Prof. dr hab. Łukasz Tomczak. Fot. L.Wątróbski |
- Wyborami zajmuje się Pan Profesor zawodowo już ponad 20 lat...
- ...wyborami
zajmuję się od roku 1994. Ale już rok wcześniej, jako 24 latek, uczestniczyłem
w pierwszych swoich wyborach. Od tego czasu minęło wiele lat. Ale dobrze jest,
zajmując się czymś naukowo, posiadać doświadczenie praktyczne. W
roku 1994 podjąłem pracę na Uniwersytecie Szczecińskim zajmując się badaniem
partii politycznych, wyborów, samorządu oraz władz lokalnych.
- Niedawno na Uniwersytecie Szczecińskim powstała Pracownia Badań Wyborczych...
- Utworzyliśmy
ją 2 lata temu. Jest to takie miejsce, w którym obok prac badawczych gromadzimy
także różne materiały wyborcze. W naszej pracowni zgromadziliśmy takie materiały
- począwszy od roku 1989, z różnych, głównie polskich kampanii.
- Kiedy
człowiek obserwuje, co się dzieje na scenie politycznej to czasami brak mu
dystansu. Zmienia się mu też skala porównawcza, szczególnie w obecnych
czasach...
- Jeśli
chodzi o efekty wyborów, to myślę, że warto powiedzieć najpierw, coś więcej o
samych wyborach. Powiedzieć, co i jak się zadziało i co miało miejsce. Czy były
to wybory przełomowe? Osobiście nie jestem pewien. Ostatnio o każdych wyborach
mówimy, że były przełomowe. Zastanówmy się przy tym, z jakiego powodu i dla
kogo były przełomowe, a dla kogo nie.
- Władza
się nam nie zmieniła...
- ...bo
ma samodzielną większość. Oznacza to, że już po raz drugi w historii III
Rzeczpospolitej jeden komitet wyborczy uzyskał samodzielną większość, co uważam
niewątpliwie za jego ogromny sukces. PiS uzyskał ponad 2 mln głosów więcej niż
w poprzednich wyborach.
Ale
zamiary i chęci były w PiS większe
niż tylko większa liczba zdobytych głosów. Myślano o uzyskaniu większej liczby
mandatów w Sejmie, nawet o większości konstytucyjnej. Myślę jednak, że obecnie
żadna z partii takiej możliwości nie ma i długo nie będzie miała. Nawet
gdybyśmy wzięli pod uwagę tę najliczniejszą grupę wyborców tradycyjnie
konserwatywną, która w Polsce teraz niewątpliwie
jest i która obecnie głownie popiera PiS.
- Możemy
jednak w tej układance zobaczyć pewne rysy...
- ...są
one widoczne w przypadku Senatu RP, w którym PiS nie zdobył większości, choć
jego senatorowie są tam najliczniejszą reprezentacją. I mimo protestów PiSu
jego skargi są odrzucane przez Sąd Najwyższy, bo nie ma w nich argumentów
podważających tegoroczny proces wyborczy. Takich, które wskazywały by
nieprawidłowości mogące mieć wpływ na wynik. I wydaje się, że wszelkie próby
kupowania głosów raczej się nie powiodły. Zobaczymy oczywiście, jak będzie to
wyglądać podczas najbliższych głosowań.
- PiS będzie miał natomiast większość w Sejmie...
- …w Senacie projekty sejmowe mogą być blokowane, lecz następnie przez Sejm poprawki senackie mogą być odrzucane. Nie będzie to już jednak szło tak szybko, jak było dotąd, ale będzie. Nie możemy się spodziewać, że PiS odpuści w rządzeniu, absolutne nie.
- PiS
będzie miał obecnie kilka problemów do rozwiązania...
- Jednym z tych problemów jest
fakt pojawienia się Lewicy w parlamencie. Spowoduje to zmianę dyskursu
politycznego. Kwestie
poruszane dziś przez Lewicę były mało obecne w programach innych partii
opozycji - w tym Platformy Obywatelskiej. Tak było np. w przypadku aktywnej
polityki społecznej, którą porusza Lewica. Koalicja Obywatelska niewiele
zajmowała się tymi sprawami. I to był wielki problem tej formacji. Wspomnę tu o
postulatach obyczajowych czy relacji państwa i Kościoła, które są bardzo
bliskie PiSowi. Teraz więc jego głównym przeciwnikiem na tym polu nie będzie
Platforma Obywatelska tylko Lewica.
- Drugim problemem dla PiSu jest pojawienie się w Sejmie Konfederacji…
- …. która zajęła miejsce z prawej
strony PiSu. Jarosław Kaczyński od bardzo dawna obawiał się obecności w Sejmie
jakiejś siły politycznej po swojej prawej stronie. Wszystkie wcześniejsze takie
próby - w postaci PJN (Polska Jest Najważniejsza), partii Ziobry czy ruchu
Gowina, zostały szybko wchłonięte bądź
przejęte na różne sposoby. Obecnie duża reprezentacja tych dwóch ostatnich
partii w klubie Zjednoczonej Prawicy może być także problemem.
Konfederacja
jest bardziej na prawo od PiSu. I ta siła polityczna może na poziomie
parlamentarnym, czy w debacie politycznej, wytykać PiS-owi pewne rzeczy,
inaczej niż to będzie czyniła Lewica. Konfederacja może być jeszcze bardziej
konserwatywna od PiSu, jeszcze bardziej prawicowa w aspekcie gospodarczym i
ekonomicznym, próbując przejąć cześć jego elektoratu. To samo dotyczy również
spraw obyczajowych i światopoglądowych.
Konfederacja,
to druga strona, która będzie podszczypywała PiS w całym okresie rządzenia. Nie
jestem pewien czy uda się PiS-owi przejąć posłów Konfederacji. A dla Lewicy
dobrze jest mieć takich właśnie przeciwników jak politycy Konfederacji.
- Moje
następne pytanie dotyczy Lewicy. Co Pańskim zdaniem wydarzyło się w tej
kampanii?
- Po raz pierwszy zauważyłem rzecz, o której
marzyło wielu sympatyków lewicy. Chodzi mi o sposób myślenia liderów partii
lewicy o otwartości. Coś, czego nie dało się wcześniej im wytłumaczyć ani ich
przekonać. To ugrupowania lewicy zamykały się we własnym gronie i nie
interesowały się zupełnie tym, co dzieje się na zewnątrz. A teraz się okazało,
że poszczególne partie lewicy w odróżnieniu od innych dotychczas budowanych
lewicowych koalicji, mogły się przesunąć trochę i dać miejsce innym. Trzymanie
się starego szyldu, jest często bardziej obciążeniem niż szansą na lepsze jutro
i było to zupełnie nie potrzebne. Przywódcy to wreszcie zrozumieli.
Lewica podzielona została bardzo
mocno już w roku 2002 (w wyborach samorządowych), a następnie w roku 2004
(powstanie SDPL z Markiem Borowskim). To był jej wielki błąd. Potem powstawały
też inne, niezależne od siebie, komitety wyborcze czy partie lewicy, dzieląc
między siebie i odsuwając od siebie wyborców.
Nie
wszystkie połączenia partii w polityce są możliwe i potrzebne. Tym się różni
ona od matematyki, że w matematyce 2 i 2 równa się zawsze cztery. W polityce
może to być nawet siedem, trzy albo dwa. Ciekawe, co by dzisiaj było, gdyby PiS
połączyło się z Platformą Obywatelską? Czy dostałoby 70% poparcia? Śmiem
twierdzić, że dostałoby jakieś 10%, a może nawet mniej. Takie połączenie byłoby
niezrozumiałe dla wyborców PiSu i PO. Taka jest matematyka wyborcza. Elektoraty
nie zawsze można łączyć. Można łączyć tylko wtedy, kiedy są spójne wartości,
programy, idee.Wartości te w polityce są dzisiaj bardzo ważne. Ludzie spierają się o idee, poglądy na określone sprawy a nie zawsze o sprawy personalne. To jest mało istotne dla potencjalnego wyborcy, że ktoś chce zostać posłem czy senatorem. Jako cel sam w sobie. Zwracamy uwagę na to co kto sobą reprezentuje, jakie ma poglądy i przede wszystkim na to czy jego ugrupowanie, partia, nam pod tym względem odpowiada.
- Co
się więc stało z Lewicą?
- Politycy Lewicy byli w stanie zrozumieć, że
konieczna jest współpraca. Inaczej politycznie zginą. Jeżeli byśmy policzyli
głosy, które padły osobno na SLD, Wiosnę czy Razem to te partie mogły by nie
przekroczyć 5% progu wyborczego. Natomiast połączenie tych trzech formacji, tak
bardzo do siebie zbliżonych ideologicznie, dało im zdecydowanie więcej głosów.
Można oczywiście dyskutować nad uszczegółowieniem wielu rzeczy, ale generalne
wszystkie te partie lewicowe mają bardzo zbliżony do siebie program. Istota ich
lewicowości jest dosyć spójna dla wyborców.
- Co
perspektywicznie te wybory nam dały?
- Pokazały,
że Lewica może sprawnie działać. O ile występuje wspólnie, zjednoczona,
przynajmniej na jednej liście, choć myślę, że przyszłość to jedna partia ale
skupiająca różne nurty lewicy. Ale w kampanii pojawiło się wielu nowych,
ciekawych polityków z różnych komitetów. Moim zdaniem takimi ciekawymi
objawieniami kampanii w regionie zachodniopomorskim były Magdalena Filiks i
Katarzyna Kotula. Pierwsza działaczka Komitetu Obrony Demokracji, została
posłanką z list Koalicji Obywatelskiej. Druga, działaczka Ogólnopolskiego
Strajku Kobiet i organizatorka protestów, happeningów, debat i innych wydarzeń
związanych z obroną praw człowieka, zasiądzie w ławach poselskich z komitetu
wyborczego Lewicy. Obie posłanki zwróciły na siebie uwagę ze względu na sposób
prowadzenia kampanii, nie kandydowały z pierwszych miejsc na liście. Od pewnego
czasu można zaobserwować, że coraz częściej politykami lokalnymi czy krajowymi
zostają osoby zaangażowane, działające w różnych organizacjach. Zupełnie inaczej niż w kampaniach z lat
dziewięćdziesiątych, prowadzonych często zza biurka, obecnie politycy częściej
wychodzą do ludzi sami rozdając swoje materiały, zachęcając do oddania na
siebie głosu.
- Istotne
jest jeszcze to, co się dokonuje na obecnej scenie politycznej obecnie?
- Nie uważam też, że działania rządzących mocno
zmieniają społeczeństwo w kierunku przez nich pożądanym. Nie jest tak, że jest
ono coraz bardziej zbliżone do sposobu myślenia reprezentowanym przez PiS czy w
skrajnym wypadku Konfederację. Jest zróżnicowane. Poparcie
większe lub mniejsze rozkłada się także inaczej geograficznie. Inna jest Polska
wschodnia a inna zachodnia. Inna wieś i małe miasta a inaczej rozkładają się
poglądy polityczne wśród mieszkańców dużych miast. Utrzymuje się wysokie poparcie dla postulatów tradycyjnie
lewicowych choć być może nie utożsamianych z lewicą przez część wyborców.
Dotyczy to wielu spraw, między innymi poparcia większości obywateli dla
zwiększenia aktywności państwa w niwelowaniu rozwarstwienia dochodów. Zmieniają
się też preferencje Polaków dotyczące wolności czy kwestii równości. Lewicę od
prawicy różni podejście do idei równości. Lewica uznaje, że trzeba niwelować
nierówności, prawica uznaje je za naturalne. Dlatego dla lewicy jeżeli osoby
heteroseksualne mają określone prawa, to także powinny je mieć osoby LGBT. Wzrasta
akceptacja dla tych mniejszości i ich postulatów mimo wyraźnie przeciwnych
poglądów rządzących i bliskim im przekazie mediów rządowych.
Podobnie zmianie ulega stosunek do miejsca Kościoła w społeczeństwie, polityce, który w Polsce jest bardzo konserwatywny oraz bardzo mocno związany ze środowiskiem rządzącym. Dziś np. w Szczecinie, na szkolne lekcje religii, nie uczęszcza niekiedy ponad połowa uczniów. Są takie miejsce w Polsce, a dotyczy to głównie dużych miast, gdzie na lekcje religii nie chodzi żadne dziecko w klasie, mimo że mają religijnych rodziców. Dzieci są dziś inne, one potrafią postawić na swoim a już jako osoby pełnoletnie, będą brały udział w następnych wyborach za 4, 8 czy 12 lat. Być może będą to już ludzie, na których Kościół nie będzie już miał dużego wpływu, ani tym bardziej na sposób podejmowanie przez nich decyzji. Zahamować to mogą jedynie szybkie zmiany w myśleniu i działaniu Kościoła, ale się na nie nie zanosi. Jeżeli środowiska związane z Kościołem, konserwatywne, będą się zmniejszać to tym samym jego wpływ na otoczenie będzie malał. I to jest kolejny problem dla PiSu. Zapewne jednak odległy w czasie. Obok ewentualnych problemów gospodarczych, pogorszenia koniunktury, może to być jeden z czynników zmniejszenia się elektoratu i w efekcie porażki wyborczej.
-Dziękuję
za rozmowę.
rozmawiał Leszek
Wątróbski
Znakomity wywiad. Ciekawa, obiektywna, wstępna analiza sytuacji powyborczej. Widać, że scena polityczna się zmienia i daleko jeszcze do wystarczających działań, by w naszym kraju nastąpiły duże zmiany na lepsze. Ale jest jakaś nadzieja.
OdpowiedzUsuńZnakomity wywiad. Ciekawa, obiektywna, wstępna analiza sytuacji powyborczej. Widać, że scena polityczna się zmienia i daleko jeszcze do wystarczających działań, by w naszym kraju nastąpiły duże zmiany na lepsze. Ale jest jakaś nadzieja.
OdpowiedzUsuń