10 lat temu otwarta została pierwsza nitka rurociągu rosyjskiego gazu dla Europy - Nord Stream. Fot. Wikipedia |
W polskich mediach, wśród polityków i ekspertów – ten duet jest oczywiście jedynym winowajcą. Media, czy to „patriotyczne” czy „zdradzieckie”, wszyscy eksperci najęci do przeróżnych formacji wojny informacyjnej, wreszcie politycy, czy to w rządzie czy opozycji, czy w Brukseli… wszyscy jednym głosem. Ten sam przekaz.
Przede wszystkim ceny gazu, o których mówimy, czyli notowania na giełdach towarowych, to zjawisko globalne, którego głównym sprawcą (jak i wcześniej przy bańce spekulacyjnej ropy naftowej) są rynki finansowe. Gdyż to one handlują „papierową ropą”, czy dzisiaj „papierowym gazem”. Cóż to jest? To spekulacyjne, instrumenty pochodne, twory rynków finansowych, służące im do „zakładów”, czy cena ropy będzie jutro, za miesiąc czy rok – taka czy inna. Ten, kto lepiej obstawi, zgarnia pulę. A ilość operacji tym pustym „towarem” przekracza o rzędy wartości (dziesiątki, setki, a nawet tysiące razy) wielkość handlu realnym produktem. Ceny realnych surowców muszą się dostosować do tego, co ugrają spekulanci. A wystarczy mały punkt zapalny w Azji (wzrost zapotrzebowania Chin, zwiększone zakupy Japonii), by potrafili wywindować ceny gazu na całym świecie.
Sytuacja w Polsce pokazuje absurdalność tego systemu. U nas z gazem jak wszystko w porządku, wręcz nudy na pudy. Nikomu gazu nie brakuje, pełne magazyny, zalane „pod korek” (w 97 procentach). Ale cena obowiązuje globalna – w okolicach 400 zł/MWh, gdy rok temu gaz kosztował 75 zł. Ponad 5-krotnie drożej! Jak to wytłumaczyć przestraszonemu wysokimi rachunkami wyborcy? No przecież polityk nie powie, że oddał władzę nad stanowieniem cen czy to ropy, gazu, czy uprawnień do emisji CO2 – w ręce spekulantów. A ci bawią się nimi jak kotek kłębkiem wełny. Z tym, że koty na tej zabawie nie zarabiają, a inwestorzy finansowi… i owszem. I po to te mechanizmy zostały wymyślone i w celu osiągania zysków są używane.
Nasi medialni prestidigitatorzy nie mogą przecież takich rzeczy powiedzieć. No ale jak powiedzieć to wyborcy, jak skrytykować właścicieli i sponsorów mediów? Przecież mogą błyskawicznie rozjechać takiego polityka, skasować z ekranów i łamów różnych ekspertów… Skoro nie można wskazać na tego, kto trzyma kasę, to może… pokazać ludowi, że nic nie mogą zrobić, i wykorzystać wzrost cen cen, jak w Orwellowskim „1984”, do rytualnych „minut nienawiści”. To w wydaniu dla tzw. „opinii publicznej” (niektórzy twierdzą: ciemnego ludu), czyli tych kilku procent społeczeństwa, które zajmuje sobie głowy polityką.
Wersja wydarzeń dla elit władzy, szczególnie amerykańskich, jest zupełnie inna. W kluczowym waszyngtońskim think-tanku CSIS, pełnomocnik ds. bezpieczeństwa energetycznego Europy, Amos Hochstein wyjaśnił, jak postrzega to Foggy Bottom. „Mówiąc szczerze, to nie Rosja wywołała kryzys gazowy w Europie… On jest wynikiem szeregu czynników, wielu z których nikt nie kontroluje…” Ale Ameryka ma także pretensje: „Ale bez wątpienia Rosja nie zrobiła wszystkiego, co mogła, żeby złagodzić skutki tego kryzysu, złagodzić wzrost cen czy wręcz zapobiec potencjalnemu kryzysowi… Mogliby przecież zwiększyć dostawy gazu… jeśli chce być odpowiedzialnym dostawcą gazu dla Europy, to powinna to zrobić”.
Hochstein stwierdził także: „zawsze mówiłem o dywersyfikacji, nie o eliminacji Rosji jako głównego dostawcy gazu dla Europy. Myślę, że Rosja powinna jak dawniej być dużym dostawcą. To całkowicie racjonalne. Mają zasoby, których potrzebuje Europa”.
Takie słowa powinny wstrząsnąć polskimi politykami, mediami, ich ekspertami. Oczywiście nie wstrząsną, bo w Polsce realizuje się radykalną wersję amerykańskich gazowych planów wobec Rosji – za wszelką cenę, każdym kosztem wyeliminować, odciąć ją od Europy i otworzyć ten rynek zbytu dla naszego sojusznika zza oceanu.
Dlaczego skupiam się na mediach i polityce, pisząc o drogim gazie? Gdyż widać dokładnie, jak manipulują.
Przyjrzyjmy się, jak cenowy kryzys rozegrał główny oskarżony, czyli „Gazprom i Putin”.
Przede wszystkim Gazprom wywiązuje się z zobowiązań kontraktowych. To podstawa – umowy trzeba wypełniać, gaz dostarczać w zamówionych ilościach. Ale jednocześnie sprawę stawiono jasno: potrzeby rosyjskie stoją na pierwszym miejscu. Zużycie w Rosji po okresie zapaści rośnie szybko (o 9%), więc priorytetem jest zabezpieczenie gazu na zimę, a potem dopiero można pomyśleć o Europie.
Rosja wskazała też winnego, kto nie zapewnia Europie bezpieczeństwa dostaw gazu. I zrobił to osobiście prezydent Putin, informując że to Ameryka zmniejszyła dostawy LNG, przesuwając je do Azji, gdzie są dużo większe zyski. Rzeczywiście, w lecie i na jesieni dostawy LNG z USA do Europy zmalały gwałtownie. A Gazprom nie miał sobie nic do zarzucenia w zaopatrzeniu zagranicy, w tym roku zwiększył tak wydobycie (o 17%), jak i eksport (o 13%).
I w ten sposób znowu gwarantem zwiększenia dostaw okazał się Gazprom, dokładnie jak podczas szalonego ataku mrozów w lutym 2018 r. Inni dostawcy nie dysponują po prostu takimi rezerwami. Ale tym razem Gazprom niechętnie reagował na wezwania, by zalać Europę gazem i obniżyć w ten sposób ceny. Wręcz przeciwnie – latem i jesienią Rosja rozgrywała na swoją korzyść szalejące na niespotykanych nigdy dotąd wysokościach ceny gazu. Oczekiwano dopuszczenia do eksploatacji Nord Stream 2, który już od października stał w pełnej gotowości do dostaw i prezydent Putin gwarantował: gaz może popłynąć następnego dnia po zgodzie urzędu. Ale w Unii trwały ciągle walki, by wyeliminować głównego dostawcę gazu do Europy, i dopuszczenie Nord Stream 2 do eksploatacji odłożono do przyszłego roku.
Oprócz ilości eksportu, Gazprom rozgrywał także trasy przesyłu. Przez cały czas intensywnie pracował Nord Stream 1, nawet ponad swoje znamionowe moce. Ale o tym media milczały jak zaklęte, milczał też Gazprom czy szwajcarska spółka. Nie chciały psuć efektów gry medialnej, podkręcającej nastroje na giełdach. Dokładnie odwrotnie postępowano z tranzytem przez Polskę i Ukrainę. Choć przesyły są już niewielkie, medialnie nagłaśniano odmowę ich zwiększenia. Ukraińska trasa jest opłacona do końca 2024 r., ale i tu Gazprom zmniejszał przesył nawet poniżej połowy (do 50 mln m3/dziennie, choć ma opłacone 109 mln). Polski odcinek Jamału, bardzo słabo wykorzystywany, miał nawet dni, gdy zamiast eksportować do Niemiec, importowano już nie wirtualnie, lecz fizycznie… gaz z Nord Streamu. Wszystko to podkręcało kolejną falę podwyżek cen na giełdach.
W efekcie tej gry Gazprom zarabia ogromne pieniądze, w pierwszym półroczu odniósł rekordowe zyski – 10 miliardów dolarów. To potężne pieniądze, szczególnie w porównaniu ze stratą 3 miliardów rok wcześniej. Jesienią dochody wraz z cenami eksportu rosły, ale najlepsze czasy jeszcze przed Gazpromem. Gdy we wrześniu eksportował po gaz 308 USD, to już w październiku cena rynkowa eksportu na bazie poprzedniego miesiąca wzrosła do 790 USD. Więc dochody z eksportu, które podskoczyły trzykrotnie wobec poprzedniego roku, będą jeszcze większe. Można powiedzieć, że wszelkie kary nakładane na Rosję, nawet blokowanie rurociągu Nord Stream 1 (ograniczenie przesyłu przez OPAL do połowy mocy), jak i wstrzymanie drugiej jego nitki – to wszystko zwróciło się Rosjanom w horrendalnie wysokich cenach gazu. Mogą więc teraz wzdychać „trwaj chwilo, jakże jesteś piękna!”.
Rosji udało się także politycznie rozegrać ten kryzys na własną korzyść. Flirtując z rynkami finansowymi – autorami i manipulatorami tego kryzysu – podtrzymano niewiarygodnie wręcz wysokie ceny. A jednocześnie budowano wizerunek wiarygodnego partnera Europy, który wywiązuje się z zobowiązań. I jeśli nie szkodzi własnym interesom, to gotów także pomóc partnerom. 27 października, gdy już widać było, że trend wzrostu cen gazu się wyczerpał, prezydent Putin wydał polecenie Gazpromowi, by zapełnił swoje magazyny w Europie. Oczywiście po napełnieniu rosyjskich, i po dodatkowych kilku dniach oczekiwania na swoją kolej…
Duża sztuka. I rubla zarobić i cnotę zachować.
Andrzej Szczęśniak
Countries by natural gas proven reserves (2014), based on data from The World Factbook. ≥ 10,000 km3 ≥ 3,000 km3 ≥ 1,000 km3 ≥ 100 km3 ≥ 50 km3 ≥ 10 km3 ≥ 1 km3 > 0 km3 0 km3 Map. Wikipedia CC0 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy