Na pamiątkę słusznie minionych czasów, obchodzi się w Bornym Sulinowie święto pracy czyli pierwszego maja. Biorą w nim udział mieszkańcy miasteczka oraz turyści licznie obecni tam w pierwszy weekend majowy. Są tam, w kolumnie pochodu, samochody i motory z minionej epoki oraz miejscowi przebrani za Lenina, dowódcę garnizonu radzieckiego i żołnierzy radzieckich.
Przez wiele lat mało kto słyszał o Bornym Sulinowie. Oficjalnie miasto „nie istniało’. Faktycznie było najpilniej strzeżoną bazą Północnej Grupy Wojsk Radzieckich, a wcześniej – jeszcze przed rokiem 1944 militarną bazą niemiecką. Struktura Bornego Sulinowa stworzona została dla potrzeb Wehrmachtu, co stwarzało duże możliwości techniczne zbudowania pod ziemią „części niejawnej” miasta.
Borne
Sulinowo, wraz z okolicami, oddane zostało Polsce dopiero w roku 1993. Do tego czasu było bazą 6 Gwardyjskiej Witebsko-Nowogrodzkiej
Dywizji Zmechanizowanej. Wjechać i wyjechać z niego można było wyłącznie za
okazaniem specjalnych przepustek. W mieście znajdowały się koszary wojskowe,
domy oficerów, sklepy, dom kultury, kino, garaże i budynki dowództwa. W tej
elitarnej jednostce stacjonowało około 300 żołnierzy oraz oficerowie z
rodzinami.
Dziś jednym ze śladów jego dawnej historii są puste cokoły pomników, zwieńczone dawniej posągami wodza rewolucji - W.I. Lenina lub symbolami potęgi Armii Czerwonej. Armia opuszczając Polskę zabierała je do Rosji. Wyjątkiem była tzw. „pepesza” – znajdująca się dziś na cmentarzu radzieckim przy drodze do Szczecinka.
Rosjanie
„wprowadzili” się do bazy zaraz po II wojnie światowej. W trakcie walk o Wał
Pomorski, którego ówczesny Gross Born był ważną częścią składową, wojska
niemieckie opuściły nagle miasto pozostawiając je w stanie nienaruszonym.
Oficjalnie też Bornego Sulinowa nie było na prawie żadnych mapach. W atlasach samochodowych wiodące do miasta drogi „urywały się” gdzieś w okolicach Krągów czy Starowic. Nawet, jeżeli się nie urywały, to i tak „prowadziły” tylko nad jezioro Pile, ewentualnie do punkcika na mapie o nazwie „Sulinowo”. Takie mapy, odsłaniające rąbek tajemnicy, zaczęły się pojawiać dopiero w latach siedemdziesiątych. Nie miało to jednak większego znaczenia, bo i tak droga każdego niezorientowanego kierowcy kończyła się tuż za Krągami - przed szlabanem, wokół którego stali uzbrojeni czerwonoarmiści i składali kierowcy propozycję nie odrzucenia: „zawracajcie”.
W przewodniku dla
turystów brzeg jeziora Pile, nad którym położone było miasto, określono jako
„niedostępny i nie nadający się do biwakowania”. Z kolei 18.000 hektarów
poligonu było opisane w ewidencji gruntów jako „tereny leśne”.
Najwięcej emocji wzbudzała jednak zawsze legenda dotycząca podziemnej części miasta. Badania radiestezyjne wykazały, że pod miastem zlokalizowane były m.in.: kolej wąskotorowa, zakład produkcyjny, podziemny magazyn oraz szereg ciągów komunikacyjnych. Poza tym istnieć miały tam również kompleksy schronów, tuneli i wiele innych pomieszczeń.
Nie brakuje
jednak dowodów, że powyższe obiekty nie istnieją, choć z drugiej strony trudno
uwierzyć, aby militarne miasto, w którym mieszkało kilkanaście tysięcy
żołnierzy niemieckich nie miało choćby jednego schronu przeciwlotniczego, a
takiego w mieście po prostu dziś nie ma. Nawet przy wybujałej fantazji, trudno
wyobrazić sobie sytuację, kiedy na dźwięk syreny alarmującej o nalocie, tysiące
żołnierzy Wehrmachtu z oficerami i ich rodzinami, rozbiegało się w popłochu po
okolicznych lasach.
Dodatkowym
argumentem przemawiającym „za”, może być fakt, iż w bardzo podobnym, można
powiedzieć bliźniaczym mieście Winsdorf, położonym na terenie Niemiec, znajdują
się rozległe podziemne pomieszczenia.
Nie wiemy też, czy radzieckie wojska korzystały z podziemi i na ile skutecznie je zamaskowały, czy jak twierdzą niektórzy - zasypały? Naoczni świadkowie twierdzą, że w ostatnich miesiącach pobytu w Bornym Sulinowie Rosjanie zwozili tam duże ilości materiałów budowlanych, z których ... niczego nie zbudowano. Może użyto je do zamurowania wejść do podziemi?
Jeśli porównać mapy topograficzne z lat trzydziestych ze współczesnymi, to wyraźnie widać dużą różnicę kształtu wyspy na jeziorze Pile. Wyspa leżąca blisko południowego brzegu jeziora, w pobliżu miasta, nosząca przed II wojną nazwę Rodberg, jest obecnie zdecydowanie mniejsza. Brakująca, całkiem pokaźna część wyspy, jest obecnie na dnie jeziora, na głębokości ok. 18 metrów.
Powstałe
wokół tego faktu legendy mówiły o tym, że na wyspie była niemiecka baza
miniaturowych łodzi podwodnych - wysadzona w powietrze pod koniec II wojny,
oraz że aktualny kształt wyspy to efekt potężnej eksplozji przeprowadzonej
przez Rosjan. Po wojnie mieli bowiem zebrać wszelkie niewypały i niewybuchy,
aby zdetonować je następnie na wyspie.
Kolejny
tajemniczy obszar bazy znajduje się w głębi lasu, ok. 30 km od Bornego
Sulinowa. Budowę tajemniczych obiektów w środku tego lasu rozpoczęto w roku
1972. Prace trwały bez przerwy przez sześć lat. Teren otoczono wysokim
potrójnym płotem i zasiekami z drutu kolczastego pod napięciem. Obszar
patrolowali uzbrojeni żołnierze. Nikt nie mógł zbliżyć się do ściśle tajnej
bazy. Jak się okazało po wyjeździe wojsk rosyjskich - bazy rakietowej, gdzie
oprócz typowych zabudowań, pozostały także silosy po ruchomych wyrzutniach
rakiet dalekiego zasięgu.
Obecnie
ta super-baza znajduje się w stanie totalnej dewastacji. O tym, na jaką skalę
okoliczni mieszkańcy „pozyskiwali” na jej terenie surowce wtórne niech świadczy
fakt, że zginęły tam m.in. stalowe drzwi od silosu. Sam fakt ich zginięcia może
nie byłby szczególnie dziwny, gdyby nie to, że jedno skrzydło drzwi miało
szerokość 3 m, wysokość 6 m, grubość 40 cm i wagę ponad 4 tony.
W latach stacjonowania kontyngentu Armii Czerwonej w Bornym Sulinowie „przyjaźń polsko-radziecka” sprowadzała się do intensywnej wymiany handlowej pomiędzy żołnierzami „zaprzyjaźnionej armii” a okoliczną ludnością. Jest to najlepszy przykład na to, że inicjatywa obywatelska potrafi zdecydowanie wyprzedzić porozumienia międzypaństwowe.
Szczególne miejsce w wymianie miała benzyna, której czerwonoarmiści mieli jakby za dużo, zaś okoliczni mieszkańcy - za mało. Ponieważ nie rozdrabniano się handlem na kanistry, lecz z reguły na beczki; powstała nie spotykana gdzie indziej instytucja – „przydomowych stacji benzynowych”. Były to różnego rodzaju i wielkości zbiorniki, gdzie żołnierze przelewali „nadwyżki” paliwa.
Dziś
Borne Sulinowo, położone we wschodniej części województwa zachodniopomorskiego,
to miejsce przełomowych zmian. Z zamkniętej bazy wojsk radzieckich, później
rosyjskich, przeszło gwałtowną transformację w cywilne, w pełni polskie
miasteczko z dynamicznie rozwijającą się turystyką i dużą szansą uzyskania
statusu uzdrowiska.
O starych radzieckich czasach przypominają tylko nie odbudowane bloki i dawny dom oficerski, radziecki cmentarz wojskowy i sklep z restauracją „Sasza” przy skwerze przed urzędem miasta i gminy, gdzie zjeść można kawior z blinami i wypić sto gram rosyjskiej wódki.
tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy