Prezes ZPwM Zofia Dublaszewska z nestorką ZPwM Zdzisławą Wasylkowską |
ZPwM został założony w 1949 roku przez pierwszych Polaków przybyłych do Australii po drugiej wojnie światowej. Polonia ta składała się w większości z żołnierzy, którzy walczyli o wolną Polskę na wszystkich frontach świata. I już w 1949 roku, zaledwie w niecałe 4 lata od zakończenia wojny, utworzyli pierwszą polską organizację w Wiktorii czyli Związek Polaków w Wiktorii.
Ponieważ zaczęły powstawać nowe polskie związki i organizacje w Wiktorii, postanowiono po paru latach zmienić nazwę na Związek Polaków w Melbourne.
A Polana w Healesville nie przez przypadek została wybrana na miejsce uroczystych obchodów 70-lecia Związku. Albowiem w 1960 roku trzech jego członków (Panowie Władysław Czarkowski, Adam Gruszka i Henryk Pieńkoś) nabyli ten teren , który po kilku latach sprzedali po kosztach Związkowi z przeznaczeniem na siedzibę obozów letnich dla polonijnej młodzieży. I do dziś służy ona w tym charakterze kolejnemu pokoleniu.
Uroczystość zaszczycili swoją obecnością: Zastępca Prezesa Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii Pani Elżbieta Dziedzic, Dyrektor Polskiego Biura Opieki Polcare pani Bożena Iwanowska, ksiądz Wiesław Słowik OAM, Manager Stowarzyszenia Polaków Wschodnich Dzielnic Dom Polski Syrena pan Zygmunt Bieliński OAM, Vice-prezes Domu Polskiego Syrena pani Teresa Koronczewska, Prezes Domu Polskiego w Albion pan Jan Kutypa z małżonką i, przede wszystkim, jedna z pierwszych działaczek ZPwM, pani Zdzisława Wasylkowska .
Niestety, ze względu na nagłą niedyspozycję, w ostatniej chwili swój udział w obchodach odwołał Honorowy Konsul Rzeczpospolitej Polskiej dr. Zbigniew Łuk – Kozika OAM.
Nie mogła być również obecna Konsul Rzeczpospolitej Polskiej, pani Monika Kończyk, która natomiast przesłała list z gratulacjami i życzeniami pomyślności na przyszłość.
Nadszedł również list z gratulacjami i wyrazami uznania za długą, wytrwałą i różnorodną działalność i z życzeniami dalszych, nieprzerwanych lat działalności i sukcesów od Rady Naczelnej Polonii Australijskiej, podpisany przez prezesa tej organizacji, panią Małgorzatę Kwiatkowską
Wszystkich zgromadzonych powitała pani Prezes Związku Polaków w Melbourne Zofia Dublaszewska, która w swoim przemówieniu streściła historię powstania Związku oraz opowiedziała o jego działalności i planach na przyszłość.
Pani Zdzisława Wasylkowska z grupą obecnych działaczy ZPwM |
Następnie głos zabrali: Zastępca Prezesa Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii Pani Elżbieta Dziedzic, ksiądz Wiesław Słowik OAM, Manager Stowarzyszenia Polaków Wschodnich Dzielnic Dom Polski Syrena pan Zygmunt Bieliński OAM oraz nestorka ZPwM pani Zdzisława Wasylkowska. Wspomnienia, słowa uznania za działalność, życzenia dalszych sukcesów, wszystkie wyrażone w ciepłych i płynących prosto z serca słowach.
Później odczytano listy z gratulacjami z konsulatu RP i od Rady Naczelnej Polonii Australijskiej.
Pani Bożena Iwanowska wręczyła w imieniu Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii Dyplom Uznania za wieloletni wkład w podtrzymywanie polskości na Antypodach oraz w pielęgnowanie tradycji i kultury polskiej w Australii
Miłą niespodzianką było złożenie przez Stowarzyszenie Polaków Wschodnich Dzielnic darowizny w wysokości $1000 na rzecz Polany. Prezent urodzinowy bardzo na czasie i przyjęty z radością, jako że Polana nadal ma więcej potrzeb niż dochodów i bardzo liczy na polonijnych (i nie tylko) darczyńców.
Po zakończeniu części oficjalnej nastąpiła część artystyczna. Teatr Prób Miniatura wystąpił ze specjalnie na ten dzień przygotowanym programem. Coś ze starego kraju, coś bardziej współczesnego z naszego melbourneńskiego podwórka, coś sentymentalnego i coś wesołego. A przede wszystkim utwory Andrzeja Gawrońskiego. Bo przecież takie rocznicowe obchody nie mogły się odbyć bez przypomnienia twórczości najwybitniejszego naszego polonijnego satyryka i stanowiły najlepszą okazję dla oddania hołdu Jego pamięci. „I am Polish, jam Polish jest i szlus”, jak śpiewali aktorzy na zakończenie.
Po uczcie duchowej nastąpiła uczta dla ciała, czyli obiad przygotowany przez wolontariuszy w kuchni. Czego tam nie było! Barszczyk czerwony z krokietami i to jakimi! Rosół z makaronem dokładnie taki jak jedliśmy w dzieciństwie. Rozpływająca się w ustach karkóweczka z kopytkami i zasmażaną kapustą... Niestety, nie spamiętałam wszystkiego. Ale pamiętam ciasta. Morze ciast. Przewspaniałych.
Niestety, pogoda nie dopisała. Nawet nie było zimno, ale co i rusz padały deszcze, wprawdzie przelotne, ale rzęsiste. W tych warunkach trudno było organizować ognisko i część gości pojechało do domu. Tylko dzieci, którym (jak to sami pamiętamy) nigdy nie jest zimno kiedy się dzieje coś fajnego, zasiadły wokół ogniska i piekły z uciechą kiełbaski. Dorośli schronili się pod dachem, gdzie wiedli długie Polaków rozmowy.
I co za niespodzianka! Wieczorem zjawił się Krzysztof Kaczmarek, który, nie bacząc na odległość i zmęczenie po spektaklu w Albion, zawitał na Polanie ze swoją żoną Beatą. I zabawiał zebranych do północy.
Kiedy przymknę oczy, to wyobrażam sobie Polanę za 50 lat. W stołówce (oczywiście trzykrotnie zmodernizowanej) siedzą dzisiejsze dzieci (te, które teraz pieką kiełbaski) i popijają grzańca, przepis na który znalazł ktoś w starym kalendarzu po babci. A przy ognisku siedzą ich wnuczęta i pieką Polish sausages na patykach.
Czego z całego serca Związkowi Polaków w Melbourne i Polanie życzę.
Elżbieta Romanowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy