Fot.Twitter |
Justine Damond, (urodzona jako Justyna Ruszczyk) została zastrzelona przez Mohameda Noor’a, policjanta z Minneapolis. Zdarzenie miało drastyczny przebieg, gdyż kobieta sama wezwała policję, gdy zauważyła, że ktoś obcy może być na jej posesji. Policja przyjechała i gdy ona wyszła, już w piżamie, przygotowana do snu, by rozmawiać o zdarzeniu, została, bez żadnego powodu, zastrzelona przez wspomnianego czarnego policjanta, muzułmanina pochodzącego z Somalii. Kule trafiły ją w brzuch i zmarła po 20 minutach.
Sprawa ta nie wzbudziła żadnych niepokojów na szerszą skalę, choć przyznać trzeba, że to wyjątkowo bulwersująca sprawa. Stojąca wówczas na czele policji w mieście, niejaka Janeé Harteau, zdeklarowana lesbijka i zaliczająca się do mniejszości rdzennych mieszkańców Ameryki, przebywająca wówczas na urlopie, nawet go nie przerwała by wrócić do pracy i zająć się kryzysem. Została, z tego powodu, zwolniona ze stanowiska i zastąpiona przez czarnego funkcjonariusza, Medaria Arradondo, który, także i obecnie, stoi na czele policji w Minneapolis, choć podjęto już decyzję o jej całkowitym rozwiązaniu.
Policjant, który zabił Justine Damond (Ruszczyk), został ostatecznie skazany na 12,5 lat więzienia. Związek Somalijsko-Amerykańskich Policjantów miał opublikować oświadczenie, stwierdzające, że skazanie czarnego policjanta wynikało z rasowych uprzedzeń. To stanowisko budzi zdumienie, zaś wielu normalnych ludzi może wyciągnąć wnioski, że w USA wzywanie na pomoc policji, może spowodować skutek wręcz odwrotny od oczekiwanego, i można zostać zastrzelonym.
Wobec tego, lepszym rozwiązaniem, wydaje się być zakupienie broni, najlepiej półautomatycznego karabinu i odpowiednio dużego magazynku; nie żadnego tam pudełka z 30 nabojami, ale bębna z setką naboi. To zdecydowanie lepsza gwarancja bezpieczeństwa niż telefon na 911, przynajmniej w USA.
Stanisław Lewicki
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy