AMEN - Autobiografia Naukowa Ryszarda Opary. Odcinek 98.
Sumaria myśli lekarza z ciała, ducha i powołania... idącego w stronę swego przeznaczenia. Kilka refleksji podsumowania
NIKT, chyba nie ma dzisiaj żadnych wątpliwości co do jednego...jak wspomniałem zresztą parę razy: Dla każdego człowieka - najważniejsze w życiu - jest jego życie... czyli jego zdrowie. Wiadomo - to taki popularny, wyświechtany...już nieco nadużyciem i czasem minionym... slogan. Każdemu się zdaje, że dobrze zna i najlepiej rozumie sens, istotę tego słowa: ZDROWIE.
Ale tak naprawdę, nieliczni mają o tym właściwe pojęcie. A tym bardziej... zrozumienie prawdziwej istoty słowa. Każdy jakby był tylko kibicem, swojego całego życia z boku; nie rozumiejąc własnej pozycji, własnej śmiertelności. Niezrozumiałe, niewytłumaczalne fakty, istoty naszego obecnego istnienia – ludzi. Niewielu jednak z nas tak świadomie, z pełnym zrozumieniem, regularnie, codziennie i zawsze z zegarkową dokładnością - dba o swoje dobre samopoczucie, „well being”- cielesny dobrobyt - czyli właśnie zdrowie.
Od momentu narodzin, jesteśmy ciekawi świata, poznajemy go, w każdym momencie życia – świadomie oraz podświadomie; empirycznie za pomocą całego wachlarza zmysłów oraz instynktów "samo i zachowawczego". A wszyscy musimy i winniśmy to robić... „Instynkt Samozachowawczy”, to przecież wiodąca, najważniejsza siła/moc napędowa naszej egzystencji; nieustającej konieczności - walki o byt i przetrwanie.
A wbrew temu, zastanawiając się nad światem zewnętrznym; rzadko myślimy o epicentrum naszego istnienia, przynajmniej w pojęciu egocentrycznym. Mówiąc wprost to: Dychotomia wyobraźni i nieustającej medialnej kaźni...w centrum i czeluściach naszej duszy oraz naszego ciała jaźni. W większości...nie potrafimy zrozumieć podstaw naszego istnienia, nie jesteśmy w stanie poznać samego siebie. Zapominamy słuchać, „odgłosów i echa natury”- własnego ciała. To nasz największy, podstawowy błąd.
Każdy człowiek; w pewnym sensie żyje chwilą obecną - przekonaniem o własnej nieśmiertelności. Takie poczucie daje nam czas teraźniejszy i zmysły obecności. Skoro widzimy, patrzymy, wąchamy, dotykamy; odczuwamy zmiany, „pory roku”, obserwujemy czas i przemijanie - znaczy jeszcze żyjemy. Jesteśmy tu i teraz. Przeszłość żyje w nas, ale tylko wspomnieniami. Pamiętamy rozkosze radości i kreacji; bóle, żale i smutki...wiele innych wrażeń. Bywają one mniej lub bardziej gdzieś zakodowane. Wraz z upływem czasu; przepływem nowych emocji, odchodzą one w zapomnienie; jako tylko... sceny powtarzalne i nie... ale zawsze tylko z filmu życia - własnej produkcji.
Czasem nasze zmysły, odtwarzają także i różnie, zmieniające się pamięcią kopie...czasów minionych. A przecież teraźniejszość...jest też właściwie całkowitą abstrakcją. Nic takiego jak naprawdę nie ma. Nie ma czasu „teraz”. To istnieje całkowicie w formie abstrakcji - w teorii czystej wyobraźni.
Czas: minuty oraz sekundy; nawet godziny dni, lata, wieki - tego nie tolerują. I - Nigdy nie pokazują. Przecież, nie ma czegoś...co jest. Nawet na sekundy ułamek. To coś albo już było albo dopiero będzie. Patrząc okiem realisty, stoika, sceptyka... - Nie ma czegoś co jest; to co teraz - jest człowiekowi obce. Przyszłość to całkiem inna melodia wyobraźni. Historia jeszcze nie napisana, jeszcze nie odegrana; czekamy z nadzieją na coś...kogoś. A kiedy to się wreszcie, kiedyś tam staje - natychmiast przechodzi w przeszłość. Nigdy nie istnieje w teraźniejszości. Kompletny fenomen bytu w niebycie – fikcja istnienia czasów w wymiarze nieistnienia.
Bo czy tak naprawdę jakikolwiek czas w ogóle istnieje...? A jeżeli tak, powstaje natychmiast pytanie: Jak zdefiniować fenomen czasu i szybkości czy przemijania. Czy czas to też abstrakcja? I tak naprawdę czas jest bez znaczenia - ale tylko w stadium NIEŚMIERTELNOSCI.
Życie dla człowieka rozumnego, to zjawisko w pewnym sensie niepojęte, być może pozbawione sensu; z pewnością niewiele osób nad tym się zastanawia, przyjmując historię, fakty i stan bieżący - jako finał oczywistości - w istniejącej rzeczywistości, narzucony przez los i przeznaczenie. Bez żadnego meritum.
Pomimo tego, przecież w sensie czasu i przemijania... człowiek rodzi się jako cud...- zjawiska, kreacji, (zawsze uważałem narodziny istoty żywej, za jakiś niewytłumaczalny cud natury); parę chwil później... człowiek dojrzewa, osiąga swój potencjał aby zaraz, w następstwie chwili rozpocząć dramaty chorób, nieuchronne procesy odchodzenia: starzenia się i umierania. I po co to wszystko? Jaki w tym sens? Odpowiedzi na te pytania - nie są proste. Wciąż ich szukam. A podobno – tylko wtedy można coś znaleźć – kiedy się tego szuka. I to... także życia sztuka...
Dla mnie rozpoczęła się już jesień życia, choć wyobrażenia i zmysły mam ciągle...jeszcze wiosenne. Naprawdę...trudno albo wprost niemożliwie, jest mi zrozumieć zwykłe procesy codzienności. Myślę, więc jestem... Ale zawsze, na może tak wszelki wypadek, kogoś też o dalszą drogę zapytam...
Ile jeszcze razy - otworzę oczy rano, ile razy będę w stanie, potem wziąć głęboki oddech –
spojrzeć na świat z bliska ale dookoła? A kiedy przestanę oddychać, kiedy mi stanie...moje serce?. Kiedy zatrzymają się procesy energii zwanej życiem a ciało zacznie się rozpadać?
Kiedy zostaną po mnie prochy lub tylko kości i czaszka; jak długo one będą potem... świadectwem byłego istnienia?
Powrót do świata i świateł mojego istnienia...
Dziś, kiedy piszę – jak codzień piękny poranek. Słońce rozjaśnia krajobraz po bitwie nocy; niebo pachnie błękitem czystości. Wydaje się, że wszystko zmierza ku doskonałości, kiedy nadchodzi południe. Ale zaraz... przecież za chwilę, będzie widoczny tylko już zmrok.
Tylko wskazówki zegara regularnie przypominają, tykają przemijaniem.
Jedno wiem napewno, zanim to wszystko...u mnie stanie, muszę wykonać jeszcze jedno zadanie. Przekazać moje życiowe doświadczenia, słowami prawdy i wiary - zawartymi w Misji Mojego Życia. Ku potomności – dla całej ludzkości...
Urodziłem się bowiem... znowu właśnie dziś; właśnie teraz - (choć tego teraz już nie ma, bo to było i się...skończyło) - i to całkiem nieprzypadkowo. Zdobyłem, napisałem, poprzez własne przeżycia; radości i bóle - encyklopedię doświadczeń istnienia. To mój kapitał - encyklika, które mam nadzieję będą podstawą; początkiem wyjścia obecnej cywilizacji pieniądza - z chaosu wartości materialnych - do świata czystości natury oraz procesów duchowych.
Dzieci: Przeznaczenie czy może Pan Bóg nie dał mi własnych dzieci. To widocznie był jakiś świadomy lub nie - wybór losu - abym mógł zrozumieć najczystsze piękno i sens dawania: radość i dar emocji adopcji.
Wszyscy ludzie i istoty żywe – są darem natury, i o ile mają zmysł świadomości są przeznaczeniem ducha asymilacji dla właściwej cywilizacji. Brak zmysłu istnienia – to brak ducha kreacji –najważniejszego instynktu stworzenia.
Istnienie, trzeba zrozumieć na własnej skórze. Tak jak trzeba zrozumieć głód - wszystkiego co ludzkie –całości tego, co wiąże sie z niematerialną duszą. Dopiero wtedy, nic co ludzkie nie będzie nam obce. Tylko wtedy, będzie możliwe zrozumienie sensu własnego życia - dla rozumnych i sensu istnienia dla pozostałych. Bramą niech będzie niebo - jako wrota śmierci.
A czym się różni śmierć od życia: Czy tylko zmianą poziomu i rodzaju energii; pola elektromagnetycznego określonego istnienia? Na wszystkich szczeblach rozwoju?
A co dalej? – Najważniejsze pytanie życia i czasu.
Próbowałem przez wiele lat zrozumieć ludzi i paradygmaty istnienia...np. probowałem dogadać się ze swoimi przeciwnikami - Bankiem Pekao SA oraz całą grupą innych adwersarzy mego życia. Bez rezultatu, tak, bo oni w ogóle, nigdy nie chcieli porozumienia.
Dopiero później zrozumiałem, dlaczego tak było.
Zwróciłem się o pomoc do osób, które kiedyś wspierałem, ich jedyną odpowiedzią było milczenie. Próbowałem uzyskać wsparcie rodziny, własnych braci, którym kiedyś, dałem wiele; przekazałem sporo wartości „materii” (kiedy ją jeszcze miałem); odpowiedzią była także - obojętność milczenia. Wszelkie próby jak i działania prawne, zmierzajace do porozumienia; po latach okazały się drogami do nikąd. Na kompletne manowce konfliktów interesów i odłogi...największego śmietniska życia. Na początku pozostał po tym... niesmak i niestrawność... braku zrozumienia, prawdziwych realiów obecnej rzeczywistości.
Ale w miarę upływu wody życia – zrozumiałem rzeczywistość. Bez wskazywania winnych. A jeżeli byli winni – to wystarczyło tylko spojrzeć w lustro. Przekonałem się w bardzo bezpośredni sposób: sprawiedliwość; jak i przyjaźń...ma, nie tylko w Polsce -
wszędzie ściśle wymierny, materialny charakter. Obliczyć ją można wyłącznie w szelestach pieniądza. Wszycy prawnicy, którzy mnie reprezentowali w kraju – zawsze, po pewnym czasie, wykonywali swój zawód. Po prostu – zarabiali na życie; działając na dwóch frontach. No bo tak najlepiej robić kasę. Patologie współczesności - w tym względzie - przekraczają wszelkie granice możliwości... Ale... Ces’t la Vie and Let it Be.
W życiu każdego człowieka, przychodzi zawsze kiedyś taki moment, w którym trzeba podsumować, należycie zbilansować wszystko, co się do tej pory wydarzyło. Potem zrobić tego dokładną analizę i sprecyzować odpowiedź na pytanie – CO DALEJ?. Czasem należy powiedzieć sobie prawdę i patrząc w bezduszne oczy czasu i przemijania- stwierdzić jednoznacznie: To napewno już KONIEC.
A kiedy dla mnie przyjdzie ten moment, (choć mam nadzieję, to jeszcze nieprędko), kiedy stanę przed Panem Bogiem. Wtedy krzyknę, na ile będę miał jeszcze siły: „Panie Boże jaka szkoda, że to już dziś”.
Niestety, takie słowa cisną mi się na usta już teraz, kiedy patrzę na Polskę, na to co się dzieje wokół, na ludzi ich wartości, motywacje działań; próbuję wtedy podsumować wymierne rezultaty swoich własnych dokonań. Podsumowanie może być - albo wydawać się być... jedno: Nie udało się; próbowałem zrobić wszytko to co było możliwe ale...w końcu chyba... jednak... zmarnowałem życie – a może... je całkowicie przegrałem?
Ze znakiem zapytania na końcu...
I w tym momencie ZAWSZE przychodzi moment ocknienia..."Piorun z Nieba Oczywistości" -
NIE - doskonale wiem...że to tylko wątpliwości przejściowej głupoty, że to absolutna nieprawda...
Teraz już dobrze wiem: WYGRAŁEM ŻYCIE. Teraz jestem o tym całkowicie przekonany i nawet wiem co będzie dalej.
CDN
Drodzy Czytelnicy!
Zbliżamy się powoli do końca cotygodniowych publikacji autobiografii dr Ryszarda Opary - AMEN, jednej z najbardziej fascynujących historii Polaka mieszkającego w Australii, której pierwszy odcinek ukazał się w Bumerangu 3 marca 2019 r. Wszystkie odcinki dostępne są pod tagiem: AMEN .
Z pewnością wielu z Was ma indywidualne pytania do autora. Dr Opara zgodził się uprzejmie odpowiedzieć na nie. Prosimy o nadsyłanie pytań na adres redakcji Bumeranga Polskiego: [email protected] (ew. [email protected] ). Po ukazaniu się ostatniego odcinka AMEN opublikujemy odpowiedzi dr Opary na Wasze zapytania.
W emailach z pytaniami prosimy się przedstawić (może być tylko z imienia) oraz podać miejsce zamieszkania.
KB
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy