Wszystkie zapiski, zawarte w mojej autobiografii naukowej, są wiedzą nabytą, przez lata studiów medycznych; oraz całkowicie własne konkluzje, wynikajce z życiowych doświadczeń; ostatnich 25 lat.
Odcinek 103 Autobiografii Naukowej Ryszarda Opary - AMEN
Jako praktykujący lekarz, znający fizjologię i anatomię; zawsze potrafiłem, realnie ocenić - swój stan zdrowia.
Zawsze przywiązywałem wielką wagę do ruchu, sportu; byłem świetnym pływakiem, w wodzie czułem się jak ryba; grałem w tenisa, golfa, prowadziłem dość prosty, regularny i sensowny, raczej ascetyczny tryb życia.
Nigdy nie paliłem papierosów; alkohol też z umiarem); pomimo tego...jakoś nie byłem... wyjątkowo zdrowy.
Oceniałem to po ogólnym samopoczuciu, spojrzeniach lustra oraz wynikach badań krwi, które regularnie przeprowadzałem co jakiś czas. Nie chciałem być lekarzem, który... jak przysłowiowy szewc... co to bez butów chodzi...
Faktem było (i jest) także to, że zawsze bardzo dużo pracowałem; a życie, tak na codzień też, nie szczędziło mi,
wielu sytuacji bardzo stresowych...Było bardzo ciekawe, pełne rozmaitych niespodzianek, ale także pełne chaosu
i może źle zorganizowane. Wiele rzeczy odbywało się przypadkowo. (o czym pisałem w poprzednich odcinkach).
W rezultacie tego wszystkiego, miałem więc... między innymi dość wysoki cholesterol, często podwyższone ciśnienie krwi, okazyjne zaburzenia rytmu serca, czasem się też...za szybko, coraz szybciej się męczyłem. Ale... zgodnie z moim medycznym wykształceniem i obowiązującymi powszechnie stereotypami sądziłem... Cóż... „samo życie” - normalka; trochę powiązana z objawami tzw. „SKS-u”(Starość, k....a starość).
Wiedziałem, że: Stress jest wielkim, największym szkodnikiem, prawdziwym pasożytem zdrowia!...ale w sumie niewiele robiłem, aby to zmienić. Czasem tylko w chwilach np.refleksji noworocznych, patrząc na przemijanie... robiłem sobie samemu - "obiecanki cacanki" zmian tego wszystkiego, ale w sumie nie robiłem nic.!
Dodatkowym ryzykiem były dzieci, przynosząc ze szkoły - infekcje. Często zapadałem na grypy, przeziębienia. Wierzyłem wtedy w szczepionki; brałem leki (statyny) na obniżenie cholestrerolu oraz np. tzw. „beta blokery” –
na obniżenie ciśnienia. Wszystko, zgodnie z moim medycznym wykształceniem.
Od czasu mojego spotkania i potem smutnego rozstania z Anią z Zielonego Wzgórza (patrz odcinek 61), zacząłem myśleć naprawdę o własnym zdrowiu - całkowicie inaczej. Zacząłem szukać rozmaitych alternatyw; studiować medycynę holistyczną, ludową; dalekiego wschodu, tradycyjną chińską... W rezultacie bardzo szybko zmieniłem diametralnie zdanie, na temat współczesnej, konwencjonalnej medycyny... Doszedłem do wniosku, że większość swojego życia – jako lekarz...tak naprawdę - błądziłem.
Zmieniłem całkowicie tryb życia, opracowałem swój zegar biologiczny, zacząłem rozumieć i słuchać własnego organizmu. Przestałem jeść rozmaite śmieci cywilizacji (fast food) i mięso, choć nie jestem całkowitym wegetarianinem; jem głównie ryby, „owoce morza”, a głównie zdrowe jarzyny, sałaty; owoce...Czasem zdarza mi się i befsztyk. Ale tylko z hodowli ekologicznej. Staram się jeść regularnie, a przede wszystkim zdrowo.
Na codzień stosuję dietę niskowęglowodanową; zawierającą głównie zdrowe jarzyny, białka i tłuszcze, choć oczywiście – zdarzają mi się „słabości” – słodycze. Piję też, i to codziennie niewielkie ilości alkoholu – ale tylko wytrawne wino – głównie czerwone.
Zacząłem też dbać, o właściwą, prawdziwą dyscyplinę życia. Każdego dnia. Pisałem już o tym. Prócz tego - alkaliczna woda, oddech; tlen/powietrze i codzienny spacer/ruch/sen – to wszystko są najważniejsze parametry mojej codzienności. Dokładnie tak samo jest we wszystkie niedziele i święta!
Dodatkowo, kiedy zacząłem studiować alternatywne, nowoczesne metody diagnostyki i terapii, kiedy zrozumiałem zasady działania Biorezonansu; Medycyny Cybernetycznej i Kwantowej – doszedłem do wniosku, że to właśnie moja przyszłość – jako lekarza „dla samego siebie” oraz... o ile to będzie możliwe - dla wszystkich innych ludzi.
Zgodnie z wynikami badań biorezonansowych, codziennie biorę pewną ilość rozmaitych suplementów:
głównie witaminy i minerały (których miałem zdiagnozowne niedobory) – poniżej przedstawiam listę:
1. Witamina C – w dużych ilościach – około 1,000 mg – na 10 kg wagi ciała – czyli 8,000mg (8 gramów)
*(organizm człowieka nie ma zdolności syntezy Witaminy C – dlatego, trzeba ją codziennie spożywać,
w dużych ilościach. Jest ona konieczna dla procesów matabolizmu i ogólnej odporności organizmu).
2. Witaminy z grukpy B – wszystkie 12 rodzajów. (w tym Kwas Foliowy – Witamina B9); Multiwitamina.
3. Witaminy D; E; A; PP, Luteina,
4. Minerały: Magnez; Selen; Cynk, Żelazo, Potas, Krzem,
5. Chińskie suplementy: Ginko (Żen Szeń); Hawthorn Berry,
6. Enzymy: DHEA; CoQ10
Może się wydawać, że biorę dużo tabletek – ale to nie są lekarstwa – to wszystko są suplementy: witaminy i minerały, których mi brakowało.; nie ma ich w pożywieniu, kupowanym na codzień w sklepie. Własnie te "niedobory", przez wiele lat doprowadziły mój organizm do stanu...nienajlepszego zdrowia.
Kupuje się bez recepty...
Obecnie - nie biorę absolutnie żadnych leków, ani też nie stosuję szczepionek. Od czasu tych wszystkich zmian, które wprowadziłem w moje życie - nigdy nie chorowałem. Ciśnienie krwi mam normalne; poziom cholesterolu też; nie mam żadnych zaburzeń rytmu serca. Nie wiem co to jakiś ból, (głowy, brzucha, serca) nie wiem co to niestrawność, zmęczenie! Czuję się jakbym miał 20 i parę lat... i nawet wróciłem do swojej wagi, z czasów nastoletnich. Przy wzroście 185 cm, ważę 80 kilogramów.
Mój własny przykład "całkowitego wyzdrowienia" jest najlepszym dowodem skuteczności - takich właśnie, propagowanych przeze mnie obecnie w autobiografii "Amen" - sposobów na zdrowe odżywianie i styl życia.
„Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie. Jako smakujesz aż się zepsujesz” Tak pisał, nasz pierwszy wieszcz narodowy, Jan Kochanowski. Miał wiele racji, jego słowa sprawdzają się po kilku wiekach.
Patrząc jednak na realia obecnej rzeczywistości, wiem jednak jeszcze jedno... Być może NAM - ludzkości brakuje nam spełnienia największego marzenia: Doskonałości - nieśmiertelności... Wiem - mimo tego, że robię wszystko, aby osiągnąć zdrowie i długowieczność, przyjdzie kiedyś ten dzień, ta godzina, że będę zmuszony pożegnać się z naszym...pięknym światem...
Ale...od pewnego czasu, w związku z moimi doświadczeniami i studiami zacząłem znowu myśleć... czy jednak nieśmiertelność jest całkowitym absurdem marzeń i wyobraźni, czy wbrew pozorom jest ona możliwa...? A może nawet jeżeli, w ostatecznym rozrachunku; jest to niemożliwe; czy droga do spełnienia tego, poprzez długowieczność (powiedzmy 200- 300 -może... 1000 lat) – jest osiągalna. Przecież znamy takie legendy, chociażby z Biblii... Starego Testamentu; przecież nawet obecnie, niektóre zwierzęta podobno żyją – kilkaset lat. Czy to więc jest możliwe, dla Homo Sapiens??? Nie wiadomo – ale na pewno nie zaszkodzi poszukać, pomyśleć i spróbować...
Tymbardziej, że nawet już dziś wiadomo, że komórki mózgu, wątroby i innych narządów człowieka – mogą w sprzyjających warunkach środowiskowych żyć nie 100 – ale kilkaset (500-800) lat... A więc warto się naprawdę zastanowić – jak to w praktyce mozna osiągnąć...
To właśnie jest najważniejsza część – finalne podsumowanie „Misji Mojego ŻYCIA”:
Rozpocząć ostatnią, najdłuższą drogę życia; dla mnie i całej Ludzkości – drogę ku Nieśmiertelności!
Ryszard Opara
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy