W swoich działaniach kierowałem się zasadą: NEVER GIVE UP - (Nigdy się nie poddawaj). Chociaż w życiu obowiązują inne zasady: 1. Gotówka potrafi mówić i otwiera wszystkie drzwi. 2. Cash is the King of the World – („Gotówka jest królem świata”)
AMEN - Autobiografia naukowa Ryszarda Opary.
Odcinek 47
ELEMIS – FABRYKA CUDÓW
ELEMIS (wówczas jako Warszawskie Zakłady Telewizyjne - przyp. red.) był fabryką kolorowych telewizorów, która powstała z inicjatywy 1-go Sekretarza PZPR Edwarda Gierka w latach siedemdziesiątych. Jego zamiarem i ambicją wtedy - było to, aby każdy obywatel PRL miał telewizor. Inwestycja budowana jak zwykle, z wielkim rozmachem, na byłym terenie wojskowym, zakładała produkcję kilku milionów odbiorników telewizyjnych rocznie, nie tylko dla kraju, ale i na eksport.
Nie udało się zrealizować tej idei do końca, ponieważ wkrótce lawina zdarzeń historycznych zredukowała ambitne plany Gierka do niewielkiej, w skali roku produkcji. Pomimo tego marka telewizorów zaistniała szeroko na rynku.
W czasach stanu wojennego Elemis rozwijał się nieźle, ale ostatecznie transformacja ustrojowa i otwarcie granic na konkurencyjne towary z Europy i Azji, o dużo lepszej technologii, w krótkim czasie doprowadziły do upadłości firmy. Tak przynajmniej twierdzili "eksperci ekonomii" - w czasach "transformacji ustrojowej". Pozostał jednak... bardzo duży majątek fabryki; technologia oraz linie produkcyjne, jaki i olbrzymi teren, obsypany budynkami produkcyjnymi i biurami.
Patrząc wstecz i posługując się wzorcami zachodnimi do dziś dnia, nie mogę zrozumieć, jak może upaść firma posiadająca taki majątek? Przecież, właśnie w oparciu o ten majątek, można było wziąć kredyt i rozpocząć jakąś nową, inną działalność. Można było, po prostu sprzedać czy upłynnić lub wynająć część nieruchomości i dobrze funkcjonować dalej.
Firmie ELEMIS, po prostu w pewnym momencie zabrakło dobrego właściciela, który wyprowadziłby całą firmę z zapaści. Oczywiście, mówię tu o normalnych warunkach gospodarki rynkowej. Bez kontroli biurokracji czy też narzuconej w określonym celu ideologii...transformacji...
Oceniając obiektywnie, po czasie, całą tę transakcję, zastanawiałem się długo:
czy Państwo może być właściwie takim dobrym właścicielem? Może lepiej wszystko sprywatyzować..? Ale...jak wtedy sfinansować oraz zadbać o szeroko rozumiane interesy wspólne Państwa i jego obywateli? Tylko poprzez uzyskiwanie dochodów Państwa poprzez odpowiednie podatki? Czy konieczna jest do tego właściwa świadomość obywatelska? No i właściwie zrozumiana Polska Racja Stanu.
Odpowiedź brzmi: Z pewnością TAK. Nasuwa się jednak drugie pytanie:
Czy to było i czy jest możliwe...no i pożądane poprzez byłe i obecnie królujące elity polityczne kraju? Odpowiedź - Na pewno NIE.
Obecnie jestem przekonany, że ELEMIS był celowo dołowany, aby ktoś mógł tę fabrykę docelowo - tanio kupić. Taki scenariusz wydaje się najbardziej prawdopodobny. Niestety, przypadkiem pojawiłem się ja... a nie można już było procesu upadłości odwrócić.
Moim zdaniem ostatnie 28 lat i cały proces tzw. "Transformacji Ustrojowej" - był sterowanym procesem upadłości Polski i Narodu: dorobku lat przedwojennych i powojennych PRL-u.
O ELEMIS-ie dowiedziałem się w 1998 roku. Natychmiast rozpocząłem starania, aby go kupić. Firmę sprzedawał syndyk w formie przetargu; całą transakcję nadzorował Sąd, w osobie słynnego i nieco kontrowersyjnego Sędziego Dariusza Czajki. Wielokrotnie był on oskarżany, o działania niezgodne z prawem. Ja absolutnie nie odniosłem takiego wrażenia. Wobec mnie zachowywał się bez zarzutu.
Złożono kilka ofert; ale moja okazała się najlepsza. Bezwarunkowa i co ważne - cała proponowana kwota zakupu wypływała jednorazowo. Inni oferenci próbowali negocjować cenę albo rozłożyć ją na raty – aby w ostateczności uniknąć płatności czyli próbowali najlepiej nic nie zapłacić...
Z Panem Sędzią Czajka widziałem się tylko 2 razy - w Sądzie oraz w jego kancelarii, po zakończeniu przetargu. Wobec mnie - zachował się absolutnie bez zarzutu. Pogratulował nowej inwestycji i zapytał tylko o mój zawód oraz plany, a na koniec dodał - czy napewno jestem w stanie sfinansować tę transakcję? Odpowiedziałem: Tak, choć nie miałem jeszcze wtedy całkowitej pewności, musiałem sfinalizować mały kredyt - ale w sumie wszystko poszło bez żadnych problemów.
Pamiętam pierwszy dzień, kiedy spacerowałem po fabryce, już jako właściciel - razem, ze swoim przyjacielem Jurkiem Klasickim, prezesem dawnego PRIM BR. Obiecał mi pomóc w postawieniu ELEMIS-u „na nogi” - jako Centrum Magazynowo - Logistyczne. Padał deszcz, było ciemnawo i zimno. Chodziliśmy obaj niemal w milczeniu, po zaniedbanych placach, zawalonych śmieciami, gruzem oraz przeciekających halach produkcyjnych...
Jurkowi, który był tam pierwszy raz, podczas inspekcji... wyrwał się z ust tylko jeden komentarz:
"Ryszard - aleś się wpie......ł. Nie wiem - co ty teraz zrobisz z tym cały bałaganem i z tymi ludźmi?
Przecież wszystkim trzeba dać odprawy, magazyny trzeba będzie naprawić, załatać dziury w dachach! Biurowce do kapitalnego remontu.... Najlepiej byłoby to wszystko zburzyć...i zacząć od nowa..."
Jego zdaniem - to było zadanie niemal niemożliwe, niewykonalne. A już z pewnością nieopłacalne. Odpowiedziałem, patrząc mu prosto w oczy: "Pożyjemy - zobaczymy...".
W swoich działaniach zawsze kierowałem się złotą zasadą: NEVER GIVE UP - (Nigdy się nie poddawaj).
Patrząc z perspektywy czasu, na ówczesne doświadczenia np. w ELEMIS-ie oraz inne codzienne działania: obecnie dochodzę do konkluzji, że działając w Polsce, po swoich doświadczeniach australijskich...żyłem jakby w innym, nienormalnym świecie...Widziałem wokół siebie mnóstwo jakby niedowiarków i nieudaczników, rosnącą ilość żebraków życia i coraz więcej nienormalności. Każdy z reguły był negatywnie do wszystkiego nastawiony.
Zastanawiałem się więc wtedy często:
"Czy to jest moja wina? Czy też brak wyobraźni? A jeśli tak...- to u kogo?
Czy to ja - mam pójść po rozum do... psychiatry własnej głowy?
Czy może szukać należy pomocy...jeśli tak to gdzie...?
Wśród wątpliwości nieudaczników życia, czy raczej logiki własnego rozumu...
Czy też np nieskończoności mądrości boskiej - czy alternatywnie mądrości wszechświata?
Reasumując sprawy ELEMIS-u…
Po dwóch latach konstruktywnego myślenia i przede wszystkim ciężkiej kreatywnej pracy..., wszystko się udało: Całej załodze wypłaciliśmy należne im odprawy; Maszyny, urządzenia i technologię do produkcji telewizorów sprzedaliśmy za całkiem sporą kwotę - tureckiej firmie TELESTAR, która dodatkowo wynajęła dużą halę produkcyjną (na produkcję telewizorów) - i za wszystko zapłacili - "z góry", gotówką.
Część terenu wraz z budynkami biurowymi, wydzieliłem i sprzedałem firmie, która miała umowę najmu na biura dla PZU Życie. Po sprzedaży jeszcze jednego kawałka gruntu, mieliśmy w sumie ponad 25 hektarów terenów przemysłowych, wraz z torami kolejowymi... w Warszawie... wprawdzie na Targówku, ale jednak w stolicy kraju – wszystko w sumie - prawie za darmo...
Pozostało nam również kilkadziesiąt tysięcy metrów hal produkcyjnych i sporo wolnych gruntów.
Stopniowo zgodnie z planem rozpoczeliśmy remonty starych hal, na wolnych terenach stawiałem nowe. Ale tylko wtedy, gdy udało nam się znaleźć kolejnego najemcę. W ten sposób w ciągu 2-óch lat dokonaliśmy cudu transformacji ELEMIS-u. Z upadłości na prężnie działającą i dochodową firmę.
Dokonaliśmy tego raptem w trzyosobowym zespole, z architektem oraz grupą podwykonawców.
Obecnie - ELEMIS (pod inną nazwą) - jest świetnie prosperującą firmą. Wynajmuje powierzchnie, prowadzi wiele innych działalności, daje zatrudnienie wielu osobom... Nie jest już moją własnością, ale to bez znaczenia. To ja przywróciłem Elemis do życia i świetności.
Tak właśnie trzeba budować nasz kraj – który przecież należy do obywateli.
Rozwój całego projektu finansowałem z bieżących przychodów oraz częściowo podpieraliśmy się kredytem z Banku ING. Zmiany były naprawdę budujące, wszyscy wokół nas podziwiali. Nawet...Bank.
W rezultacie dość szybko, w październiku 2000 dostałem (z Banku ING) propozycję "sprzedaży"... ELEMIS-u - do Banku ING na zasadach tzw. „leasingu operacyjnego”. Początkowo podchodziłem do tego raczej sceptycznie, bardzo ostrożnie. ELEMIS był coraz bardziej dochodowy, nie było potrzeby sprzedaży, ale Prezes Banku, przekonywał mnie, że właściwie niewiele się zmieni. Owszem, własność całej nieruchomości zostanie przepisana na bank, ale po spłacie wszystkich rat w ciągu 15 lat, będę miał opcję odkupienia całości. Tak jak dzieje się np. z leasingiem samochodu. To dobry interes dla mnie i dla Banku, twierdzili...
Mimo takiej opcji - byłem nadal sceptyczny. Zgodziłem się dopiero, gdy zrozumiałem powody takiej oferty Banku, który chciał stworzyć nowy, duży Fundusz Inwestycyjny w nieruchomościach, więc potrzebował kilku atrakcyjnych dochodowych firm, aby ściągnąć kapitał z rynku. Mój ELEMIS był dla nich w pewnym sensie wzorcowy. Było to logiczne i dla mnie całkowicie zrozumiałe.
Po sfinalizowaniu transakcji, zarządzanie nieruchomością pozostawało w moich rękach, a przychody generowane z najmu powierzchni były wystarczające, by spłacać raty leasingu. Prócz tego, spora kwota dochodów z najmu, pozostawała w spółce. Były też uzasadnione, zgodne z prawem - zwolnienia podatkowe.
Największą jednak korzyścą sprzedaży ELEMIS-u, jako transakcji leasingu operacyjnego, było pozyskanie dużej gotówki. A to było zgodne z moimi interesami, no i dwoma własnymi powiedzeniami, które pamiętałem dobrze i to jeszcze z Australii. Brzmiały one tak:
1. „Cash talks and opens all doors”, („Gotówka potrafi mówić i otwiera wszystkie drzwi”).
2. „Cash is the King” – („Gotówka jest królem”)
Zgodziłem się więc sprzedać Elemis do Banku ING, za kwotę 125 mln zł (netto) w ramach proponowanego leasingu operacyjnego. Przez dłuższy czas zastanawiałem się - co robić i gdzie zainwestować- tak pozyskaną gotówkę?W międzyczasie postanowiłem ulokować ją w Banku Pekao SA. W tamtym czasie sądziłem, będąc całkowicie przekonany, że to jeden z liderów i najbardziej wiarygodnych banków w Polsce. Moja decyzja, była największym błedem mojego życia...
PEKAO SA – ELEKTRIM SA
Później, niestety za późno, zorientowałem się, że Pekao SA. to największy oszust w bankowości naszego kraju przynajmniej wtedy, pod zarządem ówczesnych właścicieli – Włochów z Banku Uni Credito… Niestety w tamtym czasie, kierowałem się naiwnością i przekonaniem „wywiezionym” z Australii, że Banki to instytucje zaufania publicznego – i wprost nie mogą działać w sposób przestępczy...
Ryszard Opara
ciąg dalszy za tydzień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy