Fot. Wikimedia commons |
Dookoła Australii... Kilka szczegółów utrwalonych w pamięci.
AMEN - Autobiografia Naukowa Ryszarda Opary. Odcinek 86.
Great Barier Reef – Jeden z siedmiu cudów natury naszego świata.
Wyruszyliśmy naszym mobilnym domem - „Winibago” w maju (jesień w Australii), pewnego wczesnego ranka w poniedziałek, z Gold Coast - (Sovereign Islands), ominęliśmy Brisbane i pierwszym celem był Sunshine Coast, gdzie zatrzymaliśmy się w Noosa. To taki tamtejszy „Sopot” – bardzo eleganckie sklepy, restauracje, hotele, rezydencje nad Pacyfikiem. No i cudowny, naturalny Koala Park. Mieliśmy tam sporo przyjaciół, którzy ciągle przekonywali nas, że Noosa jest bardziej „z klasą” niż GC!
Stamtąd drogą nad oceanem, wzdłuż uroków Great Barier Reef - zaliczaliśmy po kolei miasta i miejsca wybrzeża Zachodniego Pacyfiku: Hervey Bay, Bundaberg, Gladstone, Rockhampton, Yepoon, Mackay, Aearlie Beach (z krótką wycieczką na wspaniałą Hamilton Island, i znowu na północ: Townsville, Cairns, Port Douglas. Wszystkie bardzo ciekawe, niby powtarzalne, jakoś takie same, ale każde ma jednak swoją specyfikę. Mają jeden wspólny mianownik - cudowne, piaszczyste, szerokie plaże; zmienne w przypływach.
No i wszędzie uśmiechnięci, zadowoleni z życia ludzie...Owszem, każdy ma też i swoje problemy ale jak już zauważyłem dawno temu w Australii, zawsze łatwiej rozwiązywać problemy, kiedy świeci słońce...
Wspomnę moją ulubioną Hervey Bay, do której przypłynęliśmy już przedtem - parę razy, własną łodzią. Wspaniała jest tam wielka zatoka, (stąd pochodzi nazwa miasta), w której pływają często, niemal może zawsze - szczególnie w okresie płodowym - największe ssaki świata – wieloryby (Humpback Whales).
Te ogromne ssaki morskie, mają tam prawdziwy, koralowy raj planktonowy, dlatego chyba tak lubią to miejsce. Oglądać te olbrzymy, które w wodzie poruszają się z dystynkcją, czasem tylko zamachną kilkumetrowym ogonem - to naprawdę coś wspaniałego. Trudno uwierzyć w ich potęgę i majestat. Wbrew pozorom mają różne kolory, odcienie między białawym a ciemnym; wokół też stada małych rybek i morkich żyjątek. W okresie płodowym zawsze pływają parami a potem z potomstwem. Niesamowity spektakl potęgi życia, który można podziwiać godzinami – bez przerwy. Taki morski nieograniczony ogród zoologiczny – z wodnymi cudami natury...
W Townsville, które jest drugim największym miastem wybrzeża Queensland, odwiedziłem swego byłego kolegę Dr Petera Mannsa, którego w latach osiemdziesiątych zastępowałem w jego przychodni. Niewiele się zmienił, choć po paru drinkach, zauważyłem, że nie może pić ani jeść tak jak dawniej.
Peter bardzo podziwiał moje osiągnięcia a przede wszystkim żonę i dzieci. Odniosłem wrażenie, że chyba mi nawet ciut zazdrościł pełni i uroków mojego życia, zupełnie odmiennego od jego własnego - codziennie takiego samego - pełnego nudów i stabilzacji...
Jak się potem dowiedziałem, chciał to zmienić...ale zabrakło mu odwagi a może też fantazji...
Cairns i Port Douglas to ostatnie normalne, „cywilizowane” choć pełne turystów miasta - na północy, tej części kontynentu.Będę jeszcze o tym pisał.
Daintree, Cape Tribulation oraz Cooktown –są już zupełnie inne; jeszcze mają znamiona cywilizacji ale tylko w sezonie wiosenno zimowym. Lato to pora monsunów - ustawicznych tropikalnych opadów i wiatrów - cyklonów.
Natomiast powyżej zaczyna się prawdziwa tropikalna, dzika dżungla, przejazd tylko dla samochodów terenowych. Na wszelki wypadek, warto mieć ze sobą łódź albo helikopter. Nigdy nie wiadomo czy dalej to trzeba będzie płynąć czy też fruwać. Przyroda i natura, są a zwłaszcza mogą... tam być nieprzewidywalne.
Ocean, tam znany jako Morze Koralowe - to prawdziwy raj i bajka dla poszukiwaczy mocnych wrażeń i nurków, żądnych przygód i atrakcji podwodnych. Kocham ten sport; kiedy człowiek jest kilkanaście metrów pod kryształowo czystą, ciepłą wodą a wokół przepływa mozaika absolutnej ciszy i spokoju, wszystkich możliwych kolorów i kształtów, to wtedy wydaje się, że nic... na tym świecie...nie może być piękniejszego. Nawet żaden bukiet kwiatów, zrobionych przez czarodzieja czy uznanego mistrza kolorów.
Tym bardziej, że ruchy w wodzie czyli pływanie i nurkowanie - są jak...fruwanie. Człowiek czuje się ptakiem, szybującym w przestworzach błękitu, kolorów i marzeń. A nawet jeżeli pojawią się rekiny, należy je traktować normalnie, jako część tego świata. Jeżeli nurek to rozumie i czuje tak naprawdę, podwodną naturę nie ma jakiekolwiek zagrożenia. Podwodny świat jest całkiem odmienny od tego, co tam wyżej nad powierzchnią – (przeklętego, coraz bardziej zanieczyszczonego) i ginącego... Choć i to się zmienia.
Ale tam w przestrzeniach podwodnych, nagle wszystko widać i czuć, w zupełnie innej perspektywie. W otoczeniu rafy koralowej – naprawdę widać i czuć całkowicie inny świat - inne życie. Nie ma pieniędzy, nie ma banków – nie ma telefonów komórkowych ani internetu w dodatku każdy jest równy oraz zdrowy i piękny. A kiedy przychodzi kres – spada na dno i stanowi punkt wyjściowy - podłoże, dla kolejnej budowy struktury rafy i kolejnego życia.
„Turtle Island” to niewielka wyspa u wybrzeża Cairns, całkowicie zawłaszczona...przez świat żółwi. Te - olbrzymich rozmiarów, czasem kilkumetrowe gady, majestatycznie pływają wokół, machając bez pośpiechu łapami i głową – w poszukiwaniu planktonu. Niektóre ponoć żyją kilkaset lat, pamiętają czasy Napoleona... a może nawet...Leonardo da Vinci...
Niekiedy, wśród nich może pojawić się wielka płaszczka, romboidalncyh kształtów – „Manta Ray”, która czasami osiąga wielkość 8m (szerokości i długości z ogonem), która równie dostojnie lustruje otoczenie, poszukując dla siebie pożywienia. Czasem wpadnie także rekin - nagle i cichcem, taka wielka, ogromna lokomotywa, po której wszystko spływa. Chociaż to nie jest tłuszcz ani oliwa... Potem rekin znika, bo rusza się błyskawicą, zamachem ogona a zawsze spieszy mu się do żarcia. Dla rekina człowiek...jest nikim. Jedną z ryb, których wokół jest miliony - rozmaitych kształtów i wielkości - kręcących się cały czas, trochę bez sensu.
Życie pod wodą – jak już wspominałem - jest nigdzie indziej niepowtarzalnie i unikalne.
Great Barrier Reef:
To największa, żyjąca od wieków istota świata, nieśmiertelna, w kategoriach czasu ziemskiego. Zawsze pełna życia, kolorów i piękna. Zginie, kiedy ludzie zniszczą planetę.
Jej powierzchnia to prawie 350,000 km2. Teren tego kolosa organizmu większy od Polski.
Jedyna na świecie żyjąca struktura, widoczna z kosmosu jako biaława, olbrzymia wstęga, ziemska Galaktyka. Większosć znajduje się pod błękitną przeźroczystą, błękitną wodą; która pod promieniami słońca pokazuje wszelkie możliwe bogactwa natury i istnienia.
Dodatkowo kilkaset wysp koralowych – każda jest innym obrazem raju ziemskiego.
Great Barrier Reef Marine Park.. Fot. Wikimedia commons |
Jeden z siedmiu najwspanialszych cudów natury; najlepszy dowód nieskończonych możliwości kreacji. Absolutnie i koniecznie kiedyś w życiu...trzeba to zobaczyć.
Zawsze w swoich snach i marzeniach o dobrym świecie – wspominam Wielką Rafę Koralową i tak naprawdę marzę aby być rybą. Ale niestety jestem tylko Rakiem (taki jest mój znak zodiaku).
Ryszard Opara
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy