Ks. Tomasz Trzebunia, proboszcz parafii katolickiej w Ufie Fot. © Sputnik . Leonid Swiridow |
Już dawno temu zauważyłem, że podczas wyjazdów służbowych, najciekawsze są spotkania z duchownymi. W długich rozmowach z nimi zawsze jest jakieś drugie dno, niezależnie od tego, czy trafiłem do ewangelickiego kościoła na Łotwie, prawosławnego na Białorusi czy katolickiego w Rosji. Moja ostatnia podróż do Baszkirii nie była wyjątkiem – uznałem, że muszę poświęcić jeden dzień, by udać się do lokalnego kościoła katolickiego i porozmawiać z księdzem.
Okazało się, że proboszcz parafii katolickiej w Ufie Tomasz Józef Trzebunia od dawna służy w Rosji. Tutaj, w stolicy Baszkirii, szczególnie lubi lokalny klimat, pogodę i baszkirską zimę. Zarówno ksiądz, jak i ja niemal jednocześnie podchwyciliśmy temat, że na ulicach Ufy ludzie mówią płynnie i naturalnie trzema językami: rosyjskim, baszkirskim i tatarskim. To właśnie to słynne „multi-kulti”, które w Europie Zachodniej nie wyszło, a w Rosji działa już kilka stuleci.
Proboszcz uczy się wietnamskiego, bo połowa parafian w Ufie to katolicy z Wietnamu. Odprawia msze również po rosyjsku i francusku.
Najważniejszym zadaniem księdza na najbliższą przyszłość jest budowa nowego kościoła katolickiego – władze stolicy przydzieliły już grunty w historycznej części Ufy.
O tym wszystkim i wielu innych tematach komentator agencji Sputnik Polska Leonid Swiridow rozmawia z proboszczem parafii katolickiej w Ufie Tomaszem Józefem Trzebunią.
– Jak zmieniło się Księdza życie i służba w ciągu ostatniego roku covidowego?
– Najbardziej zmieniło się na początku, gdy wprowadzono lockdown, czyli kwarantannę. Ludzie nie mogli przychodzić do kościoła, więc zmieniły się formy kontaktów. Trzeba było nawiązywać kontakt przez telefon, przez jakieś krótkie filmy na You Tube. Okazuje się, że to działało. Ludzie oglądali, mówili potem o tym.
A później, gdy zakończyła się izolacja, można było spotykać się w małych grupach. Z jednej strony pracy nie jest więcej, bo ludzi nie jest więcej, niż było. A z drugiej strony jest jej jednak więcej, bo podzieliliśmy się na małe grupy: w Ufie były kiedyś dwie msze święte w niedzielę, teraz niedzielnych mszy świętych mamy pięć. Bo zaczynamy w sobotę wieczorem niedzielną liturgią, a potem w ciągu dnia w niedzielę mamy cztery msze święte. Posiadamy na to pozwolenie, można powiedzieć, z samego Rzymu, bo w zwykłych warunkach ksiądz nie może celebrować tylu mszy świętych.
Zatem jakby wracamy do życia, tylko trzeba trochę więcej sił wkładać w to wszystko.
– Ilu przychodzi ludzi, ilu wiernych, ilu z nich to Polacy?
– Parafia w Ufie liczy około stu osób. Polaków czy ludzi z polskimi korzeniami nie jest dużo. Przynajmniej tych, którzy przychodzą, bo ja znam na pewno jednego Polaka. I są jeszcze dwie osoby z polskimi korzeniami. Tak że w sumie jest kilka osób.
Nasza parafia jest bardzo różnorodna, bo są tu też Rosjanie, są Tatarzy, są studenci z innych krajów, przede wszystkim z krajów afrykańskich i Ameryki Łacińskiej. Mamy sporą grupę katolików z Wietnamu. Więc nasza parafia jest katolicka, czyli jest powszechna.
Na terytorium Baszkirii – Republiki Federacji Rosyjskiej na południowym Uralu – ponad 160 narodowości żyje w przyjaźni i harmonii. Fot. © Sputnik . Leonid Swiridow |
– W jakim języku odprawiane są msze?
– Msze święte – dwie są w pełni po rosyjsku, wszystkie elementy są po rosyjsku. Natomiast na mszach dla Wietnamczyków wszystko, co można – to znaczy to, co ja umiem – oraz oczywiście śpiewy i czytania są po wietnamsku. Na tych mszach świętych to, czego nie mogę powiedzieć po wietnamsku, jest po rosyjsku. I mamy jeszcze mszę dla studentów. Tam śpiewy i czytania najczęściej są po francusku. Dlatego, że większość studentów jest z krajów frankojęzycznych.
– Jak dawno Ksiądz pracuje i mieszka w Ufie?
– W Ufie już około sześć lat. Przyjechałem tu w 2015 roku.
W Rosji jestem od 2002 roku. Najpierw ponad rok byłem w Taganrogu. Potem byłem prawie dwanaście lat w Marksie w obwodzie saratowskim. A teraz w Ufie.
– Księdza życie jest bardzo ciekawe. Przynajmniej jego rosyjska część. Jakie studia Ksiądz skończył?
– Skończyłem Wyższe Seminarium Duchowne w Krakowie. To znaczy seminarium to jest zakład, który przygotowuje, wychowuje przyszłych księży, a nauki pobieraliśmy na Akademii Teologicznej. Teraz jest to Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie. Wtedy jeszcze się tak nie nazywał.
– Jak układa się Księdzu współpraca z władzami? Pomagają?
– Przede wszystkim trzeba wspomnieć o sprawie budowy kościoła. Mniej więcej dwa lata temu władze miejscowe odpowiedziały na naszą prośbę i wydzieliły nam ziemię pod budowę kościoła. To świadczy o dobrej współpracy. Miejsce to znajduje się w samym mieście, w tak zwanej starej Ufie. Niedaleko od Siergiejewskiego Cmentarza.
– I jakie są plany?
– Tutaj wracamy do pierwszego pytania. Jednak COVID-19 wpłynął na nasze życie. Oczywiście nasza wspólnota parafialna w Ufie powinna coś robić, żeby w przyszłości był kościół. Natomiast wiadomo też, że przy takich przedsięwzięciach trzeba też liczyć na katolików z innych miejsc.
Wiemy, że w obecnych warunkach zmieniły się priorytety, że są różne biedy, które są spowodowane lub powiększone przez sytuację z COVID-19. I trzeba tam pomagać. Zatem budowy nie będą teraz na pierwszym miejscu. I to wpływa na nasze życie. Natomiast, mamy nadzieję, że powoli jakoś się to uda i kościół będzie. Może to nie będzie szybko, ale nadzieja jest.
– Ale jednak plan jest?
– Plan jest. Kościół już jest narysowany. Stoimy teraz właśnie przed dylematem: jak go budować? Czy w tych warunkach tradycyjna budowa jest realna, czy raczej trzeba szukać jakiejś innej technologii, może bardziej współczesnej i tańszej? Teraz jesteśmy na etapie podejmowania decyzji. Po prostu rozważamy różne warianty. Rozważamy już konkretnie, licząc, ile co kosztuje.
– Ten budynek, w którym jesteśmy w tej chwili, tu jest część mieszkalna i część kościelna?
– Tego domu myśmy nie budowali. To jeszcze było do mojego przyjazdu do Ufy, przy poprzednim proboszczu - był to ksiądz Ungari Massimo, Włoch z pochodzenia. Wtedy właśnie kupiono ten dom z działką.
Wcześniej katolicy spotykali się w kaplicy, która jest w mieszkaniu, w bloku. To jest bardzo niewygodne. Teraz, przy COVID-19 byłoby niemożliwe, żeby tam tylu ludzi przychodziło ileś razy w ciągu dnia. A zatem w 2012 roku był kupiony ten dom, na parterze zrobiono kaplicę, a na piętrze jest mieszkanie.
– O czym rozmawiacie z ludźmi?
– Moim zadaniem jest głosić Ewangelię. Przede wszystkim mówię więc o tym. A Ewangelia dotyczy życia, różnych spraw. Dzisiaj na przykład jest jedenasta niedziela zwykła, mówiłem o cierpliwości. O potrzebie cierpliwości w życiu.
– Jestem bardzo ciekaw, jak reagują Wietnamczycy?
– Wietnamczycy są uważni. Jak mówię do nich kazanie, to jest tłumacz. Przy czym tłumaczy mamy już kilku. Jest Haj, dorosły człowiek, który bardzo dobrze mówi po rosyjsku i dobrze tłumaczy. Ale nie zawsze jest na miejscu. Jest Long, młodszy, ma teraz 15, 16 lat. Wydaje się, że dobrze tłumaczy z rosyjskiego na wietnamski.
Ale jak nie ma Longa i nie ma Haja, są dzieci, które chodzą w Rosji do szkoły, a z rodzicami w domu mówią pewnie po wietnamsku. Wczoraj losowaliśmy. Losowały między sobą dwie nastoletnie dziewczynki, która z nich będzie tłumaczyć? Ale przyszedł Haj, więc one mogły spokojnie słuchać.
– Jak Ksiądz się czuje tutaj, w Ufie? Jakie jest Księdza samopoczucie i odczucie tego regionu? Bo to jest region muzułmański…
– To widać przede wszystkim po ilości meczetów w mieście. Wcześniej byłem w innych regionach, na przykład w Marksie, to jest oczywiście nieduża miejscowość. Tam był jeden meczet, jedna cerkiew prawosławna, kościół katolicki i kircha luterańska. W Saratowie, z tego co wiem, jest jeden meczet. Więc w Ufie to oczywiście rzuca się w oczy.
Zwraca też uwagę, że ludzie na ulicy mówią w kilku językach, po tatarsku, po baszkirsku. To jest ciekawe. Dla mnie to nie jest szokujące. Tam, gdzie ja się urodziłem, ludzie mówią oczywiście po polsku, ale też w swojej gwarze. Więc już w dzieciństwie, trochę się przyzwyczaiłem do tego, że można mówić różnie.
A w ogóle tutaj, w tym miejscu przy Uralu, czuję się tak, jak w domu – szczególnie jeśli chodzi o klimat, o pogodę, o zimę. Cierpiałem trochę mieszkając w Taganrogu czy w Marksie z powodu tego, że nie każda zima była taka, do jakiej byłem przyzwyczajony. Za to tutaj śniegu mam tyle, ile powinienem mieć, a nawet więcej. Jeśli chodzi o klimat, rzeczywiście tutaj jest bardzo dobrze. Lubię dobrą zimę. Choć lato bywa tu czasami gorące.
– Przychodzą do Księdza ludzie z prośbą o pomoc?
– Bywa, chociaż nie zdarza się to często. Ale parafia powinna być takim miejscem, gdzie każdy, kto należy do tej parafii, jeśli rzeczywiście przeżywa jakieś poważne trudności, to oczywiście ma prawo poprosić o pomoc i dostać ją.
Mieliśmy na przykład taką sytuację, ktoś z parafian poważnie chorował, wtedy zebraliśmy ofiarę na leczenie. Ale jak się czasem ktoś zwraca spoza parafii, też pomagamy, też były takie momenty. To jest ważna część naszego świadectwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy