Na koniec wspomnień moich podróży po świecie - w czasie przeszłym zostawiłem... rarytas: Karawana wokół Australii.
AMEN – Biografia Naukowa Ryszarda Opary. Odcinek 85
Australia jest przecudownym, wspaniałym krajem/kontynentem - wyspą o powierzchni 7.8mln km2, czyli w sumie tak jak Europa (nie dużo mniejsza); zamieszkuje w niej około 25 mln ludzi. Trzydzieści pięć razy mniej niż na „Starym Kontynencie”. Ale jakże inny to świat. Słoneczny, przyjazny, radosny. Nigdzie indziej takiego już nie ma.
Australia to przysłowiowy Raj na Ziemi, choć może trzeba przyznać, w Raju, może czasami być nudno. No, jak można wytrzymać...codziennie słońce, piękna pogoda, przyroda; atmosfera wprost trudna do zniesienia... Ludzie uśmiechnięci, przyjaźni, pomocni, na pełnym luzie.
Wiele można by mówić a pytanie jest proste: Jak długo człowiek może wytrzymać w raju zieleni, patrząc w oczy misia koali, który ziewa, zasypia. Albo oglądając w pełni słońca, a czasem i księżyca skaczące beztrosko kangury, ścigające się strusie.
Prawie każdy Dzień w Australii - to słońce i czyste niebo; Noc to gwiazdy i księżyc zależnie od fazy. Owszem zdarzają się też ulewne deszcze, a w tropikach nawet monsuny, cyklony...ale to wszystko dary nieba, przyrody i urodzaju. W najpiękniejszym nawet raju, nie powinno być monotonii nudy a Australia jest obdarzona wszystkimi możliwymi cudami natury...
Zawsze, kiedy ciężko pracowałem, jako lekarz na dyżurach w Broken Hill, Sydney i innych miejscach kontynentu, kiedy oglądałem w telewizji, na filmach uroki kraju... marzyłem, żeby zobaczyć, poznać całą Australię. Tak na luzie, bez pośpiechu i zegarka. Przecież wszędzie jest cywilizacja, hotele, sklepy, stacje benzynowe, sklepy, służba zdrowia.
Wszystko co potrzeba – na co dzień i od święta.
Udało mi się wreszcie to zrobić w 2008. Wziąłem sobie po prostu długie wakacje i razem całą rodzinką udaliśmy się w podróż dookoła całej Australii. Mieliśmy dość szczegółowy plan trasy opracowany przez fachowców lokalnej turystyki, – ale bez konkretnych dat pobytu gdziekolwiek. Mówiliśmy sobie wprost – jak się nam gdzieś spodoba...zostaniemy do niedzieli...a jak nie... zawijamy nasze d..y w troki i zmykamy – gdzieś tam dalej.
Winnebago Tour 40BD |
Aby być całkowicie niezależnym, wynajęliśmy na kilka miesięcy komfortowy 16 metrowy autobus –„Winnebago”, który przedtem, często był używany do produkcji filmów - w plenerach Australii. Pojazd obszerny i całkowicie wyposażony: kuchnia, 2 lodówki, 3 zamrażarki; Telewizja/video, GPS, fax, internet (satelitarne); WC, łazienka z prysznicem, mini barek; wszystko co potrzebne w drodze. Oczywiście pełna klimatyzacja.
Autobus dodatkowo miał 8 „bunk beds” (łóżka piętrowe), z tyłu pojazdu było „małżeńskie łoże”. Po obu stronach pojazdu były też szerokie drzwi; a ponad nimi, w dachu ukryte namioty, które na postoju można było rozłożyć. I w ten sposób powiększyć powierzchnię mieszkalną o salon i jadalnię (z krzesłami, stolikami). Prawdziwy dom na kółkach, w którym można było pomieszkać kilka miesięcy. Było naprawdę komfortowo. Za kierowcą z przodu, po obu stronach były rozkładane siedzenia, z których w czasie jazdy – można było podziwiać australijskie plenery; nocą przez szklany dach; niebo pełne gwiazd; wśród których dominował, wskazywał drogę...ulubiony „Krzyż Południa”.
Za autobusem ciągnęliśmy przyczepę, na niej nasz terenowy Mercedes, ośmioosobowy samochód, który był po drodze używany wszędzie tam, gdzie nie można było podjechać autobusem.
Oczywiście do „campervanu” potrzebne było specjalne prawo jazdy, wynajęliśmy więc kierowcę zawodowego, dla którego to była kolejna 10-ta wyprawa. Znał on Australię doskonale, na pamięć. A my mogliśmy spokojnie sobie patrzyć na ziemię i niebo Raju wokół, nawet przy kieliszku szampana. Cudowne były Wschody i Zachody słońca – w pustynnym sercu kontynentu; nad morzem Timor... lub oceanem Indyjskim.
Parę tygodni trwały przygotowania do wyprawy: trzeba było się dobrze zaopatrzyć w wodę, rozmaite artykuły spożywcze, owoce, pieczywo, alkohol (nie dla kierowcy), artykuły sanitarne, toaletowe. Było tego sporo, wszystko poukładane w klimatyzowanym magazynku pod podłogą... W ten sposób, byliśmy też jednak całkowicie niezależni od hoteli, sklepów i restauracji. Na wszelki wypadek
Co dzień staraliśmy się jechać nie dłużej niż (5 godz) 300-500 km, chociaż w niektórych miejscach oczywiście spędzaliśmy parę dni. Czasami, kiedy niewiele było ciekawego – podróżowaliśmy nocą.
Podróż była naprawdę niesamowicie ciekawa. Zatrzymywaliśmy się najczęściej w tzw. Caravan Parks, których jest w Australii pełno wszędzie i z reguły są dobrze wyposażone: w sklepy pierwszej potrzeby oraz wodę, sanitariaty. Czasem stawaliśmy gdzieś w środku buszu, przy drodze, na pustyni, w tropiku, tam gdzie polecał nam kierowca i przypadkowo spotykani ludzie; lub tam gdzie po prostu wydawało się nam się ciekawie. Niezapomniana podróż – niezapomniane wrażenia.
To wszystko trzeba naprawdę zobaczyć – aby zrozumieć Australię. Spotkaliśmy ludzi, którzy robią to od wielu lat –za każdym razem, odkrywając cuda i bogactwa przyrody, natury własnego kraju.
W sumie nasza wycieczka trwała około pięciu miesięcy, podróżując wokół całej Australii.
Pokonaliśmy trasę ponad 42,000 km. Czyli tour – tak jak dookoła świata. Byliśmy prawie wszędzie, we wszystkich bardziej znanych miejscach, które warto było zobaczyć, zgodnie z wcześniejszymi wskazówkami przewodników i za radami bywalców (tambylców)...
Nie będę opisywał wszystkich miast i cudów, które widzieliśmy po drodze.
To moja następna książka - publikacja.
Podam tylko bardzo ogólnikowo trasę; może ktoś zainteresowany, będzie chciał ją powtórzyć...
A więc:
Gold Coast – Noosa – Sunshine Coast – Gympie – Marybourogh – Hervey Bay –następnie promem na Fraser Island, gdzie spędziliśmy kilka dni.
Potem Bundaberg – Gladstone – Rockhampton - Malborough – Mackay – Airlie Beach i Hamilton – Bowen – Townsville – Cairns – Port Douglas – gdzie również był postój kilkudniowy.
Dalej: Daintree – Cape Tribulation – Cooktown – Cape York – Thursday Island – kilka dni przerwy i z powrotem do Cairns and Townsville...
Dalej: Cloncurry – Mount Isa – Tablelands - Tennant Creek - Alice Springs – (moje urodziny w Alice) – Uluru (Ayers Rock) – Alice Springs – Tennant Creek – Mataranka – Pine Creek – Kakadu National Park – Jabiru - Adelaide River – Darwin (kilka dni przerwy – podróż statkiem – na wyspę Tiwi i wokół Darwin – Morze Arafura.
Dalej: Broome - Karratha - Onslow - Exmouth - Coral Bay - Carnarvon - Geraldton - Cervantes - Perth.
I znowu kilka dni przerwy…
Dalej: Perth – Bunbury – Busselton – Margaret River (najlepsze czerwone wina Australii) – Albany – Esperance – Kalggorlie – poprzez Great Victoria Dessert (jedna z największych pustyń kontynentu) a potem Nullarbor Plains – i rozmaite małe miasteczka/osady – Port Augusta – Port Lincoln – kilka dni odpoczynku nad Oceanem Indyjskim...
Dalej: z powrotem do Port Augusta/Whyalla na północ do słynnej osady Coober Pedy, gdzie wiele ludzi mieszka w skałach pod ziemią – z powrotem do Port Augusta – Adelaide – (wycieczka na wyspę Kangaroo Island) – Mildura – Broken Hill (miejsce mojej pierwszej pracy lekarza w Australii) – gdzie zatrzymaliśmy się na kilka dni.4 Mile Beach (Pot Douglas)
Dalej: z powrotem do Adelaidy – na południe poprzez słynną drogę (Great Ocean Road) – Mt Gambier - Warrnambool (wizyta na słynne skały 12 apostołów) – Geelong- Melbourne – postój przymusowy.
Dalej: poludniowe wybrzeże Victorii –Sale - Eden – Bega (słynne australijskie sery) – Góra Kościuszki – (najwyższy szczyt Australii o wysokości 2,230 m – zdobyty przez Edmunda Strzeleckiego) – Canberra (miasto moim zdaniem mało ciekawe – zdominowane przez biurokracje wszelkiego pokroju).
Dalej: Nowra – Wollongong – Katoomba – Bathurst – Orange – Dubbo – Cobar – i z powrotem do Newcastle – na północ – Port Macquarie – Tamworth – Armidale – Coffes Harbour – Grafton –Lismore – Ballina – Byron Bay - Tweed Heads – Toowoomba – HOME – Gold Coast.
Wycieczka była długa, najdłuższ w moim życiu – naprawdę wspaniała. Aż trudno mi uwierzyć, że tak wszystko się w sumie dobrze potoczyło. Byliśmy prawie wszędzie – z wyjątkiem Tasmanii i własciwie od tamtej pory marzę aby zrobić to jeszcze raz.
Na pewno - kiedyś wyruszę na powtórkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy