|
Wiadukt w Kosowie. Fot. A.Piwar |
W grudniu A.D. 2021
odwiedziłam Kosowo, Bośnię i Hercegowinę oraz Serbię. Jako niezależna
dziennikarka pojechałam wysłuchać Serbów. To wyjątkowe wyróżnienie dla Polki,
wszak w pamięci mam bezwzględną propagandę powielaną w polskich mediach,
jednoznacznie ukazującą stronę serbską w złym świetle.
Kiedy wybuchła wojna w
Jugosławii byłam jeszcze dzieckiem. Kiedy NATO zrzucało bomby na serbskie
miasta byłam nastolatką. Niewiele wtedy rozumiałam z geopolitycznych intryg,
jednak instynktownie czułam jedno: to właśnie „niesienie demokracji” za pomocą
natowskich bomb jest tu największą zbrodnią i nic tego okrucieństwa nie
usprawiedliwia.
Minęły przeszło dwie dekady od
tamtej interwencji zbrojnej. Zdania nie zmieniłam w ocenie podłości naszego, o
zgrozo, sojusznika. Podczas rozmów z Serbami w najmniejszym stopniu nie dali mi
oni odczuć (nawet po upojeniu rakiją), że mają jakiś żal do Polaków. Ale ja
podskórnie czułam wstyd, wszak nie przypominam sobie, aby w Polsce były jakieś
stanowcze protesty w związku z bombardowaniem [mordowaniem!] naszych
południowych braci Słowian. Dlatego możliwość wysłuchania ich wersji – i
przekazania tego dalej – potraktowałam jako okazję do zmycia pewnej hańby.
Serbowie nie próbowali się
przede mną wybielać, nie opowiadali o sobie, że są krystaliczni i niewinni.
Przez Jugosławię przetoczyła się straszna wojna, która niosła za sobą
niewyobrażalne okrucieństwa. Złych czynów dopuścili się tam przedstawiciele
wszystkich bałkańskich narodów i grup etnicznych.
|
Ulica Joe Bidena, Kosowo |
|
Prizren, Kosowo |
Jednak największymi barbarzyńcami okazali się być „nosiciele demokracji” i
„piewcy wolności” z Zachodu. Uknuli oni podłą intrygę, aby usprawiedliwić swoją
zbrodnię przeciwko ludzkości. Z pomocą propagandowych środków masowego przekazu
zrobili z Serbów bezwzględnych – i jedynych – zbrodniarzy. W ten sposób
stworzyli sobie pretekst, by „uratować” przed nimi pozostałych mieszkańców
Bałkanów. To podłe kłamstwo, które trwa do dziś, posłużyło do utorowania drogi,
by bezczelnie wtargnąć tam ze swoimi wpływami i interesami. W 1999 roku z inicjatywy Stanów Zjednoczonych Sojusz
Północnoatlantycki odpalił operację Allied Force. Oficjalny cel militarnej
interwencji wymierzonej przeciwko Serbom? Wymuszenie procesu demokratyzacji w
Jugosławii.
Zamknięci w gettach
Pierwszym punktem wyprawy było
Kosowo. Jest to terytorium sporne ze stolicą w Prisztinie i państwo częściowo
uznawane na arenie międzynarodowej, które ogłosiło swoją niepodległość 17
lutego 2008 roku. Władze w Belgradzie uważają Kosowo za prawną część terytorium
Serbii, w czym mają poparcie niektórych państw, m.in. Rosji i Chin. De facto
jest to teren okupowany przez Amerykanów, co potwierdzają liczne flagi Stanów
Zjednoczonych, których widok przyprawiał mnie o mdłości.
Amerykanie dogadali się z
Albańczykami, że ci drudzy będą tam teraz oficjalnie panami i władcami. Akcja
oderwania Kosowa od Serbii była poprzedzona propagandą w sprawdzonym stylu:
„źli Serbowie” gnębią „dobrych Albańczyków”, więc trzeba pomóc prześladowanym i
dać im demokrację.
W rzeczywistości wygląda to
teraz tak, że Serbowie z Kosowa mieszkają w ubogich enklawach i odebrano im
wiele praw, zaś Albańczycy cieszą się wszelkimi przywilejami i bogactwem. To
bezprawie wobec Serbów niesie za sobą tragiczne konsekwencje. Otóż, jak mi
powiedziano – w Kosowie panoszą się albańskie mafie. Wiąże się to z tym, że
jest tam teraz ogromna przestępczość: kwitnie nielegalny handel bronią,
narkotykami i ludźmi. Ot, takie sobie eldorado dla wszelkiej maści bandytów,
których celem jest nachapać się potężnych pieniędzy, kosztem cierpienia innych.
I choć nie było mnie przy tych „transakcjach”, to wnioski o mafijnym
charakterze Kosowa można wyciągnąć za pomocną dedukcji.
|
Albanskie miasto w Kosowie |
Jako naoczny świadek mogę natomiast
potwierdzić, że na pewno jest tam ogromna dysproporcja. Byłam zarówno w
serbskich enklawach jak i albańskich miastach. Najbardziej zszokowało mnie to,
że na tym samym terytorium sklepy jednego narodu są biedne i skromnie
wyposażone, podczas gdy sklepy drugiego narodu opływają w dostatku i luksusach.
Podobnie prezentują się domy. Oczywiście poszkodowani są tutaj Serbowie.
Symbolicznym dla mnie
przykładem tej wstrząsającej dysproporcji jest górska miejscowość Brezovica.
Niegdyś znajdował się tam tętniący życiem kurort
narciarski. W czasach świetności menadżerem jednego z hoteli był Zoran Boskočević.
Naszej grupie dziennikarzy pokazał on najpierw reportaż telewizyjny z 1995
roku. Film dostępny na YouTube pod tytułem: „Bele Staze 09 – Brezovica 95” przypomina
jak fantastyczne było to miejsce, do którego tłumnie przybywali turyści
spragnieni zimowych sportów i dobrej zabawy. Następnie Zoran nas tam
zaprowadził, aby pokazać obecny stan obiektów. Naszym oczom ukazał się obraz
nędzy i rozpaczy. Zdewastowane hotele, niegdyś wypełnione radosnymi ludźmi,
dziś straszą przerażającą pustką i przeszywającym smutkiem. Ten opłakany stan
niesie za sobą kolejne dramaty – okoliczni mieszkańcy zatrudnieni niegdyś w
branży turystycznej stracili źródło utrzymania swoich rodzin.
|
Prizren, Kosowo |
Widząc tę
niesprawiedliwość w spontanicznym odruchu zapytaliśmy Zorana czy zna jakichś
dobrych Albańczyków. W tym momencie chyba chciałam usłyszeć coś pocieszającego.
Zoran potwierdził, że oczywiście zna przyzwoitych Albańczyków, ale tylko takich,
którzy nie mają pieniędzy. W rozmowach z Serbami z Kosowa pytań mieliśmy
więcej. Jedno z nich było całkiem zwyczajne lecz odpowiedź przyprawiła mnie o
dreszcze. Zapytaliśmy czy miejscowi Serbowie mają szansę się wybić, to znaczy
zrobić jakąś karierę, np. w kosowskiej administracji. Usłyszeliśmy, że tak, ale
tacy co poszli pracować do Albańczyków są uważani za zdrajców. W takich
momentach nie sposób uniknąć skojarzeń. Czyż nie przypomina to słynnego
powiedzenia z czasów niemieckiej okupacji Polski: «tylko świnie siedzą w
kinie»?
O sytuacji
kosowskich Serbów zgodził się nam opowiedzieć Zvonko Mihajlović, dawny
deputowany dwóch kadencji do serbskiego parlamentu w Belgradzie oraz były
burmistrz miejscowości Štrpce, serbskiej enklawy w Kosowie. Obecnie Mihajlović
trzyma się z dala od polityki i rozmawiał z nami jako osoba prywatna. Jednym z
głównych problemów na jaki wskazał jest brak pracy. Niegdyś miejscowi Serbowie
byli zatrudnieni w okolicznych fabrykach lecz obecnie nie mogą już tam
pracować. Na pytanie dlaczego, Mihajlović wyjaśnił dobitnie: «Ponieważ odebrano
nam wolność i jesteśmy pod okupacją. W fabrykach nie ma już miejsca dla Serbów,
wszystko przejęli Albańczycy.» Dodał, że tylko nieliczni mają zatrudnienie w
urzędach serbskich enklaw czy w serbskich szkołach, ale większość ludzi jest
pozbawionych możliwości pracy. Od innych Serbów usłyszałam, że niektórzy
trudnią się tam jeszcze drobnym rolnictwem.
|
Prizren, Kosowo |
Z różnych
wypowiedzi Serbów z Kosowa wyłonił się jednoznaczny przekaz – mają oni żal do
obecnych władz w Belgradzie. Niektórzy powiedzieli wprost, że serbski rząd
dogadał się z władzami w Prisztinie, przez co czują się oni zdradzeni,
opuszczeni i osamotnieni. Kilka dni później w stolicy Serbii przekonałam się na
własne oczy, że słowa o zdradzie nie były rzucone na wiatr.
Obok problemów
ekonomicznych wynikających z bezrobocia dochodzi problem bezpieczeństwa.
Niepewna sytuacja i brak perspektyw zmusza miejscowych do opuszczenia swojej
ziemi. Mihajlović przekazał nam najnowsze dane sondażowe – 86 procent młodych
Serbów chce wyjechać z Kosowa. Lepszego życia szukają głównie w Belgradzie, ale
też na Zachodzie. Ta sytuacja powoduje, że Kosowo wyludnia się z Serbów. To z
kolei przyczynia się do kolejnego dramatu – w miejsce chrześcijaństwa wschodzi
tam islam.
Nie można przy
tym pominąć faktu, że to terytorium było „czyszczone” z Serbów już wcześniej.
By zobrazować to zjawisko przedstawię dane liczbowe przed i po wojnie,
dotyczące niektórych kosowskich miejscowości przez nas odwiedzonych. W mieście
Prizren przed wojną mieszkało 10 tysięcy Serbów, a obecnie już tylko 23 osoby
serbskiej narodowości. Velika Hoča przed wojną zamieszkiwało 1,5 tysiąca
Serbów, obecnie zostało ich tam pół tysiąca. W miejscowości Orahovać kiedyś
żyło 4 tysiące Serbów, dzisiaj zalewie trzystu. Te liczby mówią nie tylko o
tym, że bardzo dużo Serbów musiało opuścić swoje domy i zostało uchodźcami, ale
– jak nam powiedziano – wielu z nich zostało zabitych przez Albańczyków, którzy
szczególnie rozpanoszyli się ze swoją agresją po rozpoczęciu bombardowania
przez NATO.
|
Velika Hoča – upamiętnienie pomordowanych Serbów |
Przykładowym miejscem upamiętniającym ofiary jest pomnik Velika Hoča, na którym
– obok Krzyża, wizerunku Jezusa i obciętej głowy Jana Chrzciciela – wyryto 83
nazwiska pomordowanych miejscowych chrześcijan, których dopadli albańscy
muzułmanie. Takich pomników pamięci ofiar jest w Kosowie znacznie więcej.
Kolejny zobaczyłam m.in. w Gracanicy, gdzie przed miejscowym Domem Kultury
umieszczono wystawę z fotografiami setek pomordowanych Serbów.
Jednak jestem
daleka od wyciągania wniosku, że mamy tam do czynienia z konfliktem stricte
religijnym. Jak się później dowiedziałam, problemem nie są zwykli muzułmanie,
lecz radykałowie interpretujący islam po swojemu, którzy najczęściej służą jako
najemnicy.
Tymczasem
niezwykle budującą historię poznaliśmy przejeżdżając przez kosowską miejscowość
Rečane, którą zamieszkują bośniaccy muzułmanie. Zoran opowiedział nam wtedy o
ich szlachetnej postawie. Gdy rozpoczęły się bombardowania NATO Albańczycy
nabrali pewności siebie i rozkręcili agresję względem Serbów, dpouszczając się
niebywałych okrucieństw. Wtedy Bośniacy z Rečane murem stanęli w obronie
serbskich chrześcijan i bardzo im pomagali. O serdeczności miejscowych
Bośniaków mogliśmy przekonać się osobiście – ugościli naszą grupę
fanstastycznym deserem i pyszną kawą.
Gorycz i
niezabliźnione rany
|
Milorad Kojić |
Kolejnym punktem
wyprawy była Bośnia i Hercegowina, a konkretniej jedna z dwóch części
składowych tego państwa – Republika Serbska ze stolicą w Banja Luce. Mieliśmy
tam spotkania z wysokiej rangi urzędnikami reprezentującymi Serbów. Jako
pierwszy zgodził się z nami porozmawiać Milorad
Kojić, szef Centrum Badań Wojennych,
Zbrodni Wojennych i Poszukiwań Osób Zaginionych. Instytucja powołana przez
stronę serbską zajmuje się badaniem i gromadzeniem dokumentacji zbrodni
wojennych z czasu wojny domowej w Bośni i Hercegowinie z lat 1992-1995.
Milorad Kojić uzasadniając
potrzebę powołania Centrum, wyjaśnił, że strona bośniacka próbowała pokazać, że
strona serbska jest odpowiedzialna za zbrodnie wojenne podczas wojny. Aby
reprezentować sprawę bardziej jasno i obiektywnie, szczególnie w regionie
Srebrenicy, rząd serbski stworzył międzynarodową niezależną komisję, która pyta
o cierpienie wszystkich ludzi w regionie Srebrenicy. Komisja rozpoczęła
działania w 2019 roku. Cały raport został opublikowany na stronie internetowej
i jest powszechnie dostępny. Jedną z głównych konkluzji raportu jest to, że
wszystkie strony uczestniczyły w popełnianiu zbrodni wojennych w latach
1992-1995. Kojić powiedział, że ofiarami konfliktu zostało ponad 2600 Serbów z
Srebrenicy – z czego wielu zostało zamordowanych lub ucierpiało w inny sposób.
Inną konkluzją jest to, że również Bośniacy mocno ucierpieli w regionie, ale
cierpienie nie jest zakwalifikowane jako ludobójstwo.
W nawiązaniu do zbrodni
przeciwko Serbom, Kojić powiedział, że tylko jeden przypadek był ścigany i
zaskarżony do sądu. Ta jedna sprawa dotyczyła chłopca z serbskiej wioski. Kiedy
wioska została zaatakowana przez bośniacką armię, Serbowie opuścili
miejscowość, ale chłopiec powrócił, by zabrać swojego psa. Wtedy został
schwytany przez bośniacką armię i zamordowany. To był jedyny werdykt za
popełnienie zbrodni w Srebrenicy przeciwko Serbom i tym samym sprawa została
zamknięta – wyjaśnił serbski urzędnik.
|
Gracanica, Kosowo (serbska enklawa) |
Tymczasem – jak powiedział
Milorad Kojić – są liczne dowody na popełnienie zbrodni, których osobiście
dokonał bośniacki komendant Naser Orić i jego oddział. Nasz rozmówca wymienił
m.in. sprawę Branika Wuczeticza – wszyscy członkowie jego rodziny zostali
zabici, a jego samego wzięto do niewoli, kiedy był jeszcze dzieckiem. Kolejny
przykład dotyczy dzieci z rodziny Dimitriewicz, które podczas ucieczki z wioski
zaatakowanej przez bośniacką armią zostały zastrzelone przez snajpera.
Kojić zaznaczył, że to tylko
niektóre przypadki spraw kryminalnych, które nie są ścigane. Wyjaśnił, że
sprawy przeciwko Serbom nie są poważnie brane przez sądy Bośni i Hercegowiny.
Jednocześnie zapewnił, że wszystkie publikacje Centrum Badań Wojennych, Zbrodni
Wojennych i Poszukiwań Osób Zaginionych są oparte o dowody i dokumenty.
Zauważył przy tym, że historycy mają utrudnioną możliwość prowadzenia badań, bo
wyniki ich śledztwa mogą być inne od tego, co zostało napisane w werdykcie.
Kojić uważa, że ciężko jest dziś osądzić sprawę z przeszłości, tj. poddać pod
sąd, gdyż w ciągu 50 lat historia była tworzona przez prawników, sędziów, a nie
przez historyków. Nasz rozmówca zapewnił, że wszyscy Serbowie, w tym politycy z
różnych opcji, mają ten sam pogląd na kwestię takiego prawa. Ich zdaniem to nie
akceptowalne.
A jak wyglądają obecnie
relacje między Serbami chrześcijanami a Bośniakami muzułmanami? Milorad Kojić
powiedział: «Zawsze jest coś, z czym się nie zgadzamy, ale nie nazwałbym tego
konfliktem. Handel, ekonomia – to działa. Mam wielu przyjaciół Bośniaków. Nie
mamy z tym problemu.» Zwrócił przy tym uwagę, że poważnym problemem jest
radykalny islam, który zaczął dominować w Federacji. Zdaniem Kojicia Bośniacy
mają problem z radykałami nawet większy niż Serbowie, bo tu chodzi o interpretację
islamu. To znaczy, radykałowie rozumieją islam inaczej.
|
Velika Hoča – serbska enklawa w Kosowie |
Naszego rozmówcę szczególnie
martwi fakt, że radykalizuje się dużo młodych ludzi. Wiąże się to z tym, że
myślą oni, iż wszyscy inni są „niewierni” – czyli nie są muzułmanami (takimi
jak oni, według ich interpretacji islamu). To z kolei oznacza, że zdaniem tych
radykałów „niewierni” nie mogą być częścią ich państwa. Kojić uważa, że właśnie
z tego powodu mogą być duże problemy w przyszłości. Po czym dodał, że to nie
tylko problem w Bośni i Hercegowinie ale też na świecie.
Milorad Kojić powiedział
wreszcie: «Podczas wojny mogliśmy być świadkami tego, czym ten radykalny islam
jest. Wiecie kim są mudżahedini? Więc to, czego zachodnie kraje doświadczają,
jest tym, co my widzieliśmy podczas wojny. Miałem zdjęcia głów ściętych przez
mudżahedinów. Niektórzy z nich przybyli do Bośni podczas wojny, a po wojnie
pojechali do innych krajów walczyć jako tzw. najemnicy. Więc jeśli te zbrodnie
nie zostają osądzone, to ta grupa ludzi [która je popełnia] myśli, że tego typu
zachowanie jest dozwolone. Czyli, że jest dozwolone zabijać Serbów, ponieważ
ludzie, którzy to zrobili nie są osądzani za swoje zbrodnie.»
|
Gracanica, Kosowo |
Czy przyjaźń Serba z
Bośniakiem niebędącym radykalnym muzułmaninem jest możliwa? Milorad Kojić
potwierdził, że przyjaźni się z takim Bośniakiem. Jednak dopytywany o to, czy
mogą dziś swobodnie rozmawiać o trudnej historii, odrzekł: «Nie rozmawiamy o
wojnie. Ten temat w ogóle nie pojawia podczas spotkań. My wszyscy mamy swój
własny pogląd na tamtą wojnę, wszyscy cierpieliśmy w inny sposób. Ale oboje
szanujemy nawzajem swoje własne potrzeby, wymagania. I to jest normalna relacja
międzyludzka.»
Skoro dwóch przyjaciół nie
potrafi rozmawiać o wspólnej historii dotyczącej wojny, to można wyciągnąć
pewien wniosek. Czyż nie oznacza to, że ta wojna jeszcze się nie skończyła?
Tymczasem Kojić powiedział, że
jedyną szansą na przyszłość jest wzajemny szacunek do ofiar; uświadomienie
sobie, że wskutek wojny wszystkie narody cierpią po równo. Po czym dodał: «Ale
jeśli kwestionujesz lub zaprzeczasz ofiarom po stronie 55 tysięcy Serbów,
którzy ucierpieli podczas wojny, a prosisz mnie, abym szanował twoje ofiary, to
tak nie możemy rozmawiać o przyszłości.
|
Pomnik upamiętniający dzieci – ofiary nalotów, Belgrad |
To co musimy
zrobić, to szanować się nawzajem i przyznać, że to co się wydarzyło było wojną
domową. I że wszyscy ludzie są ofiarami i ucierpieli. I to jest kluczowe, aby
pójść naprzód.»
Kolejnym naszym rozmówcą w
Banja Luce był Željko Budimir, doradca Prezydenta Republiki Serbskiej do
spraw międzynarodowych oraz profesor na miejscowym uniwersytecie. Budimir
podkreślił, że podczas wojny w Bośni i Hercegowinie w każdej rodzinie były
ofiary śmiertelne, wszyscy cierpieli, także jego rodzina, która straciła m.in.
dom.
Prezydencki
doradca uważa, że w obecnej sytuacji klasyczne działania wojenne odchodzą do
przeszłości. Obecny konflikt w Bośni i Hercegowinie przekształcił się w wojnę
hybrydową, co oznacza, że walka odbywa się na poziomie politycznym, z
wykorzystaniem wojny medialnej i dyplomatycznej, przy użyciu służb specjalnych stosujących
rozmaite taktyki i strategie.
Željko Budimir
powiedział, że mieszkańcy Bośni i Hercegowiny żyją w stałym kryzysie
politycznym, który niesie za sobą kryzys ekonomiczny mający bezpośrednie
przełożenie na poziom życia społecznego we wszystkich jego aspektach. Przede
wszystkim jednak odczuwalne jest ciągłe napięcie między grupami etnicznymi.
Budimir podkreślił, że można wręcz zobaczyć u wszystkich pewien rodzaj
mobilizacji.
|
Željko Budimir |
Zdaniem profesora
zwykli ludzie – mówił o Serbach – niejako instynktownie czują, że strona
bośniacka dąży do dominacji w Bośni i Hercegowinie. Bośniacy używają w tym celu
neoliberalizmu, z jego społeczeństwem obywatelskim i multikulturalizmem
włącznie, ale w rzeczywistości przekształcają państwo w islamski kraj. Budimir
zauważył, że strona bośniacka dążąc do realizacji swoich celów mówi o agresji
Serbów i jej odpieraniu, choć de facto mamy tu do czynienia z klasyczną wojną
domową.
Doradca Prezydenta
Republiki Serbskiej powiedział ponadto, że na poziomie dyplomatycznym Serbowie
mogą obecnie liczyć na pomoc takich mocarstw jak Rosja i Chiny, zaś w Unii
Europejskiej lepsze zrozumienie spotyka ich ze strony Czech, Słowacji i Węgier.
Dodał, że na ten moment Węgrzy i Polacy lepiej rozumieją pozycję Serbów od
innych państw Europy Zachodniej, gdyż mamy podobne problemy co Serbowie w Bośni
i Hercegowinie.
Podkreślając
największe wsparcie ze strony Federacji Rosyjskiej, Željko Budimir wyjaśnił, że
Rosja jako członek Rady Bezpieczeństwa ONZ może zastopować rezolucje. Jako
przykład podał sytuację z 2015 roku, kiedy to Wielka Brytania zgłosiła projekt
rezolucji w sprawie Srebrenicy. Rosja zawetowała wówczas ten projekt, gdyż jej
sprzeciw wywołało określenie «ludobójstwo».
Walka o
wartości
Željko Budimir
odniósł się także do propagandy ukazującej Serbów na Bałkanach jako
niebezpiecznych. Jak przyznał, zachęca swoich studentów pochodzących z
zachodnich państw, by czytali książki opisujące Serbów i dawną Jugosławię,
szczególnie z czasu pomiędzy dwiema wojnami światowymi. W tym kontekście profesor
z Banja Luki poleca m.in. książkę „Black Lamb and Grey Falcon” (Czarna owca i
szary sokół), którą napisała brytyjska pisarka Rebecca West. Według Budimira
jest to bardzo dobra i obiektywna publikacja.
Nasz rozmówca
wyjaśnił też, dlaczego jego zdaniem Zachód ukazuje teraz Serbów jako winnych.
Budimir powiedział: «W XX wieku byliśmy narodem, który walczył o naszą
narodowość, nasze wierzenia i naszą religię. To był problem dla Waszyngtonu i
Wielkiej Brytanii. Stąd dzisiejszy problem z Serbami dla tej ich całej
liberalnej hegemonii.»
Prosto z Banja
Luki pojechaliśmy Belgradu. Po tym co zobaczyłam w stolicy Serbii, z bólem
serca muszę przyznać, że liberalna zaraza niszcząca tradycyjne wartości wpełzła
tam na całego. Zaczęłam lepiej rozumieć gorzkie słowa pod adresem tamtejszych
władz, w tym posądzanie o zdradę narodu. Otóż, przy jednej z głównych ulic
Belgradu dostrzegłam siedziby organizacji, których obecność w tym miejscu
potwierdza, że niszczenie serbskiego społeczeństwa weszło w ostateczną fazę.
|
Centrum informacyjne "parady równości" Belgrad |
Najpierw moim
oczom ukazał się „Dom praw człowieka i demokracji”. Siedzibę biura zdobi tzw.
tęczowa flaga – symbol środowisk LGBT – i podpis: «tutaj jesteś bezpieczny».
Obok ustawiono wielki plakat z unijnym logo i hasztagiem zapewniającym: «Unia
Europejska jest z tobą» (skierowane do mniejszości seksualnych). Kilka metrów
dalej kolejne promujące zboczeńców siedlisko – tym razem centrum informacyjne
tzw. „parady równości”. Według zapowiedzi kolejny marsz dewiantów seksualnych
ma przejść przez Belgrad w 2022 roku.
Kiedy w 1999 roku koalicja
NATO bombardowała Belgrad, miejscowi studenci tłumnie wchodzili na mosty, by
własnym ciałem tworzyć na nich żywą tarczę. W ten sposób serbska młodzież z
narażeniem własnego życia broniła strategicznych dla miasta obiektów. Kiedy się
o tym dowiedziałam, pomyślałam, że Serbowie to najodważniejszy ze słowiańskich
narodów. Przeszło dwie dekady później, ci sami agresorzy z Zachodu postanowili
już nieco inaczej zniszczyć nowe pokolenie Serbów – tym razem „na miękko”. Co
gorsza, obecne serbskie władze w Belgradzie im na to pozwalają, jakby już
zupełnie zapomnieli jaką krzywdę wyrządził im ten sam liberalny Zachód. A
przecież – ku pamięci – wiele zbombardowanych obiektów w Belgradzie
pozostawiono w stanie ruiny jako pomniki tamtego okrucieństwa.
Jakimi profitami znieczulono obecnych serbskich decydentów? Czy ideologia
gender podważająca prawdę o człowieku okaże się skuteczniejsza od nalotów
bombowych niosących demokrację?
Bez względu na rozwój
sytuacji, jedno jest pewne – obserwujemy kolejny etap festiwalu kłamstw. Wtedy
propaganda wmawiała światu, że Serbowie są źli, więc trzeba ich zbombardować,
żeby dać Bałkanom demokrację. Teraz te same ośrodki propagandowe wmawiają
światu, że tradycyjne wartości, chrześcijaństwo, przywiązanie do narodu,
pojęcie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny – krępują „mniejszości
seksualne” (czytaj: dewiantów, którym się w głowach pomieszało). Agresorzy
uznali, że interwencja zbrojna to już przeżytek. Teraz wystarczy przelać
odpowiednią ilość pieniędzy na konta rozmaitych organizacji promujących
wszelkiej maści odchyły, zboczenia i patologie. Właśnie tak walczy się dziś z
narodami. Ta bezwzględna walka rozgrywa się między prawdą i kłamstwem.
Kłamstwem o człowieku i jego tożsamości.
|
Roman Blasko, Agnieszka Piwar, Jaroslav Doubrava i Piotr Jastrzębski. Praga, Czechy |
Ale jak walczyć z nowym
kłamstwem, skoro stare kłamstwo nie zostało jeszcze publicznie zdemaskowane i
rozliczone? Postanowiliśmy więc podjąć się tej próby i w tym celu prosto z
Serbii udaliśmy się do stolicy Czech. W Pradze uczestniczyliśmy w konferencji
zorganizowanej przez czeskiego dziennikarza Romana Blaško, który
towarzyszył nam w Kosowie. W wydarzeniu wziął udział niezależny senator Jaroslav
Doubrava. Przedstawiciel czeskiego parlamentu od początku głośno
przeciwstawiał się bombardowaniu Jugosławii przez NATO. Przed laty osobiście
tam pojechał i razem z serbską młodzieżą wchodził na belgradzkie mosty tworząc
z nimi żywą tarczę. Ten niezwykle odważny człowiek mówił m.in. o używaniu przez
Amerykanów broni kasetowej (która służy do zabijania ludzi i jest zabroniona na
świecie) oraz broni jądrowej. Dowody na użycie tej drugiej dostarczył fizyk,
który pobrał próbki. Analizy laboratoryjne wykazały użycie broni jądrowej w
bombardowaniu infrastruktury cywilnej.
Senator Doubrava powiedział,
że najgorsza jest haniebna rola środków masowego przekazu. Jego zdaniem, gdyby
media pokazały prawdę o tym, co tam się dzieje, to być może była by większa
wola, żeby się temu sprzeciwić.
|
Ruiny telewizji RTS zbombardowanej przez NATO, Belgrad |
Najmocniejszym punktem
konferencji była premierowa prezentacja fragmentów szokujących nagrań z 1999
roku, które udokumentowały ogrom zniszczeń i tragedii jakie przyniosła natowska
interwencja zbrojna. Wstrząsające taśmy pokazał red. Piotr Jastrzębski, który
przed laty otrzymał je od serbskiego operatora.
Jastrzębski był na wojnie w
Jugosławii jako dziennikarz i obok okrucieństw zobaczył, że świat strasznie
kłamie. Na pytanie co było dla niego najgorsze – powiedział, że poczucie
bezsilności. Serbski operator widząc, że ma do czynienia z naprawdę niezależnym
dziennikarzem przekazał swoje nagrania naszemu rodakowi i poprosił
Jastrzębskiego, aby pokazał światu potężne zniszczenia i ludzkie dramaty, w tym
śmierć niewinnych ofiar, których zmasakrowane ciała uwieczniła kamera. Niestety
media nie były zainteresowane przekazaniem prawdy o tej okrutnej zbrodni.
Serbski operator niedługo po przekazaniu kaset wideo został zabity. Aby
upamiętnić jego i śmierć pozostałych niewinnych osób, podczas konferencji w
Pradze zapowiedziano realizację filmu dokumentalnego na podstawie tych nagrań.
Tymczasem konkluzja z naszej
wyprawy i praskiej konferencji jest wstrząsająca: nad Bałkanami krąży widmo
kolejnej wojny. Senator Doubrava powiedział, że nie chodzi już o to, czy
dojdzie do konfliktu, ale kiedy do niego dojdzie. Red. Jastrzębski dodał, że
nowa wojna będzie znacznie okrutniejsza od poprzednich...
Agnieszka Piwar
Myśl
Polska, nr 3-4 (16-23.01.2022)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy