polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

niedziela, 5 kwietnia 2020

Ryszard Opara: AMEN - Oceaniczne przygody i znajomości

Niezbadane są wyroki Nieba - a jeżeli jest jeszcze jakaś sprawiedliwość na tym naszym padole, to tylko chyba - Przeznaczenie. A może to Sprawiedliwość Boska. Oprócz tego - wszystko płynie, zgodnie z zasadą "Panta Rhei".
 
AMEN - Autobiografia Naukowa Ryszarda Opary. Odc.57

„Historia pewnych znajomości” - z Pacyfiku – jak i innych Oceanów Świata.

Jak wspomniałem uprzednio - moją pasją życia są podróże, poznawanie świata i ludzi...
Nigdy nie zapomnę pewnej historii... podróży statkiem - na drodze z Los Angeles na Hawaje.


Podróż trwała tydzień. Na pokładzie, obok naszych kabin mieszkała pewna, bardzo elegancka... ale też trochę dziwna dla nas para. Oboje pochodzili z USA, ale kobieta była znacznie starsza...od swojego partnera. Może dwa razy starsza...


Poznaliśmy ich, wychodząc z kabiny na śniadanie, czekając na nasze dzieciaki. Początkowo byliśmy przekonani, że to matka z synem. Ale wieczorem, zobaczyliśmy ich na spacerze przytulonych, ostentacyjnie zakochanych, nie bardzo wiedzieliśmy co o tym sądzić.
Podczas wspólnego z nami drinka - okazało się, że jednak są małżeństwem, niedawno zresztą poślubionym. No cóż, oboje oceniliśmy to myślowo, jako pewnego rodzaju "mezalians wiekowy", ale skoro czasem starsi mężczyźni wiążą się z "nastolatkami" - w sumie, dlaczego nie może być odwrotnie...

Kilka dni potem, około 5 rano, obudziły nas syreny alarmowe. Okazało się, że zaginęła właśnie ta kobieta i zaistniały podejrzenia, że być może wypadła za burtę, ponieważ przeszukano cały statek...bez rezultatu.

Taki właśnie scenariusz i podejrzenia - głośno też knuł...jej „zrozpaczony” mąż. Przepisy bezpieczeństwa, nakazywały w takich przypadkach kapitanowi, zawrócić statek, który musiał płynąć z powrotem, dokładnie tym samym kursem, przez kilka (5-6) godzin, w nadziei na możliwość odnalezienia zaginionej...

Wszyscy dorośli pasażerowie wyszli na górny pokład, patrząc w ocean; chociaż z tego co mówili kapitan i jego doświadczeni oficerowie, znalezienie osoby zaginionej na środku...Pacyfiku jest absolutną niemożliwością. Tym bardziej nocą. Bo oprócz tego oczywiście są: prądy, fale, rekiny... Kapitan zawrócił statek, bo musiał - tylko i głównie z powodu  obowiązujących procedur... ubezpieczeniowych.

Płynęliśmy tak około 3 godzin (wymagania proceduralne). Statek już miał zawracać, kiedy nagle jeden z oficerów zauważył przez lornetkę...płynącą w dali osobę, w wodach i bezmiarze oceanu. Na szczęście był on "spokojny". Natychmiast wysłano szalupę i... wyłowiono, skrajnie wyczerpaną, ale przytomną... zaginioną kobietę. Po czym, ku zdumieniu wszystkich ona zeznała...,że została wypchnięta przez swego męża, dużo młodszego partnera za burtę. Ale ponieważ w młodości była znakomitą pływaczką dystansową, no pokonywała maratony; zachowała więc spokój i jakoś przeżyła.
Jak się wkrótce okazało, Ona była bardzo majętną kobietą. On po prostu, w ten sposób, chciał się jej jakoś w prosty sposób pozbyć...i odziedziczyć fortunę.

Ciekawostką był fakt, że w trakcie wyławiania dzielnej kobiety, jej mąż nagle zniknął, nawet nie był świadkiem jej zeznań – poszedł do baru, zakupił parę butelek whisky, które sam całkowicie wypił, schowany w czeluściach pralni statku. Kompletnie pijanego, znaleziono go parę godzin potem, zamknięto w izolatce, Kapitan poinformował o całym zdarzeniu policję, która następnego dnia zabrała przestępcę helikopterem do aresztu.

Jak nas poinformowano potem, skończył w więzieniu, dożywotnim wyrokiem. Oczywiście bardzo słusznie...

Okazuje się...jak niezbadane są wyroki Nieba i że jest jeszcze jakaś sprawiedliwość (może Boska) - na tym naszym padole.
Takie to przypadki chodzą też po ludziach...chociaż czasem muszą oni popływać po oceanach.
 
Bardzo ciekawą była nasza wycieczka na Antarktydę: Wypłynęliśmy z Buenos Aires i poprzez kilka miast przybrzeżnych np.: Puenta Arenas i dopłynęliśmy do Ushuaia – na Ziemi Ognistej (Tierra del Fuego). Niezapomniana była przeprawa przez (Cieśninę Magellana) i tzw. „Bay of Pain” czyli „zatokę bólu”, gdzie łączą się żywioły dwóch oceanów: Atlantyku i Pacyfiku – a olbrzymie fale wznoszenia czyli tzw. („swell”), dochodzą do wysokości kilkudziesięciu metrów. 
Wszyscy czuli się nie najlepiej; duża część "porcelany rodowej" statku, wypełnionej płynami poszła na stłuczkę i straty. Mnie osobiście uratowały 2 kieliszki dobrej, zamrożonej wódki. Tak jak kiedyś...w młodości  doradził mi mój starszy kolega lekarz z WAM –oficer marynarz, jako najlepsze lekarstwo na chorobę morską i duże fale.

Potem były nieustające zmiany pogody; wyszliśmy na spokojne wody - „Cape Horn” ale parę godzin później - weszliśmy w bardzo burzliwą Cieśninę Drake’a. Płynęliśmy dwie doby na Południowe Szetlandy; Półwysep Antarktyczny. Był koniec lata, wokół olbrzymie góry lodowe, wieloryby, albatrosy. Scenerie zupełnie jak z filmu „science-fiction”. I tutaj też czasem mnie przydawała się lodowa wódeczka. Nasze dzieciaczki niestety mogły się tylko napić mleczka, no i z tego tylko chyba powody nie widziały... uroków Antarktydy.
Parę razy, specjalną łodzią popłynęliśmy do jakiejś wioski rybackiej a potem już helikopterem... robiliśmy "wycieczki kołowate" nad kontynentem. Niesamowite, niespotykane, nieznane.

Następnego lata razem z dziećmi popłynęliśmy na drugą półkulę - Alaskę: Trasa z Vancouver w Kanadzie, wiodła nas poprzez zatoki i miasta: Ketchikan, Juneau, Yatkutat, Anchorage. Było to równie wspaniałe przeżycie, zwłaszcza, kiedy widzieliśmy rozwalające i topniejące lodowce. Spadały one z góry wybuchowo. Tak jakby tam, w całkowitej ciszy dnia i nocy - trwała wojna: nieustanna walka żywiołów zimna i ciepła. Huk niesamowity, jakby ostrzał artyleryjski - działami natury.
Podpłynęliśmy specjalną łodzią do zielono-ziemistej zatoki, pogorzeliska. Stamtąd ścieżką na sam szczyt lodowca, która za kilka tygodni miała obrócić się w pył wodny. Wszystko jeszcze było stałe - ale już w tym czasie niemal płynne.

Zgodnie ze starą, łacińską definicją czasu... - „panta rhei”, według filozofii Haraklitusa, który przecież nigdy na Arktyce nie był... On wiedział:
Wszystkie rzeczy nawet stałe...są w istocie płynne. To tylko zależy od warunków i temperatury.

Zanim wyruszyliśmy w podróż na Alaskę, wydarzyła się u nas w rodzinie przezabawna historia. Zawsze przed każdą podróżą, w dal...dawałem dzieciom do obejrzenia, przeczytania - rozmaite materiały pisemne dotyczące miejsc, które mieliśmy zamiar odwiedzić. Tak aby się uczyły, oraz wiedziały, dokąd płyną - co zwiedzać, czego oczekiwać. Wiadomo podróże kształcą.

Tak było, w przeddzień podróży na Alaskę. Dzieciaki, czytały materiały z dużym zainteresowaniem. W przeddzień wyjazdu, pewnego wieczoru przy kolacji, nasz mały, ośmioletni Rysio - zapytał mnie: „Tata, czy Ty wiesz... - Rosja sprzedała Alaskę - Ameryce, w XIX wieku, za kwotę 7 milionów dolarów. Tata - słyszałem jak rozmawiałeś ostatnio z jednym Panem i zastanawiałeś się w co możesz zainwestować. Alaska to duży kraj, dużo tam gór złota, lasów, zwierząt - może byś odkupił tę Alaskę od Ameryki..."
Nigdy nie przypuszczałem, że nasz mały ośmioletni synek - ma taką złotą żyłkę - do interesów.

Niesamowitym przeżyciem była podróż po wyspach karaibskich: Kuba, Jamajka, Dominicana, Porto Rico, potem przeprawa kanałem Panamskim po drodze na Galapagos i docelowo Hawaje. To trzeba zobaczyć, przeżyć. Zupełnie inne światy: wewnątrz oceanu i między niebem a wodą. Zawieszony między skrajnościami tropiku a palmami i kokosami powietrza.

Galapagos wymaga komentarza. Archipelag wielu różnych wysp wulkanicznych „in the middle of nowhere” (w środku niczego), na którym żyje wiele niespotykanych nigdzie indziej gatunków zwierząt. Wyspy te, nigdy nie miały kontaktu z lądem stałym... są ok. 1000 km na zachód od Ameryki Południowej. Wyjątkową ciekawostką jest, takie niesamowite wrażenie, które się odnosi nawet z otwartymi oczami i bez żadnego wpływu alkoholu...jakby te wyspy stale pływały po oceanie - i to spokojnym. Cudowna przyroda, zieleń drzew i krzewów a błękit oceanu i niebios. Taki Raj i chociaż bardzo daleko stąd...na pewno warto tam popłynąć. Przynajmniej...Raz w życiu.

Kanał Panamski o długości 80 km - to jeden z cudów myśli technicznej ubiegłego stulecia, chociaż budowany w początkach XX-go wieku a przy jego konstrukcji, zginęło lub zmarło, z powodów tropikalnych chorób - wiele tysięcy osób. Panamski łączy oba oceany, no i dzieli dwie Ameryki sztucznie, za pomocą 12 śluz wodnych. Przeprawa przez kanał to taki jeden wielki pokaz potęgi myśli i geniuszu ludzkiego.
Kanał Sueski- dwa razy dłuższy - jest rozbudowanym ale naturalnym ciekiem wodnym.
Oba kanały skonstruowane były przez tego samego inżyniera – Francuza Ferdynanda Lessepsa – są całkowicie odmienne w strukturze. Całkowicie zmieniły żeglugę handlową - pomiędzy starym a nowym światem. Tym co było i tym co będzie...

Mógłbym jeszcze wiele pisać o podróżach, morzach i oceanach – bo przecież nasze całe życie - to właśnie podróż po morzach i oceanach istnienia, rzeczywistości i możliwości – a z każdej podróży trzeba tym naszym statkiem - kiedyś zawitać do portu rzeczywistości. Do miejsca, który wszyscy znamy jako przystań - dom.

A więc wracajmy na Ziemię, sterowani wiatrami czasu do przystani przemijania... tym bardziej, że nasze przeznaczenie wtedy było wyspą „Sovereign Island” – (Suwerenna Wyspa).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy