Fot. Twitter/adopt. |
Niemniej jednak, choć może to brzmi w aktualnych warunkach dziwnie, każdy kryzys ma zawsze swoje dobre strony. Jak pod lupą pokazuje prawdziwą sytuację, bez owijania w bawełnę, a czasem nawet z całą jej brutalnością. Dotyczy to zarówno systemów politycznych i ekonomicznych, jak i całych społeczeństw, a także – a może przede wszystkim - relacji między państwami. Stanu opieki zdrowotnej w poszczególnych państwach i funkcjonalności (a raczej dysfunkcjonalności) integracji europejskiej już nawet nie warto tutaj wspominać.
Obecny kryzys, mimo że nie stanowi on punktu zwrotnego w polityce globalnej, to jednak wskazuje na pewne – zarysowujące się na horyzoncie kierunki zmian w ramach międzynarodowego układu sił polityczno-ekonomicznych. Pokazuje ułomności w kierowaniu światem przez USA oraz zdecydowane wkraczanie Chin na globalną scenę polityczną. Kryzys podkreśla także, w jaki sposób rywalizacja tych dwóch mocarstw wpływa bezsprzecznie na światowa politykę. Konkurencja amerykańsko-chińska nie jest wcale nowa; odwieczny spór handlowy między Waszyngtonem a Pekinem daje wystarczającą ilość przykładów. Ale pandemia ujawnia, w jaki sposób ten antagonizm wpływa teraz na wszystkie obszary, nawet rzekomo apolityczne, takie jak chociażby funkcjonowanie służby zdrowia w obydwu krajach.
Werbalna wojna
Z ostatniego
globalnego kryzysu finansowego z lat 2008/2009, zarówno Chiny jak i USA wyciągnęły
podobne, pozytywne wnioski. Tym razem jednak oba państwa nie tylko są niezdolne
do współpracy, ale od tygodni toczą absurdalną wojnę werbalną. Pekińska
propaganda rozpowszechnia teorię spiskową, że wojsko amerykańskie spowodowało
epidemię w Wuhan. Natomiast prezydent Trump zupełnie niepotrzebnie nazwał
patogen „chińskim wirusem”. Oprócz tego prezydent USA twierdzi, zgodnie z jedna
z tzw. teorii spiskowych, ze wirus został wyklonowany w chińskim laboratorium w
Wuhan. I tak dalej....
W takiej sytuacji
Covid-19 stal się elementem międzynarodowej walki politycznej. Przywódcy chińscy
szybko i sprytnie zrozumieli, jak zamienić początkową porażkę związaną z
epidemią w szansę w ich dążeniach do globalnej dominacji. Ich maszyna
propagandowa przedstawia rzekome zwycięstwo nad wirusem jako dowód przewagi
chińskiego systemu polityczno-ustrojowego. Państwo Środka pokazuje, jak
skutecznie stawić czoła wyzwaniu, jakim jest koronawirus – ma to stanowić
przesłanie dla zachodnich demokracji. Dostawy materiałów medycznych do różnych
krajów miały dodatkowo pokazać i podkreślić znaczenie Chin i ich wpływy w skali
globalnej.
Ta chińska ofensywa propagandowa wyjaśnia poniekąd amerykańską reakcje, którą potęguje narcystyczny styl rządzenia prezydenta Trumpa. Konserwatyści w Waszyngtonie przekonani są, że Chiny chcą systematycznie osłabiać światowe przywództwo Ameryki. Dlatego minister spraw zagranicznych Pompeo, a później Donald Trump oskarżyli chińskich komunistów o początkowe zatuszowanie epidemii, zagrażając w ten sposób życiu niezliczonej liczby ludzi na całym świecie.
Ta chińska ofensywa propagandowa wyjaśnia poniekąd amerykańską reakcje, którą potęguje narcystyczny styl rządzenia prezydenta Trumpa. Konserwatyści w Waszyngtonie przekonani są, że Chiny chcą systematycznie osłabiać światowe przywództwo Ameryki. Dlatego minister spraw zagranicznych Pompeo, a później Donald Trump oskarżyli chińskich komunistów o początkowe zatuszowanie epidemii, zagrażając w ten sposób życiu niezliczonej liczby ludzi na całym świecie.
Propaganda i rzeczywistość
W rzeczywistości
chińscy przywódcy polityczni wykazują znaczną odwagę (albo polityczną głupotę),
przedstawiając zwalczenie w Chinach koronawirusa jako elementu wyższości ich dyktatorsko-komunistycznego
systemu politycznego. Bowiem w rzeczywistości Covid-19 ujawnił słabości chińskiego
autorytarnego systemu: przez wiele tygodni władze w Pekinie próbowały
zignorować niebezpieczeństwo, nie słuchając ostrzegawczych głosów i zamykając instytut
badawczy, który jako pierwszy rozpoznał wirusa. Rygorystyczna cenzura,
wydalenie krytycznych zagranicznych dziennikarzy oraz fakt, że Pekin nawet zaprzecza
chińskiemu pochodzeniu wirusa, pokazuje jednoznacznie negatywną stronę
dyktatury pekińskiej. W każdym razie nie ma dowodów na to, że państwa
demokratyczne są mniej przygotowane na takie wyzwania. Iran i Rosja to tylko
dwa przykłady państw autorytarnych, które nie potrafiły znaleźć szybkiej
odpowiedzi na wyzwania związane z Covid-19.
Trudno już
obecnie spekulować, czy aktualna pandemia doprowadzi do przesunięcia środka ciężkości
politycznej dominacji w świecie z zachodu na wschód - są to niewątpliwie
przedwczesne spekulacje. Jest wątpliwe, aby Chiny przejęły w najbliższych
latach role światowego lidera – mimo ich „zwycięstwa” w czasie koronowego
kryzysu. Mimo ze przewodniczyli Radzie Bezpieczeństwa ONZ w marcu, to jednak
nie wykorzystali tej okazji do skoordynowania działań Rady na zaistniałą
sytuacje. Nie da się ukryć, ze światowe przywództwo wygląda inaczej.
Nie zmienia to
faktu, że Ameryka obecnie traci grunt pod nogami jako światowy dominator. Wirus
zainfekował kilkanaście razy więcej ludzi w Stanach Zjednoczonych niż w Chinach
- przynajmniej jeśli wierzyć oficjalnym statystykom. Ta porażka USA w ramach
chińsko-amerykańskiej konkurencji ma wiele wspólnego z osoba prezydenta Trumpa,
który "cierpi" z powodu chorobliwej pewności siebie, manipuluje społeczeństwo
fałszywymi informacjami i wykazuje otwartą pogardę dla wiedzy ekspertów. Takie
zachowanie podważa reputację USA za granicą, a tym samym zdolność do utrzymania
roli międzynarodowej lidera przez to mocarstwo.
Brak woli przywództwa USA
Trzy razy w ciągu
ostatnich dwudziestu lat Ameryka stała się epicentrum globalnego kryzysu: 2001,
2008 i obecnie. Po raz pierwszy – w 2001 roku -Stany Zjednoczone zmobilizowały
szerokie koalicje ze swoimi sprzymierzeńcami. Po atakach terrorystycznych z 11 września
2001 r. Amerykanie cieszyli się ogólnoświatową solidarnością i zawarli liczne sojusze
na rzecz walki z terroryzmem. W odpowiedzi na kryzys finansowy w 2008 r. doprowadzili
do utworzenia G-20 jako nowego forum dla kluczowych gospodarczych liderów świata.
Tym razem jednak
Stany Zjednoczone nie posiadają ani woli ani zdolności przejęcia funkcji
przewodniej. Jest to godne ubolewania, ponieważ udało im się skoordynować
międzynarodowe wysiłki w czasie poprzednich epidemii. Poprzednik Trumpa, Barack
Obama, zorganizował międzynarodową akcje w 2014 roku, aby powstrzymać epidemie
eboli. Natomiast George W. Bush osiągnął sukces dzięki swojej inicjatywie walki
z AIDS w Afryce.
Jednak w czasie kryzysu
związanego z koronawirusem Waszyngton zachowuje się kontraproduktywnie, obiera własną
drogę, krytykuje Chiny i WHO, zamiast dążyć do zjednoczenia świata w walce z
wirusem. Bez porozumienia się z europejskimi partnerami, Trump nałożył zakaz
wjazdu do USA dla Europejczyków. Poza tym w marcu USA przewodziły grupie G7 i
nie zdołały nawet skłonić ministrów spraw zagranicznych tej grupy do
uzgodnienia wspólnego oświadczenia w sprawie Covida-19.
Rywalizacja Waszyngton-Pekin
Obecny kryzys niewątpliwie
potęguje konfrontacje Waszyngtonu z Pekinem, a po zakończeniu pandemii nie będzie
zapewne lepiej. Chiny są, jakby nie było, pierwszym i jedynym państwem od
upadku Związku Sowieckiego, który zagraża globalnemu prymatowi USA. Rywalizacja
miedzy obydwoma państwami jest tym bardziej ryzykowna, ponieważ rywalizacja
rozgrywa się na różnych płaszczyznach. Waszyngton obawia się o prymat wojskowy
na Pacyfiku, słusznie uważa, że wiodąca rola Ameryki w zakresie nowoczesnych
technologii jest zagrożona, a uzależnienie od importu chińskich towarów staje się
coraz bardziej wyraziste. Dodatkowy problem wynika z faktu, że Chiny stanowią
kontrmodel liberalnego systemu Ameryki.
Możemy sobie w
tej sytuacji pozwolić na analogie do zimnej wojny, ale Chiny są innym rodzajem
przeciwnika niż Związek Sowiecki. Państwo Środka nie jest jeszcze w stanie przewodzić
własnemu blokowi państw, a poza tym Chiny są zależne ekonomicznie od Ameryki .
Oba kraje są – jakby nie było - najważniejszymi partnerami handlowymi dla
siebie. Ta współpraca nie może zostać zerwana ad-hoc, nawet jeśli niektóre
łańcuchy produkcyjne zostały przerwane ze względu na pandemie.
Jak będzie po
pandemii? Wszystko zależy z jednej strony od waszyngtońskiej administracji, która
powinna zmienić ton z aroganckiego na dyplomatyczny w stosunku do Pekinu. Z
drugiej strony Chiny powinny zakończyć szkodliwą propagandę dotyczącą ponoć „wyższości”
ich autorytarnego systemu politycznego nad amerykańską wersją demokracji
liberalnej.
Poza tym Chiny
muszą sobie uświadomić fakt, ze droga do przejęcia globalnego przywództwa przez
to państwo jest długa i usłana amerykańskimi cierniami.
prof. Mirosław Matyja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy