakty pokazują natomiast, że ta opcja, zakrojona na szeroką skalę kampania wojskowa na terytorium Ukrainy, nigdy nie była brana pod uwagę przez rosyjskich strategów, którzy błędnie uważali, że można ją ograniczyć do „specjalnej operacji wojskowej” o wybitnie politycznych celach, tj. upadek rządu Zełenskiego i pojawienie się junty wojskowej, która przywróci tradycyjną współpracę między Rosją a Ukrainą.
Błędne jest określenie operacji, które trwały od 25 lutego do 31 marca, „bitwą o Kijów”: co najwyżej można mówić o „zastraszeniu Kijowa”, ponieważ Rosjanie nigdy nie zakładali na tym etapie wojny przejęcia miasta. Pierwszą fazę kampanii wojskowej można podsumować apelem wystosowanym przez Putina 26 lutego 2022 r. do ukraińskiego wojska o przejęcie władzy i pozbycie się „gangu narkomanów i neonazistów”, ułatwiając początek negocjacji.
Kalkulacje te okazały się błędne, ponieważ Moskwa nie doceniła stopnia penetracji sił anglosaskich w aparacie ukraińskim w ciągu ośmiu lat (czas, jaki upłynął między zamachem stanu w 2014 roku a dniem dzisiejszym), Londyn i Waszyngton mieli sposoby na wkradanie się w najdalszy zakątek ukraińskiego państwa i armii, eliminując te elementy, które mogłyby przyjąć apel Putina i obalić Zełenskiego. W tym momencie Rosjanie znaleźli się w sytuacji wojskowej równie niewygodnej co nieproduktywnej, chodzi o przyczółek wokół Kijowa. Dopóki istniała możliwość politycznego uregulowania konfliktu (negocjacje, które toczyły się na Białorusi, a następnie w Turcji), Rosjanie pozostawali u bram Kijowa. Gdy ten scenariusz wygasł, wycofali się w dobrym stanie z północnej Ukrainy, by osiągnąć bardziej konkretne cele wojskowe na południowo-wschodnim kierunku: tzw. „fazie drugiej”, ogłoszonej w ostatnich dniach marca.
Ogłoszone 9 kwietnia mianowanie generała Aleksandra Dwornikowa, kierującego wcześniej operacjami wojskowymi w Syrii, na jedynego dowódcę frontu ukraińskiego, można uznać za punkt zwrotny kampanii, która nabiera coraz mniej politycznego i coraz bardziej wojskowego charakteru. Należy jednak zauważyć, że dwa miesiące po rozpoczęciu konfliktu Rosja jeszcze nie rozpoczęła sposób systematyczny niszczenia ukraińskiej infrastruktury, które przy czysto wojskowym podejściu musiałoby nastąpić już w pierwszych godzinach kampanii. Choć widać tu już pewne postępy w postaci zniszczenia kilku mostów na Dnieprze i zbombardowania sześciu ważnych węzłów kolejowych co praktycznie uniemożliwi dostawy NATO na wschód Ukrainy.
Ogłoszone 21 kwietnia zdobycie Mariupola, a co za tym idzie zwolnienie znacznej części wojsk biorących udział w zdobywaniu miasta, miało być zwiastunem słynnej już „bitwy o Donbas”. Działania bojowe w pobliżu Izjum: na mapie jawią się jako wielkie szczypce, które, zaczynając od północy i południa, powinny zamykać się na mieście Kramatosk. To tam Ukraińcy zbombardowali dworzec kolejowy, żeby zastraszyć ludność cywilną chcącą się ewakuować się w stronę Rosji. Z pewnością, tak jak w Mariupolu i wielu innych miastach, zostaną użyci jako żywe tarcze. Taktyka stosowana przez islamskich terrorystów w Syrii.
Korzyści, jakie mogliby uzyskać Rosjanie, byłyby wielorakie: zniszczenie skoncentrowanej od początku działań wojennych w Donbasie armii ukraińskiej (szacowanej na ok. 40–60 tys. jednostek) oraz poprawa przyszłych granic, tak aby zapewnić zwartość regionów Donbasu w granicach administracyjnych sprzed 2014 roku. W każdym razie, nawet w przypadku poważnej klęski armii ukraińskiej, jest mało prawdopodobne, aby „bitwa o Donbas” oznaczała koniec działań wojennych.
Rzeczywiście, mocarstwa anglosaskie mają interes w przedłużaniu konfliktu tak długo, jak to możliwe i w tym celu przygotowują się do wlewania coraz większych ilości broni na Ukrainę, by podsycać „opór”. W szczególności Anglia, która odgrywa wiodącą rolę na Ukrainie, o czym świadczy podróż Johnsona do Kijowa 9 kwietnia. Anglia obiecała wysłać instruktorów, artylerię, pociski przeciwokrętowe Harpoon a nawet pojazdy opancerzone do transportu systemów przeciwlotniczych Starstreak. W związku z tym, że obsługa tej broni wymaga długiego szkolenia można się spodziewać, że na Ukrainę trafią rzesze nowych, angielskich "ochotników", którzy będą tę broń obsługiwali. Ten brytyjski aktywizm tłumaczy się tym, że w „trzeciej wojnie światowej” prowadzonej przez mocarstwa anglosaskie przeciwko kontynentalnym o kontrolę nad europejskim fragmentem Eurazji powierzono Londynowi, podczas gdy Waszyngton musi skoncentrować się na Pacyfiku i Chinach.
Co mocarstwa anglosaskie mają nadzieję osiągnąć dzięki przedłużeniu w nieskończoność wojny na Ukrainie, nowej „Syrii” w sercu Europy? Wszelkie geopolityczne rozumienie zachodzących wydarzeń musi obejmować Euroazję jako całość, a zatem oś poziomą Chiny-Rosja-Niemcy (z jej licznymi pionowymi odgałęzieniami w Birmie, Pakistanie, Iranie, Włoszech itp.). Kontynuując konflikt przynajmniej przez cały 2022 r., rzucając coraz bardziej śmiercionośną broń na ukraiński teatr, anglosaskie potęgi morskie mają nadzieję na:
- dalsze osłabianie Rosji, aby spowodować upadek Putina
- dokończyć destabilizację Europy, ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec i Włoch.
Anglosaskie cele wojny na Ukrainie są na dwóch frontach: rosyjskim i niemieckim. Dobrym przykładem tego zjawiska są coraz bardziej gwałtowne wyzwiska Zełenskiego wobec niemieckich przywódców, winnych niedostarczenia wystarczającej ilości broni i utrudniania całkowitego embarga na Rosję. Zaostrzając konflikt na Ukrainie i przeciągając go do następnej jesieni, Anglo-Amerykanie mają nadzieję na narzucenie upragnionej, całkowitej blokady dostaw energii z Rosji, tak aby Niemcy i Włochy, które są najbardziej uzależnione od rosyjskiego gazu, znalazły się w długotrwałym i dotkliwym kryzysie gospodarczym. W tym zbożnym dziele największym pomocnikiem jest oczywiście całkowicie zwasalizowana Polska, której rząd przedkłada anglosaskie interesy nad żywotne interesy Polaków.
W tym momencie „oś środkowa” Europy, która ma swoją naturalną kontynuację w Algierii i która naturalnie zmierza ku Rosji i Chinom, zostałby pogrążona w chaosie lub przynajmniej poważnie osłabiona, również dlatego, że Anglosasi aktywnie pracują nad stworzeniem spalonej ziemi wszędzie tam, gdzie Włosi i Niemcy mogą znaleźć alternatywne źródła energii, w Libii i w Angoli.
Europa ma być pozbawiona źródeł relatywnie taniej energi, surowców, żywności i nawozów z Rosji i całkowicie uzależnić się od USA. Jak więc widać USA i Wielka Brytania chcą na Ukrainie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - maksymalnie osłabić Rosję i podporządkować sobie Europę poprzez zniczenie jej konkurencyjności gospodarczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy