Oleg Gajdukiewicz - parlamentarzysta białoruski. Fot. za Myśl Polska |
Co tak naprawdę wydarzyło się w jednej z polskich szkół niepublicznych w Brześciu, co stało się zarzewiem konfliktu?
– My na Białorusi bardzo dobrze odnosimy się do wszystkich narodowości. Nigdy nie dzieliliśmy ludzi ze względu na narodowość, wyznanie. Jesteśmy z tego dumni. Jesteśmy jednym z niewielu krajów obszaru poradzieckiego, w którym nie pojawiły się konflikty i podziały na podłożu narodowościowym czy religijnym. Dlatego nasi polscy przyjaciele powinni zrozumieć, że sytuacja ta nie ma żadnego związku z kwestiami narodowościowymi. Doszło jednak do tego, że w tej polskiej szkole publicznie uczczono tych ludzi, których my – podobnie, jak cały świat, w tym większość Polaków – uznaje za zbrodniarzy wojennych i faszystów. Stanowi to oczywiste naruszenie obowiązującego u nas prawa i nie ma tu znaczenia, czy stali za tym Białorusini, Polacy, czy ktokolwiek inny. Obowiązuje prawo.
Dlatego wszczęto w tej sprawie postępowanie karne. To, co się wydarzyło, jest niedopuszczalne w żadnym kraju. Jeśli taka sprawa miałaby miejsce w Polsce, myślę, że polska strona zareagowałaby podobnie. Dlatego wszystko tu odbywa się w ramach obowiązującego prawa, bez względu na inne okoliczności. Gloryfikacja zbrodniarzy wojennych, próby pisania na nowo historii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej nie są na Białorusi tolerowane. Dla nas policaje i banderowcy zawsze byli i zawsze będą faszystami. To samo dotyczy Romualda Rajsa i ludzi, którzy palili żywcem i zabijali Białorusinów. I dlatego nie będziemy tego tolerować w naszym kraju. Dlatego było wszczęte postępowanie karne, ale nie ma ono nic wspólnego z bliskim nam narodem polskim, z którym chcemy się przyjaźnić, handlować, rozmawiać, z którym zawsze mieliśmy bliskie stosunki. Zawsze będziemy prowadzić wobec niego przyjazną politykę, ale nie pozwolimy, by w stosunku do nas prowadzono takie działania.
A jak można ocenić obecność polskiego konsula na wspomnianej szkolnej imprezie?
– To straszne, że dyplomata, który powinien działać na rzecz rozwoju przyjaznych relacji między Białorusią a Polską – bo przecież zadaniem dyplomacji jest właśnie dialog i znajdowanie elementów łączących – bierze udział w wydarzeniach, na których w istocie propaguje się faszyzm i dorobek ludzi, którzy z nim współpracowali. Dlatego działania naszego ministerstwa spraw zagranicznych były w pełni uzasadnione: zażądaliśmy, by opuścił on nasze terytorium. To standardowa praktyka na całym świecie. Moim zdaniem, to absurdalne, że dyplomata, zamiast budować dobre stosunki, prowokuje konflikty i uczestniczy w w wydarzeniach, które dla każdego racjonalnie myślącego człowieka wydają się wyjątkowo obrzydliwe.
Podobne obchody organizowane są również w Polsce, w Hajnówce. Czy białoruskie władze jakoś na to reagują?
– Jestem przekonany, że takie marsze, jak ten w Hajnówce, nie powinny się odbywać. Nie wolno się na to godzić. Rajs palił ludzi żywcem i kiedy czytam sformułowania, że „działał on w reakcji na zaistniałą sytuację”, to pytam, jaka sytuacja może usprawiedliwiać mordowanie kobiet, dzieci i starców? Tu nie może być żadnych wątpliwości – to niedopuszczalne. To byli faszyści i nie można z tym dyskutować. Mam w Polsce bardzo wielu przyjaciół i zdecydowana większość z nich również przeciwna jest tym marszom w Hajnówce.
A co Pan sądzi o zatrzymaniach działaczy samozwańczego Związku Polaków na Białorusi?
– Nikogo nie zatrzymano dlatego, że jest Polakiem. Zatrzymania związane są z podejrzeniem popełnienia określonych przestępstw. Jeśli ktoś łamie Kodeks karny, będzie zatrzymany. Oczywiście, w tym przypadku, zgodnie regułami międzynarodowymi i istniejącymi pomiędzy nami porozumieniami, o wszystkim powinni być poinformowani dyplomaci polscy. My przestrzegamy prawa. Jednak ci ludzie, którzy reprezentują tą niezarejestrowaną organizację, zamiast wspierać rozwój stosunków białorusko-polskich, zajmować się działaniami na rzecz kultury i języka, angażują się w działalność jednoznacznie antypaństwową. Przypomnijmy też tu, że mamy pewne zastrzeżenia do strony polskiej. To u was działa kanał Nexta w aplikacji Telegram, który wprost wzywa do obalenia naszych władz państwowych. I wy go nie zamykacie, a na dodatek jeszcze wspieracie, finansujecie. Finansujecie też Biełsat. Co na to polscy podatnicy? Jakie prawo ma obce państwo, by mieszać się w sytuację polityczną w innym kraju? Przecież my wam nie mówimy, jak macie przeprowadzać w Polsce swoje wybory. Nie mówimy, który z biorących w nich udział kandydatów jest dobry, a który zły. Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby to Białoruś finansowała jakiś kanał nadający w Polsce i występujący przeciwko prezydentowi i rządowi w Polsce. Jaka byłaby reakcja? My tego nie robimy. Dlaczego pozwalają sobie na to niektórzy polscy politycy? Do czego to może doprowadzić? Na pewno nie do budowania przyjaźni i tworzenia warunków do dialogu między naszymi krajami. Dlatego uważam, że trzeba skończyć z tą polityką sankcji i ingerencji w sprawy wewnętrzne sąsiadów. Powinniśmy zająć się odtworzeniem kulturalnych, gospodarczych i społecznych relacji, które zawsze istniały między naszymi krajami. To jest w interesie nie tylko Białorusinów, ale i narodu polskiego. Jestem przekonany, że Polacy chcą przyjaźni z Białorusią. Wiem, że większość Polaków ma wobec nas przychylny stosunek. Nie chcą żadnych sankcji i nie chcą tego, co dzieje się obecnie. A pieniądze polskich podatników powinny być wydatkowane w Polsce, a nie na Białorusi, na wsparcie jakichś sił politycznych. Teraz dodatkowo jeszcze utrzymujecie u siebie naszych zbiegłych opozycjonistów, którzy żyją u was za wasze pieniądze. Lepiej wesprzyjcie własnych przedsiębiorców, obywateli, przecież mają mnóstwo problemów. To wszystko nie prowadzi bowiem do niczego dobrego, także dla Polski.
Za finansowaniem Biełsatu stoją jednak także ośrodki zachodnie. Czy jest on skutecznym instrumentem służącym destabilizacji sytuacji na Białorusi?
– Oczywiście, że to instrument. Wyobraźmy odwrotną sytuację, że to z Białorusi nadaje kanał telewizyjny, który zajmuje się sytuacją polityczną w Polsce i popiera waszą opozycję. Jak by zareagowała strona polska? Czy to nie byłoby ingerencją w wewnętrzny proces polityczny? A tutaj mamy sytuację, gdy wydawane są miliony dolarów i jeszcze dopłaca do tego strona polska. I robi to zamiast wspierać swoje media, wspierać Polaków, swoich obywateli, którzy teraz mają lockdown, pandemię, ciężką sytuację przedsiębiorców. Na co wy w tej sytuacji wydajecie pieniądze? Myślę jednak, że to sami Polacy powinni zadawać takie pytania swoim władzom. My, w odróżnieniu od polskich polityków wobec Białorusi, nigdy nie będziemy ingerować w waszą sytuację wewnątrzpolityczną. Chcemy normalnych stosunków, jednak nie pozwolimy traktować się jak popychadło. Na wszelkie sankcje damy naszą odpowiedź.
Jakie działania powinno się podjąć na poziomie rządowym w kierunku normalizacji naszych stosunków?
– Dialog. Uważam, że ten dialog powinien się rozpocząć bez stawiania żadnych warunków wstępnych. Dialog jest zawsze lepszy od konfrontacji. Jako poseł i wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych parlamentu, zawsze będę taki dialog ze stroną polską popierał. Jesteśmy sąsiadami, więc nie możemy mieć złych stosunków. Powinniśmy żyć w przyjaźni, handlować, rozwijać stosunki gospodarcze. Powinniśmy to jednak robić na partnerskich zasadach. I nie wolno nam się nawzajem pouczać. Zresztą żaden kraj europejski nie powinien pouczać innych. Czy Polsce podoba się, jak inni ją pouczają, na przykład Niemcy czy Wielka Brytania? Nie. My też nie pozwolimy sobie, żeby nas pouczano. Jesteśmy suwerennym, niezależnym państwem. Sami będziemy decydować, jak nam żyć.
A na czym powinniśmy oprzeć naszą współpracę gospodarczą?
– Sądzę, że jest wiele sfer, w których możemy współdziałać. Nie zapominajmy, że Białoruś jest członkiem Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej i współpracując z nią, Polska uzyskuje dostęp do rynków wszystkich krajów – członków tej organizacji. Mamy Białoruską Elektrownię Jądrową, z której możemy sprzedawać Polsce energię elektryczną, aby Polacy mniej płacili za prąd. O to powinien się zatroszczyć polski rząd, jeśli nie chce kolejnych podwyżek cen energii. Ludzi w końcu nie interesuje geopolityka, a to, jak mogliby żyć dostatniej. Możemy też realizować wspólne projekty w rolnictwie, które jest bardzo wysoko rozwinięte na Białorusi. Również w przemyśle. Jesteśmy z woli Boga sąsiadami i powinniśmy współpracować.
Zmieniając nieco temat, jest Pan przewodniczącym Partii Liberalno-Demokratycznej. Czy Pańskie ugrupowanie bierze udział w dyskusjach na temat reformy konstytucyjnej?
– Jesteśmy partią parlamentarną, a ja jestem jedynym liderem partyjnym, który jest parlamentarzystą. Innych przewodniczących partii nie ma wśród posłów. Dlatego to oczywiste, że biorę aktywny udział w przygotowaniach reformy konstytucyjnej. Opowiadam się za zmianami ustawy zasadniczej, prawa wyborczego, uwzględniającymi potrzebę rozwoju partii politycznych. Jestem zwolennikiem wprowadzenia systemu mieszanego, proporcjonalno-większościowego, z uwzględnieniem list partyjnych. Jestem przekonany, że polityczne problemy Białorusi powinny być rozwiązywane nie na ulicach i placach, lecz w drodze dialogu i reformy konstytucyjnej. Proces reformy konstytucyjnej już się rozpoczął. Ludzie przestali wychodzić na ulice, bo zrozumieli do czego prowadzi kryterium uliczne – do rozlewu krwi i przemocy, a nigdy nie do czegoś konstruktywnego. Dobrym przykładem jest tu Ukraina. Nie chcemy na Białorusi drugiej Ukrainy. Potrzebny nam dialog i zmiana prawa wyborczego. Ludzie też przekonali się, że niektórzy politycy siedzą wygodnie za granicą, w tym w Polsce i na Litwie, i stamtąd wzywają do protestów, a sami ukrywają się, jak tchórze, w luksusowych hotelach i dostają duże pieniądze. Ludzie ich nie chcą. Ja jako poseł i szef partii zamierzam aktywnie promować nasze pomysły na reformę konstytucyjną. Prezydent zaapelował, by do 1 sierpnia przedstawić wszelkie pomysły nowelizacji ustawy zasadniczej. Niedługo odbędą się też wybory samorządowe, w których weźmiemy aktywny udział. Zamierzamy wystawić ponad tysiąc kandydatów na radnych.
Czy sądzi Pan, że projekt Zachodu związany ze Swietłaną Tichanowską został już porzucony, czy nadal będzie ona przedstawiana jako liderka opozycji?
– Myślę, że będą ten projekt kontynuować, bo włożyli w niego ogromne pieniądze. Zarabia na tym bardzo wielu ludzi. Nie ma jednak ona żadnych perspektyw; nigdy już nie weźmie udziału w żadnych wyborach. Nie może sobie już rościć żadnych pretensji i nikt już nigdy z nią, ani z Pawłem Łatuszką u nas, na Białorusi, nie będzie prowadził żadnych negocjacji. Nasze rozmowy z nimi mogą być tylko takie, jak rozmowy władz rosyjskich z Aleksiejem Nawalnym – kolonia karna. Nie będziemy rozmawiać z tymi, którzy nawołują do wprowadzenia sankcji przeciwko swojemu własnemu krajowi. Wyobraźcie sobie jakiegoś polskiego polityka, który wzywa zagranicą do sankcji przeciwko Polsce. To absurd. Polityk powinien bronić interesów narodowych swojego kraju, niezależnie od swoich poglądów politycznych. Rozmowy to my możemy prowadzić z narodem, wśród którego są różne poglądy polityczne. Nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą mieli jednakowe poglądy. My, na Białorusi, to rozumiemy. Dlatego zorganizujemy dialog, ale w granicach prawa, a nie na ulicy. Na ulicach dialog nie jest możliwy, co widzieliśmy w Gruzji, Armenii, na Ukrainie czy w czasie tzw. arabskiej wiosny na Bliskim Wschodzie. Takich zmian nie chcemy. Potrzebujemy zmian pokojowych i ewolucyjnych i one nastąpią. Bez przemocy, kryterium ulicznego, pośredników i ingerencji zewnętrznej. Nie potrzebujemy żadnych mediatorów.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Mateusz Piskorski
Oleg Gajdukiewicz (ur. 1977 w Mińsku) – poseł Izby Przedstawicieli (izby niższej parlamentu białoruskiego), wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych, przewodniczący Partii Liberalno-Demokratycznej. Prawnik, absolwent Akademii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Republiki Białoruś, ukończył również stosunki międzynarodowe na Akademii Zarządzania przy Prezydencie Republiki Białoruś.
Myśl Polska, nr 15-16 (11-18.04.2021)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy