Jestem Polakiem mieszkającym w USA i próbowałem wziąć udział w wyborach prezydenckich. Nie udało mi się. Wybory są dla Polonii nie tylko naszym konstytucyjnym prawem, ale przede wszystkim sposobem na utrzymywanie więzi z krajem. Dzięki nim czuliśmy się chciani i szanowani jako równi członkowie polskiej wspólnoty. Dziś czujemy się zlekceważeni i wykluczeni przez Państwo Polskie. Zaniedbano nasze konstytucyjne prawa.
Kilka lat temu zlikwidowano tak potrzebne Polonii wybory korespondencyjne, uzasadniając to obawą przed fałszerstwami. Zrozumieliśmy i z żalem pogodziliśmy się. Teraz jednak ci sami decydenci promują wybory korespondencyjne jako bezpieczne. Cieszymy się z przywrócenia takiej formy głosowania, ale czujemy też, że ktoś z nami nie jest szczery i wcale tu o nasze dobro nie chodzi.
W niedoszłych wyborach planowanych na 10 maja 2020 roku wybory korespondencyjne miały się odbyć wyłącznie w Polsce, a za granicą mieliśmy głosować osobiście. Zorganizowano jedynie kilka lokali wyborczych. Ja musiałbym dojechać 2000 km do Los Angeles, łamiąc lokalne prawo ograniczające przemieszczanie się i udział w wydarzeniach zbiorowych podczas pandemii. Jako Polonia wstydziliśmy się przed zagranicznymi znajomymi, że Państwo Polskie naraża ich na niebezpieczeństwo. Rujnuje to naszą wieloletnią walkę z dowcipami o głupich, aroganckich i o nikogo niedbających Polakach.
Mamy zrozumienie dla przeszkód wynikających z pandemii. Rozumiemy różne interesy polityczne wynikające z przyspieszania lub opóźniania wyborów. Pogodziliśmy się z odważną decyzją organizacji wyborów w nowej formie, w tak krótkim terminie i w trakcie pandemii, pomimo istnienia innych opcji. Gotowi jesteśmy współpracować z resztą rodaków w tym wspólnym przedsięwzięciu. Nie możemy jednak przemilczeć utrudniania lub odbierania możliwości głosowania setkom tysięcy spośród nas. Tysiącom osób nie dano nawet możliwości zarejestrowania się, a 300-400 tysiącom „szczęściarzy” nie stworzono przyzwoitych warunków, albo wręcz nie dano szansy, na oddanie głosu. Nawet nie wiadomo, ile osób się zarejestrowało, bo pojawiają się różne liczby.
Podczas planowania obecnej powtórki wyborów zignorowano oczywiste do przewidzenia komplikacje dla Polonii. Aby oddać ważny głos za granicą trzeba mieć nie tylko dużo samozaparcia, czasu i pieniędzy, ale przede wszystkim dużo szczęścia.
Rodacy w Londynie zmuszeni byli założyć własną firmę kurierską PoloniaExpress, aby Konsulat po wielu kłótniach zgodził się od nich odebrać wypełnione pakiety wyborcze. Na podobnej zasadzie Polacy w Barcelonie podnajęli lokalną firmę kurierską, aby dostarczyła ich głosy. Na całym świecie ludzie się organizują, aby przezwyciężyć organizacyjne, biurokratyczne i czasowe przeszkody. Atmosfera przypomina walkę z klęską żywiołową, a nie rutynową procedurę cywilizowanego państwa. W tym ferworze nie było nawet czasu, aby zastanowić się i podyskutować na kogo zagłosować, a my przecież musimy jeszcze w międzyczasie pracować, zajmować się dziećmi, chorymi rodzicami itd.
Rejestracja — kłody pod nogi
Na początek trzeba przebywać we właściwym kraju. Przykładowo Polacy w Chile, Peru, Kuwejcie, Emiratach Arabskich i kilku innych krajach nie mają w ogóle możliwości głosowania ze względu na lokalne przepisy związane z pandemią. Oburzające jest, że decydenci uznali, że wykluczenie tych osób jest niewielką stratą i nie stanowi przeszkody w przeprowadzeniu wyborów.
Kilku moim znajomym przedawniły się paszporty. Od początku roku podejmowali heroiczne próby, aby je przedłużyć, ale ze względu na pandemię wyznaczono im termin spotkania w konsulacie na koniec tego roku. Nie stworzono dla nich możliwości rejestracji w wyborach za granicą.
Pośpiech w organizowaniu i ogłaszaniu wyborów oraz szum informacyjny spowodował, że wiele osób przegapiło krótkie okno czasowe na rejestrację. Słyszałem o osobach, które dokonały zgłoszenia telefonicznie, a nie zostały dopisane. Ktoś skarżył się, że nie dostał potwierdzenia rejestracji przez Internet lub technicznie była ona niemożliwa.
Inni planowali przylecieć do Polski i zagłosować osobiście, dlatego się nie zarejestrowali. Rząd wstrzymał przyloty z ich państwa ze względu na pandemię, a konsulaty odmawiają awaryjnego dopisania do listy wyborców. Zostali na lodzie.
Wyścig z czasem tylko dla bogatych
Tysiące osób nie otrzymało pakietów wyborczych lub dostało je za późno. Mój dotarł 25 czerwca o 16:00. Odesłałem go priorytetem o 18:00. Kosztowało mnie to $8,25 ~ 33 PLN. Śledzę swoją przesyłkę i właśnie ze względu na pandemię zaktualizowano oczekiwany czas dostawy na 1 lipca. Mogłem zdecydować się na droższy znaczek za $30 ~ 120PLN, ale rezultat pewnie byłby taki sam. Pomimo że czasu było mało, a dostawcy pocztowi są przeciążeni ze względu na epidemię, konsulaty w wielu krajach wysyłały pakiety najtańszą i najwolniejszą opcją ($1,40 w USA). Tysiące osób dostaną pakiety po wyborach. Oburza nas to, że zostaliśmy świadomie zignorowani, bo takie utrudnienia w dostawach były od dawna obserwowane.
Czujemy się upokorzeni tym, że nie opłacono za nas przesyłki zwrotnej tak, jak ma to miejsce w Polsce. Jest to dla nas sygnał, że nie jesteśmy tego warci i mamy się czuć obywatelami drugiej kategorii.
Opłacenie przesyłek zbiorczo byłoby zdecydowanie tańsze. Za 30 dolarów można wykupić szkolne śniadania dla dziecka na tydzień. A co z tymi, którzy nie mają kolejnych 30 dolarów, aby opłacić swój udział w niby-powszechnych i niby-równych wyborach? Przecież w trakcie pandemii ludzie są zwalniani z pracy i mają finansowe trudności.
Zdesperowani Polacy próbowali dostarczać pakiety osobiście do konsulatów. W większości przypadków odmawiano im ich przyjęcia. Dlatego rodacy w Londynie byli zmuszeni zakładać własną firmę kurierską, aby poradzić sobie z tymi absurdami.
Znajoma pisze:
Dostarczyłam osobiście mój pakiet w konsulacie w Rzymie. Kazali mi go wrzucić do skrzynki pocztowej, dostępnej z ulicy i niestrzeżonej przez nikogo. Kiedy kolejna osoba wrzuciła swój pakiet, mój został „zepchnięty” i wylądował w ogrodzie konsulatu. Niby nic, jest 30 stopni, nie pada od tygodni, ale…
Pewnie rano przychodzi ogrodnik z grabiami i zagrabia głosy do kubła. Taki szacunek mają urzędnicy państwowi dla Polonii i tyle znaczy dla nich nasz głos.
Festiwal bubli
Koperty są wykonane z przezroczystego papieru podobnego do kalki. Nawet nie trzeba patrzeć pod światło, aby odczytać, na kogo zagłosowano. Głosy można liczyć bez wyjmowania z kopert. Takie głosowanie nie jest tajne. Konsul i jego pracownicy mogą sobie zrobić imienną listę lokalnej Polonii pogrupowaną według preferencji politycznych. Kto taką kopertę wybrał i kto ją zatwierdził? Czy liczono, że nikt tego nie zauważy? A może wiedziano, że Polonia będzie zbulwersowana, lecz się tym nie przejęto i założono, że się nas zignoruje, bo tak łatwiej niż zakupić właściwe koperty? Znowu nikt o nas nie zadbał.
Często zdarzały się pakiety bez oświadczenia. Niektórzy nawet dostawali pakiety bez karty do głosowania, a inni z dwiema kartami. Zdarzały się posklejane dokumenty lub karty z obciętym prawym górnym narożnikiem. Były karty bez pieczęci. Niektórzy dostali kserokopie ostemplowanej karty zamiast oryginału. Wiele osób otrzymało nie swoje pakiety z numerem pesel obcych ludzi. Wszystkim tym ludziom nawet nie dano szansy na podjęcie próby oddania ważnego głosu. Jak mamy traktować poważnie udział w czymś takim? Przecież nikt nie panuje nad krążącymi kartami. Nawet nie wiadomo czy to zwykły bałagan, czy mamy do czynienia z kradzieżami kart na dużą skalę. Od Państwa Polskiego oczekujemy trochę więcej powagi.
Smutne wnioski
Niestety Polonia nigdy nie była traktowana z troską przez żadnych rządzących. Ostatnio jednak jesteśmy szczególnie zaniedbywani. Obcinane jest finansowanie instytucji zajmujących się sprawami Polonii oraz likwidowane są polonijne media. Politycy pojawiają się głównie w trakcie kampanii wyborczej, przelatując nad naszymi głowami, aby przed kamerami uścisnąć dłoń znanych światowych polityków.
Jest nas 20 milionów. Moglibyśmy zrobić dużo dobrego dla Polski. Niestety politycy nas ignorują. Te wybory są jedynie kolejnym tego przykładem. Pomimo tych upokorzeń Polonia budzi się z letargu, co widać w zwiększającej się liczbie wyborców za granicą. Nie mamy co liczyć na struktury Państwa Polskiego. Musimy się sami organizować. Jestem dobrej myśli, widząc jak pomysłowo i z jaką energią sobie radzimy z przeciwnościami organizowanymi nam przez ustawodawców i administrację w Polsce.
Zgłaszajcie proszę wszystkie nieprawidłowości do poniższych instytucji. Jeśli nie upomnimy się o swoje prawa, to będziemy pominięci.
- Krajowe Biuro Wyborcze
- Lokalny Konsulat
- Rzecznik Praw Obywatelskich – [email protected]
- Senat (formalny opiekun Polonii) – [email protected]
- Obserwator Wyborczy
Jeśli nie zarejestrowałeś się na pierwszą turę lub Twoją rejestrację zagubiono, koniecznie zarejestruj się w poniedziałek, 29 czerwca 2020 roku. Masz tylko 24 godziny, aby to zrobić na tej stronie.
Dobiesław Pałeczka, USA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy