To rzadko się
zdarza: długie, naprawdę długie brawa na stojąco za to w zupełnej ciszy. Tak
było po spektaklu „Działka” w Marayong
wystawionym przez Mam Teatr. Cisza i często łzy w oczach. Nic dziwnego,
każdy miał wiele do przemyślenia. Widzowie zobaczyli – jak w lustrze – wiele
problemów swoich, swojej rodziny, bliskich osób.
Na scenie niby zwykła rodzina: mama, tata, syn. Niby wszystko dobrze ale coś za bardzo znamy: rozmowy przez telefon, każdy zajmuje się swoimi sprawami, każdy w swoim pokoju, każdy ze swoim komputerem i nagle telefon ze szkoły: pani syna nie ma na lekcjach. Na twarzy matki zdziwienie, wiemy, że chwilę wcześniej mówiła do męża, że syn poszedł do szkoły jakiś taki niewyraźny „to może być zapalenie spojówek”. Do słuchawki matka mówi jednak „tak, wiem, syn jest chory”. Tak się zaczynają problemy, które prowadzą do bolesnych rozmów a nawet kłótni.
Spektaklu nie
chcemy opowiadać bo każdy powinien go obejrzeć i przeżyć ale chętnie podzielimy
się listami, które aktorzy dostali od widzów (widzowie zgodzili się na ich
publikacje jednak część bez podpisów).
List 1
„"Ja widziałam to trzy lata temu...
Ja nie bardzo mówię po polsku... Ja alkohol brałam wtedy. Zobaczyłam moja
rodzinę. Oni udawali wtedy, że nie widzą ze ja biorę ten alkohol... Jak na
scenie. Ja to tak bardzo przeżyłam wtedy. Nie mogłam przełknąć. Ja przestałam. Chciałam podziękować. Wy to
grajcie, ja proszę"
List 2
Ten spektakl powinien być wystawiany jak najczęściej, żeby
jak największa ilość ludzi mogła go zobaczyć i dzięki niemu zweryfikować swoje
przyzwyczajenia, postępowanie, życie, żeby nauczyli się rozmawiać a nie mówić.
Żeby być z rodziną a nie obok niej. Żeby każdy docenił, że ma jedno życie i
należy je szanować i dbać za wszelką cenę. Wspaniałe przeżycie. Dziękuję.
Barbara Cieplińska-Biziuk
List 3
"Nie wiem jak zacząć. Piszę do ludzi, których znam tylko
ze sceny. Wy nie wiecie przecież o moim istnieniu a poruszyliście moją duszę
tak bardzo. "Działka" grana przez Mam Teatr to moje lęki, moje smutki. Nie chodzi o dziecko ale o całe relacje
w rodzinie. Jestem ciągle w pracy i usprawiedliwiam się, że to dla dobra
rodziny, bo zarabiam dobre pieniądze. Mąż podobnie. I nagle dostaję na
przedstawieniu obuchem w głowę: dla jakiej rodziny? Nie masz już rodziny. Nie wiesz z kim jada twoja córka, nie
pamiętasz koloru oczu męża. Nie ja słucham ich zwierzeń a oni nie wiedzą, że
właśnie obtarłam stopę i że od kilku dni walczę ze zgagą (głupie problemy ale
rodzina nie wie nawet o tym). Nie miałam kiedy zapytać męża dlaczego od kilku
dni (kilkunastu?) ma taki dobry humor. Popłakałam się. Nie wiem jak to zacząć
naprawiać. Wróciłam do domu i chciałam porozmawiać z córką ale mnie zbyła, z
mężem - zajęty. O Boże, ja nie mam rodziny! Jak ją odzyskać? Czy nie jest za
późno? Boję się, że i ja nie tak łatwo się zmienię, że znów zacznę gonić i
pracować "dla dobra rodziny", która ginie bo nie mamy czasu wspólnego
nawet na kawę. Bierzemy kubki do samochodu i każdy jedzie w swoją stronę"
Marzanna Graff i Aleksander Mikołajczak w sztuce "Działka" na scenie w Sali Jana Pawła II w Marayong Fot. Barbara Cieplińska-Biziuk |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy