Osada Kaczyka w Rumunii. Fot. L.Wątróbski |
Druga część reportażu Leszka Wątrobskiego o Polakach w Rumunii.
Dawniej w pobliżu słonego źródła stało jedynie kilka
nędznych chałupek, a okolica była prawie bezludna i porosła gęstym lasem. Na
pobliskich bagnach gnieździły się dzikie kaczki, skąd najprawdopodobniej wzięła
się jej dzisiejsza nazwa.
Rozwój wsi rozpoczął się w roku 1792, kiedy to rząd austro-węgierski sprowadził tam z Wieliczki i Bochni 20 rodzin górników. Dziś Kaczyka jest osadą rolniczo-hodowlaną. Niewielka część jej mieszkańców pracuje także w nowej kopalni soli.
Pierwszą osobą którą spotkałem w osadzie była pani Leokadia Dziubińska, emerytowana dziś nauczycielka. Moi rodzice przybyli tu z Galicji z okolic Wieliczki – opowiadała mi w swoim ogrodzie.
- Ja jestem z domu
Grudnicka. Moja mama z domu Markiewicz była Niemką. Jestem więc pół Polką i pół
Niemką. Męża mam zaś Ukraińca, z którym rozmawiam po rumuńsku. Mój ojciec był z
zawodu górnikiem soli. W tutejszej kopalni pracował także jeden z moich braci,
a jego syn był w niej dyrektorem.
Nadal też
pielęgnujemy tu na Bukowinie stare polskie zwyczaje. Szczególnie te związane ze
świętami wielkanocnymi oraz bożonarodzeniowymi. Zawsze np. starannie
przygotowujemy się do wigilii nazywanej tu „świętym wieczorem”. Na uroczystą wigilijną kolację gotujemy
obowiązkowo 12 potraw, wśród których nie może zabraknąć barszczu z uszkami,
pszenicy, ryb, pierogów z powidłami, ciasta z orzechami i kompotu. Na Wielkanoc
pieczemy natomiast, w specjalnie przygotowanych dużych glinianych formach,
wielkie baby i serniki – nazywane tu paschą.
Naszą rozmowę o polskich zwyczajach przerwała pani Krystyna Cehaniuk, prezes kaczyckiego Stowarzyszenia „Dom Polski”, która od sąsiadów dowiedziała się o naszym przyjeździe.
Do naszego Stowarzyszenia – opowiadała pani Krystyna - powstałego w roku 1990, należy dziś około 200 osób. Wcześniej komuniści nie pozwalali nam na założenie jakiejkolwiek organizacji etnicznej. Chcieli mieć wszystko pod kontrolą. Najbardziej jednak prześladowali nauczycieli, inwigilując nas nieustannie, szczególnie treść prowadzonych lekcji.
Dziś rozmawiamy tu po
polsku, tak jak nauczyli nas tego rodzice, i możemy już mówić, że jesteśmy
Polakami, choć wiele naszych rodzin jest tu bardzo etnicznie pomieszanych. Moja
np. matka jest Polką, a tata Ukraińcem. Tam gdzie matka jest Polką, tam też
zazwyczaj i dzieci rozmawiają po polsku, zachowując dawna tradycję. Tam zaś gdzie tylko ojciec jest Polakiem, a
matka Rumunką, rozmawia się już po rumuńsku.
Nasze dzieci
rozmawiają po polsku dzięki swoim rodzicom. Od roku 1990 mogą się też uczyć
języka ojczystego w tutejszej szkole. Jest tu też specjalna, około 75 osobowa,
grupa dzieci uczących się polskiego jako języka ojczystego. Polskiego uczono w
Kaczyka również przed II wojną światową. Po roku 1945 funkcjonowała tu przez
kilka lat sekcja języka polskiego dla uczniów o polskim pochodzeniu dla klas I
– IV. Tak było do roku 1969. Potem nastąpiła długa przerwa.
W Kaczyka mamy też Dom Polski. Wszystko, co robią tu Polacy, dzieje się właśnie tam: nauka śpiewu, tańca, dyskoteki. Mamy też własny zespół taneczny „Duet”, który popularyzuje tańce ludowe i współczesne. Jeździmy też na warsztatach tanecznych do Polski. Byliśmy w Koninie, gdzie zaprzyjaźniliśmy się z tamtejszym zespołem o tej samej nazwie. Od nich też otrzymaliśmy stroje. Dziś nas na wyjazd do kraju nas nie stać. Koszty przejazdu są dla nas zbyt wysokie, choć zapraszający gwarantują nocleg i wyżywienie.
Myślimy też o dalszej
rozbudowie Domu Polskiego. Chcemy poszerzyć kuchnię, tak aby przy większej
ilości gości można było dla wszystkich przygotować coś ciepłego. W prowadzeniu
i utrzymaniu Domu Polskiego pomagają rodzice siedmiu naszych studentów uczących
się w Polsce oraz mąż i synowie.
W Kaczyka znajduje się znane sanktuarium maryjne Bukowiny. Czczona jest w nim łaskami słynąca kopia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Pierwszym duszpasterzem, który w roku 1799 osiadł na stałe w Kaczyka był ks. Jakub Bogdanowicz. To dzięki niemu, jak podają kroniki parafialne, wzniesiono tam w roku 1810 pierwszy kościół pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej. On też był pomysłodawcą sprowadzenia do Kaczyka, z pojezuickiego kościoła w Stanisławowie, obrazu Matki Bożej Częstochowskiej.
Obecny kościół, będący od kilku lat bazyliką mniejszą,
zbudowano według projektu lwowskiego architekta prof. Talkowskiego w roku 1904.
Od tego też czasu kaczycka świątynia i łaskami słynący obraz Matki Bożej
Częstochowskiej jest celem licznych pielgrzymek, które ściągają tam z całej
Bukowiny.
Po II wojnie światowej i latach reżimu komunistycznego pozycja kaczyckiego sanktuarium mocno podupadła. Dopiero ostatnie dziesięciolecia przyniosły wiele zmian na lepsze. Ich zapowiedzią były pierwsze uroczystości odpustowe w wolnej już Rumunii w roku 1990, w których udział wzięło blisko 20 tysięcy pielgrzymów. Obecnie na sierpniowy odpust do Kaczyka przybywa kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów z Bukowiny oraz innych części Rumunii, a także coraz częściej z Polski. Kaczyckie sanktuarium ponownie odradza się i promieniuje swoja duchowością na naszych rodaków na Bukowinie, także po stronie ukraińskiej.
tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy