Krucyfiks, fragment rzeźby w drewnie Wita Stwosza |
Swoje najwybitniejsze dzieła Dietrich Bonhoeffer pisał w więzieniu, a jego listy, rozważania, eseje i szkice - do tej pory zmuszają cały czas, aż do dzisiaj, do zastanawiania się nad istotą chrześcijaństwa. I to w czasach ekstremalnych.
Dla Bonhoeffera – był to czas II wojny światowej, dla współczesnych, tu i teraz, – jest to w czas pandemii wybitnie agresywnego wirusa, zbierającego śmiertelne żniwo na świecie.
W tegoroczny Wielki Piątek (10.04.br.), największe święto religijne protestantów, w tym luteran, jak ja, przypadają kolejne rocznice – mordu Polaków w Katyniu i katastrofy lotniczej w Smoleńsku.
Koronawirus pokrzyżował wszystkie plany zarówno wierzących, jak i polityków. Tegoroczne święta wielkanocne są spowite rocznicowym kirem i przemieszane z rzeczywistą śmiercią z powodu zarazy. Nie będzie tradycyjnej Drogi Krzyżowej, ani wokół wiejskich kościółków w Polsce, ani na murach Colosseum z udziałem papieża. Co najwyżej, wierzący będą mogli obejrzeć jej transmisję z Watykanu w telewizji, albo jedną z bogato zekranizowanych opowieści ewangelicznych.
Chrześcijanie zachodniego rytu, z powodu pandemii, zostali pozbawieni kościelnych rytuałów wielkanocnych, związanych z wyznaniem. Zwłaszcza odczuwalnych u polskich katolików, przywiązanych do „święconki” – święcenia w Wielką Sobotę (11.04.br), zwyczajem przedchrześcijańskich Słowian, koszyczków z jedzeniem, spożywanym potem na świątecznym śniadaniu w Niedzielę Wielkanocną (12.04.br.). Politycy nie mają natomiast - żadnych szans na uprawianie polityki na grobach tragicznie zmarłych osób, co się nasila z reguły przy wszelkich wyborach w naszym kraju.
Gustaw Flaubert kiedyś powiedział: „L’homme c’est rien, l’oeuvre c’est tout” (Człowiek jest niczym, dzieło jest wszystkim). Choć nie wszyscy zgadzają się z tą tezą, w pewnym sensie jest to fundament ludzkiej egzystencji.
Żyjemy, by coś po sobie zostawić, zgodnie z prawami natury - potomstwo, ale też - dokonania zawodowe i twórcze, godziwe życie godne naśladowania, idee, które porywają miliony...
Pamięć o nas żyje, gdy potomni o tym naszym spadku pamiętają. Zapamiętają jednak także nasze plugawe czyny, haniebne działania i decyzje, stworzone przez człowieka narzędzia służące do zabijania „bliźniego swego” i podobne rzeczy.
Ludzka egzystencja nie jest usłana różami. Dla jednych to Golgota i śmierć na krzyżu, dla innych choroba i nagła, samotna śmierć z powodu panującej zarazy lub, jak to się zdarzyło w Smoleńsku - w katastrofie lotniczej Dla jeszcze innych – to i tragiczne skutki wojen czy klęsk żywiołowych.
W ludzkiej egzystencji są wpisane na stałe - cierpienie i ból.
Dietrich Bonhoeffer, w jednym ze swoich esejów[1] napisał:
Pamięć o nas żyje, gdy potomni o tym naszym spadku pamiętają. Zapamiętają jednak także nasze plugawe czyny, haniebne działania i decyzje, stworzone przez człowieka narzędzia służące do zabijania „bliźniego swego” i podobne rzeczy.
Ludzka egzystencja nie jest usłana różami. Dla jednych to Golgota i śmierć na krzyżu, dla innych choroba i nagła, samotna śmierć z powodu panującej zarazy lub, jak to się zdarzyło w Smoleńsku - w katastrofie lotniczej Dla jeszcze innych – to i tragiczne skutki wojen czy klęsk żywiołowych.
W ludzkiej egzystencji są wpisane na stałe - cierpienie i ból.
Dietrich Bonhoeffer, w jednym ze swoich esejów[1] napisał:
„To, że nauczyliśmy się patrzeć na wydarzenia w świecie od dołu, czyli z perspektywy wyłączonych poza margines, podejrzanych, uciemiężonych, bezsilnych i wyszydzanych, krótko mówiąc: cierpiących, - stanowi przeżycie o nieporównywalnej wartości. Jeśli tylko w dzisiejszych czasach – gorycz lub zawiść nie przegryzły naszych serc, a jeszcze w nowy sposób zaczęliśmy spostrzegać wielkość i małość, szczęście i nieszczęście, moc i słabość, a do tego, nasze spojrzenie na człowieczeństwo, prawo i miłosierdzie stało się bardziej jasne, wolne i niezakłamane, - to cierpienie osobiste, będące przydatnym kluczem, owocną zasadą, ujmującą i interpretującą otaczający nasz świat, okazało się naszym szczęściem.Chodzi tylko o to, by owa perspektywa oddolna nie sprowadziła się do przyjęcia pozycji wiecznie niezadowolonych, lecz – abyśmy z poziomu wyższego zadowolenia, uprawomocnionego poza jakąkolwiek oddolną, lub odgórną perspektywą – sprostali życiu, we wszystkich jego wymiarach i je potwierdzili.”
D. Bonhoeffer (1906 - 1945) |
Te słowa luterański pastor i etyk kierował pod adresem spiskowców, zaangażowanych w zamach na Hitlera. I chociaż minęło od ich napisania ponad 70 lat, są one nadzwyczaj aktualne. I warte głębokiego zastanowienia.
Inne jego przemyślenia, także są nadzwyczaj aktualne, zwłaszcza teraz, w czasie zarazy. Ks. Dietrich Bonhoeffer napisał[2]:
Inne jego przemyślenia, także są nadzwyczaj aktualne, zwłaszcza teraz, w czasie zarazy. Ks. Dietrich Bonhoeffer napisał[2]:
”Im dłużej trwamy wyrwani z obszaru naszego właściwego życia osobistego i aktywności zawodowej, tym mocniej odczuwamy, że nasze życie - w odróżnieniu od sytuacji naszych rodziców – ma charakter fragmentaryczny... Czy mamy jeszcze dzisiaj do czynienia z jakimkolwiek całościowym, duchowym ‘dziełem życia’? Czy mamy do czynienia z gromadzeniem, analizą i rozwinięciem, z których takie dzieło mogłoby powstać?... Nasza duchowa egzystencja pozostaje samym tułowiem, pozbawionym rąk, głowy i nóg. Wszystko sprowadza się do tego, czy w ogóle rozpoznajemy tę fragmentaryczność naszego życia, tak jak pierwotnie zakładaliśmy i myśleliśmy o całości, i co ją właściwie tworzy? Ostatecznie, istnieją takie fragmenty, które nadają się jedynie na wysypisko śmieci (poczciwe ‘piekło’ było by dla nich nadto dobre), jak i takie, których właściwe znaczenie pozna ludzkość dopiero po upływie paru wieków. (...) Jeśli także i nasze życie jest tylko dalekim odbiciem jakiegoś jednego fragmentu, w którym przynajmniej podczas krótkiego czasu współgrają różne, coraz bardziej piętrzące się tematy i w którym, od początku do końca zachowuje się jeden kontrapunkt, to przestańmy uskarżać się na fragmentaryczny charakter naszego życia, a wręcz przeciwnie: bądźmy szczęśliwi”.
Prof. Dimitrij. M. Ugrinowicz, rosyjski naukowiec, specjalizujący się w religioznawstwie oraz materializmie dialektycznym i historycznym, w 1968r. zwracał uwagę[3], że niemiecki duchowny i teolog, jego „osobisty los i jego myśl, pod każdym względem” nieprzeciętne, spowodowały, że szedł własną drogą, niezależnie od swoich poprzedników duchowych” i zaznacza, że „według Bonhoeffera, istota chrześcijaństwa nie polega na uznaniu Boga, nie polega na wierze w Boga, jako stworzyciela świata, lecz na realizacji etyki chrześcijańskiej, w naszym ludzkim zachowaniu”.
Okres wielkanocny jest dla chrześcijan - czasem przypomnienia, że życie jest bardzo kruche. Udowodnił to przed ponad dwoma tysiącami lat – starożytny Żyd, Joszua z Nazaretu, zwany potem z grecka Jezusem, na wzgórzach Golgoty.
Dzisiaj - byle kichniecie przechodnia na ulicy może zagrażać naszemu życiu. Nie, jak wtedy - wielka altruistyczna idea Jezusa, nie - rosnące grono Jego wyznawców, przerażające Rzymian i żydowskich kapłanów, ale zwyczajne kichnięcie, nieznanego przechodnia!.
Jest przypomnieniem, że to dane mam życie musimy przetrwać i doświadczać - godnie, że to nasz chrześcijański obowiązek.
Dzisiaj - byle kichniecie przechodnia na ulicy może zagrażać naszemu życiu. Nie, jak wtedy - wielka altruistyczna idea Jezusa, nie - rosnące grono Jego wyznawców, przerażające Rzymian i żydowskich kapłanów, ale zwyczajne kichnięcie, nieznanego przechodnia!.
Jest przypomnieniem, że to dane mam życie musimy przetrwać i doświadczać - godnie, że to nasz chrześcijański obowiązek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy