Przewodnicząca centrum Kultury Polskiej w Baszkirii Marina Sadykowa-Lisowska Fot.© Sputnik . L.Swiridow |
W 1999 roku w Ufie rozpoczęła działalność Polska Szkoła Niedzielna im. Alberta Pieńkiewicza. Uczy się tu języka polskiego, folkloru, sztuki użytkowej, geografii, historii Polski, zabaw ludowych, tańców. Dzięki staraniom działaczy Centrum Kultury Polskiej „Odrodzenie” Polacy z Baszkirii znani są daleko poza granicami regionu. W 2007 roku Centrum zostało oficjalnie włączone do Federalnej Polskiej Autonomii Narodowo-Kulturalnej „Kongres Polaków w Rosji” i jest jednym z jej najaktywniejszych członków.
Organizacja widzi swoje główne zadanie w zapewnieniu Polakom mieszkającym w Republice Baszkirii oraz wszystkim zainteresowanym językiem i kulturą polską możliwości zaspokojenia swoich potrzeb duchowych. Centrum pracuje nad zachowaniem i rozwojem języka narodowego i tożsamości kulturowej Polaków na południu Uralu. Działacze Centrum biorą udział w tworzeniu zespołów twórczych, organizacji prac edukacyjnych i wydawniczych.
O swoich polskich korzeniach, Polonii w Baszkirii, Festiwalu Bigosu w Ufie, wystawie fotograficznej o kulturze Łemków oraz polskim projekcie artystycznym „Człowiek w tłumaczeniu”, znaczeniu dyplomacji publicznej i planach na przyszłość opowiada komentatorowi agencji Sputnik Leonidowi Swiridowowi prezes Centrum Kultury i Edukacji Polskiej „Odrodzenie”, honorowa członkini Związku Artystów Rosji, Marina Sadykowa-Lisowska.
— Jak trafiła Pani do publicznej organizacji polonijnej, a potem została kierownikiem Centrum Polskiego?
— Nigdy nie planowałam zostać prezesem Centrum, nawet o tym nie myślałam. Centrum Kultury i Edukacji Polskiej „Odrodzenie” powstało w 1997 roku, kiedy miałam 16 lat. Słyszałam, że powstaje takie Centrum, zaproszono mnie na prezentację i zaczęłam brać udział w wydarzeniach. To była zwykła ciekawość.
Zostałam zaproszona na obchody Świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Te tradycje, kultura, kuchnia – wszystko to było urzekające. W 1999 roku w Ufie otwarto polską szkołę. Pojawiła się możliwość nauki języka polskiego. W 2007 roku, prawdopodobnie z inicjatywy Wiaczesława Aleksandrowicza Striżewskiego, naszego pierwszego prezesa, i Wenery Łatypownej Ibragimowej, doktora filologii, profesor Baszkirskiego Uniwersytetu Państwowego, zostałam prezesem Centrum Polskiego.
Zapewne odegrały tu rolę moje polskie korzenie: trzeba zrozumieć Polaków, zrozumieć kulturę, tradycje, organizacja powinna mieć element autentyczności. Ważna jest też znajomość języka, bo konieczna jest komunikacja nie tylko na terenie Rosji, z Polonią, ale także ze stroną polską, z różnymi fundacjami, z Ambasadą RP w Rosji, z różnymi kolegami.
To wszystko odpowiadało moim zainteresowaniom, więc się zgodziłam. Miałam już kilka pomysłów, bo byłam świadkiem powstawania i rozwoju zarówno Centrum Polskiego, jak i polskiej szkoły.
— Marino Olegowna, proszę nam opowiedzieć o swoich polskich korzeniach…
— Mam babcię Antoninę, Polkę. Jej panieńskie nazwisko brzmi Lisowska. Niestety, babcia niewiele wiedziała o swoim pochodzeniu, bo była wtedy dzieckiem, a jej ojciec, mój pradziadek, nie bardzo lubił rozmawiać na ten temat. Pradziadek rozumiał, że będą mieszkać w Związku Radzieckim i oswajał swoją rodzinę z koniecznością przystosowania się do życia w tym środowisku.
Mimo to zachowali język i tradycje. A co najważniejsze, zachowali naszą tożsamość narodową i dumę. Moja babcia umiała gotować polskie potrawy i znała polską kulturę. Zawsze powtarzała: „Jesteśmy Polakami”.
— Od 2018 roku wypracowaliśmy tradycję organizowania w Centrum Polskim Festiwalu Bigosu. Przed pandemią odbył się dwa razy. Na placu miejskim w Ufie gotujemy bigos i częstujemy wszystkich, kto ma ochotę spróbować. Zorganizowaliśmy także oprawę święta – brzmi polska muzyka, odbywają się warsztaty polskiej sztuki ludowej. Dzieci są w strojach narodowych. To dla nas bardzo dobra promocja. Podczas takich świąt ludzie nas odwiedzają i w zasadzie w taki sposób powiększa się nasza Polonia.
— Czy w Centrum Polskim jest jakieś stałe członkostwo?
— Jesteśmy otwarci na wszystkich: zarówno na osoby polskiego pochodzenia, jak i na miłośników języka i kultury, bo takich osób jest naprawdę dużo. Jedni uczyli się języka na uczelni, inni byli w Polsce i pozostali pod głębokim wrażeniem. Niektórzy nawet służyli w wojsku. Tacy ludzie do nas przychodzą…
Mamy oczywiście pewien skład osobowy, który stale się zmienia, bo to praca społeczna. Ktoś się przeprowadza, ktoś ma mniej czasu, a potem nagle znów się pojawia i znów aktywnie angażuje. Takich aktywistów mamy około 60-70.
— Jakie macie relacje z władzami lokalnymi, z Domem Przyjaźni Narodów?
— Z uwagi na to, że Republika Baszkirii – co można powiedzieć bez przesady – jest wyjątkową republiką, jeśli chodzi o rozwój kultur narodowych i zachowanie języków, dla wszystkich mniejszości narodowych stworzono komfortowe warunki. Państwowy system szkół niedzielnych funkcjonuje jako instytucja edukacji dodatkowej, jest to unikalny system w całej Rosji.
Aktywnie działa Zgromadzenie Narodów Republiki Baszkirii i Dom Przyjaźni Narodów Republiki Baszkirii, który jednoczy ośrodki narodowe i kulturalne. Szkoły niedzielne są zjednoczone i finansowane przez administrację miasta Ufa. Na wszystkich tych etapach widzimy kompetentną interakcję między władzami republiki a władzami stolicy.
Mamy taki długofalowy, wieloletni projekt – Dni Języka i Kultury Polskiej w Republice Baszkirii. Ten projekt jest realizowany przez Centrum Polskie i Polską Szkołę – to nasz wspólny projekt. Mieliśmy nawet możliwość tworzenia miejsc pamięci, bo w Baszkirii było wielu Polaków, którzy wnieśli wielki wkład w naukę, kulturę i życie społeczne regionu. Pozostały tu polskie cmentarze, była polska wieś.
— Udało mi się wziąć udział w otwarciu wystawy fotograficznej Centrum Polskiego w Ufie. Jak wpadła Pani na pomysł wystawy fotograficznej poświęconej kulturze Łemków, jak odbierali ją ludzie, którzy Pani pomagali?
— Idea wystawy fotograficznej zrodziła się podczas naszej znajomości i współpracy z Anastasją Kamenską, kulturologiem i specjalistką od współczesnych sztuk pięknych z Tweru. Sama dużo pracuje w Moskwie i aktywnie współpracuje z Rosyjsko-Polskim Centrum Dialogu i Porozumienia.
Wcześniej wraz z Anastasją zaprezentowałyśmy w Ufie polsko-rosyjski projekt artystyczny „Człowiek w tłumaczeniu”. Wtedy Anastasja wpadła na pomysł, żeby Ufa została partnerem w kolejnym projekcie – wystawie fotografii „Bezimienni” o historii i kulturze Łemków.
Chętnie podjęliśmy tę inicjatywę, bo w naszym regionie slawistyka jest bardzo rozwinięta. Zarówno dla specjalistów, jak i zwykłych odbiorców to ciekawy temat. Tym bardziej, że tak mało wiemy o Łemkach. Słyszeli coś o Rusinach, ale nic poza tym.
Wszystko, co nowe jest dla nas bardzo interesujące, otrzymaliśmy dotację z Rosyjsko-Polskiego Centrum Dialogu i Porozumienia. Oczywiście bardzo pomagali nam inni ludzie i organizacje, sami nie zrobilibyśmy takiego projektu. To przede wszystkim Biblioteka Narodowa Republiki Baszkirii im. Zekiego Velidiego Togana i Ministerstwo Kultury Republiki Baszkirii.
Pracowaliśmy wszyscy razem, zarówno Centrum Polskie, jak i Polska Szkoła. Już na otwarciu wystawy zainteresowanie historią Łemków było ogromne.
Teraz ta wystawa dobrze wpisuje się w temat światowej folkloriady, która odbędzie się w lipcu w Republice Baszkirii. Postaramy się, aby był to projekt mobilny, mamy sieć bibliotek, które aktywnie angażują się w działalność popularyzatorską i edukacyjną.
Zdjęcie z wystawy „Bezimienni” o historii i kulturze Łemków w mieście Ufa, Baszkiria (Rosja) © Sputnik . Leonid Swiridow |
— Jak zdobywa Pani fundusze? Czy to wszystko rosyjskie środki budżetowe, czy macie też jakieś dotacje?
— Polska Szkoła Niedzielna jest finansowana przez administrację miasta Ufa – jest to miejska budżetowa instytucja edukacyjna. A jeśli chodzi o Centrum Kultury i Edukacji Polskiej, współpracujemy również ze sponsorami...
— Sponsorzy rosyjscy czy polscy?
— Rosyjscy, nie jesteśmy dotowani ze środków zagranicznych.
Ale mogę Panu powiedzieć, że w rzeczywistości wiele wydarzeń można zorganizować bezpłatnie – to wkład członków naszej organizacji. Wkład organizacyjny i kierowniczy. Na przykład na obchody Świąt Bożego Narodzenia lub Wielkanocy każdy coś przyniesie.
Realizując duże projekty, takie jak Dni Języka i Kultury Polskiej, otrzymujemy finansowe wsparcie władz.
— Czy globalna polityka zakłóca waszą działalność? Jaki wpływ mają złe stosunki między Moskwą a Warszawą?
— Jeśli mówimy o naszej pracy, to w zasadzie nam to nie przeszkadza. W jakimś stopniu na pewno nas denerwuje: chcielibyśmy, aby te stosunki były łagodniejszy, bardziej wyważone. Ale jeśli chodzi o naszą pracę – nie, to nam w niczym nie przeszkadza, bo działamy w obszarze edukacji i kultury. To bardzo żyzna gleba, która w obecnych stosunkach dwustronnych pozostaje ważną częścią dyplomacji publicznej.
Myślę, że poprzez dyplomację publiczną wnosimy swój wielki wkład w wzajemne poznawanie się i zachowywanie więzi kulturowych. To jest bardzo ważne.
— O czym Pani marzy? Co jeszcze chciałby Pani zrobić?
— Jeśli mówimy o planach, to na najbliższe lata mamy ich mnóstwo. Teraz bardzo chcielibyśmy zorganizować międzynarodowe forum poświęcone Stanisławowi Moniuszce.
Nazwisko Moniuszki kojarzy się z Ufą dzięki Fiodorowi Iwanowiczowi Szalapinowi, który po raz pierwszy wystąpił w Ufie i rozpoczął swoją drogę artystyczną w operze Moniuszki „Halka” w roli Stolnika. To są nasze najbliższe plany.
A jeśli mówimy o marzeniach, to uważam, że są one prozaiczne: aby było gdzie i nad czym pracować, abyśmy mieli powody do spotkań, abyśmy wszyscy mieli zdrowie i siłę, by kontynuować naszą pracę, utrzymując poprzeczkę na tej wysokości, na której sami ją sobie ustawimy.
— Bardzo dziękuję za rozmowę.
rozmawiał Leonid Swiridow
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy