Prof. dr hab. Stanisław Flejterski. Fot. L.Wątróbski |
Są to pytania fundamentalne, z którymi wielu ostatnio próbowało się zmierzyć. Kryzys 2020 porównywany jest do wielkich kryzysów z lat 1929-1933 oraz 2007-2009. Z mojej akademickiej perspektywy, ekonomisty i finansisty, ale i obywatela, zawsze ważny jest kontekst.
Analitycy jak zwykle próbują opisywać, proponować, ostrzegać… Niezbędne jest przy tym podejście holistyczne, przy badaniu tego co się teraz dzieje, trzeba by wziąć pod uwagę punkt możliwie szeroki punkt widzenia.
Ostatnio często obserwujemy tendencje antyglobalizacyjne, protekcjonizm, nacjonalizmy… Czy nadal nasz świat jest „globalną wioską”?
Mimo wszystko tak. Globalizacja i deglobalizacja przenikają się i toczą równolegle. Mamy do czynienia z niepewnością i ryzykiem, z nadzwyczajnymi turbulencjami i zawirowaniami niemal we wszystkich sferach. Kraje ze sobą współpracują, ale i silnie rywalizują. Dotyczy to zwłaszcza dwóch głównych graczy: USA i Chin, odnosi się też do trudnych relacji między USA a Europą, a także do różnic interesów poszczególnych krajów europejskich. Odnosi się to również do Polski. Nasza sytuacja mieni się wieloma barwami i odcieniami. Każdy rzetelny obserwator musi docenić ogromne dokonania Polek i Polaków po roku 1989, również po roku 2015.
Jakie jest zatem źródło naszych obecnych niepokojów, poważnych obaw o przyszłość, pesymizmu, a nawet czarnowidztwa?
Polska mimo postępu pozostaje krajem pół peryferyjnym, z kompleksami niższości wobec silnych i bogatych, z kompleksami wyższości wobec słabszych. Niestety nadal aktualna jest sławna opinia sędziwego prof. Witolda Kieżuna, powstańca warszawskiego, eksperta organizacji i zarządzania. Do czterech jeźdźców apokalipsy polskiej biurokracji zaliczył on: arogancję władzy, gigantomanię, luksusomanię i korupcję. Te fenomeny były wielokrotnie opisywane. Liczba afer, skandali, przykładów bezprawia i niesprawiedliwości jest wręcz imponująca. Krytyce poddawano marnotrawstwo, nieracjonalne, rozrzutne gospodarowanie środkami publicznymi, widowiskowy rozrost i koszty biurokracji centralnej, niemal pełne zawłaszczenie państwa przez koalicję obecnie rządzącą, może - paradoksalnie, poza Najwyższą Izbą Kontroli. Napisano wiele o braku zaufania do państwa i jego instytucji, o nepotyzmie, o absencji wyborczej, o zobojętnieniu na zło, o wszechobecnym oszczędnym gospodarowaniu prawdą… nie tylko przed wyborami…
Obserwuję to ze smutkiem i z niepokojem, również dlatego, że przed światem i przed naszym krajem znajdują się gigantyczne wyzwania. I nie kończący się spór o kształt praworządności w naszym kraju, o wolne sądy, o wolne media, o pozycję samorządów, uniwersytetów, organizacji pozarządowych. Trudno nie zauważyć, że wszystko to ma wpływ na perspektywy rozwoju gospodarki i finansów.
Jak więc Pan, jako ekonomista, ocenia obecny stan i nasze perspektywy?
Ekonomiści, jak zresztą wszyscy, różnią się opiniami. Są w naszym środowisku apologeci tego rządu, radykalni optymiści, są pesymiści, a nawet katastrofiści. Są wreszcie, najbliżsi mi intelektualnie, realiści. Osobiście szanuję profesjonalne, wyważone opinie oparte na analizie faktów i na doświadczeniu. Nadal niezbędne są i długo będą rzetelne, niestronnicze analizy dotyczące kierunków i metod odpowiedzialnego rozwoju społeczno - gospodarczego czy granic tzw. „polonizacji” i etatyzmu. Nikt przecież nie odwołał sensu powtarzania tradycyjnego polskiego powiedzenia: „oszczędnością i pracą narody się bogacą”. Państwo nie musi być „tanie”, ale powinno być oszczędne. A kluczową kwestią pozostaje zachowanie miejsc pracy i zarabianie. Ostatecznie dobrobyt zależy głównie od pracy.
Czeka nas więc przedefiniowanie rynku pracy? W jakim kierunki te zmiany się potoczą?
Rynek pracy stale ewoluuje. Pewne jest, że pandemia 2020 jest i będzie silnym impulsem do rozmaitych zmian strukturalnych, zarówno po stronie podaży, jak i popytu. W ostatnim czasie pojawiło się na świecie wiele raportów i prognoz co do przyszłości rynku pracy. Na ogół prognozy te są formułowane w ulubionym stylu analityków: „to zależy”, „może spełnić się scenariusz skrajnie pesymistyczny lub umiarkowanie optymistyczny”… Sporo zależy tu od przyjętego horyzontu, czy myślimy i planujemy w perspektywie miesięcy, najbliższych lat, czy dekad? Niemało też od skali, czy chodzi o wymiar globalny, kontynentalny, np. europejski, krajowy czy też lokalny.
Od dawna pisze się o zbędnych profesjach, a w związku z tym nawet o „ludziach zbędnych”. Ma miejsce tzw. „talent war”, czyli konkurowanie o talenty. Na rynkach pracy były i będą przejściowe nierównowagi. „Tu i teraz” toczy się gra o przetrwanie. Dotyczy to pracodawców i pracobiorców, których dotknęły konsekwencje koronakryzysu i recesji gospodarczej. Jak zawsze przetrwają głównie najlepsi, najlepiej przygotowani na zmiany.
Eksperci szacują, że po pandemii wielu pracodawców nie przetrwa, a część z nich będzie musiała się przekwalifikować...
Wszystko zależy od skali i czasu trwania recesji. Pilnie obserwujemy makro- i mikrotrendy. Z tej perspektywy bardzo trudno jest definitywnie przesądzić, kto będzie należeć do branż i profesji trwale poszkodowanych przez turbulencje w gospodarce, a kto będzie beneficjentem. Chodzi o to, aby tych drugich było możliwie najmniej. Nie bez powodu od dawna głoszona jest intrygująca opinia, że kryzys jest szansą i że nie wolno go zmarnować…
Kluczową kwestią jest przetrwanie, powrót do poprzednich poziomów aktywności gospodarczej. Nie jest to wcale takie łatwe - szczególnie w przypadku niektórych usług czy aktywności w sferze kultury; dotyczy to także niektórych nisz w sferze produkcji przemysłowej. Za jakiś czas przekonamy się, komu udało się przetrwać trudne czasy. Wiele zależy tu od zachowań przedsiębiorców i pracowników, równie wiele od polityki gospodarczej rządu i samorządów, niemało od koniunktury u naszych głównych partnerów zagranicznych, z Niemcami na czele.
Dwa największe trendy, które się ujawniły w czasie pandemii, to praca w domu i zakupy online...
Znaczenia obu tych fenomenów nie sposób przecenić. Dla wielu pracowników i wielu klientów stały się nową normalnością. Trudno powiedzieć, czy tak będzie w czasach post pandemicznych? Trudno odmówić poważnych zalet pracy zdalnej, jak i zakupom online. Zapewne będą się one nadal rozwijać ku zadowoleniu wielu interesariuszy. Ja jednak uznaję i doceniam również zalety pracy w audytoriach uczelnianych oraz zakupy bezpośrednie.
Pandemia i wymuszona izolacja spowodowały, że ludzie jeszcze chętniej zwrócili się ku nowym technologiom...
Na nieustający postęp jesteśmy w pewnym sensie skazani. Trzecia dekada XXI wieku rozpoczęła się od pandemii i lockdown’u, co zapewne jeszcze bardziej przyspieszy i tak dość szybki postęp w sferze nowych technik i technologii. Optymiści nie od dzisiaj uważają, że nowe techniki i technologie są głównie szansą, nie muszą prowadzić automatycznie do spadku zapotrzebowania na pracowników. Tak się dzieje zwłaszcza w warunkach rynku pracodawcy.
Czy sądzi Pan, że rynek podróży służbowych, konferencji branżowych i szkoleń w dużym stopniu może przenieść się do sieci?
Należę do tysięcy nauczycieli akademickich, którzy od połowy marca pracują w trybie zdalnym. Dotyczy to wykładów, seminariów dyplomowych, również obron prac, z doktorskimi włącznie. Niespodziewanie wykładowcy i studenci zostali zmuszeni do nauczenia się pracy on-line. I to się przyjęło. Niemało jest zalet nauczania zdalnego, są i oczywiste wady.
Osobiście cenię sobie jednak kontakty bezpośrednie. Tak się składa, że od tygodni komunikuję się z moimi kilkoma grupami, a nie widziałem jeszcze twarzy większości studentów. Kontakty zdalne pozostaną z nami na stałe, choć wolałbym, aby były uzupełnieniem, a nie jedyną formą komunikacji. Poszerza się też oferta szkoleń i konferencji w trybie on-line…
Osobiście cenię sobie jednak kontakty bezpośrednie. Tak się składa, że od tygodni komunikuję się z moimi kilkoma grupami, a nie widziałem jeszcze twarzy większości studentów. Kontakty zdalne pozostaną z nami na stałe, choć wolałbym, aby były uzupełnieniem, a nie jedyną formą komunikacji. Poszerza się też oferta szkoleń i konferencji w trybie on-line…
Pandemia wywołała kryzys gospodarczy na całym świecie. Jak świat może sobie z tym poradzić?
To tzw. gorący temat od wielu miesięcy. Okazało się, że w sytuacji nadzwyczajnych turbulencji częściowo lub całkowicie zerwane zostały łańcuchy dostaw, głównie między „fabryką świata” czyli Chinami i kilkoma innymi krajami azjatyckimi, a USA i Europą. Argumentem za przenoszeniem produkcji do innych krajów były głównie różnice w kosztach pracy. Powrót do poprzednich modeli nie byłby jednak łatwy, nie wiadomo też czy pożądany z punktu widzenia równowagi w gospodarce globalnej.
Niektóre profesje nabiorą nowego wymiaru...
Moim zdaniem pracodawcy w dającej się przewidzieć perspektywie będą poszukiwać specjalistów, ale i tzw. generalistów, czy multiinstrumentalistów. Najlepsi znajdą swoje miejsce na rynku pracy, być może nie jako zatrudnieni u kogoś, lecz jako założyciele swoich firm. Od wielu lat obserwuję z zadowoleniem kariery moich licznych absolwentów. Największe szanse mają osoby kreatywne o cechach liderów, umiejętnie zarządzający ludźmi, umiejący podejmować decyzje, niekiedy ryzykowne. Lista oczekiwań ze strony pracodawców jest niemała.
Z prognoz demograficznych wynika, że do roku 2030 na świecie będzie 2,7 mld osób w wieku 19 lat lub poniżej...
Dekada w warunkach burzliwych zmian jest niemal chwilą. Rozmawiam o tym nie od dziś z moimi studentami. Jak odnajdą się na zmienionym i stale się zmieniającym rynku pracy dzisiejsi licealiści, obecni absolwenci studiów? Zmieniają się preferencje, proporcje między pracą a życiem. Kierunek ukończonych studiów nie oznacza, że przez całe zawodowe życie dana osoba będzie się spełniać w wybranej profesji. Życie jest nieustającym „polowaniem na okazje”. Przyszłość należy zwłaszcza do tych, którzy potrafią się dostosowywać do zmian, są zorientowani na uczenie się przez całe życie. Ludzi mądrych w Polsce nie powinno zabraknąć. Nadal próbuję wierzyć w merytokrację.
W jaki sposób pandemia wpłynie na migrację zarobkową?
Na decyzje o zmianie miejsca pracy, czy to w skali kraju, czy między krajami, oddziałuje wiele znanych czynników, ekonomicznych i pozaekonomicznych. Pandemia 2020 jest niewątpliwie dla świata nowym, bezprecedensowym doświadczeniem. Trudno jest więc przewidzieć, jaka będzie dynamika oraz kierunki ruchów migracyjnych. Najwięcej zależy od rozwoju gospodarki i finansów w poszczególnych krajach i regionach, w tym od przebiegu dwóch procesów: globalizacji i deglobalizacji. Osobiście za najlepszą dla świata uznałbym globalizację ucywilizowaną, inkluzywną, opartą na współpracy. Budowanie mostów jest korzystniejsze niż budowanie murów. Warto stąpać twardo po ziemi, ale i marzyć, wierząc, że możliwy jest rozwój zrównoważony. Potrzebujemy więcej harmonii, empatii, tolerancji, również złagodzenia konfliktogennych nierówności dochodowych. Ludzie zawsze z różnych powodów wędrowali, będą wędrować i po obecnej pandemii. Czasem jako turyści, czasem w poszukiwaniu lepszej pracy lub pracy w ogóle.
Wielu ekspertów podkreśla, że polityka rynku pracy po pandemii musi chronić kapitał ludzki. Jak to zrobić?
Nie ma łatwych recept, nie ma panaceum. Z niedawnych badań wynika, że Europejczycy, w tym i Polacy, mają wiele powodów do obaw o konsekwencje pandemii. W czasach gospodarki post pandemicznej bezpieczeństwo, w szerokim znaczeniu tego słowa, będzie nadal kwestią fundamentalną. Odnosi się to również do kapitału ludzkiego, ostatecznie to ludzie byli i będą najważniejsi. Osobiście nie tracę resztek optymizmu i nadziei, że jednak dla „wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba”.
Dziękuj Panu Profesorowi za rozmowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy