Gorące negocjacje w Brukseli... Fot. FB Mateusz Morawiecki |
Jak podaje RMF FM, zgodnie z przyjętym kompromisem utrzymano mechanizm powiązania wypłat unijnych środków z przestrzeganiem praworządności, ale jednocześnie przyjęto deklarację UE, która pozwala na odroczenie zastosowania mechanizmu o co najmniej 2 lata. Dokument nie ma mocy prawnej, jest to zobowiązanie polityczne.
Zadowolenia z osiągnięcia porozumienia nie kryje szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która napisała na Twitterze: „Europa idzie do przodu! Porozumienie w sprawie następnego budżetu UE i funduszu odbudowy. 1,8 biliona euro na wsparcie naszego ożywienia i zbudowanie bardziej odpornej, zielonej i cyfrowej UE” . Pogratulowała także sukcesu niemieckiej prezydencji.
rzyjęcie unijnego budżetu na kolejne siedem lat od dłuższego czasu stało pod znakiem zapytania. Polska i Węgry zapowiedziały, że zastosują weto wobec nowego wieloletniego planu finansowego UE, ponieważ zaproponowano w nim wprowadzenie mechanizmu, który powiązałby przyznawanie państwom środków finansowych z poszanowaniem przez nie zasad praworządności.
Warszawa i Budapeszt sprzeciwiały się nowemu mechanizmowi, ponieważ ich zdaniem, mógłby on doprowadzić do niesprawiedliwej utraty funduszy unijnych. Według przedstawicieli państw, instytucje europejskie wedle niejasnych kryteriów miałyby decydować, czy danemu państwu, mimo że płaciło składkę budżetową, należy się wypłata z budżetu czy nie. Słowenia również wyraziła swoje poparcie dla stanowiska Polski i Węgier.
Premier Mateusz Morawiecki nie kryje zadowolenia z osiągniętego kompromisu budżetowego. „Nie ustąpiliśmy z żadnego zapisu wynegocjowanego kilka dni temu wspólnie z Węgrami i prezydencją niemiecką” - napisał szef rządu na Facebooku.
Morawiecki podkreślił, że w ramach negocjacji budżetowych kluczowe były dwie kwestie. Po pierwsze stawka, którą było 770 mld zł. Premier ocenił, że dzięki osiągniętemu porozumieniu, a tym samym możliwości wsparcia finansowego, Polska będzie mogła się lepiej rozwijać i „zmniejszać dystans do najbogatszych państw Europy”. Drugą kluczową stawką w jego ocenie było – „uczciwe wykonanie prawa w duchu suwerenności państw członkowskich Unii”.
Morawiecki: Ustaliliśmy rozdział budżetu UE i praworządności
Według Morawieckiego celem polskiego protestu „nie było zablokowanie budżetu”, ale „zablokowanie niesprawiedliwego mechanizmu, który mógłby doprowadzić do odebrania Polsce funduszy”. „Taka była stawka tych negocjacji”, napisał szef rządu.
Nie poddaliśmy się, bo polityka, także w Unii Europejskiej, to sztuka obrony własnych interesów. Kieruje się tą zasadą każde poważne państwo i kieruje się nią też Polska pod rządami Prawa i Sprawiedliwości - podkreślił.
Zaznaczył, że Polska wygrała dziś podwójnie: otrzyma 770 mld zł i można uznać, że pieniądze te są bezpieczne, ponieważ „mechanizm warunkowości został ograniczony bardzo precyzyjnymi kryteriami”, do których będzie musiała się stosować Komisja Europejska.
Morawiecki podziękował też węgierskiemu premierowi Viktorowi Orbanowi za „wspólną walkę na rzecz najlepszego budżetu i utrzymania warunków”. Podczas konferencji prasowej w Brukseli dodał, że negocjacje przyniosły bardzo dobry rezultat i ustalone konkluzje.
Mamy ustalone konkluzje, wynegocjowane razem z Viktorem, ramię w ramię przez wiele dni i nocy. Mamy jednoznaczność. Są tam sformułowania opisujące to, jak ma wyglądać ten proces. Jest tam zdanie, że nawet samo ustalenie, że jest problem z praworządnością nie wystarczy do uruchomienia mechanizmu sankcyjnego - wyjaśnił premier.
Budżetowa „linia demarkacyjna”
Dodał, że zostały wyeliminowane niejednoznaczności i wszystkie punkty konkluzji są bardzo precyzyjne, a jednocześnie Komisja Europejska zobowiązała się do stosowania tego rozporządzenia tylko w sytuacjach, które będą zgodne z przyjętymi konkluzjami. Premier podkreślił, że została wyznaczona ścisła linia demarkacyjna, co dotyczy budżetu, co traktatów, a co praworządności.
„Konkluzje są trwałym aktem prawa europejskiego, są bliskie traktatom. Rozporządzenie można zmienić, ale rozporządzenie zgodne z tymi konkluzjami nie będzie łatwe do zmiany” - ocenił Mateusz Morawiecki.
Podczas konferencji premier Węgier Viktor Orban chwalił wysiłki premiera Morawieckiego na rzecz osiągnięcia porozumienia ws. budżetu. Wskazał, że to właśnie na nim spoczywał największy ciężar. Ponadto Orban oświadczył, że to nie były tylko rozmowy o finansach, a zostały obronione traktaty europejskie. – Nie pozwoliliśmy na ich ominięcie – dodał i przypomniał, że rezultaty czeka jeszcze ratyfikacja przez parlamenty narodowe.
Odrzuciliśmy wszelkie próby szantażu i zmuszenia nas do czegoś, bo to nie do zaakceptowania. To dobry rezultat dla przyszłości Europy, bo teraz jest oczywiste, że może kontynuować jako społeczność narodów – stwierdził Orban.
Wyjaśnił, że rozporządzenia powstałe z inicjatywy instytucji unijnych można zmieniać przez większość 2/3 głosów, ale osiągnięte dziś konkluzje mogą ulec zmianie tylko i wyłącznie przez decyzję jednomyślną.
Co pojawiło się w konkluzjach?
Konkluzje głoszą, że celem rozporządzenia ws. mechanizmu warunkowości jest ochrona budżetu.
Budżet UE, włączając Next Generation EU (plan odbudowy – red.), musi być chroniony przeciwko wszelkiego rodzaju nadużyciom finansowym, korupcji, konfliktowi interesów – cytuje PAP jeden z zapisów, na który zgodzili się unijni liderzy.
Kolejny zapis stwierdza, że stosowanie mechanizmu warunkowości będzie „obiektywne, uczciwe, bezstronne i oparte na dowodach, zgodne z odpowiednimi procedurami, zasadą niedyskryminacji i równego traktowania państw członkowskich”. Ponadto, jak pisze PAP, przedstawiciele państw członkowskich zgodzili się, że „związek przyczynowy między naruszeniami i ich negatywnymi skutkami wobec finansowych interesów UE musi być wystarczająco bezpośredni i należycie ustalony”.
* * *
Konferencja prasowa premierów Polski i Węgier - Mateusza Morawieckiego i Viktora Orbana po szczycie UE w Brukseli:
* * *
Komentarz:
Udało się...
Udało się, mamy 770 mld PLN (mniej więcej) z kolejnego budżetu Unii Europejskiej. Udało się uniknąć totalnej, zupełnej i błaźniącej kompromitacji. Świetnie, że udało się wynegocjować konkluzje blokujące możliwość zmiany zasad przydziału funduszy unijnych w przyszłości. Co z tego wyjdzie w praktyce, to dopiero się zobaczy. Na pewno zarówno i Polska i Węgry nie straciły, a pokazały siłę i pewną niezależność. Przynajmniej na tym poziomie, że nie damy się potraktować w sposób taki, w jaki nie chcemy być traktowani.
Bardzo racjonalnie przedstawił sytuację pan premier Mateusz Morawiecki, w którego ocenie porozumienie, które udało się wynegocjować to podwójne zwycięstwo. Otrzymamy dużo pieniędzy i ich przydział jest zabezpieczony przez ww. kryteria stosowania. Podobnie pozytywnie wypowiadali się najważniejsi liderzy unijni i kilku zaangażowanych państw, w tym Niemiec.
W praktyce może z tym być w ten sposób, że to będzie wykorzystywane jako narzędzie nacisku, jeżeli tylko chociaż jedna faktura do rozliczeń środków unijnych nie będzie się zgadzać. Trzeba się spodziewać kontroli, komplikacji i wszystkiego „pod górkę”.
Całe to zamieszanie jest dla nas poważną stratą wizerunkową, bo chociaż nie przegraliśmy formalnie i wynik sporu – negocjacji można uznać za remis. To jednak nasz obraz w mediach zachodnich został już ostatecznie zniszczony. Pisanie o wichrzycielach, twórcach problemów, braku praworządności, prześladowaniu mniejszości seksualnych itd., to już standard. W tej chwili doszedł zarzut, że Polacy – nie liczą się z Europą, przedkładając swój własny interes przed dobrostan całej Unii Europejskiej. To jest bardzo poważna sprawa, wręcz śmiertelnie poważna, bo nie tylko w razie polexitu – nikt po nas tam nie będzie płakał, ale mogą pojawić się zupełnie jawnie głosy, o tym żeby do tego procesu doprowadzić.
Całość procesu bardzo silnie promieniuje na politykę krajową. Ponieważ jest związane z rozgrywką w rządzie, a ściślej – właśnie pan premier uratował swoje stanowisko. Co więcej, udało się uratować trwanie koalicji rządzącej. Teraz wzmocniony, czy może przynajmniej nie osłabiony pan premier, będzie w stanie przejść na pozycję aktywną wobec pana Ministra Sprawiedliwości, którego żądania bardzo silnie podgrzewały emocje. Nie wiemy na ile to była uzgodniona gra naszych polityków, a na ile rzeczywiste emocje polityczne. Liczy się skutek.
Dodatkowo przekonaliśmy się, że nie mamy czegoś takiego jak urząd Prezydenta i urząd Ministra Spraw Zagranicznych, te dwa ośrodki władzy nie są nam potrzebne. Ani pan Prezydent, ani pan Minister Spraw Zagranicznych, nawet nie wyrazili swojego stanowiska w sposób istotnie liczący się! Można na nich oszczędzić pieniądze, bo administrowanie placówkami dyplomatycznymi można realizować poprzez urzędnika w randze podsekretarza stanu w KPRM, a podpisywanie ustaw można przenieść na Marszałka Sejmu. Naprawdę będzie taniej. Oczywiście celowo przejaskrawiamy problem, jeżeli jednak pan Prezydent nie widzi potrzeby – lub nie jest w stanie – lub go nie chcą – zaangażować w tak niesłychanie śmiertelnie poważny spór, to naprawdę pomylił się w chwili, w której wyraził zgodę na kandydowanie! O panu Ministrze Spraw Zagranicznych, nie można niczego powiedzieć, po prostu jest niewidoczny w ogóle, nie odgrywa politycznie żadnej roli.
W tej chwili trzeba pomyśleć jak zminimalizować straty wizerunkowe dla kraju, ponieważ przeciętnego odbiorcę komunikatów medialnych na Zachodzie, nie interesuje żadna praworządność w jakiejś Polsce, czy gdzieś na dalekich Węgrzech! Co więcej, zupełnie tych ludzi nie interesuje to, czy Komisja Europejska obchodzi Traktaty. Liczy się tylko to, że w tej chwili Polska jest wskazywana jako „czarny Piotruś”, winny prawie wszystkim nieszczęściom Unii Europejskiej. Trzeba temu przeciwdziałać, prawie za wszelką cenę, ponieważ tu nie chodzi o to, żebyśmy nie przegrali jednej „bitwy”. Tu chodzi o to, żeby nie dopuścić do „wojny”.
Odpowiedzią krajów najbardziej zainteresowanych integracją będzie dążenie do jej zacieśnienia i przyśpieszenia. Prawdziwej federalizacji Europy, do czego wielkim krokiem jest uwspólnienia długu! Już od dość dawna, środek ciążenia Unii przenosi się na strefę Euro, od czego nie ma odwrotu, ponieważ upadek wspólnej waluty, byłby tragedią o niemożliwych do przewidzenia konsekwencjach. Ponieważ nasz konserwatywny rząd, nie będzie chciał się zdecydować na nic więcej, niż własne rozumienie „Europy ojczyzn”, to prawdopodobnie zostaniemy w miejscu, a pociąg pojedzie dalej.
Cieszmy się jednak, że generalnie się udało. Były negocjacje, była strategia negocjacyjna, była niezłomność, była współpraca z Węgrami – nie ma przegranej, nie ma totalnej porażki. Jest klęska wizerunkowa, ale to można uratować. Jest to tylko kwestią czasu i determinacji.
Cieszmy się, że uniknęliśmy weta i wynikającego z niego kryzysu. Wilk może nie do końca syty, a owca przeżyła i wesoło beczy… Udało się utrzymać spójność Unii, a to jest najważniejsze, o wiele ważniejsze nawet od praworządności i funduszy.
Krakauer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy