...Kaczyński domyślnie został zaliczony do grupy neomarksistowskiej lewicy... |
Chyba Kaczyński nie chce realizować programu swojej partii głosami opozycji? A jeśli nie, to jest jeszcze inna odpowiedź, taka, że jego program bardziej odpowiada opozycji niż posłom tzw. Zjednoczonej Prawicy. Jest to oczywisty absurd i pokazuje, że Kaczyński forsując tę ustawę, która uderza w interesy polskiego rolnictwa i gospodarki, całkowicie mija się z oczekiwaniami swojego elektoratu. To, że w tej sprawie, bardziej poparła go opozycja niż swoi posłowie, musiało zaboleć Prezesa, który usiłuje teraz jakimiś nerwowymi ruchami, zawieszaniem posłów w prawach członka klubu, wymusić posłuszeństwo. Jest to raczej daremne, bo ci posłowie, którzy głosowali przeciwko ustawie wiedzą, że czas dominacji Kaczyńskiego zbliża się ku końcowi i opinii swoich wyborców bardziej się obawiają. Na dodatek, skoro więcej posłów opozycji jest gotowych poprzeć tę ustawę, to także i oni zadecydują o jej ostatecznym kształcie i będzie ona faktycznie realizowała agendę liberalno-lewicową, a tylko odpowiedzialność za to spadnie na PiS. Czy o to chodzi Kaczyńskiemu? Wyszło też tak, że rządząca koalicja przyjęła ustawę dotyczącą rolnictwa, głosując razem z opozycją przeciwko własnemu ministrowi rolnictwa. Przecież to jest kompletny absurd i pokazuje to, że działania Kaczyńskiego kompletnie rozjechały się z oczekiwaniami elektoratu, jak też nawet i członków rządu PiS.
Przy zachęcaniu do poparcia tej nieszczęsnej ustawy, Prezes, jak zwykle swoim zwyczajem, musiał dokonać odpowiedniej kategoryzacji jej przeciwników pod względem moralnym, mówiąc, że poprą ją „dobrzy ludzie”. I co wykazało głosowanie? Okazało się, że 100 proc. „dobrych ludzi”, w rozumieniu Kaczyńskiego, znajduje się w klubach Lewicy i KO, gdyż, szczególnie w klubie Lewicy, nikt nie wystąpił przeciwko, natomiast w PiS tylko 75 proc. poparło ustawę (176 z 235). A jeszcze tak niedawno, posłów opozycji Prezes wyzywał od „zdradzieckich mord”, a tu oni okazali się „dobrymi ludźmi” w stopniu wyższym niż jego własne środowisko. Powodów do kpin z Prezesa nie zabraknie.
Portal Sakiewicza napisał: „Zarówno jednak w Sejmie, jak i w Senacie większość projektowi zapewniają politycy PiS, KO i SLD, których większość głosuje za projektem”. O możliwości koalicji z SLD Kaczyński mówił już w październiku 2018 roku. Czyżby narodziła się właśnie taka nowa koalicja? Kaczyński usiłuje też straszyć dotychczasowych swoich koalicjantów, Ziobrę i Gowina, nowymi wyborami, albo rządem mniejszościowym. Wprost o tym, że koalicja już nie istnieje i teraz mogą być nowe wybory, mówił szef klubu PiS, Ryszard Terlecki. Także Marek Suski stwierdził, że koalicji już nie ma i „nasi byli koalicjanci powinni pakować biurka”. Podobnie ocenił to Joachim Brudziński. Wydaje się, że te wszystkie wypowiedzi to są strachy na lachy, to tylko nieudolna próba presji na koalicjantów, żeby ich przestraszyć i aby zgodzili się na nowe, oczywiście gorsze, warunki funkcjonowania w odnowionej koalicji z PiS. Jednak presją, jako narzędziem politycznym, trzeba posługiwać się bardzo delikatnie, a Prezes, już raz, w roku 2007, pokazał, że nie ma takiej umiejętności. Obecna sytuacja jest, dla niego, jeszcze gorsza, gdyż, w powszechnym odczuciu, to na niego spadnie odpowiedzialność za kryzys, który sam sprowokował tym dziwnym pomysłem „piątka dla zwierząt”. Sprawa z ustawą wykazała, że jest to temat, którym bardziej zainteresowana jest opozycja, i to ta lewicowa, niż własny elektorat PiS. Może Prezes też nie zdaje sobie sprawy z tego, że zwierzęta nie głosują w wyborach.
Ponadto, w obecnej sytuacji, straszenie nowymi wyborami nie ma sensu, gdyż po ostatnich wyborach prezydenckich, jest oczekiwanie na pojawienie się nowych bytów politycznych, w rodzaju Polska 2050, które mogą faktycznie wiele namieszać na scenie politycznej. Do Hołowni i jego formacji Polska 2050 może przyłączyć się PSL, a być może też i Gowin. „Solidarna Polska” Ziobry od dawna kieruje się w stronę koalicji z Konfederacją. Obydwie, tak wzmocnione formacje, otrzymałyby po więcej niż kilkanaście procent w nowych wyborach i oczywiście stałoby się to kosztem PiS. W tej sytuacji, oczekiwanie, że PiS znowu mógłby uzyskać samodzielną większość, nie ma żadnych racjonalnych podstaw. Jedynym możliwym wynikiem nowych wyborów byłaby utrata większości przez PiS i tym samym utrata władzy i narażenie się na rozliczenie przez opozycję. Natomiast opcja rządu mniejszościowego faktycznie dla PiS nie istnieje, gdyż opozycja już wcześniej dawała sygnały, że natychmiast po utracie większości przez PiS, wybierze swojego marszałka Sejmu i przejmie władzę. Wobec powyższego, Kaczyński nie może nikogo straszyć wcześniejszymi wyborami, gdyż to on sam i jego formacja może być, najpewniej, główną ofiarą takiego rozwiązania.
Co się zatem teraz stanie? Moim zdaniem, funkcjonowanie koalicji jednak zostanie przedłużone, natomiast najbardziej na całej sprawie ucierpi autorytet Kaczyńskiego i sama spoistość władzy. Ziobro i Gowin wrócą, ale silniejsi, nie słabsi, natomiast osłabiona zostanie pozycja premiera Morawieckiego. Pod niego próbowano wprowadzić ustawę o bezkarności dla urzędników w kwestii Covid-19, i to zostało zastopowane. Walka wewnątrz PiS będzie się nasilać i przetrwanie tego układu do końca kadencji będzie mało prawdopodobne.
W samym PiS-ie istotne siły poczuły się wręcz spoliczkowane działaniem Kaczyńskiego. Związany mocno z ojcem Rydzykiem, wicemarszałek lubelskiego sejmiku, prof. Ryba, tak ocenił ową „piątkę dla zwierząt”: „U podstaw „Piątki dla zwierząt” stoi zrównywanie świata zwierzęcego ze światem ludzkim. To wizja charakterystyczna dla animalsów i grup neomarksistowskiej lewicy”. Jego wypowiedź, z wytłuszczonym powyższym cytatem, od wczoraj wisi na portalu Radia Maryja. Ponieważ Kaczyński zalicza się do głównych animatorów tego pomysłu, zatem domyślnie został zaliczony do grupy neomarksistowskiej lewicy. Jest tam też cytat z wypowiedzi dyrektora Instytutu Gospodarki Rolnej, Jacka Podgórskiego, który tak ocenił zakaz uboju rytualnego: „To jest wprost wbicie noża w plecy polskiemu sektorowi mięsnemu. Na tej sytuacji skorzystają inne kraje”. Jest oczywistym, że Radio Maryja ma poważny wpływ na znaczną część pisowskiego elektoratu. Mając takie wsparcie, Zbigniew Ziobro nie pośpieszy do Kanossy, a jeśli Prezes będzie się upierał, to PiS może się znaleźć na równi pochyłej, albo wprost na katafalku.
Działania Kaczyńskiego popiera zaś opozycja. Katarzyna Lubnauer napisała na Twitterze: „Jest pewna rzecz, która łączy mnie z Kaczyńskim. Marzenie o braku Zbigniewa Ziobry w rządzie”. Widać, że jest tu bliskość nie tylko ideowa, ale także i podobne upodobania personalne. Czy Kaczyński spełni marzenie pani Katarzyny? Ubaw ma także Gazeta Wyborcza, gdzie całą sprawę komentuje Paweł Wroński, nadając swoim uwagom ironiczny tytuł: „Kto chce zmielić wieś wraz z psią budą”. Jak mówiono dawniej, komuniści chcieli zrównać chłopa z ziemią, ale nie dali rady. A tu proszę, jakie to intencje ludzie mogą przypisywać Prezesowi.
Jest jeszcze jedna okoliczność, która gra tu ważną rolę. Za półtora miesiąca ma odbyć się kongres PiS-u, gdzie Kaczyński będzie chciał pochwalić się sukcesami i potwierdzić swoje przywództwo. A co się stanie, gdy na te sukcesy będzie składało się rozbicie koalicji, utrata większości w Sejmie i przyspieszone wybory z perspektywą przegranej? Taki efekt działań Kaczyńskiego wywoła entuzjazm w opozycji, a przecież nie w PiS-ie. Zatem realna sytuacja jest taka, że to Kaczyński jest przyparty do muru i musi załagodzić konflikt z Ziobrą, a nie odwrotnie. Przypomina to nieco stare powiedzenie: „Złapał kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”.
Stanisław Lewicki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy