Osobą, która miała największy wpływ na rozwój szczepień był prekursor naukmikrobiologicznych Ludwik Pasteur. Fot. domena publiczna |
Zanim wynaleziono szczepienia, stosowano rozmaite zabiegi „szczepieniopodobne”. Już ok. X wieku w Chinach strupy osób chorych na ospę prawdziwą suszono, ucierano na proszek, a następnie łączono z ziołami o silnych właściwościach odkażających. Tak przygotowaną mieszankę, która dodatkowo leżakowała przez odpowiedni czas, wcierano w błony śluzowe. Innymi stosowanymi praktykami były ukłucia igłą z odrobiną ropy chorego oraz zakładanie ubrań pozostawionych przez zarażonych. Kierunek intuicji, stojącej za tymi działaniami, był właściwy – wystawić pacjenta na działanie słabego czynnika chorobotwórczego, aby w stosunkowo „bezpieczny” sposób przeszedł łagodną odmianę choroby. Wynikało to z poczynionej bardzo wcześnie obserwacji, że osobie, która raz zachoruje i wyzdrowieje, trudniej jest się powtórnie zarazić.
Historia szczepień: wariolizacja
W XVIII-wiecznej Europie rozpowszechniła się praktyka tzw. wariolizacji lub wariolacji (od łacińskiej nazwy ospy prawdziwej – variola vera). Źródeł popularności tego zabiegu możemy upatrywać w środowisku tureckich handlarzy niewolników, którzy swoją wiedzę czerpali najprawdopodobniej właśnie z doświadczeń dalekowschodnich. Sprzedawanym do haremów kobietom nacinali skórę i wprowadzali pod nią małą ilość ropy pochodzącej od osób, u których występował łagodny przebieg choroby. Handlarzami kierował czysty pragmatyzm – „normalna” ospa prawdziwa, na zarażenie którą i tak były wówczas bardzo duże szanse, mogła trwale oszpecić, jeśli nie zabić niewolnicę. Z drugiej zaś strony takie „zabezpieczenie” podnosiło jej wartość w oczach przyszłego kupca. Mimo ryzyka, praktyka okazała się przynosić zadowalające rezultaty i rozpowszechniła się na terenie Imperium Osmańskiego także wśród zwykłych obywateli. Zgodnie z relacją żony angielskiego dyplomaty Lady Mary Wortley Montgau z 1717 roku, popularny zabieg przeprowadzano na chętnych sezonowo każdej jesieni, kiedy minęły już najgorsze upały, nakłuwając żyły igłą z odrobiną ropy. Obserwująca i opisująca życie w Konstantynopolu pisarka nie mogła wyjść z podziwu, że zbierająca w Europie straszne żniwo choroba, dzięki wynalezieniu tak zwanego „zaszczepiania” stała się w miejscu jej pobytu „prawie zupełnie nieszkodliwą”.
Lady Montgau była na tyle pewna tego zabiegu, że poddała mu własnego syna. Ten faktycznie wyszedł z niego bez szwanku i nigdy nie zachorował. Lady Mary Wortley Montgau, po powrocie do Anglii w 1721 roku, postanowiła rozpowszechnić wiedzę o zbawiennej praktyce. Choć informacja na temat wariolizacji dotarła do Anglii już wcześniej, to właśnie żonie angielskiego dyplomaty zawdzięczamy jej popularyzację. Pisarka zwróciła się w tej sprawie do króla Jerzego I. Ten, po zakończonych sukcesem testach, przeprowadzanych najpierw na skazanych na śmierć więźniach, a następnie na dzieciach z sierocińców, pozwolił na szersze działania, a nawet „zaszczepił” swoich wnuków. Praktyka rozpowszechniła się w całej Europie i dotarła nawet na dwory Stanisława Augusta Poniatowskiego czy Katarzyny II.
Metoda, mimo swoich dobroczynnych skutków, niosła za sobą ogromne ryzyko. Umierało nawet do 5% poddanych wariolizacji. Nikt nie mógł zagwarantować, że choroba przebiegnie łagodnie i poddany zabiegowi pacjent przeżyje. Co gorsza – stanowił on zagrożenie dla otaczających go osób. Takim sposobem można było nawet niechcący stworzyć nowe ognisko epidemii. Poza tym, ze względu na ówczesne braki w higienie, metoda przyczyniała się do rozprzestrzeniania innych chorób. Pomimo tego wszystkiego, w świecie bez szczepionek jej dobroczynne właściwości zostały powszechnie uznane za przeważające nad związanymi z nią zagrożeniami. Niedające się opanować i regularnie powracające epidemie ospy prawdziwej, z powodu których umierała ogromna liczba ludzi, stanowiły o wiele gorszą i groźniejszą alternatywę.
Historia szczepień: pierwsze prawdziwe szczepionki
Przełom w szczepieniach przeciw ospie prawdziwej zawdzięczamy sceptykowi wariolizacji, Edwardowi Jennerowi. Lekarz obserwując swoje otoczenie wysnuł wniosek, że osoby mające styczność z bydłem rzadko chorują na ospę prawdziwą. Przypuszczalnym powodem była odzwierzęca ospa krowia, nazywana też krowianką, na którą zapadały np. mleczarki, a która dla ludzi miała łagodny przebieg. Jenner przeprowadził serię doświadczeń, które opisał w swojej pracy naukowej z 1798 roku. Zawierała studium przypadków dwudziestu trzech ludzi. Najważniejszym okazał się eksperyment przeprowadzony w maju 1796 roku na ośmioletnim Jamesie Phippsie. Lekarz wszczepił mu odrobinę ropy chorej krowy, co malec zniósł dość dobrze. Po sześciu tygodniach podano mu ropę chorego na ospę prawdziwą, jednak Phippes nie zachorował. Kilka miesięcy później rezultat był podobny. Chłopiec dzięki szczepieniu wytworzył odporność na ospę i w spokoju dożył starości. Zabieg nazwano wakcynacją (od łacińskiej nazwy ospy krowiej – (variola vaccina). W ciągu kolejnych lat zyskał sobie przychylność rządzących i lekarzy w całej Europie oraz doprowadził do całkowitego wyeliminowania choroby na Starym Kontynencie.
Osobą, która miała największy wpływ na rozwój szczepień był prekursor nauk mikrobiologicznych Ludwik Pasteur – ten sam, który w drugiej połowie XIX wieku opracował też proces pasteryzacji. Odkrycia możliwości osłabiania bakterii dokonano przez przypadek. Asystent Pasteura zapomniał o hodowli bakterii cholery, która miała zostać podana kurom podczas jednego z eksperymentów. Gdy po kilku tygodniach zarazki wreszcie podano, kury nie zachorowały. Pasteur postanowił przeprowadzić inne doświadczenie i po jakimś czasie wszczepił kurom „sprawne” bakterie cholery. Kury jednak pozostały zdrowe. Po sukcesie kolejnego doświadczenia, tym razem przeprowadzonego publicznie w Melun na owcach i osłabionych bakteriach wąglika, rozpoczęły się masowe szczepienia zwierząt we Francji, a w 1883 naukowiec opracował również szczepionkę przeciw różycy świń. Następnie Pasteur zajął się wścieklizną. Odkrył, że choroba daje objawy dopiero wtedy, gdy zarazki z miejsca ugryzienia przemieszczą się do mózgu. Wiedział też już, że zewnętrzne czynniki fizyczne mogą je osłabiać. Tym razem eksperymentował jednak z wielokrotnym przeszczepianiem wirusa pomiędzy różnymi gatunkami zwierząt i tym sposobem uzyskał możliwość zmniejszania i zwiększania jego zjadliwości według własnej woli.
Historia szczepień: przełom w rozwoju szczepień
Szczepionka, polegająca na wstrzykiwaniu kolejnych dawek zarazków – od najbardziej osłabionych do silnych, przeszła pomyślne testy na psach. Leczyła również te zwierzęta, które już zachorowały. W 1885 roku praca naukowa na ten temat była gotowa, jednak przypadek zmusił Pasteura do przetestowania preparatu na człowieku. W lipcu tego samego roku trafił do niego mały Joseph Meister, którego pogryzł wściekły pies. Dla chłopca wedle ówczesnego stanu wiedzy nie było ratunku, dlatego naukowiec postanowił zastosować eksperymentalną terapię. Po dwunastu dawkach dziecko wróciło do zdrowia, a wieść o tym obiega świat. Już rok później, w 1886 roku Polak Odo Bujwid zaczął tworzyć sieć stacji szczepień przeciw wściekliźnie - najpierw w Warszawie, a następnie w Krakowie, Petersburgu, Kijowie oraz Odessie. Natomiast w 1888 roku we Francji zachwyceni i wdzięczni obywatele Europy za pomocą składek ufundowali Instytut Pasteura, który miał zająć się dalszymi badaniami w zakresie szczepień oraz szkoleniem następców Ludwika Pasteura. Portierem instytutu i żywym pomnikiem sukcesów naukowca został Joseph Meister – pierwszy uratowany szczepionką na wściekliznę.
Mateusz Balcerkiewicz , Jakub Jagodziński
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy