Prof. Mirosław Matyja w rozmowie z Januszem Zagórskim o problemach wprowadzenia idei demokracji bepośredniej w Polsce. Fot. printscreen NTV |
Są to organizacje
bardziej lub mniej zestrukturyzowane, ambitne i mniej ambitne, krajowe i
polonijne, kierowane bądź odgórnie bądź oddolnie, realne i nierealne.
Wszystkie mają jednak tą samą cechę: są zdesperowane potrzebą zmiany tego , co nazywam polską semidemokracją, a co jest zasadniczo sprzeczne z procesem demokratycznym i bardziej przypomina teologię polityczną niż wyważony i funkcjonujący ustrój państwa.
Jedne z tych organizacji
koncentrują się na inicjatywie obywatelskiej, inne propagują szwajcarską
odmianę referendum fakultatywnego, nazywanego powszechnie wetem obywatelskim,
jeszcze inne widzą potrzebę podejmowania każdej istotnej decyzji na szczeblu
władzy państwowej w ramach głosowania ogólnopolskiego.
Stosunkowo mało jest
organizacji, które dopominają się demokracji bezpośredniej na szczeblu
lokalnym, jeszcze mniej takich, które widzą potrzebę zmiany ordynacji wyborczej
w Polsce.
Ciekawe są tez pomysły na
temat sposobu wprowadzenia elementów bezpośrednio-demokratycznych w Polsce. I
tu wiele tych pomysłów pozostawia wiele do życzenia.
Tutaj większość ze
wspomnianych ruchów obywatelskich akceptuje niestety dobrowolnie aktualną
ordynacje wyborczą , uważając, ze należy "zagrać" w wyborach do
Sejmu, aby doprowadzić do istotnej modyfikacji polskiego systemu politycznego.
Popełniają przy tym zasadniczy błąd polityczny, nie postrzegając "pułapki
systemowej" w jaką się dobrowolnie pakują.
Kolejnym błędem jest idea
wprowadzenia demokracji bezpośredniej jedynie na szczeblu państwowym. Tu modny
stał się skrót WIR, który odcina się niestety zupełnie od demokracji lokalnej,
samorządowej.
Grubym nieporozumieniem
jest również często spotykana koncentracja na jednym z elementów demokracji
bezpośredniej, np. na referendum albo na inicjatywie obywatelskiej z automatycznym
wykluczeniem innych elementów.
Najbardziej jednak drażni
mnie brak analizy administracyjno-politycznej struktury państwa polskiego,
które jest państwem jednolitym, czyli unitarnym, a wiec na wskroś
scentralizowanym.
Nigdzie nie doczytałem
się, aby ktoś podjął się w tym zakresie opracowania jakiejś stosownej
koncepcji, a przecież wiadomo, że jednym z warunków wprowadzenia demokracji
bezpośredniej są federalne struktury państwa.
I w tych warunkach
niedostatków programowych wśród różnych ugrupowań propagujących demokracje
bezpośrednią pojawia się konkretny program nazywany potocznie: [email protected].
Czyżby pojawił się nowy i
to w dodatku polski James Bond wśród
"programistów" demokracji bezpośredniej w Polsce?
Jeśli tak jest, to nie
występuje on pod pseudonimem 007, lecz określił się tym razem jako 5D.
No cóż, w polityce,
podobnie jak w sporcie, nie ma rzeczy niemożliwych. Ostatni "mecz na
Wembley" mieliśmy pół wieku temu. Chyba najwyższy czas na powtórkę tego
cudu.
Na marginesie: wspomniany
wyżej adres mailowy nie jest ani wirusem komputerowym ani koronowym, lecz
absolutnym strzałem w dziesiątkę w labiryncie nadziei na konkretne zmiany w
procesie polityczno-decyzyjnym w Polsce.
Prof. Mirosław Matyja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy