polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Premier Donald Tusk i wicepremier minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz od wielu miesięcy uspokajają, że Polska nie rozważa wysłania wojsk na Ukrainę. W poniedziałek obaj politycy powtórzyli to zapewnienie. Nadal jednak będą wspierać obecnie rządzących w Kijowie. * * * AUSTRALIA: Donald Trump nałożył 25-procentowe cła na import stali i aluminium, ale po rozmowie telefonicznej z Anthonym Albanese "rozważy" zwolnienie dla Australii. Australijski minister handlu Don Farrell planuje w ciągu kilku dni przylecieć do USA, aby odbyć rozmowy ze swoim odpowiednikiem na temat możliwego zwolnienia dla Australii. Wkrótce po podpisaniu rozporządzenia celnego, w którym podkreślił, że nie będzie żadnych wyjątków, Tramp stwierdził, że Australia może zapewnić sobie lepszą umowę. * * * SWIAT: Prezydent USA Donald Trump skrytykował we wtorek ukraińskiego przywódcę Wołodymyra Zełenskiego po skargach z Kijowa na odsunięcie go na boczny tor w amerykańsko-rosyjskich rozmowach pokojowych w Arabii Saudyjskiej. Rozmawiając z dziennikarzami w swojej rezydencji Mar-a-Largo, Trump powiedział, że jest "bardzo rozczarowany" Zełenskim za to, że nie udało mu się rozwiązać konfliktu, którego "nigdy nie powinien był rozpocząć". * Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oznajmił w czwartek, że Rosja "całkowicie zgadza się" ze stanowiskiem USA wobec Ukrainy. Powtórzył też, że nie zaakceptuje rozmieszczenia europejskich wojsk na Ukrainie w ramach porozumienia pokojowego. Pieskow powiedział, że byłoby to dla Moskwy nie do zaakceptowania, ponieważ strona rosyjska nie zgodzi się na obecność wojsk NATO na terytorium Ukrainy.
POLONIA INFO:

czwartek, 18 marca 2021

Krym a sprawa polska

Crimean and Russian flags flying over Supreme Council
building in Simferopol. Fot. Wikimedia commons 
Siedem lat temu mieszkańcy Krymu zdecydowali w referendum o powrocie półwyspu do Rosji. Chwilę później stało się to faktem. Wydarzenie to, które właściwie rozpoczęło pewną epokę, miałem okazję obserwować osobiście.

Ludzie, którzy byli na Krymie wczesną wiosną 2014 roku, wiedzą, co naprawdę się tam wydarzyło. Większość pozostałych żyje w oparach mitów rozsiewanych przez propagandę.

Nasza grupa mówiła tylko prawdę

W zasadzie przypadek sprawił, że stanąłem na czele grupy międzynarodowych obserwatorów, którzy przyglądali się krymskiemu referendum. Wśród zagranicznych gości zaproszonych przez tamtejszy parlament były osoby o bardzo różnych poglądach: politycy, parlamentarzyści, eksperci reprezentujący cały wachlarz nurtów politycznych Europy, od konserwatystów po radykalną lewicę. I to właśnie oni doszli do wniosku, że jestem jedyną osobą, której kandydatura pogodzić może tak różniące się środowiska. To dlatego przypadło mi w udziale prezentowanie wyników naszej misji i dzielenie się naszymi wspólnymi spostrzeżeniami.

Nie wiedziałem wówczas, że dochowanie przez nas elementarnej uczciwości i odrzucenie kłamstwa sprowadzi na nasze głowy represje i prześladowania. Wierzyłem jeszcze, że tzw. liberalne demokracje Zachodu przestrzegają elementarnych zasad wolności słowa. Mówiliśmy zatem prawdę: opowiadaliśmy licznie zgromadzonym dziennikarzom o tym, co zaobaczyliśmy w dniu referendum, przed nim i po nim. Wywołało to histerię ze strony zachodnich stolic, w tym Warszawy.

Nie zapomnę, jak jeden z polskich polityków obecnych w grupie obserwatorów (nazwisko litościwie przemilczę) rozpływał się w zachwytach nad przebiegiem referendum, wysoką frekwencją i ogromnym zaangażowaniem obywateli, by chwilę później – po telefonach od swoich partyjnych bossów – panicznie przygotowywać oświadczenie o nielegalności referendum i bajki o tym, jak to mieszkańców Krymu zaganiano automatami do komisji wyborczych. Większość z nas jednak nie uległa zorganizowanej presji.

Ludzie chcieli bezpieczeństwa i spokoju

W marcu 2014 roku zobaczyliśmy na Krymie ludzi, którzy po prostu się bali. Nie, nie obawiali się Rosji, jak twierdzi nieustannie wbrew faktom zachodnia propaganda. Obawiali się o zdrowie i życie swoich rodzin i bliskich, bo przecież wiedzieli, co dzieje się w Kijowie i w innych regionach Ukrainy. Mieli świadomość tego, że kraj przekształca się w nowe Dzikie Pola, po których grasują bandy uzbrojonych zbirów, terroryzujący wszystkich neonaziści cieszący się poparciem nowych władz, które przejęły rządy w wyniku przewrotu. Widzieli ludzi bitych i poniżanych tylko dlatego, że posługiwali się swoim ojczystym językiem i eksponowali ważne dla siebie symbole. Pierwszą przyczyną masowego i rzeczywistego poparcia opuszczenia Ukrainy przez półwysep była właśnie potrzeba bezpieczeństwa, ucieczki przed zagrożeniem i chaosem.

Przyczyną drugą, równie istotną, było narastające i oparte na własnym doświadczeniu przekonanie o tym, że Ukraina nie jest już państwem. Państwo bowiem zapewnia swoim obywatelom minimum niezbędne do egzystencji, w tym wypłaty wynagrodzeń, świadczeń oraz egzekwowanie prawa wobec tych, którzy naruszają przepisy. Wielomiesięczne zaległości wypłat, rent i emerytur spowodowały, że ludzie chcieli po prostu żyć w państwie realnie istniejącym, a nie w jego atrapie. Chcieli też, bez wątpienia, akceptowalnego poziomu życia dla siebie i swoich rodzin.

Ich podjęta w referendum decyzja była zatem w pełni świadoma. Każdy, kto był w tych dniach na półwyspie, zdaje sobie sprawę z tego, że opowieści o fałszerstwach, naciskach czy manipulacjach są absolutnym fałszem.

Co ma Krym do Polski?

Czym było krymskie referendum dla Polski? Prawdopodobnie pozostałoby bez wpływu na sytuację w naszym kraju. Jego przebieg i charakter w żaden sposób nas nie dotyczył. Choć, można powiedzieć, że zmniejszenie terytorium, na którym panuje chaos i które z nami sąsiaduje, mogłoby być nawet z polskiego punktu widzenia korzystne. Nawet jeśli jednak odrzucimy taki pogląd, to marcowe wydarzenia na Krymie w 2014 roku były z punktu widzenia Warszawy neutralne.

To jednak właśnie one stały się powodem do rozpętania kolejnej antyrosyjskiej histerii, która osiągnęła poziom niespotykany wcześniej w naszej historii. To one sprawiły, że na terytorium Polski znalazły się tysiące obcych żołnierzy, a kraj sprowadzony został ostatecznie do poniżającej roli wasala cudzych interesów. Czy skutki te interesowały biorących udział w referendum mieszkańców Krymu? Oczywiście, nie.

Oni kierowali się własnym interesem, a nie kalkulacjami geopolitycznych następstw podejmowanych przez siebie decyzji. Nawet jeśli któryś z nich potrafiłby prognozować przyszłość, decydowali oni w końcu o sobie i dbali o swój los, niezbyt interesując się konsekwencjami swych decyzji gdzieś w odległej Polsce.

Za obserwację krymskiego referendum poddany zostałem w „wolnej” Polsce represjom, jakich nikt, nawet w najczarniejszych scenariuszach, nie mógł się spodziewać. A mimo to wciąż dumny jestem, że w tym historycznym momencie mogłem być razem z mieszkańcami Krymu, oglądać ich radość i nadzieję na lepszą przyszłość.

 

Sputnik Polska

__________________

Mateusz Piskorski (ur. 18.05.1977 w Szczecinie) – politolog (doktor nauk politycznych), dziennikarz (m.in. tygodnika „Myśl Polska”), ekspert do spraw międzynarodowych (założyciel Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych), poseł na Sejm RP w latach 2005-2007 (Samoobrona RP), współzałożyciel partii politycznej Zmiana, w latach 2016-2019 więziony przez władze polskie w związku z głoszonymi poglądami i ocenami politycznymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy