Allanton - cmentarz z grobami osadników polskich. Fot. L.Wątróbski |
Polscy osadnicy mający stałą pracę lub własne gospodarstwo, które kupili sobie po latach ciężkiej pracy, byli rejestrowani w lokalnych organach administracji, gdzie dziś można znaleźć ich nazwiska. Są one ponadto dostępne w archiwum Polish Heritage Trust of Otago and Southland w Dunedin, polskiej organizacji genealogicznej powstałej tam kilka lat temu.
Lista polskich osadników w rejonach Otago i Southland
obejmuje 148 nazwisk osób, które zameldowane tam były w urzędach lokalnych w
latach 1880-1935. Najwięcej naszych rodaków mieszkało wówczas w 4
miejscowościach: Greytown, późniejszym Allanton 21 osób, Dunedin 17, Gore – 17 i Waihola – 17 oraz w Pine Hill i Milton. Łącznie w tych
miejscowościach odnotowano i zameldowano prawie 80 polskich osadników.
Pozostała część zamieszkiwała niewielkie osady i wsie
tamtych regionów: Akatore, Balfour, Chatton, Clinton, Glenledi, Hampden, Invercargill,
Lumsden, Maitland, Mararoa, Pukerau, Taieri, Tisbury, Waikaka, Waikaka, Waipahi
i wiele innych.
Osoby mieszkające w miastach zatrudniane były zazwyczaj
do pracy fizycznej. Najwięcej z nich pracowało jako zwykli robotnicy – ponad 60
osób. Mieszkańcy wsi pracowali natomiast na roli – blisko 40 osób. Siedmiu
zatrudnionych było w tym okresie na kolei, 6 w górnictwie, 4 pracowało jako
krawcy, pozostali byli ogrodnikami, rzeźnikami, leśnikami, stróżami, drwalami,
stolarzami, a jeden był nawet policjantem – Valentine Perneski, zameldowany w
roku 1900 przy Reed Street w miejscowości Oamaru.
Allanton - chata osadników polskich z przełomu XIX i XX wieku |
Tylko 4 osoby, figurujące w lokalnych archiwach,
zajmowało stanowiska kierownicze lub było właścicielami firm albo
przedsiębiorstw. I tak: Martin Klimeck był w latach 1912-1915 właścicielem
hotelu Empire w Naesby; drugi Martin Klimeck zamieszkały przy ul. 12
Queensberry w Dunedin w roku 1920 był kierownikiem kamieniołomu; trzeci Martin
Klimeck – był w latach 1915-1916 kierownikiem hotelu i sklepu w Georgetown i
ostatni Martin Klimeck – kierownikiem hotelu Normandy w latach 1920-1922.
Ciekawe, że na wspomnianej liście nazwisko Klimeck Martin
pojawia się aż 13 razy. Rodzina Klimeck (także Klimkowski) pochodziła z okolic
Kwidzynia i wielu ich mężczyzn nosiło imię Martin. Klimeck’owie Martinowie
figurują na liście także jako: rolnicy, robotnicy oraz jeden jako robotnik
kolejowy.
Lista polskich osadników w rejonach Otago and Southland,
będących tam zameldowanymi w latach 1880-1935 podaje ich nazwiska wraz z
imionami, pisanymi w wersji angielskiej - a nie oryginalnej polskiej oraz ich
wykonywany zawód i adres, a także rok, w którym zostali tam zarejestrowani.
I tak np. w roku 1873 w Greytown zamieszkały
polsko-niemieckie rodziny. Ich przyjazd do Nowej Zelandii był konsekwencją aktu
prawnego Imigracja i prace publiczne
przygotowanego przez Juliusa Vogel’a i zatwierdzonego przez Izbę Reprezentantów
Nowej Zelandii w roku 1870. Nowa Zelandia, będąca wówczas kolonią brytyjską,
pragnęła sprowadzić do siebie ludność europejską i szybko zagospodarować swój
kraj.
Imigracja i prace publiczne były wówczas rozumiane
łącznie. Chodziło o sprowadzenie odpowiednich ludzi i zlecenie im do wykonania
najpilniejszych prac społecznych: budowy dróg i linii kolejowych.
29 lipca 1872 roku 950-tonowy statek Palmerston wypłynął z Hamburga w kierunku Nowej Zelandii z 260
obcokrajowcami na pokładzie. Zdecydowana ich większość była Skandynawami.
Pozostali „Niemcami” rozmawiającymi po polsku, którzy osiedlili się w Greytown.
Statek, po przybyciu do Port Chambers, w pobliżu Dunedin, skierowany został na
kwarantannę. Inspekcja sanitarna wykryła bowiem na jego pokładzie przypadki
chorób zakaźnych.
Kilka tygodni później, po zakończeniu kwarantanny,
osadnicy zostali przewiezieni do Dunedin, gdzie zakwaterowano ich w barakach
imigracyjnych. Samotni mężczyźni i panny znaleźli szybko zatrudnienie na
pobliskich farmach. Trochę dłużej trwało znalezienie pracy dla żonatych.
Początkowo
polscy osadnicy mieszkali w przenośnych namiotach. Potem zaczęli wznosić
niewielkie, jedno lub dwuizbowe pomieszczenia, z wysuszonej słomy i gliny oraz
takim samym paleniskiem na ogień i kominem. Ściany ich domów posiadały
niewielkie okna z jeszcze mniejszymi szybami. Niektóre budynki posiadały też
gliniany dach, a inne pokryte były falującą blachą. Dopiero wiele lat później
zaczęto wznosić większe drewniane domy, wtedy gdy Polacy zaczęli się dorabiać i
osiadać na stałe.
Gorące
potrawy mogły być wówczas przygotowywane wyłącznie na małych piekarnikach. Wodę
przynoszono z pobliskich źródeł albo z rzeki i gotowano w żelaznych czajnikach,
a naczynia zmywano poza domem. Kiedy dachy posiadały odpowiednie rynny, to
osadnicy gromadzili wodę deszczową w dużych blaszanych zbiornikach. Pojedyncze
meble, które znajdowały się w ich pomieszczeniach, były własnoręcznie wykonane
z łatwo dostępnego drewna.
Polscy
osadnicy budowali też chłodnie, w których przechowywali swą żywność – np. masło
oraz zebrane owoce i warzywa. Wielu z nich dorobiło się szybko własnej świnię
czy krowy i kilka uli, co świadczyło o ich zamożności.
Polscy
osadnicy obchodzili bardzo uroczyście swoje święta, szczególnie kościelne.
Gospodynie przygotowywały zawsze na nie lepsze jedzenie ze słynnymi miodowymi
ciastkami. Potem były śpiewy i tańce. Na Boże Narodzenie i Wielkanoc domy były
specjalnie dekorowane paprociami przez dzieci.
Szycie
i haftowanie było zajęciem wspólnym dla dorosłych kobiet i młodych dziewcząt.
Mężczyźni utrzymywali natomiast swoje rodziny. Pracowali ciężko, często w porze
deszczowej stojąc po kolana w wodzie.
Dorośli
mężczyźni nadużywali często alkoholu. Zdarzało się, że w czasie chrzcin, wesela
czy pogrzebu potrafili wszczynać liczne bijatyki. Byli
też mężczyźni, o których dobrze pisała miejscowa prasa. Dotyczyło to głównie
ludzie zajmujący się sportem. Tak pisał o nich „The Taieri Advocate” z 8 czerwca 1895 roku:
…dziś
rozegrany został w Greytown mecz piłkarski. W naszym zespole grali: Full,
Ralston, McCutcheon, Christie, Read, Pitfield, Beliski, Blair, Smoleński,
Knutsen, Fischer i Switalla…
Pracodawcy zatrudniający żonatych Polaków musieli
zagwarantować im dobre warunki bytowe, tak aby cała rodzina mogła mieszkać
razem. Otrzymywane przez nich oferty pochodziły głównie z Southern Trunk
Railway, budującej linię kolejową. Pisała o tym miejscowa prasa:
Małżeństwa
niemieckie z baraków imigracyjnych, w liczbie 60 osób, będą dziś zabrane do
pracy przez M. Brogdena. Ci ludzie mieszkający w barakach przez wiele tygodni
bez perspektyw na jakiekolwiek zatrudnienie, przyjmą z wielką radością
oferowaną im przez M. Brogdena propozycje pracy. Panowie Allan i Smith, agenci
M. Brogdena, zaproponowali osadnikom dobre warunki pracy i mieszkania
natychmiast po podjęciu pracy.
W liście agenta C. Allana do zastępcy sekretarza urzędu
imigracyjnego, napisanego cztery dni później, czytamy o jego sugestiach
odnoszących się do grupy tych 60 osadników:
…czuję
się przekonany, że imigranci ze statku Palmerston będą szczęśliwi, jeśli będą
mieszkać blisko siebie, przez co łatwiej pokonają wszystkie ewentualne
trudności jakie napotkają po drodze…Wysłałem też list do superintendenta Otago
z zapytaniem, czy rząd nie byłby skłonny sprzedać im ziemię w miasteczku
Greytown nad rzeka Taieri, w pobliżu miejsca, gdzie budować będą linie
kolejową.
W odpowiedzi na sugestię C. Allana, skierowaną do
superintendenta Otago, czytamy:
Założymy specjalne osady w różnych częściach kolonii. Będziemy też proponować, aby każda z nich składała się z pewnej ilości osadniczych rodzin. Ziemia, na której będą mieszkać osadnicy, w pobliżu miejsc ich pracy, będzie im sprzedana na dogodnych warunkach finansowych.
Taieri - linia kolejowa budowana przez Polaków |
…prace
na kolei przebiegają zgodnie z planem, tak że mosty przez rzekę będą w różnych
miejscowościach szybko zbudowane. Mogę też powiedzieć, że mimo iż wszelkie inne
prace robione są dobrze, to upłynie jeszcze kilka miesięcy zanim wszystko
będzie ukończone….
„Niemieccy” osadnicy, którzy zamieszkali w Greytown
tworzyli unikalną osadę. Wszyscy oni nosili polskie nazwiska: Gorinski,
Pedofski czy Wroblenski. Byli wprawdzie obywatelami niemieckimi, ale uważali
się za Polaków. Agent C. Allan w swoim liście do zastępcy sekretarza urzędu
imigracyjnego wspomniał, że na 108 osadników „niemieckich” tak naprawdę
Niemcami było tylko 14, pozostali zaś niemieckim Polakami, czyli Polakami z
niemieckimi paszportami. Jego zdaniem trudno było zrozumieć, dlaczego Polacy
tak powszechnie zmieniali swoją niemiecką identyfikacje na polską.
Rząd Prowincji Otago przyznał stypendia ziemne Polakom z
odroczonym terminem płatności. Z archiwalnych zapisów wynika, że w latach
1877-80 wielu polskich osadników stało się właścicielami działek w Greytown.
W roku 1878 Lorenz August Kowalewske posiadał łącznie 7,5
akrów w 8 różnych miejscach, a Antoni Perniski posiadał 1 akr ziemi w 2
oddzielnych kawałkach. Własną ziemię posiadali też: John Switalli – 1 akr,
Antoni Kowalewski – 2,5 akra od 1880, Joseph Pedowski – 2 pola od 1878, które
były w posiadaniu jego rodziny aż do roku 1973.
Jack Ralston w wywiadzie dla lokalnej
gazety mówił: około 1910 roku wszyscy
Polacy posiadali 1/4 akrowej sekcji, na której podbudowali podobne domy.
Z zapisów agencji ziemnej wynika, że
około roku 1910 większość osadników polskich posiadało więcej niż ¼ akrowej
sekcji, zazwyczaj 2 akry. Z takimi przynajmniej normami spotykaliśmy się w
rejonie Taieri.
W roku 1878 na łączną liczbę 885 działek
ziemnych w Greytown, 316 było mniejszych niż 10 akrów (tj. 4,05 ha), a 200
obejmowały od 10 do 50 akrów. Były więc i mniejsze i większe działki,
wykorzystywane do uprawy warzyw czy hodowli krów i kur.
Polscy osadnicy oraz mężczyźni innych
narodowości z Greytown byli także zatrudniani przy budowie linii kolejowej z
Dunedin. Agent C. Allan w swych listach do zastępcy sekretarza urzędu
imigracyjnego pisał:
…osadnicy
pracujący przy budowie linii kolejowych pracują dobrze i mają wysokie zarobki,
które muszą im wystarczyć na spłatę okazyjnie wcześniej zakupionej ziemi od
rządu prowincji….
Informator z lat 70-ych i 90-ych XIX
wieku, prezentujący ceny zakupionych działek ziemi w Greytown, zamieszcza listę
nabywców, na której znajdują się również polskie nazwiska: Joseph Pedowski
nabył działkę ziemi wielkości ½ akra za 90 funtów; Antoni Kowalewski 2,5 akra
(tj. 1,01 ha) za 200 funtów.
W pobliskiej Otokia, w roku 1879, Lorenz
Kowalewske nabył 200 akrów ziemi na podstawie dwóch umów hipotecznych, których
wartość w roku 1882 wyceniono na kwotę 800 funtów.
Po zakończeniu kontraktu przy budowie linii kolejowej
zdecydowana większość polskich osadników została na stałe w Greytown i znalazła
pracę jako robotnicy w Taieri. Z rozmowy z J. Ralston’em, zamieszczonej w
gazecie East Taieri, wynika, iż z 13
polskich rodzin osadników mieszkających w Greytown - w pierwszym pokoleniu - 9
żyło z pracy fizycznej w mieście, a 4 pozostałe zajęły się rolnictwem.
W drugim pokoleniu było już 29 rodzin, z których 12
utrzymywało się z pracy fizycznej w mieście, 2 z rolnictwa, 3 z pracy na kolei,
3 z produkcji szczotek, 1 z budowy płotów i ogrodzeń, 1 z hodowli królików, 1 z
pracy w policji, 1 z melioracji pół, 1 z budownictwa, 1 z przetwarzania lnu, 1
z pracy rzeźniczej, 1 z warsztatu rzemieślniczego, 1 ze służby wojskowej i 1 z
pracy w tartaku.
W trzecim pokoleniu, rodzin polskich osadników Greytown
było 17. Ich ilość zmniejszyła się na skutek przeprowadzek oraz procesu
asymilacji, szczególnie w rodzinach mieszanych. Z 17, które zadeklarowały się
jako polskiego pochodzenia: 5 utrzymywało się z pracy fizycznej - jako
zwyczajni robotnicy, 4 jako kierowcy, 1 jako rzeźnik, 1 ślusarz, 1 roznosiciel,
1 marynarz, 1 maszynista, 1 majster, 1 z pracy na roli i 1 na kolei.
Dzieci urodzone z polskich małżeństw pracowały już
zazwyczaj w środowiskach nowozelandzkich. I tak - w drugim pokoleniu aż 21
rodzin, z 29, podjęło pracę poza miejscowością swego zamieszkania w Dunedin oraz w rejonie Taieri. W
Greytown zostało tylko 8
rodzin. Trend wyjazdu z miasteczka w poszukiwaniu pracy, utrzymał się również w
trzecim pokoleniu.
Następne
pokolenia polskich osadników w Greytown uległy prawie całkowitej asymilacji.
Ludzie ci stali się Nowozelandczykami. Wielu z nich zapomniało o tym, że
pochodzą z polskich rodzin. Trudno jest też dziś dokładnie stwierdzić, czy
pierwsze pokolenie polskich osadników i ich potomkowie utworzyli w Greytown
jakąś odmienną grupę etniczną.
Allanton - kościół polski |
Ludzie, którzy zamieszkali w Greytown, nie rozmawiali wcale po angielsku. W ich rodzinach nie było też żadnej presji dzieci, aby rodzice uczyli się języka urzędowego. Poza tym wszystkie rodziny były polskie. Tylko jeden polski emigrant ożenił się z obcą kobietą. Był nim August Switalli, którego żoną została Elizabeth Templeton, urodzona w Irlandii. Pięciu pozostałych osadników poznało swoje żony jeszcze na statku Palmerston płynącym z Europy do Nowej Zelandii w roku 1872. Ludzi tych łączyła także przez lata wspólna praca przy budowie linii kolejowej.
Czynnikiem
przeciwdziałającym szybkiej asymilacji pierwszego pokolenia był kościół. Polscy
osadnicy byli wyznania katolickiego, w przeciwieństwie do prezbiteriańskich czy
anglikańskich sąsiadów. Zdaniem Ian’a Burnley mała grupa polskich osadników nie
mogła się jednak długo opierać naturalnej asymilacji.
Polscy osadnicy w Greytown uczęszczali
początkowo na nabożeństwa do kościoła katolickiego w pobliskim East Taieri,
który zbudowano w roku 1871. W swoim Greytown stanowili zdecydowana większość
wspólnoty katolickiej. Druga połowa mieszkańców miasteczka była wyznania
protestanckiego. Z nią katoliccy Polacy nie mieli prawie żadnego kontakt, co
jednak nie znaczy, że polscy osadnicy odcinali się od wszystkich mieszkańców
miasteczka. Polacy pracowali przecież dla tamtejszych rolników; robili zakupy w
tamtejszych sklepach; wychowywali swoje dzieci, które chodziły do lokalnych
szkół i chodzili na piwo do miejscowych pubów.
W Greytown były trzy kościoły: katolicki, prezbiteriański
i anglikański. We wszystkich świątyniach odprawiane były cotygodniowe
nabożeństwa i prowadzone szkoły niedzielne.
Otwarcie i konsekracja kościoła katolickiego w Greytown,
pod wezwaniem Najświętszego Serca, odbyła się z udziałem bpa D. Morana 19
października 1888 roku. Był to pierwszy kościół na Wyspie Południowej
wybudowany głównie przez Polaków i jednocześnie pierwszy katolicki kościół w
rejonie Taieri, wzniesionym w Riccarton w roku 1871.
Kościół służył wspólnocie wiernych przez lata. W roku
1948 został odremontowany, a w roku 1971 odbyły się w nim uroczystości
jubileuszowe, z okazji 100-lecia jego budowy. Dziś świątynia stoi zamknięta i
nie są w niej odprawiane nadal polskie nabożeństwa. Jest jednak nadzieja, ze
świątynia zostanie zachowana jako zabytek.
W roku 1874 zbudowano w Greytown jednoizbową szkołę.
Drugą klasę dobudowano do niej dopiero w roku 1895. Oba pomieszczenia klasowe
mogły pomieścić po około 30 uczniów oraz ich ubrania i podręczny bagaż. Podłoga
w pokojach miała 12 stóp szerokości i stopniowo podnosiła się na 4 stopy, tak
aby uczniowie nie zasłaniali jeden drugiemu i tak, aby każdy z nich widział
nauczyciela.
W klasie młodszych dzieci nie było tablicy tylko ramki z
paciorkami, na których uczyli się liczyć. Plac zabaw został podzielony na dwie
części i osłonięty wysoką drewnianą ścianą, która chroniła w czasie deszczów.
Do roku 1886 nie wiedziano dokładnie ilu
jest tam mieszkańców. Pierwsze oficjalne dane wykazały 262 mieszkańców
miasteczka, z czego 139 mężczyzn i 123 kobiet. Bardziej znane były natomiast
dane drugiego polskiego pokolenia, już tam urodzonego, uczęszczającego do
lokalnej szkoły od roku 1877. Łącznie, jak podaje archiwum szkolne w Greytown,
w latach od 1877-1907 uczyło się w niej ponad stu dzieci polskich osadników.
Archiwum podaje też nazwisko pierwszego polskiego ucznia – Jacoba Switalli,
który uczęszczał do niej od czerwca 1877 do kwietnia 1882 roku.
Nauka w szkole odbywała się po angielsku
i wszystkie dzieci pracowały po jej ukończeniu u nowozelandzkich pracodawców.
Nie tworzyły też żadnej odrębnej grupy młodych lecz asymilowały się ze swoimi
nowozelandzkimi rówieśnikami.
W
Greytown uszyta została, w roku 1900, sukienka chrzcielna, w której ochrzczonych zostało 86 polskich dzieci |
W roku 1895 małe miasteczko Greytown musiało zmienić swą nazwę, aby nie mylono go z innym Greytown, położonym na Wyspie Północnej w okręgu Wairarapa. Rada rejonu Taieri zdecydowała się nadać miasteczku nazwę Allanton na cześć James’a Allan’a – pierwszego osadnika, który przybył tam w roku 1848. J. Allan był szanowany również przez Polaków za znalezienie im pracy, po wygaśnięciu ich kontraktów przy budowie linii kolejowych.
W Greytown pochowanych zostało wielu Polaków. Na
tamtejszym cmentarzu, znajdującym się niedaleko kościoła polskiego, zdecydowaną
większość stanowią groby polskich osadników. W Greytown uszyta została, w roku
1900, sukienka chrzcielna, w której ochrzczonych zostało 86 polskich dzieci:
dziewcząt i chłopców – w okresie od 7 listopada 1900 do 9 grudnia 2005 roku.
Wykonała ją Marta Valenski z domu Smolinska – żona Antoniego Walenskiego,
którego poślubiła w kościele p.w. Najświętszego Serca w Greytown/Allanton 19
lipca 1899 roku.
Sukienka chrzcielna eksponowana była na wystawie w Dunedin, w Otago Settlers Muzeum, zorganizowanej przez tamtejszą Polonię pod hasłem: Polskie osadnictwo w Otago w XIX wieku. Najwięcej niemowląt chrzczonych w niej było w Dunedin, stolicy regionu Otago – łącznie 52 dzieci. Kolejne miejscowości to Broad Bay - 5 dzieci, Greytown/Allanton – 4 dzieci, Port Chalmers – 3 dzieci oraz w pobliskich miejscowościach: Burnham Camp, Green Island, Hokitika, Kaiapoi, Ngapara, Otakou, Queenstown oraz Palmerston – na Wyspie Północnej i w Zachodniej Australii.
tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy