Jurij Gagarin 12 kwietnia 1961 r, jako pierwszy człowiek poleciał w kosmos. Graf. Robert Couse-Baker (CCBY2.0) |
12 kwietnia mija 60. rocznica pierwszego lotu człowieka w kosmos. Tym człowiekiem był 26-letni oficer Armii Radzieckiej Jurij Gagarin. Jest to wydarzenie pod każdym względem historyczne, ale również miało unikalne znaczenie dla rozwoju stosunków międzynarodowych. Trwał wyścig kosmiczny, wojna technologii, bitwa różnych ideologii o dominację na świecie. W okresie szczytowym zimnej wojny Jurij Gagarin został bohaterem całego świata, stanął ponad wszelkie linie podziału – ideologiczne i militarno-polityczne. Jurij Gagarin z „misja pokoju” w ciągu trzech lat odwiedził 30 krajów, w tym Polskę.
Dziś ten dzień jest świętem dla całej ludzkości. Tym bardziej, że loty międzynarodowych załóg są już zjawiskiem rutynowym.
Najbardziej masową akcją związaną z podbojem kosmosu jest tak zwana „Noc Jurija”. 12 kwietnia miłośnicy kosmosu z całego świata spotykają się, aby uczcić rocznicę pierwszego lotu kosmicznego, wysłuchać wykładów i porozmawiać o kosmosie. Tradycja ta powstała w Kalifornii. Ulicom – dosłownie – od Ugandy po Australię nadano imię Gagarina. Pomniki Gagarina są prawie na całym świecie. Jeden z najsłynniejszych pomników radzieckiego kosmonauty za granicą znajduje się w Royal Greenwich Observatory.
Początek epoki lotów człowieka w kosmos datuje się od wyprawy Jurija Gagarina. Polska ma w tych dziejach swoją chlubną kartę.
W 1978 roku na statku kosmicznym Sojuz-30 poleciał do stacji orbitalnej Salut-6, Mirosław Hermaszewski, który pozostaje jedynym polskim kosmonautą. Spędził on na orbicie wokółziemskiej 7 dni i 22 godziny razem z radzieckim kosmonautą Piotrem Klimukiem.
Obecny generał brygady Mirosław Hermaszewski dołączył swoje pozdrowienia z okazji 60. lotu pierwszego kosmonauty do kolegów Centrum Przygotowania Kosmonautów w Gwiezdnym Miasteczku.
– Chcę pozdrowić Piotra Klimuka, mojego dowódcę i przyjaciela, i wszystkich, że tak powiem, weteranów, którzy przygotowywali mnie do tego niezapomnianego lotu. Niebawem minie 43 lata, ale wszystkie przeżycia są bardzo, bardzo świeże. Pozdrawiam wszystkich z całego serca – powiedział w rozmowie ze Sputnikiem.
Generał Mirosław Hermaszewski zgodził się też odpowiedzieć na kilka naszych pytań.
— Panie generale, czy mógł Pan kiedyś sobie wyobrazić, że zostanie Pan kosmonautą.
— Kiedy byłem dorastającym chłopcem, latałem pierwszy lot na szybowcu, i wtedy nadeszła wstrząsająca wiadomość, że człowiek jest gdzieś poza granicą atmosfery, gdzieś tam, wysoko, w kosmosie… Nie mogłem w to uwierzyć: ja robiłem pierwsze loty na szybowcu, a tu ktoś tam daleko, w nieznanej do tej pory przestrzeni kosmicznej... Myślałem wtedy, że to chyba niemożliwe… Właśnie wtedy pojawiło się u mnie takie marzenie, żeby kiedyś zobaczyć prawdziwego kosmonautę – on by, może, mnie rękę uścisnął. Ja bym chyba pytania mu nie śmiał zadać, bo nie wydobyłbym z siebie głosu.
Ale los był dla mnie łaskawy. Nie tylko zostałem pilotem Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej, ale miałem okazję być w tej kolebce kosmonautyki światowej, w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą. Miałem szczęście spotkać tam legendarnych ludzi, których poznać od dawna marzyłem. I nie tylko mi rękę ściskali, ale i przekazywali mi swoje unikalne doświadczenia w czasie przygotowań do lotu w kosmos.
Polski kosmonauta Mirosław Hermaszewski Fot. © SPUTNIK . ALEXANDER MOKLETSOV |
Dotyczyło to nie tylko technicznych rzeczy, ale psychologii zwykłego człowieka. Obcowanie z nimi przerodziło się w wielką przyjaźń. Nie tylko z Piotrem Klimukiem, z którym latałem, ale i z całą plejadą kosmonautów z tego pierwszego Gagarinowskiego zaciągu.
Ja byłem w 2019 roku na pogrzebie Aleksieja Leonowa. To był człowiek wyjątkowy nie tylko w kosmonautyce, ale to był człowiek-humanista. Bardzo nam pomógł. Kiedy już byłem na kosmodromie i w kosmosie, to on codziennie zachodził do domu, żeby zapytać, jak się czuje żona, jak dzieci. Przyniósł albo ciasteczko, albo cukierka. To, po prostu, odbijała się czysto słowiańska, rosyjska, dobra dusza. Ja przywiozłem z tego Gwiezdnego nieco więcej – właśnie tę przyjaźń, doskonałe, piękne wspomnienia, i, oczywiście, wdzięczność. Dzisiaj napisałem list do szefa Centrum Przygotowania Kosmonautów z gratulacjami z okazji 60-tej rocznicy. I, oczywiście, zapewniałem go o mojej wielkiej przyjaźni i wdzięczności za to, co tam doznałem.
— Panie generale, mijają lata, a pamięć pozostaje. Może, Pan przypomni jakieś sytuacje, które najbardziej poruszyły emocjonalnie, kiedy znajdował się Pan poza kulą ziemską.
— Trzeba powiedzieć, że to było przeżycie niesamowite, ale też takie osobiste. Pamiętam, że najbardziej przeżyłem moment, kiedy na trzecim okrążeniu, przelatywaliśmy nad Polską. I to jest tak silne wrażenie, kiedy widzisz jednym spojrzeniem całą swoją ojczyznę. Ja tak krzyczałem do kolegów! A oni – czego wrzeszczysz? Ja mówię – zobaczcie, to moja ojczyzna! Z perspektywy samolotu trzeba było dziesiątki minut, czy kilka godzin, żeby ją przelecieć, a ja przelatywałem w kosmosie patrząc na Ziemię, od Odry do Bugu, przez 83 sekundy.
Ja wykonywałem program naukowy, który był bardzo ważny i był zauważony w świecie. I to nie ważne, jakie nazwisko nosił ten kosmonauta, ale miał na swym skafandrze orła biało-czerwonego – białego na czerwonym tle, i flagę biało-czerwoną. I to było, wydaje mi się, najważniejsze, bo świat zauważył, że Polska jednak się liczy.
— Bardzo złożone. Wie Pan, ja już byłem człowiekiem bardzo ukształtowanym, miałem 37 lat, dowodziłem pułkiem lotniczym, a tu raptem kazali mi być popularnym. To nie takie proste, żeby trzymać siebie w pewnych ryzach. Udało się, nie zachorowałem, jak mówią wszyscy, na „chorobę gwiezdną”. I to też chyba jest zasługa i moich najbliższych, i psychologów, z którymi mieliśmy cały czas styczność.
— Czy Panu się śni kiedykolwiek statek kosmiczny? Czy chciałby Pan jeszcze raz polecieć, znaleźć się na orbicie wokółziemskiej?
— To, że się śni, to chyba normalne. Ale bądźmy tutaj realistami, to nie jest ten wiek, żeby wybierać się gdzieś tam… Ale ja mogę sobie pozwolić na to, żeby bujać w obłokach myślami, i tego mi nikt nie zabroni. A tutaj, że tak powiem, wachlarz moich marzeń, przeżyć wirtualnych jest bardzo bogaty. Bo ja wiem, o czym można marzyć.
— W swoich wypowiedziach niejednokrotnie Pan podkreślał, że eksploracja kosmosu w przyszłości pomoże rozwiązać wiele problemów na Ziemi. Jak Polska jest zaangażowana w tym procesie?
— Mamy Polską Agencję Kosmiczną. W tej chwili klarują, że tak powiem, pewne strategiczne oczekiwania. I myślę, że nie tylko symbolicznie, ale z każdym miesiącem będziemy uczestniczyć w tym procesie ludzkości coraz bogatszym swoim wachlarzem możliwości.
— Ostatnie pytanie. Co dla Pana znaczy dzień 12 kwietnia? Jak go Pan obchodzi?
— Jak obchodzę? (śmieje się) Normalnie, w domu. Wie Pan, po naszemu – butelka szampana, wspomnienia, zdjęcia. Rano obudzi się nasza telewizja i zacznie szarpać, bo nie mają nigdy takiego spojrzenia, co będzie za tydzień. Tylko zaraz, natychmiast. Już, prawda, w przededniu miałem zajęte pół dnia wywiadami na temat. 12 kwietnia będzie telemost europejski, będę z kolegami rozmawiał, z kosmonautami.
W Polsce oficjalnie ten dzień jest uważany za święto tylko bardzo marginalnie. Ale wśród ludzi mądrych, wśród ludzi nauki, przede wszystkim, wśród młodzieży, to się cieszy coraz większą popularnością. Wracamy do tego. Bo jednak to było przełomowe wydarzenie w historii ludzkości.
Pierwszy człowiek w kosmosie! Oczywiście, był lot na Księżyc, który Amerykanie 52 lata temu wykonali! To, że niebawem polecimy na Marsa, to bardzo ważne! Ale trzeba pamiętać jedno, że to się zaczęło od Jurija Gagarina!
— Bardzo dziękuję Panu za rozmowę.
rozmawiał Wiktor Bezeka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy