AMEN - Autobiografia Naukowa Ryszarda Opary. Odcinek 64
Pomimo więc braku rezultatów kontynuowałem walkę o prawdę i sprawiedliwość, poprzez rozmowy z wieloma osobami „wielkimi ówczesnego świata”. Niestety...bez większego powodzenia - a pośrednie rezultaty moich starań były co najmniej zastanawiające...
Na zakończenie tego wątku mego życia, jako ciekawostkę dodam kilka szczegółów rozmów i kontaktów z dwoma Generałami, byłymi oficerami Służb Specjalnych III RP: Sławomirem Petelickim i Gromosławem Czempińskim.
Znałem ich obu osobiście dość dobrze, jeszcze z czasów częstej bytności w Pałacu Prezydenckim w połowie lat dzięwięćdziesiątych – i od tej pory utrzymywaliśmy rzadkie ale dobre kontakty. Zwróciłem się też do nich obu o poradę i ewentualną pomoc na początku roku 2012.
Z Generałem Petelickim spotkałem się dość przypadkowo na Sylwestra 2011. Zaczęliśmy rozmawiać o Pekao SA. On sporo już wiedział na temat moich problemów; od razu też obiecał pomoc. Spotkaliśmy się na krótko, u niego w mieszkaniu - w połowie stycznia; przekazałem mu wtedy sporo materiałów, podsumowanie sprawy...
Wkrótce potem, po zapoznaniu się z Aktami Sprawy; kiedy dowiedział się o szczegółach rozmaitych oszustw i fałszerstw Banku, zaproponował spotkanie w Hotelu Hyatt; niedaleko miejsca, w którym mieszkał...
Zawsze był uśmiechnięty, nieco może cyniczny w swoich wypowiedziach. Tym razem widziałem powagę i smutek w jego oczach. Po zamówieniu kawy, usiedliśmy w recepcji, z dala od wszystkich. Sławek milczał przez kilka minut, potem patrząc w hotelowy sufit, powiedział w lekkim zamyśleniu kilka zdań:
Nie przerywałem...Cytuję fragmenty z pamięci...
„Ryszard... (byliśmy na Ty od dawna) – widzę, że sprawa jest niemal oczywista...ale to nie znaczy, że możesz ją wygrać...nie wiem. Możemy razem spróbować...ale pamiętaj, to będzie walka na całego, bez litości.
Kiedy chodzi o takie duże pieniądze...a jak wiem, no i domyślam się Bank ma wiele innych, podobnych spraw.
Ty...po prostu nie możesz wygrać tej sprawy; bo wtedy zerwałaby się wielka lawina podobnych roszczeń, która doprowadziłaby do bankructwa Banku Pekao SA... A co wtedy...?"
Po chwili zastanowienia, ciągle obserwując sufit dodał:
"Musisz pamiętać, że Bank Pekao SA jest własnością Włochów – UniCredito, a chyba wiesz, kto tak naprawdę rządzi we Włoszech... Oni nie mogą tej sprawy przegrać; oni muszą to jakoś załatwić...
Poza tym...Włosi, chcą od jakiegoś czasu Bank Pekao SA – sprzedać... a komu oni tak naprawdę mogą Bank sprzedać, i to za dobrą cenę - jak nie do poprzedniego właściciela... czyli do Państwa...
No i jaka wtedy byłaby cena za Bank, gdybyś Ty, tę sprawę wygrał...Minimum kilkaset milionów mniejsza..
A gdyby jeszcze było zagrożenie nowych pozwów przeciwko Pekao SA...?"
Nie wiedziałem czy chce dalej prowadzić monolog ale zapytałem, po chwili milczenia:
„Sławek, a co Ty proponujesz..., czy masz jakiś pomysł...?”
Odpowiedział:
„Muszę się naprawdę nad tym dobrze zastanowić...wbrew pozorom i oczywistym dowodom – szanse masz niewielkie... Daj mi 2-3 tygodnie czasu, pogadam ze znajomymi...Odezwę się jak będę coś wiedział...
Ale pamiętaj też, to będzie walka na śmierć i życie...i być może warto się dobrze zastanowić: masz przecież piękną żonę, cudowne dzieci...chyba nie chciałbyś tego tracić”.
A na pożegnanie dodał:
„ Pamiętaj, proszę nie dzwoń do mnie... ja się z Tobą skontaktuje, jak będę miał coś do powiedzenia.”
Oczywiście dobrze się orientowałem, o czym mówi Sławek, ale jeszcze wtedy jakoś przypuszczałem, że może trochę tragizuje, przesadza. Niemniej, często wspominałem jego słowa i od tego czasu dość często zaglądałem do Hayatu... Kilka tygodni później; po Wielkanocy, spotkałem tam Sławka... Przypadkowo, nieprzypadkowo...?
Powiedział, że właśnie miał do mnie zadzwonić z telefonu hotelowego, ale go jakoś uprzedziłem.
Miał dobrą wiadomość... Przekazał, że rozmawiał z Audytorem Banku Pekao SA, który po zapoznaniu się ze szczegółami naszego Pozwu, przekonał Zarząd Banku aby wpisać kwotę równą mojemu roszczeniu w Bilansie Rocznym Banku za 2011 rok – jako „rezerwy”- zobowiązania. Zdaniem Sławka, to był krok w dobrym kierunku... i że skontaktuje się ze mną... tuż po 12 czerwca 2012; po zakończeniu Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy Banku Pekao SA – zaplanowanego na ten własnie dzień.
Niestety, nigdy więcej już go nie spotkałem.
16 czerwca 2012 roku Generał Petelicki – po prostu popełnił „samobójstwo”. Zastrzelił się.
Generała Gromosława Czempińskiego znałem dobrze również z czasów Prezydentury Lecha Wałęsy. Ponieważ również mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań czysto sportowych: np tenis czy narty; a ja byłem właścicielem dwóch kortów – często graliśmy razem; czasem wspólnie wyjeżdżaliśmy w Alpy – aby poszaleć na śniegu...Spotykaliśmy się często, rozmawialiśmy nawet na temat wspólnych interesów.
Tak było w sumie do czasów mojej inwestycji w Elektrim... Gen. Czempiński, był chyba jedyną osobą, która mi kategorycznie to odradzała...był przeciwny zresztą, moim wszelkim próbom inwestycji w Polską Energetykę. Twierdził, że powinienem się zająć...służbą zdrowia, albo wyjechać do Australii.
Nie posłuchałem jego rad... no i skończyło się to dla mnie fatalnie. Nasze stosunki także ochłodły...
Kiedy jednak zaczęły się moje problemy z Pekao SA, oczywiście, jeszcze w 2002 roku, skontaktowałem się z nim, znając jego rozmaite możliwości i znajomości – prosiłem o pomoc... Mówiłem wprost:
„Gromek, znasz moje problemy, niestety, nie posłuchałem Twoich rad, ale Ty chyba jesteś jedyną osobą w tym naszym kraju, która może mi pomóc rozwiązać sprawę...”
Generał Czempiński odpowiedział również bez wahania i bólu:
„Ryszard, mówiłem Ci kilka razy...nie wchodź w to, w Elektrim, energetykę...to są sprawy powiązane z rozmaitymi układami...nie masz szans... Nie posłuchałeś mnie... no i masz...Nie mogę Ci nic pomóc. Ja dobrze znam wszystkie szczegóły sprawy. Moim zdaniem – nie masz szans”
W reakcji na jego słowa powiedziałem:
„No cóż Gromek, przyjaciół poznaje się w biedzie, ale skoro tak, to żegnam”.
Wyszedłem bez słowa pożegnania i od tej pory nie widzieliśmy się przez kilka lat.
Po moim powrocie do kraju, próbowałem się z nim skontaktować, ponieważ miałem w rękach Wyrok SN Australii – i niezbite argumenty oszustwa Pekao SA. Dowiedziałem się też od innych znajomych, że Gen. Czempiński, cały czas próbował (bezinteresownie, „poza kulisami”) pomóc mi rozwiązać sprawę.
Spotkaliśmy się na krótko; on potwierdził chęć pomocy, twierdząc, że od lat to robi – ale dodał, że jego zdaniem, wbrew – nie mam szans wygrania z Pekao SA... Oczywiście miał rację... Wkrótce potem ciężko zachorował...
Oczywiście, absolutnie nie sugeruję, że śmierć Generała Petelickiego, czy też nierozpoznana do tej pory choroba - albo „zatrucie” Generała Czempińskiego, miały jakikolwiek związek z moją sprawą, czy naszym roszczeniem przeciwko Pekao SA, czy też ich próbom... pomocy mnie. Ale...od tamtego czasu, często wspominałem ich słowa, wypowiedziane podczas naszych pierwszych spotkań...
To, że ich zdaniem...nie miałem żadnych szans, wygrania naszego roszczenia przeciwko działaniom Pekao SA (z rozmaitych powodów) – a przy okazji, być może ryzykuję znacznie więcej... znacznie więcej niż pieniądze – bo najbardziej cenną rzecz – własne życie oraz życie własnej rodziny...
Zacząłem dochodzić do wniosku, że Generałowie Petelicki i Czempiński chyba mieli rację.
A skoro tak...trzeba się z tym pogodzić – i rozsądnie poszukać drogi ewakuacji – w bezpieczność.
Oczywiście, w 2012 roku nadal w toku, była sprawa w Sądzie Okręgowym; nie bardzo
mogłem się z tego wycofać. Kontynuowałem niedokończone rozmowy z „wpływowymi ludźmi” ale już bez większego przekonania. Tymbardziej, że wkrótce doszedłem do wniosku, że chyba większość moich rozmówców, jakoś natychmiast przekazywała szczegóły rozmów ze mną – do...właśnie osób powiązanych z Zarządem Pekao SA.
Wnioskuję to z faktu, że prawie za każdym razem, kilka dni po moim z nimi spotkaniu, dostawałem szybko sygnał, wiadomość z Banku.
Np. spacerując kiedyś tam w Parku Łazienkowskim, podszedł do mnie facet ubrany w długi ciemny płaszcz, kapelusz i ciemne okulary (pomimo tego, że było po zmroku) i powiedział szybko wprost...
„abym się przestał wygłupiać z bankiem, bo jak nie przestanę gadać, to oni będą zmuszeni zamknąć mi usta”.
Wiem, to brzmi mało wiarygodnie ale czy wiary godne jest tylko to, co można udowodnić.
I kto to są Oni?
Innym razem, na przejściu podziemnym Metra przy ulicy Świętokrzyskiej, podbiegło do mnie 2-óch młodych chłopaków, rzucając w moją stronę 2 kule zmiętych papierów. Myślałem, że to jakieś żarty, wygłupy lekko wstawionych młodziaków, ale kiedy rozwinąłem papiery...były to skrawki gazet – Rzeczpospolitej i Gazety Wyborczej... informujące o śmierci Generała Sławomira Petelickiego...
Oczywiście to wszystko czysty przypadek... całe nasze życie to kwestia przypadku, okoliczności losu. Coraz bardziej dochodziłem do wniosku, że muszę serio rozważyć stopniowe zakończenie sprawy... Albo też świadome pogodzenie się z przegraną...
Po pierwsze więc...po tych wszystkich zajściach/przejściach, zdecydowaliśmy, że wszystkie nasze dzieci, które zbliżały się do pełnoletności, przeniosą się do Australii. Były spore trudności, ale w końcu udało się. Najstarsza nasza czwórka dzieci od 2012 roku, mieszkała z powrotem w Australii...
Ja w sumie przestałem w ogóle pisać na temat Pekao SA na łamach Neon24; przestałem rozmawiać z ludźmi wpływowymi, na temat rozwiązania sporu. W Sądzie Okręgowym; potem Sądzie Najwyższym udawałem bierność – no i...nie było żadnych niespodzianek - rzeczywiście przegrałem sprawę.
Przeczuwałem zresztą wcześniej, że takie będą wyroki, obu Sądów. Na innym marginesie –(być może o tym wspominałem) - po decyzji Sądu Najwyższego, oddalającego nasz
Pozew – stałem na korytarzu Sądu, w otoczeniu wielu członków Stowarzyszenia Oburzeni i Pana Antoniego Guta. W pewnym momencie - kiedy zostałem sam z myślami, podszedł do mnie facet, który był również „przypadkowo” świadkiem rozprawy sądowej – i powiedział mi krótko, szeptem... rozglądając się wokół:
„Panie Opara, obserwuję Pana od dawna...chciałby powiedzieć tylko jedno...Gratuluję Panu, że Pan przegrał sprawę... bo gdyby Pan wygrał...to podpisałby Pan na siebie wyrok śmierci...Oni... musieliby Pana szybko zlikwidować, zabić...”
Spojrzałem za gościa z pytaniem na twarzy i ustach:
„ale...dlaczego, niech Pan mi to jakoś wytłumaczy”?
Ale facet po prostu, odpowiedział milczącym uśmiechem i zniknął w przestrzeni...długiego korytarza Sądu.
Wtedy po ostatecznie przegranej sprawie, z „Polskim Wymiarem Sprawiedliwości” – no i z Bankiem Pekao SA – zdecydowałem jedno: Na teraz, póki jestem w Polsce; póki moja rodzina niepełnoletnia też tam jeszcze jest, muszę się po prostu zamknąć w ciszy, tymczasowo zakończyć wojnę, której nie mam szans wygrać.
Muszę napisać o tym książkę – w formie Autobiografii... To jedyne co mi pozostało...Tak mało...
I tak właśnie to wszystko się skończyło... a właściwie to wtedy - moja autobiografia, tak się zaczęła. Teraz, kiedy już jestem w Australii, po przegranej sprawie, ale chyba w miarę bezpieczny – mogę już odważnie o tym wszystkim pisać...
Zobaczymy jaki będzie epilog mojego życia. Czy będę musiał wkrótce zginąć... czy też będę miał szansę na spełnienie Misji Mojego Życia.
Ryszard Opara
zobacz poprzednie odcinki: AMEN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy