Zabójczy sojusz tronu i ołtarza dzieje się na naszych oczach. Co ciekawe, jak pokazuje jeden ze ślubów ważnego dostojnika dobrej zmiany w Krakowie w ostatnich dniach, dzieje się jawnie z wielką atencją i rozdmuchaniem. To samo w sobie jest intrygujące, albowiem normalnie, wszelkim satrapią zależało na tym zawsze, żeby zachować sojusz w dyskrecji. Tak samo zależało na tym zawsze Kościołowi. Mechanika była prosta, bo wiadomo „co ludzie powiedzą”.
Tymczasem już sam dawny poddany rzymski z I w n.e. w dawnej prowincji Judea – Jezus, syn cieśli Józefa dobrze wiedział, że największym zagrożeniem dla powstającego Kościoła jest pokusa pieniądza i władzy. Sposobem na przeciwstawienie się temu mariażowi MUSI być rozdzielenie spraw świeckich od boskich. Dlatego też, jak podają źródła wpadł w szał widząc handlujących w świątyni pobił ludzi, a stoły powywracał.
Tymczasem to współczesne kupczenie przyjęło wymiar instytucjonalny. Państwo ma „deal” z Kościołem i wzajemnie udzielają sobie wsparcia i koncesji. Budzi to sprzeciw wielu wiernych i oburzenie opinii publicznej, ponieważ to, co jest dawane funkcjonariuszom Kościoła pochodzi z podatków wszystkich, w tym tych, którzy z tą instytucją nie chcą mieć nic wspólnego. Szczytem wszystkiego, mającym charakter hańby pokoleniowej była agitacja wyborcza urzędnika państwowego w Częstochowie, pod obrazem Czarnej Madonny. W ten sposób najświętsze dla wielu pokoleń Polaków miejsce zamieniono w trybunę rządową! To jest coś niesamowitego samo w sobie, zwłaszcza, że ktoś się nie wstydził, to jeszcze dodatkowo nikt nie oprotestował tego na poważnie ze środowisk kościelnych i związanych z nim licznych publicystów, którzy na co dzień są pełni złotych słów, mówiąc nam jak mamy żyć.
Już samo uznanie skonsumowanego małżeństwa po 20 latach jego trwania i trójce dzieci za nieważne jest fenomenem. Podobno jedną z przesłanej, którą badają stosowne organa kościelne jest niedorozwój mentalnościowy co najmniej jednego z małżonków. Ciekawe, jakie było uzasadnienie w tym wypadku? Nie dlatego, bo chcemy grzebać w cudzym życiu, wręcz przeciwnie – niech się państwo „młodzi:” mają jak najlepiej. Jeżeli jednak mamy tak głośny przypadek dwóch unieważnień małżeństw i na jego podstawie zawiera się trzecie, to może być istotny przełom w funkcjonowaniu Kościoła jako takiego i społeczeństwa, poddanego jego zwyczajowej władzy. W tym wymiarze, to wydarzenie może być przecież wielkim przełomem w naszym życiu codziennym, stworzeniem nowego standardu – nowej jakości w naszej rzeczywistości. Życząc najlepszego państwu „młodym”, patrzmy więc odważnie w przyszłość.
Na marginesie jedynie trzeba zapytać o status byłej żony i dzieci po „unieważnieniu” ślubu kościelnego? Ta kobieta nie staje się „rozwódką”, bo przecież wg. Kościoła małżeństwa nie było. Czy w związku z tym dzieci stają się owocem związku pozamałżeńskiego? Znamy z doktryny chrześcijańskiej szeroko omawiany problem cudzołóstwa, czy to zatem zachodzi w tym przypadku? Przecież chodzi o to, żeby przyczyniać się do obrony tradycyjnego polskiego rozumienia rodziny przed liberalną zgnilizną – ideologią z Zachodu!
Co z ludźmi którym Kościół praktycznie nakazuje utrzymywanie patologicznych związków, z przemocą, gwałceniem i inną patologią, odmawiając im prawa odejścia od partnera? Bo patologia i przemoc w związku, czy np. alkohol (jakże częsty) nie są powodem do naruszenia „nierozerwalności małżeństwa”. Dla ludzi głęboko wierzących, przestrzeganie wytycznych Kościoła jest równoważne z prawem stanowionym, a nawet często ważniejsze. Dzisiaj waśnie tacy ludzie mają poważne moralne dylematy, bo często ratując siebie i dzieci uciekli od patologii, stworzyli dobre i szczęśliwe związki i mają dzieci, żyją właśnie „jak Bóg przykazał”, a Kościół odmawiam im nie tylko prawa do usankcjonowania małżeństwa ale również udziału w innych sakramentach świętych, tych ludzi, głęboko wierzących wyklucza ze wspólnoty i jest równoznaczne z potępieniem – czyni się ich ludźmi gorszej kategorii.
Kościół pełen frazesów o „uświęconej przez Boga” rodzinie odmawia ludziom nie tylko poświecenia ich nowych związków, ale także udziału we Wspólnocie Kościoła ludzi wierzących na równych prawach, warunkują to prawo „życiem w czystości” i przestrzeganiem „praw bożych”. Wielu ludzi musi się teraz czuć, jakby Kościół napluł im do zupy. Skala hipokryzji niepojęta…
Żartujący mówią, że po ślubie stulecia, następnym krokiem ma być wygrzebanie zwłok Pierwszego Kota, jego genetyczne sklonowanie, rytualne uśmiercenie i zmumifikowanie na wzór staroegipski – wszystko na złość Rosji. Oni mają mauzoleum z Leninem, my pokonamy ich naszym Pierwszym Kotem. No i najważniejsze, w Związku Radzieckim Państwo młodzi po ślubie składali kwiaty pod lokalnym pomnikiem Lenina, fotografowali się tam itd. Tą wspaniałą tradycję również przejęliśmy, bo gdzie udali się państwo „młodzi” w Krakowie (niestety)?
Ciekawe, czy gdy zmieni się władza, wspólne pogańskie pląsy funkcjonariuszy rządu i oficjalnych przedstawicieli jednego z Kościołów w świątyniach nie będą już możliwe a ostentacyjne afiszowanie się wiarą przestanie być intratne?
Nie miejmy jednak złudzeń. Te wszystkie ustawy o Halloween, wypowiadanie Konwencji Stambulskiej, wspomniany ślub i inne zdarzenia, to wszystko zabiegi na odwrócenie naszej uwagi od spraw istotnych. Właśnie dokonującej się utraty szansy na fundusze unijne, zapaści w gospodarce, porażek i kompromitacji władzy i rezydenta.
Krakauer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy