Wśród nich znajduje się także Janusz Sperka, działacz opozycji narodowej w latach 80-ych. Mówi on: „Przez 19 lat prowadzę walkę z Instytutem Pamięci Narodowej o prawdę. IPN zamiast mnie nagradzać za moją działalność opozycyjną w czasach PRL, wbrew faktom historycznym i dowodom – niszczy nadal moje życie w każdym jego aspekcie. IPN twierdzi, że byłem tajnym współpracownikiem …, a to nieprawda, co potwierdza kolejny piąty już wyrok sądów. Prowadzę tę walkę o to, aby zaprzestano mnie szkalować swoimi insynuacjami, a także aby nie prześladowano podobnymi podejrzeniami osób znajdujących się w podobnych do mojej sytuacji”.
Dekada wyczekiwania
Janusz Sperka, począwszy od 1982 roku w ramach nielegalnego Polskiego Obozu Narodowego organizował wraz ks prałatem Józefem Chwisteckim, ks. proboszczem Rajmundem Frydrychem i Markiem Sytkiem tajne wykłady z historii Polski na terenie zaprzyjaźnionych parafii w Częstochowie. Działalność ta nie uszła uwadze Służby Bezpieczeństwa, przez którą był wzywany na przesłuchania. Na pytania przesłuchujących dawał odpowiedzi ogólnikowe, żadnych nazwisk nie podawał, nikogo nie wydał.
W 2001 r. wystąpił do IPN z zapytaniem czy w Instytucie nie znajdują się jakieś materiały związane z nim. Odpowiedzi nie uzyskiwał przez lata, raz tylko zawiadomiono go, że nie istnieje możliwość udostępniania takich dokumentów. Dopiero po zmianie ustawy w 2011 r. taka możliwość zaistniała. Toteż w 2012 r. na ponowne zapytanie Sperki IPN zaprosił go do archiwum w Katowicach. Tam otrzymał dwie cienkie teczki, z których – ku swojemu zdumieniu – dowiedział się, że w latach 1987 – 1989 był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Doradca”. Oburzony tym faktem złożył wniosek do Prokuratury IPN o wszczęcie postępowania karnego przeciwko funkcjonariuszom, którzy założyli te teczki, bez jego zgody i świadomości Tak prokuratura, jak i Sąd Karny w Częstochowie stwierdzili iż nie był on tajnym współpracownikiem, ponieważ nie było tam żadnych jego donosów, ani dokumentu werbunkowego podpisanego przez niego. Natomiast odmówiono mu ścigania SB-ków ze względu na upływ okresu przedawnienia. W tej sytuacji w 2004 r. Sperka wystąpił do Sądu Karnego – Lustracyjnego w Gliwicach o autolustrację. Jak należało oczekiwać, wynik lustracji okazał się pozytywny dla wnioskodawcy Wyrok ten Sperka przesłał do IPN z wnioskiem o uzupełnienie wpisu do archiwum sentencją sądu lustracyjnego.
Batalia o korektę wpisu IPN
Tymczasem w 2017 r. Sperka dowiedział się o zamieszczeniu na stronach internetowych Instytutu informacji jakoby był tajnym współpracownikiem bezpieczeństwa PRL. Ten wpis spowodował bardzo poważne, by nie rzec tragiczne, konsekwencje zarówno w życiu prywatnym jak i publicznym Sperki. Dość wymienić zarzuty stawiane przez znajomych, jakoby został „kapusiem” SB, taki sam zarzut postawił jeden z radnych miejskich Częstochowy na sesji rady. Nastąpił rozpad rodziny, trudności w znalezieniu pracy (nikt nie chciał zatrudnić rzekomego TW), bardzo poważne problemy finansowe.
Nie było innego wyjścia, jak pozwać IPN.
Sperka wniósł do Sądu Okręgowego w Częstochowie w 2017 r. powództwo o ochronę dóbr osobistych, żądając od IPN zamieszczenia na stronach internetowych przy swoim wpisie następującego tekstu: „Złożono zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, że Janusz Sperka nie był współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwowego w okresie od dnia 22 lipca 1944 r. do dnia 31 lipca 1990 r.”
Ponadto zażądał zamieszczenia sprostowań i przeprosin w następujących gazetach ogólnopolskich: „Rzeczpospolitej”, „Myśli Polskiej”, „Warszawskiej Gazecie” oraz w dwu periodykach lokalnych „Gazecie Częstochowskiej” i „7 dniach Częstochowy”. Domagał się też odszkodowania w kwocie 100.000 zł.
Sąd I instancji zwrócił uwagę, że w art 1 przepisy rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony danych osób fizycznych wskazano na wrażliwość publikowanych danych, które powinny podlegać „odpowiednim zabezpieczeniom praw i wolności osoby”. W związku z tym zarówno ustawa o IPN, jak i akty niższego rzędu (uchwała kolegium IPN) nie upoważniają do naruszania dóbr prawem chronionych. Zdaniem sądu nie wydaje się, aby pracownicy IPN, znający materię tej problematyki nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji publikowania tego rodzaju materiałów.
Podsumowując, sąd ocenił, że: „informacje i ocena dokonana przez IPN były działaniem bezprawnym i doprowadziły do naruszenia dóbr osobistych powoda, jego dobrego imienia, czci , nazwiska. (…) Wątpliwości co do ujawnienia danych osobowych powoda budzi treść uchwały Kolegium IPN nr 11/16”. I dalej, nawiązując do informacji pozwanego (IPN), że program archiwalny nie umożliwia dokonania wpisu o niewinności Janusza Sperki, sąd stwierdził: „ograniczenia natury technicznej np. nieistniejący program komputerowy do ujawnienia spisu inwentarza w oczywisty sposób nie jest usprawiedliwieniem wyłączającym działania naruszające dobra osobiste”.
W rezultacie sąd nakazał IPN-owi zamieszczenie orzeczenia sądu lustracyjnego, że Sperka nie był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa PRL. Przyznał powodowi odszkodowanie w kwocie 10.000 zł, natomiast odrzucił żądanie zamieszczenia sprostowania i przeprosin w prasie, jako że prasa ma szerszy zasięg niż zapis na stronie IPN i że to nie prasa, ale otoczenie powoda zmieniło do niego stosunek.
Wyrok Sądu Apelacyjnego
Od wyroku sądu I instancji odwołały się do Wojewódzkiego Sądu Apelacyjnego w Katowicach, obie strony sporu, zarówno IPN, jak i Janusz Sperka. Instytut w dłuższym wywodzie zaskarżył wyrok, podtrzymując swoje dotychczasowe stanowisko. Sperka o wiele krócej zakwestionował wyrok. Jego zdaniem nie tylko zamieszczenie przez IPN, ale również opublikowanie przeprosin stanowiłoby pełne zadośćuczynienie wyrządzonej krzywdy, co przewiduje art. 24 par. 1 kodeksu cywilnego. Drugi punkt stanowił zarzut, iż sąd I instancji w sposób dowolny i sprzeczny z zasadami współżycia społecznego dokonał oceny zeznań świadków, co spowodowało przyznanie symbolicznego odszkodowania w kwocie 10.000 zł., gdyż faktyczne koszty, jakie poniósł w związku z fałszywymi oskarżeniami IPN przekraczają kwotę 1 miliona złotych
Warto zauważyć, że Sperka przez 13 lat pozostawał bez pracy, mimo dość wysokich kwalifikacji zawodowych). Sąd Apelacyjny skwitował ustalenia odnośnie do faktów Sądu Okręgowego jako prawidłowe. Jednocześnie określił argumenty pozwanego jako kwestionowanie wniosków wyciągniętych przez sąd okręgowy z ustaleń faktycznych. Sąd Apelacyjny również odrzucił apelację IPN w części kwestionującej zasadę swej odpowiedzialności. Wskazał też, że na stronie IPN nie ma żadnej wzmianki o pozytywnym wyniku autolustracji, a informacja o Januszu Sperce jest dostępna dla nieograniczonej liczby odbiorców. A co bardzo ważne, w tym wyroku został odrzucony zarzut pozwanego jakoby zapis archiwalny nie zawierał żadnych określeń ocennych, co według IPN nie naruszało dóbr osobistych powoda. Tymczasem – utrzymuje Sąd Apelacyjny – „posądzenie kogoś o współpracę z organami bezpieczeństwa, zwłaszcza w wypadku osoby, która angażowała się w działalność opozycyjną, narusza dobra osobiste tej osoby w postaci czci, godności, dobrego imienia”. Następnie Sąd kwestionuje argument IPN jakoby osoby, które weszły na stronę IPN powinny podjąć próbę weryfikacji w oparciu o dokumenty, gdyż „przeciętny odbiorca takiej informacji wcale nie musi podejmować próby weryfikacji takiej informacji”. Co więcej zdaniem Sądu Apelacyjnego IPN „nie wykazał, aby jego działanie nie było działaniem bezprawnym…”.
W rezultacie Sąd Apelacyjny
- odrzucił w całości apelację IPN,
- przyznał rację powodowi w zakresie jego pretensji do IPN,
- uznał, że przyznanie Sperce 10 tys. zł odszkodowania jest niewspółmierne do doznanej krzywdy, i zasądził 50.000 zł odszkodowania, uznając wszakże żądanie 100 tys. zł za wygórowane,
- odrzucił z kolei żądanie umieszczenia w prasie sprostowania i przeprosin.
Prasa z satysfakcją o wyroku
Już po wyroku sądu I instancji prasa z satysfakcją pisała o wygranej Janusza Sperki. Najostrzejszy tytuł dał dziennik „Rzeczpospolita”, którego wstęp cytowałem w leadzie tego artykułu. A brzmiał on następująco: „Katalog IPN zrównuje ofiary z prześladowcami?”. Wprawdzie zaopatrzony był w znak zapytania, ale treść publikacji nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Dziennik opisuje całą sprawę, cytując też opinię Sperki i w końcowym akapicie informuje: „… nieoficjalnie sam Instytut przyznaje, że zapisy inwentarza są niepełne, nieadekwatne do stanu faktycznego i powinny być uzupełnione”.
Obszerny artykuł na ten temat zamieściła „Gazeta Częstochowska” z satysfakcją stwierdzając w tytule „Działacz narodowy oczyszczony z zarzutu bycia SBekiem”. Również ten tygodnik szczegółowo opisuje szykany IPN wobec Sperki. Cytuje też fragment jego zeznań, że zanim znalazł się na stronie IPN-u „… jakieś informacje o mojej osobie w IPN były i stamtąd wyciekały”.
Także „Myśl Polska” piórem niżej podpisanego omówiła tę sprawę.
Kto winien krzywdzie?
Podsumujmy całość. Janusz Sperka podjął działalność opozycyjną w najbardziej niebezpiecznym czasie, bo stanu wojennego, kiedy za byle bzdurę można było dostać wysoki wyrok i pójść do więzienia. Ryzykował więc swoją wolnością, rodziną, brakiem zarobków, Na szczęście inteligentnie zachowując się podczas przesłuchań na SB uniknął uwięzienia. Nie miał jednak pojęcia, że funkcjonariusz (funkcjonariusze) założyli mu aż dwie teczki: jedna – o nrze ewidencyjnym CZ – 10858 teczka personalna tajny współpracownik o pseudonimie „Doradca” i druga – teczka pracy. Rzecz w tym, podkreślmy to jeszcze raz, nie ma w nich żadnych dokumentów, które by świadczyły o jakiejkolwiek współpracy. Po prostu SB spodziewała się takiej współpracy, ale nic takiego nie nastąpiło. Czemu więc IPN do zapisu archiwalnego dodał nazwisko Sperki? To było nadużycie.
Wniosek jest paradoksalny. SB, zakładając teczki, wyrządziło mu o wile mniejszą szkodę niż działający w warunkach demokratycznego Państwa Polskiego Instytut Pamięci Narodowej, którego ustawowym zadaniem jest upowszechnianie prawdy historycznej o tamtych latach i nagradzanie takich, jak Janusz Sperka, a nie ich prześladowanie fałszywymi posądzeniami. Tymczasem, mimo już pięciokrotnych wyroków sądowych, iż nie był on tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL, mimo ustalonych już faktów , co do których nie ma wątpliwości nawet Prokuratura IPN, władze IPN nie chcą zaakceptować tej oczywistej prawdy.
Pozostaje więc pytanie Sperki wielokrotnie zadawane publicznie prezesowi IPN Jarosławowi Szarkowi: na które unika on, jak dotąd, odpowiedzi: „Dlaczego, mimo materialnej prawdy, wielokrotnie już udowodnionej w tej sprawie wciąż jestem szkalowany. Czy tylko dlatego, że jestem polskim patriotą i narodowcem?”.
Jeśli myślisz Czytelniku, że sprawa się zakończyła, mylisz się bardzo. IPN złożył odwołanie od wyroku Sądu Apelacyjnego do Sądu Najwyższego i od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ciąg dalszy nastąpi. Niestety.
Zbigniew Lipiński
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy