Pierre-Georges Jeanniot (1848-1934): The dinner in the hotel Ritz in Paris (1904) Public domain |
AMEN – Autobiografia Naukowa Ryszarda Opary Odc. 79
Europa to sumarycznie najciekawsze miejsce świata: kulturowo, cywilizacyjnie a także przyrodniczo. Mamy góry, niziny, morza, ocean, różne klimaty; „cuda, wianki” -w sensie dosłownym i przenośnym. Podróżując po Europie, zawsze również siłą rzeczy wędrujemy po naszej historii: dawnej starożytnej i współczesnej.
Jak bowiem można, będąc w Atenach, nie myśleć o tym co było kiedyś... o Akropolu i czasach Helleńskich; będąc w Rzymie nie zajść do ruin Coloseum - nie wspomnieć czasów antycznych, podumać o byłej wielkości Cesarstwa o jego twórcach; nie wspomnieć Igrzyska dla mas i dla chleba; a będąc w Paryżu: w Wersalu czy Bastylii - nie myśleć o Napoleonie i czasach Rewolucji Francuskiej a np. w Berlinie przy Bramie Brandemburskiej nie wspominać epizodów - II wojny światowej...itd.itd.
Europa to nie tylko różne cywilizowane krajobrazy, to też pamiętnik naszej współczesności, której to obrazy przesuwają się niezmiennie, chociaż skrótowo, żółtymi kartkami z kalendarza...naszej historii.
Francja moim zdaniem, dzieli się na kilkanaście miejsc. Oczywiście Paryż jest miastem wyjątkowym. To jakby Państwo w Państwie. Tam jest wszystko co może interesować człowieka ciała, duszy, kultury, zmysłów... i to nie tylko epoki zmierzchów czy ery renesansów...ale wszelkich odcieni nowoczesności.
Jednak to tylko pozory, płynące z błędów i wyobrażeń przeszłości. Obecnie, przynajmniej moim zdaniem - wbrew wszelkim pozorom i pokusom luksusu i ludzkości; w stolicy Francji, brak jest wartości duchowych, spirytualnych. Zaginęły w czasach wybujałych ambicji stolicy Francji – w wojnie o prymat oraz wyższość nad innymi cywilizacjami. Francuzi mają skrajnie odmienną mentalność, szczególnie pod widokiem mikroskopu teraźniejszości.
Kiedyś Paryż był światową stolicą myśli i zmysłów wszelakich. Obecnie miasto moim zdaniem umiera. Ludzie, potomkowie dawnej kultury i świetności Francji, jakby powoli, stopniowo tracili... swój dawny status, charakter; może nawet sens istnienia, w formie lidera kultury współczesności; i nie bardzo mają odpowiedzi na podstawowe pytanie czasu: Co, jak i z kim dalej?
Niestety Paryż i całą Francję stopniowo zalewa fala emigracji – całkowicie obcej kulturowo i ideowo; która korzystając z przywilejów demokracji, wolności i braterstwa – zaczyna dominować. Jeżeli Francuzi nie obudzą się z koszmarnego snu realiów współczesności; jeżeli nie rozpoczną walki i wojny o swoje własne prawa – dla przyszłych pokoleń – Francja zniknie z map Europy i Świata – jako jeden z kluczowych twórców cywilizacji łacińskiej. Byłaby to wielka tragedia. Mam nadzieję, że wkrótce młodzi Francuzi obudzą się z letargu konsumpcji i bezczynności.
Miałem wielkie szczęście odwiedzić Francję wiele razy w swoim życiu, jeszcze w czasach pamiątek jej niedawnej świetności kulturowej – czasach „przed- potopowych” –(obecnej, masowej, destruktywnej emigracji). Wiele jest tam miejsc godnych uwagi: Loara, Sekwana, Marsylia, Normandia, Alzacja, Prowansja. Są krainy i regiony wina: Champagnia, Bordoux oraz Lazurowe Wybrzeże i Bretania. Są Alpy i Pireneje. Bogactwa natury i kultury są podziwu godne a jednak...to kolejny kraj i bajka, całkowicie nie dla mnie.
Myśląc o faktach niedawnej historii, próbowałem zrozumieć wielkich Polaków; naszych mężów stanu, wieszczów czy ludzi muzyki, kultury, wyjeżdżających na emigrację własnie do Paryża/Francji. Przecież to zupełnie inny, może piękny ale jednak obcy świat; inne obyczaje i kultura. Czy ONI nie mieli wtedy wyboru? Być może Francja była najbliżej „kulturowo” dla elit Rzeczpospolitej przedrozbiorowej, która używała francuskiego jako drugiego języka, ale...integracja z tym narodem – dla Polaków czy Słowian, moim zdaniem jest praktycznie niemożliwa. Trzeba być wybierać skrajności.
Język francuski jest zbyt wyalienowany, wysublimowany z pozostałości kultury i literatury światowej. Francuzi byli i są megalomanami we wszystkim co istnieje. Taką, równie chorobliwą przypadłość mają obecnie inne przodujące narody: Niemcy czy Rosjanie, ostatnio także Amerykanie. Jakie są przyczyny, tych ludzkich ułomności... Czy też „mania wielkości” jest automatycznie nabywaną, poprzez historię cechą ludzką... Warto się może zastanowić tak naprawdę nad osiągnięciami nacji Francuzów, na przestrzeni wieków.
Kulturowo mają niezaprzeczalne, ale chyba mimo wszystko ograniczone lokalnie osiągnięcia.
Niewielu, tak naprawdę potrafi zrozumieć mentalność Francuzów. Naukowo i technicznie – Francuzi w sumie, bardzo wiele dla świata zrobili. Choć warto się zastanowić, czy Maria Skłodowska miałaby szanse zostać jednym z największych naukowców w historii świata, gdyby nie wyjechała do Francji albo czy też Pan Pierre Curie zostałby sławnym fizykiem, gdyby nie poznał, nie ożenił się z Marią...
Politykami i żołnierzami Francuzi byli, są...raczej marnymi albo żadnymi. Niewiele a właściwie nigdy, żadnej wojny ani batalii nie wygrali. Ani na frontach pokoju ani wojny światowej. Chociaż, z reguły...zawsze stawali po stronie zwycięzców. Napoleon był może jedynym w historii wyjątkiem, ale czy on...był Francuzem, czy wygrywał swoim wojskiem czy płatnymi najemnikami. Był jednym z najbardziej znanych kliderów i postaci historii, ale tak naprawdę...cóż on takiego wielkiego, dla Francji zrobił?
Jednym słowem, moim zdaniem Francuzi... byli, są i będą - takimi w pewnym sensie „ladacznicami cywilizacji”. A mienią się być liderami. Dla mnie Francuzi są narodem bardzo ciekawym ale dalekim i niezrozumiałym – bez przyszłości...
Nigdy nie zapomnę fragmentu, jednego z pierwszych podręczników higieny osobistej z XVII wieku, napisanego oczywiście przez jakiegoś...lekarza, znachora Francuza. Przeczytałem to w ramach historii medycyny. Zalecał on swoim mianowicie uczniom, czytelnikom, że wszyscy, każdy człowiek... powinien brać kąpiel czyli myć się przynajmniej dwa razy w roku. Bez względu na to, czy potrzebuje... czy też nie. Czy to konieczne...czy też zbytek?
Zastanawiałem się potem...oczywiście w sensie współczesnej medycyny, jak wówczas w tym XVII wieku... pachniały kobiety. Czy to nie przypadek, że to właśnie oni, Francuzi wynaleźli perfumy, makijaż czy peruki aby może zamaskować i zasłonić mniej przyjemne zapachy, pasożyty czy też wypryski na twarzy.
Potem też, właśnie Francuzi, wynaleźli złote młoteczki do zabijania pcheł, wszy. A przecież syfilis, przez długi czas nazywano „chorobą francuską”. Jaka jest prawdziwa geneza tej nazwy? Można by się rozwodzić długo nad protoplastami „Francji elegancji” ale niewątpliwie, skądś to wszystko się...kiedyś tam wzięło.
Lubię jeździć do Francji ale nie wyobrażam sobie życia tam; NIGDY nie mógłbym tam zamieszkać na stałe...
Zabawna historia na zakończenie rozmyślań o Francji...
Ritz - Paris. Pewnego dnia moja żona ukończyła 40 lat. Tak... zdarza się to też kobietom, nawet kiedy tego nie chcą ani nawet jak nie zasługują. Aby uczcić ten istotny i piękny moment każdego życia, postanowiłem spędzić z nią romantyczny weekend w słynnym hotelu Ritz-Paris - Plac Vendome. Kiedyś naprzeciw mieszkał tam Chopin. (Zmarł też tam, w samotności...razem z suchotami).
Sześć miesięcy przed dniem urodzin żony zamówiłem najlepszy, najdroższy apartament w Ritzu. Ten, w którym mieszkała kiedyś Coco Chanel, potem przed śmiercią Princess Diana.
Kosztował krocie, w dolarach... ale niech tam. Nic dwa razy w życiu się nie zdarza; szczególnie ta okazja. Zapłaciłem z góry, na wszelki wypadek i miałem rację. Przynajmniej ten jeden raz w życiu. Pobyt był zaplanowany na 26 kwietnia roku pańskiego...AD...nie ważne...
Gdzieś na 2 miesiące przed planowanym pobytem, zadzwonił do mnie naczelny dyrektor Ritza... proponując zamianę tegoż to, zamówionego, opłaconego apartamentu, na inny - drugi najlepszy. I w dodatku... za darmo. Warunek był jeden. Rezygnacja z tego najlepszego. Odpowiedziałem absolutnie NIE. Nie zgadzam się - na tę pierwszą i jakiekolwiek inne oferty.
Potem, jak się okazało... miałem rzadką i wielką satysfakcję. Nasz apartament koniecznie chciała wynająć...znana aktorka Whoopi Goldberg, która wtedy podczas kręcenia jakiegoś filmu w Paryżu, „kręciła przy okazji”...przeżywała romans z innym aktorem (Ted Danson) i oboje chcieli, uparli się na ten właśnie... najlepszy apartament. Producent miał budżet nielimitowany i płacił za każde fanaberie tej Whoopi. Ale Opara powiedział NIE... a dyrekcja hotelu zachowała się jednak honorowo. Mimo nacisków dolarowych, dotrzymała umowy.
Wiedziała o szalenie istotnym dla mnie/dla nas obojga dniu... – urodzinach żony.
Być może - ten jedyny raz, wtedy w życiu... miałem duży szacunek - dla honoru Francuzów.
25 kwietnia wylądowaliśmy 1-szą klasą Air France z Sydney, na lotnisku Charlesa Gaulle.
Czekała na nas limuzyna Rolls Royce. W środku kwiaty, chłodny szampan. Przed hotelem Ritz, czekał na nas personel - ubrany galowo... Zaprowadzili nas wszyscy - do luksusów...apartamentu (3 pokoje) „luxury suite”. Na ścianie wisiały słynne...”Lilie Wodne” Moneta oraz parę innych dzieł impresjonistów... Nie wiem, może to były tylko kopie, tych słynnych obrazów - ale znakomicie zrobione. Na stole stał olbrzymi bukiet, biało-czerwonych orchidei, w kryształowym wazonie; chłodna butelka Dom Perignon - rocznik zgodny z datą urodzin żony.
Wypiliśmy, leżąc wygodnie na królewskim łożu, całą butelkę. Gadając tak sobie, o życiu...
Potem, były cudne chwile intymnych życzeń. Na zakończenie popołudnia, powiedziałem żonie... święte słowa prawdy: „Wiesz co właśnie doszedłem do wniosku, że...” „Lepiej być młodym, pięknym i bogatym – niż starym, chorym i biednym”.
Potem, wyszliśmy na spacer po wczesnowiosennym Paryżu. W hallu naszego pietra, od razu spotkaliśmy parę: Whoopi Goldberg w objęciach Teda. Oboje w oczach mieli pytanie: „Who the hell is this guy”- „Kim jest ten gość, do diabła”... Nie mogli chyba uwierzyć, że to Polak z Australii, który ma całkiem w dupie potęgę Ameryki, potęgę dolarów i mitologię Hollywood.
Cały ten pobyt w Ritz-Paris był dla nas „niezapominajkowy”...Jak i urodziny.
Ryszard Opara
CDN
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy