Marysieńka - Maria Józefa Zimodro-Różańska w wieku sześciu lat. Warszawa 1869 rok. Fot. Archiwum rodzinne autorki |
MARIA (1843- ok. 1885) I MARYSIEŃKA (1863-1922)
Część 1
Maria urodziła się w inteligenckiej rodzinie zamożnego ziemianina na Wileńszczyźnie. Była najmłodszym dzieckiem i jedyną dziewczynką, wychowującą się wśród braci i ich przyjaciół. Chłopcy nie zawsze traktowali Marię z należną delikatnością i czasem doprowadzali ją do łez. Siedmioletnia Maria zbudowała bałwanka przed dworem. Rozbawiona chmara chłopców wypadła z domu robiąc z bałwanka cel kul śniegowych. Maria zasłoniła bałwanka sobą i śnieżka uderzyła ją w policzek. Rozpłakała się, a jeden z łobuziaków, Józef Zimodro, pochwycił Marię w ramiona i zaczął uciekać przed innymi. Maria objęła wybawcę za szyję, a chłopcy udając, że chcą zbiegów dogonić, popychali się i przewracali w śniegu. Maria się śmiała szczęśliwa, że bałwanek ocalał. Dziesięcioletnia Maria zaczęła naukę na pensji w Wilnie, gdy bracia studiowali na uniwersytetach.
15 urodziny Marii obchodzono hucznie. W dzień jej urodzin, gdy przy śniadaniu rodzice i bracia wręczali prezenty, przed dwór zajechała trojka. Z sań wyskoczył Józef Zimodro. Zrobiło się gwarno, gdyż przybysz był ulubieńcem całej rodziny. Swoim zwyczajem Maria podbiegła do Józefa, ale on poważnie się skłonił, ujął jej dłoń i pocałował, a nazywając ją „Panną Marią” życzył jej pomyślności. Zmieszana Maria nie ochłonęła z wrażenia, gdy Józef podał jej niewielki pakiecik związany czerwoną wstążką. Rodzice zaprosili gościa do stołu, a Maria marzyła o końcu śniadania by otworzyć prezenty. Nie było na to czasu, gdyż trojka z okutaną w futra Marią pędziła przez zaśnieżony, bajeczny las. Bracia, jak zawsze głośni, wypychali się nawzajem z sań, a ona od czasu do czasu nieśmiało spoglądała na przystojnego woźnicę. W domu często rozmawiano o 25 letnim Józefie Zimodro, spadkobiercy majątku ziemskiego, ciągle samotnego. Na nic zdawały się zabiegi dworów Wileńszczyzny bogatych w piękne szlachcianki. Józef bywał gdzie go zapraszano, dowcipny, inteligentny, doskonale tańczył, pięknie śpiewał i grał na fortepianie. Otoczony pięknymi pannami pozostawał sam. Siedząc w saniach obok Józefa Maria myślała o tym wszystkim ciężko wzdychając. Jakież ona miała szanse – myślała.
Następnego dnia rodzina i przyjaciele napływali do rodzinnego dworu Marii. Maria witała gości w jasno różowej wieczorowej kreacji z Wilna, uczesana jak panna, jej uszy zdobiły złote kolczyki z rubinami, prezent od rodziców, a kołnierzyk sukni spinała broszka-paw z rubinowymi oczkami na każdym piórze złotego ptaka, prezent od Józefa. Pierwszy taniec Maria tańczyła z ojcem, następne z każdym bratem wedle wieku, a po najmłodszym natychmiast pojawił się Józef, szarmancko prosząc „pannę Marię” do tańca. Maria wpadła w objęcia tancerza pragnąc by taniec nigdy się nie skończył. Czarne oczy Józefa spotykając jej spojrzenie wywoływały rumieniec na twarzy Marii. Oto Maria dołącza do szeregu panien zakochanych w Józefie. A już Józef zaprosił ją do następnego tańca. Jego kruczoczarna czupryna wirowała wraz z tańczącymi, białe zęby lśniły w uśmiechu. Maria wiedziała, że albo poślubi Józefa, albo zostanie samotna na zawszenie.
Następnego dnia podsłuchała rozmowę rodziców i żarty braci na temat Józefa nieustannie zabiegającego o tańce z Marią, oraz o niej zawsze wybierającej Józefa spośród proszących ją do tańca. Maria wiedziała, że o nich plotkuje cała Wileńszczyzna.
Następnego dnia podsłuchała rozmowę rodziców i żarty braci na temat Józefa nieustannie zabiegającego o tańce z Marią, oraz o niej zawsze wybierającej Józefa spośród proszących ją do tańca. Maria wiedziała, że o nich plotkuje cała Wileńszczyzna.
Mijały pory roku, wakacje nadchodziły i dobiegały końca. Józef odwiedzając przyjaciół zawsze znalazł czas by zobaczyć się z Marią czy to w bibliotece, czy to w parku, lub w ogrodzie. Całował jej dłoń na powitanie i na pożegnanie, dyskutował o książkach i słuchał planów „panny Marii” na przyszłość.
Nadeszła następna zima i Marii 16 urodziny. Maria wcześniej wróciła z pensji i natychmiast zjawił się Józef. Towarzyszył jej na spacerach po zaśnieżonym parku, razem sprawdzali karmniki dla leśnej zwierzyny, lub odwiedzali sąsiednie dwory na towarzyskich spotkaniach. Nieśmiała Maria przyciągała uwagę urodą, a mama w Wilnie zamówiła dla niej piękną garderobę. Wielu młodzieńców chciało ją bliżej poznać, ale Józef bez ogródek nie odstępował piękności. Dzień przed Marii 16 urodzinami Józef zajechał przed dwór trojką. Maria zarzuciła szal na ramiona i wybiegła na spotkanie gościa. Ucałował jej dłonie, a potem przeprosił Marię, by sam wejść do gabinetu jej ojca. Maria czekała, a wkrótce uradowana twarz Józefa pojawiła się we drzwiach. Ojciec pozwolił im pojechać trojką we dwoje.
Zatrzymali się na zaśnieżonej łące ze spokojnie wędrującymi jeleniami i sarnami. Wysiedli z sań, Maria ujęła Józefa pod ramię, a on zwrócił się do niej z pytaniem, czy zgodzi się zostać jego żoną. Bez namysłu odpowiedziała „Tak”. Józef rozłożył ramiona i padł w śnieg na plecy robiąc dla Marii „orła”. Maria się śmiała, a gdy wstał orzekła, że to prawdziwy orzeł. „ Jak nasz, tyle, że cały biały” powiedziała. „Tylko krew może uczynić go biało-czerwonym” odparł.
Maria zadrżała na samą myśl o powstaniu, rozlewie krwi, śmierci, zsyłek syberyjskich i nędzy. Stryj wrócił z Syberii, gdy car ogłosił amnestię dla niektórych zesłańców Powstania Listopadowego i wkrótce zmarł. Jego młoda żona już nie żyła, zmarła z rozpaczy po zesłaniu męża i konfiskacie ich majątku ziemskiego. Synowie stryja wychowali się razem z Marii braćmi, nie znając rodziców. „Oby nigdy rok 30 się nie powtórzył” powiedziała z mocą, a Józef objął ją i tulił, a pocałunkom nie było końca.
Zatrzymali się na zaśnieżonej łące ze spokojnie wędrującymi jeleniami i sarnami. Wysiedli z sań, Maria ujęła Józefa pod ramię, a on zwrócił się do niej z pytaniem, czy zgodzi się zostać jego żoną. Bez namysłu odpowiedziała „Tak”. Józef rozłożył ramiona i padł w śnieg na plecy robiąc dla Marii „orła”. Maria się śmiała, a gdy wstał orzekła, że to prawdziwy orzeł. „ Jak nasz, tyle, że cały biały” powiedziała. „Tylko krew może uczynić go biało-czerwonym” odparł.
Maria zadrżała na samą myśl o powstaniu, rozlewie krwi, śmierci, zsyłek syberyjskich i nędzy. Stryj wrócił z Syberii, gdy car ogłosił amnestię dla niektórych zesłańców Powstania Listopadowego i wkrótce zmarł. Jego młoda żona już nie żyła, zmarła z rozpaczy po zesłaniu męża i konfiskacie ich majątku ziemskiego. Synowie stryja wychowali się razem z Marii braćmi, nie znając rodziców. „Oby nigdy rok 30 się nie powtórzył” powiedziała z mocą, a Józef objął ją i tulił, a pocałunkom nie było końca.
Na urodzinowym balu Maria z Józefem witali gości, a w czasie przyjęcia ich ojcowie ogłosili zaręczyny młodej pary. Na Marii serdeczny palec Józef wsunął zaręczynowy pierścionek swojej matki, a jego ojciec życzył im długich i szczęśliwych lat wspólnego życia, tak szczęśliwych jak były lata jego życia spędzone z matką Józefa.
Przed 17 urodzinami Maria wyszła za mąż za Józefa i zamieszkała w rodzinnym majątku Zimodrów. Młoda para wiodła beztroskie życie towarzyskie i kulturalne Wileńszczyzny, przerwane nagłą śmiercią ojca Józefa, a wkrótce potem matki Marii. Józef i Maria nagle okrzepli. On musiał się zająć interesami związanymi z prowadzeniem majątku, a Maria spodziewała się dziecka.
Przed 17 urodzinami Maria wyszła za mąż za Józefa i zamieszkała w rodzinnym majątku Zimodrów. Młoda para wiodła beztroskie życie towarzyskie i kulturalne Wileńszczyzny, przerwane nagłą śmiercią ojca Józefa, a wkrótce potem matki Marii. Józef i Maria nagle okrzepli. On musiał się zająć interesami związanymi z prowadzeniem majątku, a Maria spodziewała się dziecka.
Na początku stycznia 1863 roku zmarł ojciec Marii. Kilka tygodni później Zimodrowie jedli obiad w hotelowej restauracji w Wilnie, gdy nagle zrobił się ruch, a jakiś młody człowiek wpadł do lokalu krzycząc „Powstanie wybuchło w Królestwie! Litwa nie może się odciąć, Litwa musi powstać przeciwko ciemiężcy caratowi! Do walki!”. Wszyscy zamarli, a Maria pobladłymi wargami wyszeptała „Ty nie pójdziesz Józefie. Niech sobie wszyscy inni idą, ale nie ty”.
W lutym zaczęły przechodzić bezładne oddziały „czerwonych”, sformowane na prędce w Wilnie. Byli to młodzi rzemieślnicy, czeladnicy, subiekci i studenci. Chłopi furmankami przejeżdżali obok dworu do punktów zbiorczych powstania i wkrótce wracali, gdyż brakło dla nich broni.
Józef wyjeżdżał do Wilna na spotkania, o których nie wiele Marii mówił. Maria uznała decyzję opodatkowania się majątków ziemskich na rzecz powstania za słuszną. Jednak pod koniec lutego Józef zaczął jej tłumaczyć o konieczności czynnego włączenia się ziemian Wileńszczyzny do walki z caratem. Nie pomogły jej przypominki o tragediach jednostek, tragedii narodowej, oraz o terrorze popowstaniowym 1830 roku, gdy skonfiskowane majątki sąsiadów trafiły w ręce Rosjan. W marcu Józef z braćmi wsiedli na konie i odjechali. Jej bracia zrobili to samo. Maria spędzała dni na modlitwach i w oczekiwaniu na dziecko. Ich córeczka Maria Józefa przyszła na świat w maju 1863 roku. Szczęście znowu zawitało do dworu. Marysieńka była największym skarbem Zimodrów. Józef wpadał do domu by zobaczyć maleństwo, nosił ją wtedy w ramionach, a Maria błagała go by został. Józef rozumiał swoją powinność inaczej. Widział setki młodych mężczyzn poległych w walkach o Polskę. Nie mógł zakopać się w szczęściu rodzinnym, gdy inni ginęli.
Józef wyjeżdżał do Wilna na spotkania, o których nie wiele Marii mówił. Maria uznała decyzję opodatkowania się majątków ziemskich na rzecz powstania za słuszną. Jednak pod koniec lutego Józef zaczął jej tłumaczyć o konieczności czynnego włączenia się ziemian Wileńszczyzny do walki z caratem. Nie pomogły jej przypominki o tragediach jednostek, tragedii narodowej, oraz o terrorze popowstaniowym 1830 roku, gdy skonfiskowane majątki sąsiadów trafiły w ręce Rosjan. W marcu Józef z braćmi wsiedli na konie i odjechali. Jej bracia zrobili to samo. Maria spędzała dni na modlitwach i w oczekiwaniu na dziecko. Ich córeczka Maria Józefa przyszła na świat w maju 1863 roku. Szczęście znowu zawitało do dworu. Marysieńka była największym skarbem Zimodrów. Józef wpadał do domu by zobaczyć maleństwo, nosił ją wtedy w ramionach, a Maria błagała go by został. Józef rozumiał swoją powinność inaczej. Widział setki młodych mężczyzn poległych w walkach o Polskę. Nie mógł zakopać się w szczęściu rodzinnym, gdy inni ginęli.
Abraham, zaufany pośrednik interesów Zimodrów i okolicznych ziemian, zawitał do dworu. Maria zasłabła myśląc, że przywiózł wiadomość o śmierci Józefa. „Żyd się kłania szanownej dziedziczce. Ja tu za interesem”. W gabinecie Józefa przekazał polecenie Zimodry, aby furmankę Abrahama wypełnić prowiantem, amunicją i bronią dworską. Odtąd Żyd był częstym gościem we dworze, pośrednicząc między dworem a oddziałem Józefa. Maria z guwernantką i żonami braci robiły bandaże i opatrunki z prześcieradeł, a Żyd przewoził wszystko między podwójnym dnem swojej furmanki. Jednego wieczoru Abraham znowu się pojawił. Pod osłoną ciemności wyniesiono z wozu dwa ciała poległych Powstańców. Byli to bracia Józefa. Nieprzytomna z rozpaczy Maria kazała ich ułożyć na łóżku w swojej sypialni. Z guwernantką i zaufaną służbą obmyła krew z ich ciał, ubrała i na każdego naciągnęła haftowaną adamaszkową powłokę ze swojej wyprawy. Ciała Powstańców ułożono w wozie na noszach, po czym przykryto drugim dnem, a na wierzchu ustawiono kosze z produktami przeznaczonymi na sprzedaż w Wilnie. Rano litewski wieśniak z żoną udali się na targ, gdzie wieśniaczka została z koszami, a jej mąż zajechał do kaplicy cmentarnej Na Rosie. Tu czekały trumny sekretnie dostarczone przez Abrahama. W obecności Marii i guwernantki ksiądz odprawił mszę świętą, a pod osłoną nocy przy świetle księżyca pochowano Powstańców w rodzinnym grobowcu Zimodrów. Maria zanocowała w domu kuzyna, doktora Zimodro, syna Powstańca 1830 roku. Doktor opatrywał rany i operował rannych Powstańców bez wytchnienia, a jego żona dostarczała bandaży, opatrunków i naboi do oddziałów powstańczych. Zanim Maria opuściła dom kuzynów, do kobiet dotarła tragiczna wiadomość: W powstańczym szpitalu polowym Moskale rozstrzelali rannych, sanitariuszy i doktora.
Siwizna pokryła skronie Marii. Przerażał ją każdy ruch przed dworem, bo mógł oznaczać wiadomość o śmierci Józefa. Powstanie trwało w terrorze śmierci na pokazowych wieszaniach i rozstrzeliwaniach księży, oraz Powstańców. Więzienia rozrywały wycia torturowanych, których potem Moskale wlekli na egzekucje. Do przerażonej Marii doszła wieść o pacyfikacji wsi przez Powstańców, w której chłopi nie sprzyjali powstaniu. Wierzyła, że w tej zbrodni Józef nie brał udziału.
Żyd pojawił się znowu w sekretnej misji: Józef nakazał nieodpłatną parcelację części majątku pomiędzy włościan zamieszkujących jego dobra. Na podpisanym in blanco arkuszu adwokat sporządził dokument podziału areałów na indywidualne działki, z lasem i pastwiskami stanowiącymi wspólną własność wsi.
Z Rosji nadeszły posiłki regularnego wojska przeznaczone do walki z Powstańcami. Masakra po masakrze źle uzbrojonych Powstańców, błędne decyzje, prywata i skłócenie przywódców powstania spowodowały dogorywanie zrywu wolnościowego. W pochmurny marcowy wieczór 1864 roku, niespodziewanie Abraham przybył do dworu, zachowując się dziwnie głośno. „Żyd się kłania dobrodziejce. Jakże szanowna dziedziczka chorowita! Czy rosół nagotowany?”- wrzeszczał w kuchni. Zabito kurę i zaczęto gotować rosół, a Żyd z zarządcą i służącym wnieśli do sypialni górę pokrwawionych szmat, spod których tylko czarny długi zarost wskazywał, że to człowiek. Maria padła na szmaty, ale ciało pod nimi poruszyło się. W Marię wstąpiły siły. Guwernantka kazała przygotować „ciepłą kąpiel dla Pani”. Odkutanego ze szmat Józefa Maria wykąpała, opatrzyła jego rany, ułożyła w łóżku, a guwernantka przyniosła kubek rosołu. Nie można było ufać nikomu, tajemnica musiała być zachowana jak najdłużej. Zaufana służąca przynosiła kubki rosołu dla „chorej pani”, a wychudzony Józef nabierał sił. „Ktoś wskazał drogę Moskalom i zdradził. Otoczyli nas, zmasakrowali cały oddział, nie brali do niewoli. Rannych pytali gdzie ja jestem, a potem ich rozstrzeliwali. Znam ten teren, ukryłem się, dotarłem do jakiegoś dworu, ale mnie nie wpuszczono. Zobaczyłem furmankę Żyda”.
Józefa trzeba było natychmiast ukryć. Wieczorem przyjechał wozem litewski wieśniak i pod osłoną nocy wywiózł go w samą porę. Następnego dnia Moskale przeszukali dwór i obejście.
Józefa trzeba było natychmiast ukryć. Wieczorem przyjechał wozem litewski wieśniak i pod osłoną nocy wywiózł go w samą porę. Następnego dnia Moskale przeszukali dwór i obejście.
We wrześniu wiadomości o walkach zaczęły ucichać, terror wzrastał z każdym dniem. Najstarszy brat Marii przebywał w więzieniu, o pozostałych braciach i kuzynach słuch zaginął, rodzinny majątek Moskale skonfiskowali i sprzedali Rosjanom. Dwaj pozostali bracia Józefa zaginęli bez wieści. W Wilnie, w domu doktora Zimodro, Moskale znaleźli bandaże i opatrunki. Wdowę po doktorze wywieźli na Sybir, a osieroconymi dziećmi zajęła się rodzina. Maria spakowała kufry i wysłała do Warszawy. Abraham wyposażył Zimodrów w fałszywe paszporty. Granicę z Królestwem przekroczyli jako Żydzi. W Warszawie zamieszkali u ciotki Zimodro, siostry ojca Józefa.
W Powstaniu 1830 roku zginął ciotki narzeczony. Młoda kobieta załamała się i ciężko rozchorowała. Ojciec Józefa kupił jej apartament w Warszawie na Chmielnej, gdzie żyła pod opieką pielęgniarki. Tu zamieszkali młodzi Zimodrowie z Marysieńką i guwernantką.
Wkrótce doszły ich słuchy o konfiskacie majątku Józefa, a Józef był na liście poszukiwanych. Na szczęście uwłaszczenie włościan zdążyło przejść przez sąd i stało się pełno prawne. Zimodrowie odetchnęli i zaczęli przywykać do życia w Warszawie. Fałszywe paszporty zapewniały im bezpieczeństwo, schorowana ciotka Zimodro wreszcie miała bliskich wokół siebie. Żyjąc w inwalidzkim wózku w niczym nie przypominała bohaterki 1830 roku, gdy to przebrana za chłopkę przewoziła broń, żywność i rannych. Pewnego razu nikt się nie zjawił w umówionym punkcie. Młoda kobieta śpiewała chłopskie przyśpiewki jadąc przez las. Poskutkowało i wkrótce spotkało ją dwóch młodych mężczyzn. Złą wiadomość potwierdziły ciała Powstańców rozsypane po lesie. Wśród nich jej ukochanego Zygmunta, zakrwawionego, z nieruchomym spojrzeniem wlepionym w niebo. Rozdarta koszula odsłaniała medalion na szyi, który ona mu podarowała, błogosławiąc ukochanego przed wyruszeniem do powstania.
…
Marysia Thiele
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy