j.kpt.ż.w. Antoni Jerzy Pisz (1930 - 2020) Fot. K.Bajkowski |
Jerzy Pisz urodził się we Lwowie, 12 czerwca 1930 r. Po wojnie zamieszkał w Szczecinie, gdzie studiował chemię na Politechnice. Interesował się przyrodą, ornitologią i żeglarstwem. Aktywnie działał w szczecińskim Jacht Club AZS. Był członkiem załogi drugiego etapu z Ameryki Południowej do Australii pierwszego rejsu dookoła świata na jachcie „Maria” (luty 1975 – listopad 1975). Z powodów zdrowotnych został w Sydney, gdzie osiedlił się i mieszkał do tej pory.
W 1982 ukazała się książka opisująca jego żeglugę przez Pacyfik. Pisz przedstawił w niej przebieg rejsu jachtu "Maria", wzbogacając wiadomościami historycznymi, geograficznymi i społecznymi o odwiedzanych miejscach. Jak pisali później recenzenci, autor wiernie oddał w niej atmosferę na jachcie, zależną od zdarzeń zewnętrznych i od charakteru poszczególnych osób.
W 1982 ukazała się książka opisująca jego żeglugę przez Pacyfik. Pisz przedstawił w niej przebieg rejsu jachtu "Maria", wzbogacając wiadomościami historycznymi, geograficznymi i społecznymi o odwiedzanych miejscach. Jak pisali później recenzenci, autor wiernie oddał w niej atmosferę na jachcie, zależną od zdarzeń zewnętrznych i od charakteru poszczególnych osób.
Oto fragment książki Jerzego Pisza "Marią przez Pacyfik":
" ...Złapaliśmy prawdziwy pasat południowo-wschodni. Niebo w cumulusach, ale tych ładnych, bez ciemnego odcienia, równy wiatr 4-5 stopni Beauforta, prędkość 6 węzłów. Mile lecą, wszyscy jacyś raźniejsi, nawet sterowanie sprawia przyjemność. A jeszcze prąd pomaga, dziś "utarg" będzie niezły.
I nie wiadomo skąd przyszły wspomnienia. Kilkanaście lat temu, ba, przecież to przeszło dwadzieścia, nie przypuszczałem, że zamienię Jezioro Dąbskie na Pacyfik. W owych czasach wyprawa do Inoujścia, Lubczyny czy na Świętą była równie ekscytująca jak rejsy pierwszych żeglarzy w nieznane. Przecieraliśmy szlaki (tak nam się przynajmniej wydawało) na łódkach własnoręcznie skonstruowanych ze szczątków poniemieckich jachtów. Gięliśmy wręgi w parniku zrobionym ze starej rynny, szyliśmy żagle, w czym niektórzy doszli do perfekcji, że wspomnę tylko o Jurkach: Borowcu i Szałajce, czy Zbyszku Gerlachu.
Pamiętam zapach tych bawełnianych żagli, przewianych wiatrem i wygrzanych w słońcu, żagli, pod którymi spaliśmy na twardych deskach koi. Nie zastąpią ich najlepsze śpiwory ani miękkie materace i wyściełane koje.
Dawne to czasy, lecz do dziś przetrwały nazwy różnych zakątków Dąbskiego, takich jak Meduzostan, Ziemia Umbriagi, Marysin, Przylądek Białego Słonia - któż jednak pamięta, że ochrzcili je żeglarze AZS ? Wielu z nich już nie żegluje, lecz wystarczy przypomnieć im "Kaczorka", "Tuńczyka", "Przygodę" czy "Wicherka", a krew szybciej zatętni w żyłach. A "Witeź II" i "Swantewit" ? Pod okiem niezmordowanego "prezesa" - Jurka Borowca wstawialiśmy wręgi i deski poszycia tym rozsypującym się wrakom, nie mając pojęcia o szkutnictwie. "Witezia" już nie ma, podobnie jak wielu innych jachtów, ale pozostały wspomnienia, pełne zabawnych historyjek, ciekawych postaci, a przede wszystkim owej radości życia, którą mogliśmy znaleźć w żeglarstwie..."
Antoni Jerzy Pisz "Marią przez Pacyfik"I nie wiadomo skąd przyszły wspomnienia. Kilkanaście lat temu, ba, przecież to przeszło dwadzieścia, nie przypuszczałem, że zamienię Jezioro Dąbskie na Pacyfik. W owych czasach wyprawa do Inoujścia, Lubczyny czy na Świętą była równie ekscytująca jak rejsy pierwszych żeglarzy w nieznane. Przecieraliśmy szlaki (tak nam się przynajmniej wydawało) na łódkach własnoręcznie skonstruowanych ze szczątków poniemieckich jachtów. Gięliśmy wręgi w parniku zrobionym ze starej rynny, szyliśmy żagle, w czym niektórzy doszli do perfekcji, że wspomnę tylko o Jurkach: Borowcu i Szałajce, czy Zbyszku Gerlachu.
Pamiętam zapach tych bawełnianych żagli, przewianych wiatrem i wygrzanych w słońcu, żagli, pod którymi spaliśmy na twardych deskach koi. Nie zastąpią ich najlepsze śpiwory ani miękkie materace i wyściełane koje.
Dawne to czasy, lecz do dziś przetrwały nazwy różnych zakątków Dąbskiego, takich jak Meduzostan, Ziemia Umbriagi, Marysin, Przylądek Białego Słonia - któż jednak pamięta, że ochrzcili je żeglarze AZS ? Wielu z nich już nie żegluje, lecz wystarczy przypomnieć im "Kaczorka", "Tuńczyka", "Przygodę" czy "Wicherka", a krew szybciej zatętni w żyłach. A "Witeź II" i "Swantewit" ? Pod okiem niezmordowanego "prezesa" - Jurka Borowca wstawialiśmy wręgi i deski poszycia tym rozsypującym się wrakom, nie mając pojęcia o szkutnictwie. "Witezia" już nie ma, podobnie jak wielu innych jachtów, ale pozostały wspomnienia, pełne zabawnych historyjek, ciekawych postaci, a przede wszystkim owej radości życia, którą mogliśmy znaleźć w żeglarstwie..."
Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1982, str. 141.
Pożegnanie ś.p. Jerzego Pisza odbędzie się we wtorek, 9 czerwca 2020 o godz. 12:00 w North Chapel, Forest Lawn Memorial Park, Camden Valley Way, Leppington.
Jurku i znowu sie polaczysz z Ludkiem i bedziecie razem zeglowac w niebieskich podniebnych przestworzach . Mam Twoja ksiazke z wpisem Ludka z 1993 roku i jest u mnie na pierwszym miejscu na biblioteczce . Dzieki Ci za to ! Kpt.Kazimierz Bilyk
ReplyDelete