polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

wtorek, 9 marca 2021

Polskie osadnictwo na Wyspie Południowej (NZ)

Allanton - cmentarz z grobami osadników polskich. Fot. L.Wątróbski
Polscy osadnicy, którzy w latach 1872-1883 przybyli do Nowej Zelandii, na Wyspę Południową, zamieszkali w miejscowościach, w których zaproponowano im pracę. Zdecydowana ich większość pochodziła ze wsi lub małych miejscowości i nie miała wykształcenia. Kiedy oferowana im praca kończyła się szukali innej. Część z nich, w poszukiwaniu zatrudnienia, przenosiła się więc do innych regionów Nowej Zelandii. Część, która miała stałe zatrudnienie, osiedlała się na miejscu.

Polscy osadnicy mający stałą pracę lub własne gospodarstwo, które kupili sobie po latach ciężkiej pracy, byli rejestrowani w lokalnych organach administracji, gdzie dziś można znaleźć ich nazwiska. Są one ponadto dostępne w archiwum Polish Heritage Trust of Otago and Southland w Dunedin, polskiej organizacji genealogicznej powstałej tam kilka lat temu.

Lista polskich osadników w rejonach Otago i Southland obejmuje 148 nazwisk osób, które zameldowane tam były w urzędach lokalnych w latach 1880-1935. Najwięcej naszych rodaków mieszkało wówczas w 4 miejscowościach: Greytown, późniejszym Allanton 21 osób, Dunedin 17, Gore – 17 i Waihola – 17 oraz w Pine Hill i Milton. Łącznie w tych miejscowościach odnotowano i zameldowano prawie 80 polskich osadników.

Pozostała część zamieszkiwała niewielkie osady i wsie tamtych regionów: Akatore, Balfour, Chatton, Clinton, Glenledi, Hampden, Invercargill, Lumsden, Maitland, Mararoa, Pukerau, Taieri, Tisbury, Waikaka, Waikaka, Waipahi i wiele innych.

Osoby mieszkające w miastach zatrudniane były zazwyczaj do pracy fizycznej. Najwięcej z nich pracowało jako zwykli robotnicy – ponad 60 osób. Mieszkańcy wsi pracowali natomiast na roli – blisko 40 osób. Siedmiu zatrudnionych było w tym okresie na kolei, 6 w górnictwie, 4 pracowało jako krawcy, pozostali byli ogrodnikami, rzeźnikami, leśnikami, stróżami, drwalami, stolarzami, a jeden był nawet policjantem – Valentine Perneski, zameldowany w roku 1900 przy Reed Street w miejscowości Oamaru.

Allanton - chata osadników polskich z przełomu XIX i XX wieku

Tylko 4 osoby, figurujące w lokalnych archiwach, zajmowało stanowiska kierownicze lub było właścicielami firm albo przedsiębiorstw. I tak: Martin Klimeck był w latach 1912-1915 właścicielem hotelu Empire w Naesby; drugi Martin Klimeck zamieszkały przy ul. 12 Queensberry w Dunedin w roku 1920 był kierownikiem kamieniołomu; trzeci Martin Klimeck – był w latach 1915-1916 kierownikiem hotelu i sklepu w Georgetown i ostatni Martin Klimeck – kierownikiem hotelu Normandy w latach 1920-1922.

Ciekawe, że na wspomnianej liście nazwisko Klimeck Martin pojawia się aż 13 razy. Rodzina Klimeck (także Klimkowski) pochodziła z okolic Kwidzynia i wielu ich mężczyzn nosiło imię Martin. Klimeck’owie Martinowie figurują na liście także jako: rolnicy, robotnicy oraz jeden jako robotnik kolejowy.

Lista polskich osadników w rejonach Otago and Southland, będących tam zameldowanymi w latach 1880-1935 podaje ich nazwiska wraz z imionami, pisanymi w wersji angielskiej - a nie oryginalnej polskiej oraz ich wykonywany zawód i adres, a także rok, w którym zostali tam zarejestrowani.

I tak np. w roku 1873 w Greytown zamieszkały polsko-niemieckie rodziny. Ich przyjazd do Nowej Zelandii był konsekwencją aktu prawnego Imigracja i prace publiczne przygotowanego przez Juliusa Vogel’a i zatwierdzonego przez Izbę Reprezentantów Nowej Zelandii w roku 1870. Nowa Zelandia, będąca wówczas kolonią brytyjską, pragnęła sprowadzić do siebie ludność europejską i szybko zagospodarować swój kraj.

Imigracja i prace publiczne były wówczas rozumiane łącznie. Chodziło o sprowadzenie odpowiednich ludzi i zlecenie im do wykonania najpilniejszych prac społecznych: budowy dróg i linii kolejowych.

29 lipca 1872 roku 950-tonowy statek Palmerston wypłynął z Hamburga w kierunku Nowej Zelandii z 260 obcokrajowcami na pokładzie. Zdecydowana ich większość była Skandynawami. Pozostali „Niemcami” rozmawiającymi po polsku, którzy osiedlili się w Greytown. Statek, po przybyciu do Port Chambers, w pobliżu Dunedin, skierowany został na kwarantannę. Inspekcja sanitarna wykryła bowiem na jego pokładzie przypadki chorób zakaźnych.

Kilka tygodni później, po zakończeniu kwarantanny, osadnicy zostali przewiezieni do Dunedin, gdzie zakwaterowano ich w barakach imigracyjnych. Samotni mężczyźni i panny znaleźli szybko zatrudnienie na pobliskich farmach. Trochę dłużej trwało znalezienie pracy dla żonatych.

Początkowo polscy osadnicy mieszkali w przenośnych namiotach. Potem zaczęli wznosić niewielkie, jedno lub dwuizbowe pomieszczenia, z wysuszonej słomy i gliny oraz takim samym paleniskiem na ogień i kominem. Ściany ich domów posiadały niewielkie okna z jeszcze mniejszymi szybami. Niektóre budynki posiadały też gliniany dach, a inne pokryte były falującą blachą. Dopiero wiele lat później zaczęto wznosić większe drewniane domy, wtedy gdy Polacy zaczęli się dorabiać i osiadać na stałe.

Gorące potrawy mogły być wówczas przygotowywane wyłącznie na małych piekarnikach. Wodę przynoszono z pobliskich źródeł albo z rzeki i gotowano w żelaznych czajnikach, a naczynia zmywano poza domem. Kiedy dachy posiadały odpowiednie rynny, to osadnicy gromadzili wodę deszczową w dużych blaszanych zbiornikach. Pojedyncze meble, które znajdowały się w ich pomieszczeniach, były własnoręcznie wykonane z łatwo dostępnego drewna.

Polscy osadnicy budowali też chłodnie, w których przechowywali swą żywność – np. masło oraz zebrane owoce i warzywa. Wielu z nich dorobiło się szybko własnej świnię czy krowy i kilka uli, co świadczyło o ich zamożności.

Polscy osadnicy obchodzili bardzo uroczyście swoje święta, szczególnie kościelne. Gospodynie przygotowywały zawsze na nie lepsze jedzenie ze słynnymi miodowymi ciastkami. Potem były śpiewy i tańce. Na Boże Narodzenie i Wielkanoc domy były specjalnie dekorowane paprociami przez dzieci.

Szycie i haftowanie było zajęciem wspólnym dla dorosłych kobiet i młodych dziewcząt. Mężczyźni utrzymywali natomiast swoje rodziny. Pracowali ciężko, często w porze deszczowej stojąc po kolana w wodzie.

Dorośli mężczyźni nadużywali często alkoholu. Zdarzało się, że w czasie chrzcin, wesela czy pogrzebu potrafili wszczynać liczne bijatyki. Byli też mężczyźni, o których dobrze pisała miejscowa prasa. Dotyczyło to głównie ludzie zajmujący się sportem. Tak pisał o nich „The Taieri Advocate” z 8 czerwca 1895 roku:

…dziś rozegrany został w Greytown mecz piłkarski. W naszym zespole grali: Full, Ralston, McCutcheon, Christie, Read, Pitfield, Beliski, Blair, Smoleński, Knutsen, Fischer i Switalla…

Pracodawcy zatrudniający żonatych Polaków musieli zagwarantować im dobre warunki bytowe, tak aby cała rodzina mogła mieszkać razem. Otrzymywane przez nich oferty pochodziły głównie z Southern Trunk Railway, budującej linię kolejową. Pisała o tym miejscowa prasa:

Małżeństwa niemieckie z baraków imigracyjnych, w liczbie 60 osób, będą dziś zabrane do pracy przez M. Brogdena. Ci ludzie mieszkający w barakach przez wiele tygodni bez perspektyw na jakiekolwiek zatrudnienie, przyjmą z wielką radością oferowaną im przez M. Brogdena propozycje pracy. Panowie Allan i Smith, agenci M. Brogdena, zaproponowali osadnikom dobre warunki pracy i mieszkania natychmiast po podjęciu pracy.

W liście agenta C. Allana do zastępcy sekretarza urzędu imigracyjnego, napisanego cztery dni później, czytamy o jego sugestiach odnoszących się do grupy tych 60 osadników:

…czuję się przekonany, że imigranci ze statku Palmerston będą szczęśliwi, jeśli będą mieszkać blisko siebie, przez co łatwiej pokonają wszystkie ewentualne trudności jakie napotkają po drodze…Wysłałem też list do superintendenta Otago z zapytaniem, czy rząd nie byłby skłonny sprzedać im ziemię w miasteczku Greytown nad rzeka Taieri, w pobliżu miejsca, gdzie budować będą linie kolejową.

W odpowiedzi na sugestię C. Allana, skierowaną do superintendenta Otago, czytamy:

Założymy specjalne osady w różnych częściach kolonii. Będziemy też proponować, aby każda z nich składała się z pewnej ilości osadniczych rodzin. Ziemia, na której będą mieszkać osadnicy, w pobliżu miejsc ich pracy, będzie im sprzedana na dogodnych warunkach finansowych.

Taieri - linia kolejowa budowana przez Polaków

Polscy osadnicy zatrudnieni zostali przy budowie południowego odcinka linii kolejowej lub drogi prowadzącej przez rejon Taieri do Dunedin. O pracach tych pisała lokalna gazeta „The Bruce Herald”:

…prace na kolei przebiegają zgodnie z planem, tak że mosty przez rzekę będą w różnych miejscowościach szybko zbudowane. Mogę też powiedzieć, że mimo iż wszelkie inne prace robione są dobrze, to upłynie jeszcze kilka miesięcy zanim wszystko będzie ukończone….

„Niemieccy” osadnicy, którzy zamieszkali w Greytown tworzyli unikalną osadę. Wszyscy oni nosili polskie nazwiska: Gorinski, Pedofski czy Wroblenski. Byli wprawdzie obywatelami niemieckimi, ale uważali się za Polaków. Agent C. Allan w swoim liście do zastępcy sekretarza urzędu imigracyjnego wspomniał, że na 108 osadników „niemieckich” tak naprawdę Niemcami było tylko 14, pozostali zaś niemieckim Polakami, czyli Polakami z niemieckimi paszportami. Jego zdaniem trudno było zrozumieć, dlaczego Polacy tak powszechnie zmieniali swoją niemiecką identyfikacje na polską.

Rząd Prowincji Otago przyznał stypendia ziemne Polakom z odroczonym terminem płatności. Z archiwalnych zapisów wynika, że w latach 1877-80 wielu polskich osadników stało się właścicielami działek w Greytown.

W roku 1878 Lorenz August Kowalewske posiadał łącznie 7,5 akrów w 8 różnych miejscach, a Antoni Perniski posiadał 1 akr ziemi w 2 oddzielnych kawałkach. Własną ziemię posiadali też: John Switalli – 1 akr, Antoni Kowalewski – 2,5 akra od 1880, Joseph Pedowski – 2 pola od 1878, które były w posiadaniu jego rodziny aż do roku 1973.

Jack Ralston w wywiadzie dla lokalnej gazety mówił: około 1910 roku wszyscy Polacy posiadali 1/4 akrowej sekcji, na której podbudowali podobne domy.

Z zapisów agencji ziemnej wynika, że około roku 1910 większość osadników polskich posiadało więcej niż ¼ akrowej sekcji, zazwyczaj 2 akry. Z takimi przynajmniej normami spotykaliśmy się w rejonie Taieri.

W roku 1878 na łączną liczbę 885 działek ziemnych w Greytown, 316 było mniejszych niż 10 akrów (tj. 4,05 ha), a 200 obejmowały od 10 do 50 akrów. Były więc i mniejsze i większe działki, wykorzystywane do uprawy warzyw czy hodowli krów i kur.

Polscy osadnicy oraz mężczyźni innych narodowości z Greytown byli także zatrudniani przy budowie linii kolejowej z Dunedin. Agent C. Allan w swych listach do zastępcy sekretarza urzędu imigracyjnego pisał:

…osadnicy pracujący przy budowie linii kolejowych pracują dobrze i mają wysokie zarobki, które muszą im wystarczyć na spłatę okazyjnie wcześniej zakupionej ziemi od rządu prowincji….

Informator z lat 70-ych i 90-ych XIX wieku, prezentujący ceny zakupionych działek ziemi w Greytown, zamieszcza listę nabywców, na której znajdują się również polskie nazwiska: Joseph Pedowski nabył działkę ziemi wielkości ½ akra za 90 funtów; Antoni Kowalewski 2,5 akra (tj. 1,01 ha) za 200 funtów.

W pobliskiej Otokia, w roku 1879, Lorenz Kowalewske nabył 200 akrów ziemi na podstawie dwóch umów hipotecznych, których wartość w roku 1882 wyceniono na kwotę 800 funtów.

Po zakończeniu kontraktu przy budowie linii kolejowej zdecydowana większość polskich osadników została na stałe w Greytown i znalazła pracę jako robotnicy w Taieri. Z rozmowy z J. Ralston’em, zamieszczonej w gazecie East Taieri, wynika, iż z 13 polskich rodzin osadników mieszkających w Greytown - w pierwszym pokoleniu - 9 żyło z pracy fizycznej w mieście, a 4 pozostałe zajęły się rolnictwem.

W drugim pokoleniu było już 29 rodzin, z których 12 utrzymywało się z pracy fizycznej w mieście, 2 z rolnictwa, 3 z pracy na kolei, 3 z produkcji szczotek, 1 z budowy płotów i ogrodzeń, 1 z hodowli królików, 1 z pracy w policji, 1 z melioracji pół, 1 z budownictwa, 1 z przetwarzania lnu, 1 z pracy rzeźniczej, 1 z warsztatu rzemieślniczego, 1 ze służby wojskowej i 1 z pracy w tartaku.

W trzecim pokoleniu, rodzin polskich osadników Greytown było 17. Ich ilość zmniejszyła się na skutek przeprowadzek oraz procesu asymilacji, szczególnie w rodzinach mieszanych. Z 17, które zadeklarowały się jako polskiego pochodzenia: 5 utrzymywało się z pracy fizycznej - jako zwyczajni robotnicy, 4 jako kierowcy, 1 jako rzeźnik, 1 ślusarz, 1 roznosiciel, 1 marynarz, 1 maszynista, 1 majster, 1 z pracy na roli i 1 na kolei.

Dzieci urodzone z polskich małżeństw pracowały już zazwyczaj w środowiskach nowozelandzkich. I tak - w drugim pokoleniu aż 21 rodzin, z 29, podjęło pracę poza miejscowością swego zamieszkania w Dunedin oraz w rejonie Taieri. W Greytown zostało tylko 8 rodzin. Trend wyjazdu z miasteczka w poszukiwaniu pracy, utrzymał się również w trzecim pokoleniu.

Następne pokolenia polskich osadników w Greytown uległy prawie całkowitej asymilacji. Ludzie ci stali się Nowozelandczykami. Wielu z nich zapomniało o tym, że pochodzą z polskich rodzin. Trudno jest też dziś dokładnie stwierdzić, czy pierwsze pokolenie polskich osadników i ich potomkowie utworzyli w Greytown jakąś odmienną grupę etniczną.

Allanton - kościół polski

Ludzie, którzy zamieszkali w Greytown, nie rozmawiali wcale po angielsku. W ich rodzinach nie było też żadnej presji dzieci, aby rodzice uczyli się języka urzędowego. Poza tym wszystkie rodziny były polskie. Tylko jeden polski emigrant ożenił się z obcą kobietą. Był nim August Switalli, którego żoną została Elizabeth Templeton, urodzona w Irlandii. Pięciu pozostałych osadników poznało swoje żony jeszcze na statku Palmerston płynącym z Europy do Nowej Zelandii w roku 1872. Ludzi tych łączyła także przez lata wspólna praca przy budowie linii kolejowej.

Czynnikiem przeciwdziałającym szybkiej asymilacji pierwszego pokolenia był kościół. Polscy osadnicy byli wyznania katolickiego, w przeciwieństwie do prezbiteriańskich czy anglikańskich sąsiadów. Zdaniem Ian’a Burnley mała grupa polskich osadników nie mogła się jednak długo opierać naturalnej asymilacji.

Polscy osadnicy w Greytown uczęszczali początkowo na nabożeństwa do kościoła katolickiego w pobliskim East Taieri, który zbudowano w roku 1871. W swoim Greytown stanowili zdecydowana większość wspólnoty katolickiej. Druga połowa mieszkańców miasteczka była wyznania protestanckiego. Z nią katoliccy Polacy nie mieli prawie żadnego kontakt, co jednak nie znaczy, że polscy osadnicy odcinali się od wszystkich mieszkańców miasteczka. Polacy pracowali przecież dla tamtejszych rolników; robili zakupy w tamtejszych sklepach; wychowywali swoje dzieci, które chodziły do lokalnych szkół i chodzili na piwo do miejscowych pubów.

W Greytown były trzy kościoły: katolicki, prezbiteriański i anglikański. We wszystkich świątyniach odprawiane były cotygodniowe nabożeństwa i prowadzone szkoły niedzielne.

Otwarcie i konsekracja kościoła katolickiego w Greytown, pod wezwaniem Najświętszego Serca, odbyła się z udziałem bpa D. Morana 19 października 1888 roku. Był to pierwszy kościół na Wyspie Południowej wybudowany głównie przez Polaków i jednocześnie pierwszy katolicki kościół w rejonie Taieri, wzniesionym w Riccarton w roku 1871.

Kościół służył wspólnocie wiernych przez lata. W roku 1948 został odremontowany, a w roku 1971 odbyły się w nim uroczystości jubileuszowe, z okazji 100-lecia jego budowy. Dziś świątynia stoi zamknięta i nie są w niej odprawiane nadal polskie nabożeństwa. Jest jednak nadzieja, ze świątynia zostanie zachowana jako zabytek.

W roku 1874 zbudowano w Greytown jednoizbową szkołę. Drugą klasę dobudowano do niej dopiero w roku 1895. Oba pomieszczenia klasowe mogły pomieścić po około 30 uczniów oraz ich ubrania i podręczny bagaż. Podłoga w pokojach miała 12 stóp szerokości i stopniowo podnosiła się na 4 stopy, tak aby uczniowie nie zasłaniali jeden drugiemu i tak, aby każdy z nich widział nauczyciela.

W klasie młodszych dzieci nie było tablicy tylko ramki z paciorkami, na których uczyli się liczyć. Plac zabaw został podzielony na dwie części i osłonięty wysoką drewnianą ścianą, która chroniła w czasie deszczów.

Do roku 1886 nie wiedziano dokładnie ilu jest tam mieszkańców. Pierwsze oficjalne dane wykazały 262 mieszkańców miasteczka, z czego 139 mężczyzn i 123 kobiet. Bardziej znane były natomiast dane drugiego polskiego pokolenia, już tam urodzonego, uczęszczającego do lokalnej szkoły od roku 1877. Łącznie, jak podaje archiwum szkolne w Greytown, w latach od 1877-1907 uczyło się w niej ponad stu dzieci polskich osadników. Archiwum podaje też nazwisko pierwszego polskiego ucznia – Jacoba Switalli, który uczęszczał do niej od czerwca 1877 do kwietnia 1882 roku.

Nauka w szkole odbywała się po angielsku i wszystkie dzieci pracowały po jej ukończeniu u nowozelandzkich pracodawców. Nie tworzyły też żadnej odrębnej grupy młodych lecz asymilowały się ze swoimi nowozelandzkimi rówieśnikami.

W Greytown uszyta została, w roku 1900,
sukienka chrzcielna, w której ochrzczonych
zostało 86 polskich dzieci
W drugim pokoleniu wszyscy młodzi poślubiali swoje szkolne koleżanki nie będące Polkami. Polki zaś wychodziły za mąż za swych angielskojęzycznych kolegów. Wyjątkiem była tam tylko Julia Dysarsky, która poślubiła Augusta Josepha Orlowskiego z pobliskiego Waihola. Polska młodzież była tam traktowana na równi ze swymi nowozelandzkimi kolegami i nie była pod żadnym względem dyskryminowana.

W roku 1895 małe miasteczko Greytown musiało zmienić swą nazwę, aby nie mylono go z innym Greytown, położonym na Wyspie Północnej w okręgu Wairarapa. Rada rejonu Taieri zdecydowała się nadać miasteczku nazwę Allanton na cześć James’a Allan’a – pierwszego osadnika, który przybył tam w roku 1848. J. Allan był szanowany również przez Polaków za znalezienie im pracy, po wygaśnięciu ich kontraktów przy budowie linii kolejowych.

W Greytown pochowanych zostało wielu Polaków. Na tamtejszym cmentarzu, znajdującym się niedaleko kościoła polskiego, zdecydowaną większość stanowią groby polskich osadników. W Greytown uszyta została, w roku 1900, sukienka chrzcielna, w której ochrzczonych zostało 86 polskich dzieci: dziewcząt i chłopców – w okresie od 7 listopada 1900 do 9 grudnia 2005 roku. Wykonała ją Marta Valenski z domu Smolinska – żona Antoniego Walenskiego, którego poślubiła w kościele p.w. Najświętszego Serca w Greytown/Allanton 19 lipca 1899 roku.

Sukienka chrzcielna eksponowana była na wystawie w Dunedin, w Otago Settlers Muzeum, zorganizowanej przez tamtejszą Polonię pod hasłem: Polskie osadnictwo w Otago w XIX wieku. Najwięcej niemowląt chrzczonych w niej było w Dunedin, stolicy regionu Otago – łącznie 52 dzieci. Kolejne miejscowości to Broad Bay - 5 dzieci, Greytown/Allanton – 4 dzieci, Port Chalmers – 3 dzieci oraz w pobliskich miejscowościach: Burnham Camp, Green Island, Hokitika, Kaiapoi, Ngapara, Otakou, Queenstown oraz Palmerston – na Wyspie Północnej i w Zachodniej Australii.

tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy