Dylematy życia: Ewolucja - Dojrzewanie versus Plany i Przypadki losu. Zrozumienie - Zmiany versus Stabilizacja - Stagnacja. Umieranie. Podróż przez życie jest bazą wyjściową zrozumienia ludzi i samego siebie.
A kiedy to się dzieje i kiedy to się stanie - powstaje pytanie:Jak ja człowiek i My ludzie kreujemy własną - wspólną Przyszłość - Co stanowi naszą Przyszłość?
AMEN -
Autobiografia Naukowa Ryszarda Opary. Odcinek 65
Przejdźmy na kilka chwil - z realiów Naszej niby Rzeczy Pospolitej - w podróże do marzeń.
Moje - nasze podróże przez świat.
Jedną z moich - naszych rodzinnych, największych prawdziwych pasji zawsze było, jest i będzie podróżowanie. Głównie jako zaspokajanie ciekawości poznawanie świata, oraz jego wszystkich różnorodności: cudów, meandrów i charakterów; kolorów, obrazów wszystkiego dobra i wszelkiego zła; tego co stworzyli przede mną i przed nami - ONI wszyscy: to znaczy Pan Bóg, Przeznaczenie, Natura oraz Przodkowie – cywilizacje Wschodu i Zachodu.
W swojej podświadomości, od czasów dojrzałości, chciałem poznawać człowieka, ludzi - możliwie jak najwięcej – właśnie po to aby ich zrozumieć. Tak aby zrozumieć samego siebie, moje „miejsce tu na Ziemi” - a to jest przecież podstawa do zrozumienia obecnej rzeczywistości - wykreowanej historią dzisiejszego świata. A kiedy wreszcie się to wszystko stanie - być może wtedy będę mógł - coś dla tego świata i dla tych ludzi zrobić...
Jest bowiem pytanie: czy można zrozumieć ludzi, Pana Boga i świat, cokolwiek – nie wychodząc z domu?
Będąc skazanym na całkowitą (może nawet super bezpieczną) stabilizację? Stabilizacja, (którą na przykład tak bardzo lubią kobiety) - w sumie nic człowiekowi nie daje, nie zmusza go do myślenia, do walki o jutro – do pragnienia jakichkolwiek zmian. Stabilizacja to stagnacja, czyli w sumie powolne umieranie, cofanie sie do tyłu – bez wiedzy gdzie jest ten tył? I co stoi za tyłem – w naszym świecie, w naszej wyobraźni. Czy to tylko śmierć –jako wejście w NIEBYT.
Myślę, że każdy z nas, każdy myślący człowiek chciałby mieć długie, zdrowe, bezpieczne, no i dostatnie życie. A potem być może na granicy naszych marzeń –gdzieś tam jest nieskończoność – a za nią już nieśmiertelność.
Takie myśli i dylematy dręczyły mnie właściwie od początków mego świadomego istnienia. Od czasu, kiedy starałem się zrozumieć co mówi do mnie matka i ojciec; kiedy pierwszy raz poszedłem do kościoła i próbowałem przetłumaczyć sobie, w ciszy nocnej - kazania proboszcza naszej parafii.
W latach dojrzałości, od czasów lekarskich, kiedy zrozumiałem zjawiska życia i śmierci, od kiedy pojąłem istotę czasu i przemijania, stawiałem pytania sobie – o mojej roli w „tym” właśnie życiu i na „tym” świecie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem; obecnie jestem pewien, że całe moje życie ukształtowało się tak... celowo.
Nigdy nie byłem na wojnie – ta skrajność cywilizacji – jest mi znana tylko z relacji innych oraz filmów...ale poza tym w moim życiu osiągnąłem bardzo wiele, może prawie wszystko, potem to wszystko straciłem.
Widziałem też... praktycznie wszystko, byłem praktycznie wszędzie, poznałem wszyskie rasy i charaktery ludzkie - jeszcze niedawno nie byłem absolutnie pewien czy to wola Pana Boga, czy też Przeznaczenia ale coraz bardziej dochodzę do wniosku, że z pewnością nie był to przypadkowy zbieg okoliczności.
Moim zadaniem – jest realizacja „Misji Mojego Życia”, która w wielkim skrócie sprowadza się do:
1. Pomagać wszystkim innym ludziom w procesie zrozumienia świata i rzeczywistości.
2. Być może...w ten sposób - uratować ludzkość i wszechświat przed ostateczną zagładą.
3. Pokazać każdemu człowiekowi drogę do nieśmiertelności.
To wszystko tematy i zadania – na najbliższą przyszłość.
Zdaję sobie sprawę, że wielu, może nawet każdy kto będzie czytał moje dywagacje/wyznania, dojdzie do wniosku, że jestem „niespełny rozumu”. Akceptuję to i rozumiem...ale... zobaczymy co się stanie w najbliższym czasie...
Ostatnio, po wielu latach niepewności - od kilku miesięcy, mieszkam z powrotem w stabilizacji i spokoju Australii. Od pierwszego dnia mojego przyjazdu tutaj, każdej nocy chodziłem (i nadal chodzę) samotnie po plażach, rozmyślając nad własną przyszłością oraz pytaniem – dla mnie najważniejszym w życiu: Co dalej?
Pewnej północy podczas takiego spaceru, spotkałem Pana Boga – i od tego dnia rozmawiamy co dzień. To Pan Bóg kieruje moim życiem – oraz podpowiada mi co dalej...
Będę o tym pisał oraz informował w najbliższej przyszłości – zgodnie z odwieczną zasadą:
„Człowieka można poznać – tylko poprzez owoce jego działań”. Do zobaczenia i usłyszenia – własnie tam – w działaniach.... Wracając na ziemię codzienności mojej przeszłości -
Właściwie prawdę mówiąc, zawsze z wyżej wymienionych powodów i dylematów, tak naprawdę bardzo trudno mi było - i jest nadal „usiedzieć na dłużej w jednym miejscu”.
Miałem, zbudowałem w życiu wiele pięknych domów, w różnych lokalizacjach...ale po pewnym czasie...zaczynało mi się tam jakoś nudzić. Potrzebowałem zmiany. Nawet moja żona wiele razy mówiła, że moją prawdziwą pasją życia jest budowanie...I to jest w pewnym sensie racja.
Jakoś nie lubiłem stabilizacji – uważając, że właśnie ta stabilizacja ma negatywny wpływ na budujące procesy kreatywności – a to zagraża funkcjonowaniu mózgu i wyobraźni...
W rezultacie...tak jak kiedyś niedawno podliczyłem – przeprowadzałem się w swoim życiu sam i razem z rodziną - już ponad 50 razy. To wprost niewiarygodne – ale prawdziwe...
Byłem, byliśmy już z żoną - we wszystkich niemal krajach świata – na wszystkich kontynentach. Arktykę i Antarktydę też zaliczyłem, ale to były krótkie wizyty krótkie, zaledwie parodniowe, i oczywiście niewiele o takich miejscach mogę powiedzieć – ponad wiedzę znajomą wszystkim. Śnieg, mróz, lodowce i czyste powietrze. Czasem piękne czyste niebo, czasem burze śnieżne – ale wszystko oglądane głównie z pokładów samolotu – albo też statku pasażerskiego.
Kocham morza i oceany – muszę przyznać, że moim zdaniem najlepsza forma podróżowanie i zwiedzania świata - jest właśnie na pokładzie statku. Zabiera się ze sobą własny pokój z łazienką, własne ubranie, jest kuchnia i wszystko właściwie co potrzeba do życia na codzień – i zawsze jest dach nad głową nocą, i kiedy pada... Moją ulubionymi liniami pasażerskimi są (i zawsze były): „Silver Sea”, „Crystal Harmony” oraz „The World”...
Na tych statkach spędziłem w sumie około 12 miesięcy życia – jest więc co wspominać.
Ale kocham też góry – czy może być coś piękniejszego niż Himalaje, Andy a nawet Alpy i Tatry, kiedy się patrzy z góry, z pozycji Pana Boga – na ziemię. A wtedy niebo i gwiazdy są tak blisko – na wyciągnięcie ręki wyobraźni. Tylko trzeba umieć patrzeć i rozumieć.
Kilimandżaro i Nil - w Afryce to dla mnie cuda stworzenia; Sahara – bezmiar marzenia. A Amazonka, którą całą przepłynąłem statkiem od źródeł do ujścia (w tę i nazad) to zupełnie inny, osobny świat - sam w sobie. Jezioro Titicaca, na której ziemia pływa (pływające wyspy), to kolejny przykład nieskończoności możliwości życia. Przeszedłem kiedyś szlakiem Inków: od Cuzco – to Machu Picchu, to trzeba samemu przeżyć, pod namiotem historii na drodze do zrozumienia współczesności. Cudów i wspaniałości świata jest wiele, opiszę niektóre po kolei - o wielu krajach a własne stamtąd doświadczenia i refleksje, przekażę w raporcie - na piśmie.
W Australii spędziłem najwięcej swego dorosłego życia ok. 23 lat; w USA sumie ok. 24 miesiące; Nowa Zelandia ok. 8 miesięcy. (W kilku krajach byłem wiele razy i mógłbym napisać przewodnik po najbardziej interesujących miejscach).
Napisałem już nieco o Grecji i Turcji, ale to było w czasach kiedy byłem turystą z ograniczonym bardzo budżetem i tak naprawdę niewiele mogłem zobaczyć – trudno więc o właściwy opis.
Oczywiście podróżowałem również (najczęściej samolotami). W roku 1993 byłem w Polsce 10 x (z Australii) – czyli praktycznie co miesiąc.
Niewątpliwie podróże kształcą i uczą, ale dla mnie - najważniejsze jest to, że pomagają zrozumieć cały świat i współczesność oraz ludzi – różnych kultur, religii, tradycji i obyczajów.
A to był punkt wyjściowy dla kreacji Misji Mojego Życia. Pierwszy krok
Ryszard Opara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy