Photos: Adam Schultz / Biden for President/Flickr and Charlotte Cuthbertson/The Epoch/Flickr |
Spór pomiędzy republikanami skupionymi wokoło pana Donalda Trumpa, a resztą społeczeństwa – popierającą stare neoliberalne i lewicujące elity, przeważnie reprezentowane przez większość demokratyczną – to odbicie starego jak USA sporu. Jak rozumieć wolność? Jak rozumieć prawo do sprawowania władzy? Jak definiować to i tych, co i których nazywamy Ameryką i Amerykanami.
Oni naprawdę mają z tym nadal problem, czy to pod przykryciem niesłychanie trudnej kwestii rasowej, problematyki religijnej, genderowej, socjalnej, czy wręcz już kulturowo-religijnej. Na każdym polu, w tym społeczeństwie są podziały i dominująca biała, przeważnie chrześcijańska większość – broni swojego stanu posiadania na każdej płaszczyźnie, tego niesłychanie patriarchalnego, elitarnego i podzielonego społeczeństwa. W zasadzie ciężko Amerykanów nazwać Narodem w rozumieniu europejskim – post plemiennym. To bardziej grupy, które skupia dominacja prawa narzuconego przez większość.
Problem polega na tym, że od czasu emancypacji ludności czarnoskórej, ta dominacja się zmniejsza, a na skutek narzucenia temu społeczeństwu dogmatu poprawności politycznej – słabnie z każdym dniem. Wraz z tym słabnięciem dominującej większości, słabnie jej prawo, jej sposób życia uznawany za dominujący, jej edukacja, jej normy odniesienia społecznego i wzajemnych relacji, jak również generalnie rozumiana ogólna kultura współistnienia.
Po tym jak media społecznościowe przy akompaniamencie neoliberalno-lewicowych elit, po prostu ocenzurowały swojego Prezydenta, po prostu pozbawiono mniej więcej połowę społeczeństwa – prawa do wypowiadania się, przez swojego lidera politycznego. To jest samo w sobie niesamowite. Tak wygląda demokracja, której podstawą jest rzekomo wolność słowa i swoboda wypowiedzi. Wszystko wolno, ale w widełkach – wyznaczanych przez ludzi, którzy pociągają za finansowe, medialne i społeczno-kulturowe sznurki. Na pewno już wiadomo, że nie wolno więcej, niż pozwalają te elity. To będzie miało swoje konsekwencje dla całego świata, albowiem dzisiaj – nie można niczego zarzucić ani Chinom, ani krajom arabskim, ani Rosji. Zresztą, ten ostatni kraj, w porównaniu z ujawnionymi standardami z USA jest oazą wolności.
Póki, co nie wiadomo, czy to skończyła się prawicowa kontrrewolucja – adresowana przeciwko lewicowym „reformom” pana Baracka Obamy? Czy to zaczęła się wielka kontynuacja – czyszczenia Ameryki z poglądów prawicowych? Działa tam zasada mini-maxu, czyli z lewej na prawą jak piłeczka pingpongowa. To żałosne z punktu widzenia państwa, które aspiruje do miana supermocarstwa, a jeszcze niedawno na pewno nim było. Jeżeli Amerykanie sami nie wiedzą czego chcą, to na podstawie czego – pouczają innych?
Trzeba bardzo uważnie obserwować, to co będzie się tam działo, ponieważ może się okazać, że tak jak ludzie o poglądach prawicowych – tracą pracę, wojskowi o poglądach prawicowych są izolowani, a prawicowe portale mają wypowiadane umowy od usługodawców hostingowych – to pójdzie dalej. O wiele dalej, tak daleko, że nawet nie możemy sobie tego wyobrazić. Proszę pamiętać, że mówimy o kraju, gdzie akcja afirmacyjna, pozwala na przydzielanie miejsc na uniwersytetach nie dla najzdolniejszych ludzi, ale pod względem kryterium rasowym, religijnym czy innych afirmacji mniejszości. To dla nich jest potrzebne, a nawet już normalne.
Na pewno wewnątrz tego państwa będą się działy procesy, które ciężko pojąć z europejskiej, a tym bardziej z nadwiślańskiej perspektywy. Dla wielu naszych polityków, których percepcja nie wykracza poza „robienie łaski”, ewentualnie przyklękanie przed biurkiem, czy też po prostu czołobitność i bezwarunkową miłość do Ameryki i wszystkiego co amerykańskie – to, co tam będzie się działo, będzie nie tylko niezrozumiałe, ale i szokujące. Może być jeszcze gorzej, to znaczy – nasi politycy nie będą w stanie wyjść, poza schematy percepcyjne, które są dogmatami w rozumieniu naszego stosunku do USA. Trudno, nic się na to nie poradzi. Przed wojną tak samo, a może jeszcze bardziej nasi politycy i dowódcy wojska „wchodzili w pewną część ciała” – wielkiej i wspaniałej Francji, ówczesnej globalnej super potęgi, państwa, które wygrało Wielką Wojnę.
W interesie amerykańskich elit, jest wycięcie pana Donalda Trumpa do korzenia, a nawet wyrwanie z korzeniami. Grożą mu liczne procesy, same problemy i czarne chmury. Zobaczymy, czy pan Biden pozwoli na lincz swojego poprzednika, czy da mu ochronę prawną? Prezydent w USA ma taką władzę, jeżeli z tego nie skorzysta – pozwoli na lincz prawny, to może się skończyć nową wojną domową w tym kraju. Proszę pamiętać, że ponad 70 mln ludzi – głosowało na pana Trumpa, a wedle dostępnych badań około 70% z wyborców pana Trumpa, uważa że wybory nie były do końca uczciwe (najdelikatniej mówiąc).
Kadencja pana Trumpa wymaga podsumowania – dodajmy – obiektywnego podsumowania, ono nie jest możliwe w tych warunkach, w jakich dzisiaj jest wolność słowa w USA. Jeszcze chwila i biali, heteroseksualni mężczyźni, wierzący w Boga będą w tym kraju stygmatyzowani – kolorem skóry, płcią, czy wyznaniem lub samym faktem, że wierzą. Społeczeństwo na którym jest przeprowadzany taki eksperyment, gdzie wdraża się taka rewolucyjna zmiana – musi pęknąć, dokładnie tak jak w 1861 roku. Chyba nawet strategia salami nie pomoże? Jednak, poza panem Donaldem Trumpem, tam dzisiaj nie ma nikogo, kto byłby zdolny wyrazić poglądy milczącej – póki co – większości. Tylko, co z tego – skoro w tym kraju, można wygrać wybory mając mniej głosów! Taki mają system, ale to ich sprawa nie nasza. My będziemy ponosili konsekwencje ich porażki lub sukcesu.
Panu Joe Bidenowi należy życzyć wszystkiego najlepszego, samych sukcesów – a przede wszystkim zdrowia i siły, tak żeby mógł pociągnąć dwie kadencje. Ponieważ już się mówi, że jego kandydatura to „Koń Trojański”, mający na celu wprowadzić na urząd Prezydenta USA – kobietę, z pochodzeniem multietnicznym i wielorasowym. W tej chwili ten człowiek ma przed sobą bardzo trudne zadanie – doprowadzić do uspokojenia emocji, a to jest niesłychanie trudne, wręcz poniżej pewnego poziomu już chyba niemożliwe.
Co, do pana Donalda Trumpa, to możemy być pewni że historia przyzna mu rację w wielu sprawach, a na pewno w kwestii zagrożenia ze strony Chin, czy na płaszczyźnie krajowej – w kwestii szeroko rozumianej moralności i wartości, które stworzyły to państwo. Ma pieniądze, ma niesamowicie potężne zaplecze polityczne, ma poparcie wielu ludzi, co więcej – dla wielu jest ostatnią nadzieją, na zachowanie ich sposobu rozumienia wolności. Jeżeli sam nie będzie kandydował, to może przyczynić się niesłychanie istotnie, do wskazania kandydata partii republikańskiej w kolejnych wyborach prezydenckich.
Krakauer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy