Był to czas ogromnych przemian obyczajowo-kulturowych, które jednak współistniały z dawnymi pryncypiami, wartościami Zachodu jako świata chrześcijańskiego, tj. świata, w którym, pomimo różnic dzielących wyznania, to właśnie zasady chrześcijaństwa były punktem odniesienia i w mniejszym ale raczej większym stopniu stanowiły kręgosłup tego świata. Zło, rozumiane przede wszystkim jako zaprzeczenie chrześcijańskich wartości było łatwe do nazwania, i powszechnie potępiane.
W świecie postchrześciajńskim to się zmieniło, z tradycyjnymi wartościami zaczęły rywalizować, jako równouprawnione takie postulaty, które do tej pory nie były dopuszczane do dyskusji jako równorzędne z chrześcijańskimi, a ich wymiar praktyczny stanowił raczej mroczny margines życia. To się skończyło wraz z końcem XX wieku. Postulaty często wprost antychrześcijańskie zdominowały dyskusję a potem legislację państw Zachodu, z której powoli usuwano prawa oparte na wartościach chrześcijańskich i zastępowano nowymi.
O ile jednak wcześniej rewolucja odbywała się w ramach nakreślonych przez świat chrześcijański, czyli przede wszystkim w ramach rodziny, małżeństwa (pigułka antykoncepcyjna, prawo do aborcji), o tyle na początku XXI wieku po zaledwie trzech dekadach od postawienia tematu w dyskusji publicznej, uderzono w samą istotę cywilizacji Zachodu w postaci właśnie rodziny, poprzez gwałtowną propagandę na rzecz homoseksualizmu, gwarantowanie i ochronę jego praw w ustawodawstwie, kończąc na prawnym usankcjonowaniu tzw. małżeństw jednopłciowych.
Stało się to na początku nowego stulecia, od tego czasu doznało ogromnego rozwoju i jest moim zdaniem uzasadnione mówienie w tym momencie o narodzinach epoki antychrześcijańskiej na Zachodzie. Chrześcijańskie spojrzenie na świat, wartości chrześcijańskie są eliminowane nie tylko z prawodawstwa krajów Zachodu, ale i z ich tożsamości. Towarzyszy temu atak na Kościół rzymsko-katolicki, który przynajmniej na papierze pozostał ostatnią ostoją świata chrześcijańskiego.
Nagła nadreprezentatywność wszelkiego rodzaju dewiacji i wręcz przestępstw i zbrodni w Kościele ma służyć ostatecznemu zniszczenia tej instytucji jako źródła i strażnika moralności i tzw. ostatniej instancji w sporach moralnych. Przy okazji zaznaczam, że nie zamierzam negować udowodnionych zgodnie z zasadami prawa przypadków rozmaitych zachowań ludzi Kościoła, gdyż wykonując swoją posługę, mającą charakter zaufania publicznego, odwołującą się do najwyższych wartości i posiadających takie narzędzie jak tajemnica spowiedzi, stawiają jednocześnie wobec siebie samych poprzeczkę znacznie wyżej od zwykłych śmiertelników i co za tym idzie ponoszą od nich większą odpowiedzialność. Dlatego naruszanie przez nich zaufania zwłaszcza wobec dzieci jest zbrodnią wołającą o pomstę do nieba, która powinna być przykładnie i surowo ukarana przez władze i kościelne i świeckie.
Tym, co dziwi jest jednak owa nadreprezentatywność tych spraw akurat w ostatnim czasie. Zresztą, abstrahując od liczby rzeczywistych przypadków, ma ona charakter przede wszystkim medialny i propagandowy. Znacznie łatwiej bowiem podważać świat wartości chrześcijańskich, jeśli Kościół i jego reprezentantów przedstawi się jako siedlisko zbrodni i zepsucia. Raporty o pedofilii, w amerykańskim i australijskim Kościołach, mówiły o 4 i 7% duchowieństwa, któremu można przypisać winę za te przestępstwa. Czyli 93 i 96% księży etc. z badanego okresu było w tej sprawie niewinnych. Jednak ta sama propaganda, łącznie z filmami, dla których jest to świetny temat, przedstawia seksualne nadużycia duchowieństwa, jako coś powszechnego, kreując obraz Kościoła jako instytucji na wskroś zepsutej. Czy ktoś pomyślał o tej ogromnej większości dobrych duszpasterzy, którzy często dziesiątki lat zgodnie z wymogami moralności chrześcijańskiej pełnili swoją posługę dla dobra dusz?
Ostatnia sprawa indiańskich dzieci w Kanadzie także służy budowaniu czarnego obrazu Kościoła. Wyrok wydano bez procesu, kościoły płoną na skutek umiejętnie prowadzonej propagandy medialnej „popatrzcie, to nie tylko gwałciciele waszych dzieci, ale i mordercy-rasiści, dokonujący swoich zbrodni z etnicznej nienawiści do rdzennej ludności”, zdaje się mówić propaganda. I ludzie to kupują, a nawet – zwłaszcza dotychczasowi katolicy – się w imię tego sprzedają. Nie przeprowadzono w Kanadzie żadnego śledztwa, niczego nie udowodniono, lecz to wszystko nie ważne, wyrok już zapadł. Kościół, nie tylko ten kanadyjski, zachowuje się może jeszcze dziwniej. To milczenie, nie podjęcie choćby próby zracjonalizowania dyskusji, nie mówiąc już o obronie, wskazuje na paranoję toczącą współczesny Kościół, który nie radzi sobie zupełnie z atakiem jaki na niego spadł.
Dalekie, tragiczne konsekwencje janowego „aggiornamento” z czasów Soboru Watykańskiego II, uderzają dzisiaj z potężną siłą. Świat, jak się okazało, wcale nie chciał zgody. Pod przykrywką dobrych intencji zaatakował i na chwilę obecną tryumfuje. Kościół został zepchnięty, zniszczony, zdegradowany do wyraziciela jednej z wielu opinii, opinii, która zresztą w wielu krajach Zachodu – np. w kwestii homoseksualizmu – podlega już sankcjom karnym. Kościół został zepchnięty z pozycji fundamentu na margines w ciągu ledwie 60 lat. Bez oficjalnych prześladowań, bez mordów, bez przymusowego burzenia kościołów.
Rewolucjoniści przeszłości, którzy chcieli zniszczyć Kościół ogniem i mieczem zostali ośmieszeni. Godząc się ze światem, wierni sami opuścili kościoły, rozebrali je, pozamieniali na kluby i hotele, a obecnie w Kanadzie sami pozostałości niszczą. Instytucji liczącej dwadzieścia wieków, która swoją „odwieczność” wykuwała w walce z rozmaitymi ustrojami, satrapami, tyranami, rewolucjonistami, nagle w 1962 r. zabrakło rozsądku i weszła na drogę do samounicestwienia, co przyszło nam obserwować za naszego życia. Niebywałe, ale prawdziwe. Współczesne milczenie Kościoła wobec nawet największych dewiacji obecnych czasów – przywłaszczenia sobie małżeństwa i rodziny przez środowiska, które rodziny, zgodnej z jej naturą biologiczną tworzyć nie mogą, wobec narastającej propagandy zmiany płci, wobec prawnego uznania aborcji za prawo człowieka i sprowadzanie swojego nieistotnego już głosu do walki z klimatem i do pacyfizmu, to prawdziwy gwóźdź do trumny Watykanu.
Dzisiaj zapanowały antywartości, w świecie których prawda jest negowana, a normalny bieg rzeczy stawiany na głowie. Po zniszczeniu chrześcijańskich fundamentów Zachodu, mamy nowy etap – niszczenie historycznej tożsamości ludzi Zachodu. Stąd masowa rewizja historii. Cała historia Zachodu, to ma być teraz historia zbrodni, kłamstwa, oszustwa, zła i krzywdy ludzkiej i nie tylko (klimat!). Oczywiście, te wszystkie sytuacje występowały w historii, ale cywilizacja białego człowieka, chociaż popełniła wiele zbrodni, była tez najlepszą w dziejach ludzkości. Była twórcza, odkrywcza, dążyła do ciągłego rozwoju, potrafiła rozpoznawać dobre i przydatne jej elementy w innych cywilizacjach i z talentem je adaptować. Jej obecne negowanie, to idea służąca nowym fundamentom starego świata do likwidacji tożsamości historycznej, dumy z osiągnięć wieków i uczynienia z białego człowieka – nomen omen – białego murzyna, pogrążonego w nieusuwalnym poczuciu winy i dążącego do negacji samego siebie i autodestrukcji.
Przykłady, które dokumentujemy na łamach „MP” mnożą się w postępie geometrycznym – tak właśnie zmienia się nasz świat w coś całkowicie obcego. Oto, Annę Boleyn, drugą żonę Henryka VIII (ściętą) w nowej „brytyjskiej” produkcji zagra czarnoskóra aktorka! „Gaz. Wyb.” Uznaje autorytatywnie, że słowa „Indianin”, „Indianie” należy usunąć ze słownika ludzi kulturalnych w związku ze sprawą kanadyjską. Nie słyszałem, aby hasło tzw. strajku kobiet – „wyp…”, naruszało zmysł kulturalny „Gaz. Wyb.”. Ludzie w komentarzach w dziewięćdziesięciu paru procentach wykpiwają tę propozycję, pytają co się stało z jakby nie było poważnym kiedyś tytułem, ale to nie wpływa na obecny kierunek gazety. W San Francisco chór gejowski nagrywa utwór „We’ll convert your children” (convert – konwersja, przejście na inną wiarę, tu w znaczeniu przejęcia/pozyskania dzieci heteroseksualnych rodzin dla ideologii LGBT). Zapowiada w nim: „Przejmiemy wasze dzieci, krok po kroku, tak, ze ledwo będziecie to w stanie zauważyć, a potem będziecie zniesmaczeni”. Utwór zdjęto z sieci – widocznie na tę chwilę powiedziano za dużo.
Hiszpańskiego nauczyciela zawieszono w szkole średniej, bo wg jednych nauczał, że są TYLKO dwie płcie, a zdaniem innych, że posługiwał się przestarzałymi podręcznikami do nauczania o seksie, w których homoseksualiści i nie binarni nie byli prawidłowo i wystarczająco docenieni. W tejże samej Hiszpanii rząd przyjął projekt ustawy o swobodnym decydowaniu o zmianie płci po 14 roku życia. Bez do tej pory wymaganych – dwuletniej terapii hormonalnej i konsultacji z psychologiem.
To już nie tylko walka z Kościołem, to walka z biologią, z naturą, a nawet z samym Darwinem – z prawda o człowieku tak jako o istocie duchowej jak i fizycznej. To ruch wprowadzający chaos tożsamościowy na poziomie indywidualnej osoby. Naturalnie nikt nie liczy się z konsekwencjami dla młodych ludzi podjęcia takich, w tym wieku, na ogół pochopnych decyzji, spowodowanych modą, naciskiem grupowym itd. To nie jest tak jak mówi premier Hiszpanii Pedro Sanchez, że „każdy ma prawo być kimkolwiek chce”. To prawdziwy koniec naszej cywilizacji.
Adam Śmiech
Myśl Polska, nr 31-32 (1-8.08.2021)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy