Prof. Maciej Kowalewski (fot. Marcin Omelańczuk) |
-Od lat zajmuje się Pan socjologią miasta…
-... oraz socjologią ruchów społecznych. Tematyka protestów związana jest także z moją habilitacją, która dotyczyła głównie jego przestrzennego wymiaru i znaczenia miejskiej podmiotowości dla mobilizacji społecznej. -Protesty społeczne nie są dziś żadną nowością. Pierwsze znane nam z historii odbywały się już w starożytności…
-Historia sprzeciwu czy protestu związana jest mocno z miastami, bo pierwszy udokumentowany w historii przypadek protestu miał miejsce, ponad 3 tysiące lat temu, w starożytnym Egipcie. Tam, za czasów Ramzesa III, robotnicy zbuntowali się przeciwko zaleganiu z wypłatą. Ich protest polegał na okupowaniu świątyni. To był pierwszy znany i opisany w historii przykład okupacji budynku użyteczności publicznej i jednocześnie budynku sakralnego. I dodam, że był to protest skuteczny.
Również później w okolicy tego miejsca znaleziono świadectwa mówiące o powtarzalności tej taktyki. Ilekroć bowiem w tamtych okresie zalegano robotnikom z wypłatą, to ci decydowali się na barykadowanie i okupację świątyni. Była to więc skuteczna taktyka, dzięki której wywalczyli to, co chcieli i nie spotkała ich za to jakaś dramatyczna kara.
-Mamy też w historii polski wątek protestów…
-Pierwszy strajk, jaki odbył się na terytorium Ameryki Północnej, był zorganizowany m.in. przez polskich rzemieślników. Działo się to w roku 1619 w Wirginii, gdzie rzemieślnikom, nie posiadającym angielskich korzeni, odmówiono prawa do głosowania. Wśród nich byli m.in. rzemieślnicy z Polski oraz z terenów północnych Wielkiego Księstwa Litewskiego. I to był też strajk zakończony sukcesem. Odmowa pracy poskutkowała i prawa wyborcze w konsekwencji zostały im przyznane. Obecnie w każdym znaczącym podręczniku akademickim w USA, gdzie mowa jest o proteście politycznym czy strajkach, strajk polskich rzemieślników jest podawany. Natomiast w Polsce jest on zdecydowanie mniej znany.
-Polacy mieli także swój wkład w okupację kopalni w Niemczech…
-... było to połączenie strajku z okupacją zakładu pracy. Dlatego takie połączenie protestu nazywano później strajkiem polskim. Chodziło o strajk górników, którzy zjechali pod ziemię i blokowali pracę całej kopalni do czasu spełnienia ich żądań płacowych.
Mamy wreszcie polskie dokonania związane z czasami zaborów - ze strajkiem uczennic i uczniów we Wrześni, skierowany przeciw germanizacji szkół, głównie przeciw modlitwie i nauce religii w języku niemieckim. I wreszcie cała instytucja państwa podziemnego, w okresie II wojny światowej, protesty wolnościowe po roku 1945. Śmiało możemy więc stwierdzić, że kultura protestu i sprzeciwu jest w Polsce ciągle żywa.
Takich przykładów, w których zdarzenia protestacyjne weszłyby do myślenia o narodowej tożsamości jest naprawdę dużo. I tu nie chodzi tu o to, że protestujący nie są zadowoleni z czegoś czy protestują przeciwko czemuś. Najczęściej bowiem za ich roszczeniami stoi jakiś pozytywny program. Protestujący nie są tylko malkontentami czy narzekającymi na zastany system, ale proponują zwykle jakiś program pozytywny.
Ciekawy jest również sposób powiązania protestu z elementami kultury. I w jaki sposób wykorzystuje się różne dziedziny twórczości: literaturę, taniec i teatr do taktyk protestu.
-Czy nie dzieje się również tak, że w poszczególnych okresach liczba tych protestów rośnie?
-Mamy coraz częściej do czynienia na świecie ze zjawiskiem jednoczesnego protestowania w różnych miejscach kraju. Jest taka formuła protestu realizowana przy pomocy lokalnych zasobów. Tak się dzieje coraz częściej. Strajki, przynajmniej w Polsce, trochę straciły na znaczeniu. Dzieje się tak dlatego, że wraz z postępującą prywatyzacją sektora publicznego oraz z takimi zjawiskami jak: rozproszenie produkcji po różnych częściach świata czy wreszcie zmniejszającej się roli związków zawodowych zmniejsza się liczba protestujących. Obecnie większą uwagę mediów przyciąga natomiast protest w przestrzeni publicznej, tym bardziej jeśli jest on wspierany za pomocą nowoczesnych mediów, dzięki którym może on być relacjonowany na żywo i może być dokumentowany. Media mogą też mobilizować uczestników, informując ich, gdzie i kiedy będą miały miejsce poszczególne zdarzenia protestu. I te zdarzenia służą nam też do policzenia, jak dużo ludzi zaangażowanych jest w ten protest i kiedy dochodzi do użycia poszczególnych taktyk.
-Jest taka metodologia, która polega na zliczaniu wystąpień zdarzeń protestacyjnych na podstawie artykułów prasowych...
-… zwykle wykorzystuje się w niej dzienniki ogólnokrajowe, najczęściej co najmniej dwa, aby uniknąć błędu skrzywienia związanego z preferencjami politycznymi autorów jednego z nich. Kiedyś robiło się to za pomocą losowana wybranych artykułów oraz poszukiwania określonych fraz. Dziś natomiast wykorzystuje się archiwa internetowe i wyszukiwarki. Najprościej rzecz ujmując, wpisuje się albo słowa: protest albo demonstracja i kolejno, z każdego artykułu, wynotowuje się poszukiwane wydarzenie uwzględniając miejsce występowania tego protestu, współorganizatorów, celu walki protestujących i adresatów tych roszczeń. Ta metodologia nazywa się Protest Event Analysis i jest żmudną techniką zliczania wystąpień i zdarzeń protestacyjnych w poszczególnym okresie. I to jest to, co ja stosuję w projekcie przyglądając się tylko Polsce w ostatnich 5 latach.
-Porozmawiajmy teraz o Pana ostatnim projekcie. Zdobył Pan grant na swoje badania w konkursie Narodowego Centrum Nauki…
-To jest grant na wstępne działania naukowe i nazywa się „Taktyki protestu w polskim repertuarze sprzeciwu w XXI wieku”. Mam nadzieję, że to będzie wstęp do czegoś większego. Chcę stworzyć docelowo coś, co będzie się nazywało encyklopedią polskiego protestu, która będzie opisywała historię poszczególnych forum składnia roszczeń, różne jego warianty ich użycia oraz tło społecznie i polityczne. Chciałbym skupić się głownie na protestach poza Internetem. Chociażby dlatego, że ciężko jest zmierzyć częstotliwość poszczególnych form protestów internetowych. One często są efemeryczne. Ludzie deklarują np. swoje poparcie dla określonej sprawy, umieszczając gdzieś profil, zdjęcie czy coś tam lajkując. To jednak ma zupełnie inną siłę oddziaływania niż zgromadzenie w przestrzeni publicznej.
-Jak mieszkańcy miast organizują protesty społeczne?
-Odpowiedziałem na to pytanie w swojej książce. Starałem się pokazać w niej początki istnienia miast oraz liczne sprzeciwy, nierówności społeczne, tendencje do autonomii i sprzeciw miast wobec władzy centrum. To było od samego początku.
-Jeśli chodzi o tegoroczną skalę społecznej mobilizacji to największy zasięg ma z pewnością protest kobiet?
-Uwzględniając liczbę miejscowości, w których on się dokonuje i skalę tych demonstracji to rzeczywiście po roku 1989 takiego protestu jeszcze nie było. Mam tu na myśli nie tylko same uliczne demonstracje, które przemawiają do nas logiką liczb. Warto tu także pamiętać, że w okresie ostatnich 5 lat różnych form protestu było naprawdę dużo. Ciągle na przykład powtarzają się protesty nauczycieli, których sytuacja nadal nie niewiele się zmieniła. Podobnie zresztą dzieje się z protestami lekarzy. One nadal występują, choć na coraz mniejszą skalę.
Mogę tu postawić hipotezę, że coraz częściej będą stosowane takie taktyki, które łatwiej mogą przyciągać media. Tak więc protest współczesny przeradza się w protest multimedialny. Chodzi w nim o zwrócenie uwagi na siebie oraz przyciąganie atrakcyjnością. We współczesnym proteście włącza się muzykę, elementy happeningowe, tańca i teatru, aby przemawiać nie tylko ilością protestujących i manifestujących na ulicy, ale osobistym zaangażowaniem uczestników, oprawą symboliczną czy odwoływaniem się do historii.
W Polsce bardzo rzadko mają miejsce protesty, które przemawiają logiką szkód, wykorzystujące jakąś formę przemocy. Poparcie dla tego rodzaju działań jest u nas znikome, a tak protestujący szybko tracą poparcie. Mam tu na myśli chuliganów czy inne osoby niszczące cudzą własność. Takiego poparcia, dla tak radykalnych form protestu, w naszym kraju nie ma.
-Interesująca jest też przestrzeń protestu...
- Ludzie jako miejsca protestu szukają najczęściej siedziby władzy albo centralnego placu w danej miejscowości. Ale w czasie trwającego ciągle strajku kobiet okazuje się, że na miejsce protestu wybierane są także czasem miejsca nieoczywiste – np. tam gdzie się ludzie najczęściej spotykają. Może to być np. molo, plaża, chodnik czy główna ulica małej miejscowości.
-Czym jeszcze zajmuje się Pan? Co z socjologią morską, która tak niedawno dominowała na Waszej uczelni?
-Ciągle nas jeszcze trochę tradycyjnie pcha w stronę morza. Dlatego nadal rozwijamy socjologię morską. Osobiście, ale już jako wątek poboczny, zajmuję się miastami portowymi.
Aktualnie kończymy projekt, na zlecenie miasta Szczecin, związany z ewaluacją budżetu obywatelskiego. Interesuje nas, w jaki sposób funkcjonuje dziś miejska demokracja. To jeden z tematów, wokół których koncentruje się Zespół Badawczy Miasto na naszym uniwersytecie.
-Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Leszek Wątróbski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy