Hagia Sophia z dobudowanymi przez muzułmanów czterema minaretami. Fot. A.Vagen - Wikipedia |
Protestowały też środowiska liberalne, ale te z innych względów, gdyż im nie podobała się, z kolei, zamiana muzeum w obiekt religijny co jawi się wyłomem w liberalnej wizji dziejów, które mają zmierzać wyłącznie w jednym kierunku, pełnej laicyzacji i całkowitego wyeliminowania religii z przestrzeni publicznej. W tym schemacie myślenia, każdy przypadek przywrócenia funkcji religijnych jakiemukolwiek obiektowi jest dla liberała bolesny gdyż podważa tę jego wiarę w wymyśloną przez nich samych logikę dziejów.
Przypadek Hagii Sophii jest dla liberałów szczególnie przykry, gdyż stanowi to także ukoronowanie pewnej tendencji obejmującej wiele krajów, które, jak się jeszcze niedawno wydawało, są całkiem bliskie zupełnej laicyzacji, modernizacji, a właściwie westernizacji. Obecnie wszystko jednak wskazuje, że były to tylko złudzenia i historia, prawie na całym obszarze Bliskiego i Środkowego Wschodu oraz Afryki Północnej, jakby się cofnęła, a w krajach tam położonych laicyzacja jest już tylko wspomnieniem.
A przecież jeszcze na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia prawie we wszystkich krajach tego regionu usiłowano naśladować Zachód bądź ZSRR prawie w każdym aspekcie życia, także obyczajowym. Wystarczy przypomnieć widoki z ulic Teheranu, pełne kobiet w krótkich spódniczkach. To samo w Kairze, Bagdadzie, Damaszku, Algierze, Tunisie i, przede wszystkim, w Stambule, gdzie to się zaczęło wraz z rewolucją Atatürka, zaraz po zakończeniu pierwszej wojny światowej.
Religia była tam wszędzie coraz bardziej spychana na margines życia jako coś przeszkadzającego w westernizacji, która wydawała się jedynym właściwym i bezalternatywnym kierunkiem rozwoju dającym szansę na wyjście w wiekowego zacofania tych krajów i społeczeństw. I wtedy, tak zupełnie nieoczekiwanie, ta lokomotywa dziejów wioząca społeczeństwa tych krajów w kierunku Zachodu nagle się popsuła.
Najpierw stało się to w Iranie. Zwolennicy starego porządku społecznego wywołali kontrrewolucję i wszystkie zmiany odwrócili. Zachód patrzył na to z niedowierzaniem, ale okazało się, że wszelkie próby przeciwdziałania nic nie dały i powrotu na poprzednie tory nie było. Stopniowo, podobne zmiany zaczęły zachodzić w innych krajach tego obszaru, aż ostatecznie także i w Turcji, od której westernizacja krajów islamu się zaczęła i wydawała się być już utrwalona, także zmierza w kierunku odrzucenia liberalnych wzorców Zachodu. W Turcji, co ciekawe, żadnej otwartej kontrrewolucji nie było, zaś zmiany wynikły niejako ze zużycia się poprzedniego laickiego porządku, którego, nawet pomimo wielokrotnego wsparcia armii, a może właśnie dlatego, nie dało się utrzymać. Okazało się, że, liberalny porządek tak pasował do Turcji, jak komunizm do Polski. Nastąpił w Turcji powrót religii do życia państwowego i nikt nie jest już w stanie tego zatrzymać. To dlatego właśnie liberalna elita Zachodu jest tak przerażona tym co tam się dzieje. Według ich wyobrażeń, które oni nazywają nauką, to nie miało prawa się stać, a przecież wszyscy widzą, że się jednak stało.
Ale nie tylko kraje islamu idą taką drogą. Coraz bardziej zdecydowanie zaczyna odrzucać wzorce zachodnie także Rosja. Tam także następuje coraz wyraźniejszy powrót do religii w życiu publicznym. Okazało się, że dziesiątki lat bardziej lub mniej brutalnego eliminowania religii, łącznie z masowym burzeniem świątyń i mordowaniem kleru, nic nie dało. Świątynie zostały odbudowane, łącznie z tą największą, czyli katedrą Chrystusa Zbawiciela w Moskwie. W tym roku poświęcono też główną katedrę rosyjskich sił zbrojnych, olbrzymią świątynię, mogącą pomieścić 6000 ludzi, której wysokość sięga prawie 100 metrów. Proszę sobie wyobrazić co by się działo w Polsce, gdyby chciano budować nową i wielką katedrę dla Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. A w Rosji żadnych protestów nie było. Tempo odbudowy struktur Cerkwi jest także imponujące. Tylko przez 10 lat, od 2009 roku do 2019 roku, zbudowano prawie 10 tysięcy nowych cerkwi i ich liczba zwiększyła się z 29 tysięcy do prawie 39 tysięcy. Takie są potrzeby stale zwiększającej się liczby wiernych. Według badań Centrum Lewady, jeszcze w roku 1989 za prawosławnych uważało się tylko 17 proc. mieszkańców Rosji, zaś za niewierzących aż 75 proc., a już po 14 latach te proporcje prawie się odwróciły: niewierzących jest tylko 19 proc., zaś prawosławnych aż 68 proc.
Tymczasem na Zachodzie, trend jest zupełnie odwrotny. W Kanadzie w ciągu najbliższych dziesięciu lat planuje się zamknąć 9 tys. kościołów, zaś w samym Londynie zamknięto w ostatnich latach 500 kościołów. Ale religijna próżnia tam nie powstaje, gdyż jednocześnie w Londynie otwarto 423 meczety. Skoro Zachód tak zdecydowanie odrzuca chrześcijaństwo to będzie miał, w zamian i niejako na własne życzenie, Islam. Wszystkie te tendencje, czyli powrót do religii całego Bliskiego i Środkowego Wschodu oraz Afryki Północnej a także, wydawałoby się, zupełnie zateizowanej Rosji, budzą przerażenie wśród elit zachodnich, które takich tendencji nie przewidziały i zupełnie nie są do nich przygotowane. Gdy zaś one nastąpiły z całą siłą, to starają się ich nie zauważać i udawać, że nic się nie dzieje. Tureckie władze oczywiście nic sobie nie robią z ich protestów i płaczu nad tym, że zamiana Hagii Sophii w meczet to jest cios w dialog międzyreligijny.
Rzecz w tym, że tzw. dialog międzyreligijny to jest bardzo dziwaczna konstrukcja, która nie powinna powstać i nie ma też szans na przeżycie, gdyż przeczy ona samej istocie religii. Dogmaty wiary są stałe, niezmienne i nie opierają się na weryfikowalnych, w jakikolwiek sposób, podstawach. Z tej też racji, nie mogą podlegać negocjacjom i kompromisom podczas jakiegoś dialogu. Należy z szacunkiem traktować wyznawców innych religii, ale próbować z nimi podejmować dialog na temat zasad wiary to jest zupełna aberracja. Co miałoby być wynikiem końcowym takiego „dialogu”? Jakaś jedna, synkretyczna religia światowa? Przecież to zupełny absurd i skończy się to tak jak budowa biblijnej Wieży Babel.
Nie widzę też powodów by szczególnie płakać nad tym, że muzeum zaczęło pełnić funkcję meczetu. Obecnie w Stambule 99 proc. mieszkańców stanowią muzułmanie. Jeszcze sto lat temu, bezpośrednio przed pierwszą wojną światową, było ich 49 proc. i wtedy, dla ogromnej liczby mieszkających tam prawosławnych chrześcijan, ta rzecz wyglądała inaczej i mogli oni mieć jakąś nadzieję, że Konstantynopol stanie się na powrót chrześcijański. Dziś na to najmniejszych szans nie ma. Demografia i działania tureckiego rządu rozstrzygnęły tę sprawę chyba ostatecznie. Zaś dla zwykłego turysty różnica jest tylko taka, że trzeba będzie zdjąć buty przed wejściem do Hagii Sophii. To niewielka różnica, zważywszy, że taka zasada obowiązuje też przy zwiedzaniu znajdującego się nieopodal słynnego Błękitnego Meczetu Sułtana Ahmeda.
Stanisław Lewicki
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy