polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

niedziela, 15 września 2019

Ryszard Opara: AMEN. Pierwsze szpitale rehabilitacyjne w Sydney

Początki mojej kariery, właściciela i menadżera Prywatnych Szpitali w Australii.  Człowiek jest wart tyle - ile może sam stworzyć - wykreować - Ile może dać od siebie - innym ludziom.

AMEN – Autobiografia Naukowa  Ryszarda Opary. Odcinek 29.

Mój pierwszy niebywały sukces:  St. Edmund's Hospital


Po zakupie przy pomocy kredytu szpitala St.Edmund's, siedziałem samotnie dniami i nocami w niemal pustym szpitalu i zastanawiałem się co robić dalej - jak sfinansować remont, konieczne nakłady, co zrobić aby zapewnić finansową stabilność szpitala. Instnktownie czułem, że mogę liczyć tylko na siebie. 


 Byłem już wtedy absolutnie pewien, że po pierwsze muszę zmienić profil szpitala z czysto medycznego na...no właśnie...ale na co? Zajmując się jedynie leczeniem zachowawczym różnych chorób przewlekłych, nie mamy żadnych perspektyw - na dłuższą metę.
Tymbardziej, że prywatne firmy ubezpieczeniniowe, nie chciały już tego więcej finansować, próbując wszelkich metod, aby skrócić kosztowny czas pobytu obłożnie chorych w szpitalu.

Nie stać mnie było na sfinansowanie budowy sal operacyjnych, zresztą czułem instynktownie, że to... nie tędy droga. Sam doszedłem do wniosku, że...szpital miał za mało łóżek, aby uzasadniać budowę bloku operacyjnego - powinno być minimum 100 łóżek, dobre zaplecze diagnostyczne. Trzeba było mieć też pacjentów, których można było zdobyć, ale wpierw trzeba byo przekonać do tego lekarzy chirurgów. A to już była sprawa niełatwa. Konkurencja na rynku była spora...

Potem wiele razy przekonałem się o słuszności tezy: W szpitalach prywatnych, najważniejsi są nie pacjenci... ale właśnie - lekarze. Bez nich szpital nie ma przychodów i bankrutuje...
Wtedy o tym jeszcze nie wiedziałem...Rozmyślając tak o przyszłości mojego zakupionego szpitala, przeczytałem artykuł medyczny w Sydney Morning Herald, który rozważał i analizował problemy rehabilitacji osób po rozmaitych wypadkach drogowych, w szczególności zaś Centralnego Układu Nerwowego (CUN) - czyli urazach głowy/mózgu i rdzenia kręgowego.


W tych czasach nie było jeszcze ograniczeń szybkości na drogach Australii, ani np. obowiązku używania pasów, w bardzo szybkim tempie liczba ofiar wypadków wzrastała, zwłaszcza wśród ludzi młodych. Prasa i media alarmowała o konieczności zmiany sytuacji. Wszystkie osoby i kierowcy poszkodowani w urazach komunikacyjnych - były ubezpieczone przez - Government Insurance Office. (GIO) - Rządowe Biuro Ubezpieczeń.

Wpadłem więc na pomysł, przekształcenia St. Edmund w szpital rehabilitacyjny... Centralnego Układu Nerwowego, zajmujący się wyłącznie poważnymi urazami mózgu i rdzenia kręgowego. Wiedziałem, że... „to jest to” i bardzo szybko zacząłem pisać biznes plan (propozycję), budowy takiego właśnie szpitala. Kiedy byłem gotów, umówiłem się na spotkanie z Prezesem GIO.

Mr Kevin Becton i jego zastępca, John Green - kupili mój pomysł niemal „na pniu”.
Obaj przyznali, że myśleli nawet o czymś podobnym, ale nie bardzo wiedzieli jak się do tego zabrać. Byli też bardzo zaniepokojeni poważnie rosnącymi kosztami leczenia poszkodowanych, rozrzuconych po wielu szpitalach NSW. Zaproponowałem więc, natychmiast znaczną obniżkę kosztów rehabilitacji osób ubezpieczonych i dodatkowo stworzenie oddziału dla pacjentów w stanie „przewlekłej śpiączki pourazowej” (tzw. „vegetative state”).

Problem był właściwie tylko jeden. Inwestycja moja wymagała, sporych nakładów (ok $ 3.0 mln), ale to szybko rozwiązało GIO, które miało również swój departament inwestycyjny i własny bank. Dla firmy ubezpieczeniowej – to był znakomity interes i oszczędności, które organizował ktoś inny. Wszystko zobowiazłem się zrobić sam...

W ciągu 3 miesięcy uzyskałem właściwie wszystkie wymagane zgody plus linię kredytową na 3.5 miliona dolarów - zabezpieczoną szpitalem St Edmund’s i moją osobistą gwarancją. Od mojego, jeszcze wtedy wspólnika – partnera: Alexa Nortona, - Bank GIO, ku mojemu dużemu zdziwieniu, jakoś tego nie zażądał.

Pozostała właściwie jeszcze jedna sprawa - pozyskanie personelu odpowiedniego do takiego szpitala, jaki miałem w planach ale również to załatwiłem sam i szybko.
Najlepszym specjalistą w tym zakresie był znany wówczas w Sydney neurolog dr Ted Freeman, którego „kupiłem podwójną pensją”, chociaż zanim to się stało wykonałem do niego kilka tysięcy telefonów (dosłownie dzwoniłem co 30 minut). Bezskutecznie. On nie wiedząc o co chodzi – po prostu nigdy nie oddzwonił.

W końcu poszedłem do szpitala (Westmead), w którym dr Freeman wtedy pracował.
Czekałem pod drzwiami jego gabinetu kilka godzin - aż do skutku. Kiedy to się wreszcie stało, rozmowa była krótka. Wyjaśniłem moje plany, zamiary, potem „z głupia frant” spytałem: ile obecnie zarabia. Zaproponowałem 200% podwyżki, i to za rok z góry. Nie zgodził się na drugą część propozycji - ale zgodził na pierwszą. Był od początku wprost zafascynowany moim projektem, a kiedy dowiedział się o zaangażowaniu GIO – zaczął pracować i promować mój pomysł niemal natychmiast, w ciągu następnych 4 tygodni... 


W ciągu kilku miesięcy, wykonałem wszelkie prace budowlane, zbudowałem basen, fizjoterapię, cały oddział rehabilitacyjny. Nikt, prawie nikt nie chciał uwierzyć, że będę w stanie w ogóle to zrobić. Ale zrobiłem.

Na oficjalnym otwarciu, gdzie pierwszy raz przemawiałem publicznie, oczywiście po angielsku, do wielu zgromadzonych osób. Przybył Minister Zdrowia, Prezes i Zarząd GIO, władze lokalne i wiele osób, znakomitości. Wszyscy gratulowali pomysłu i każdy chyba chciał oglądać sukces emigranta z Polski. Nikt, absolutnie nie mógł uwierzyć, że przybyłem do Australii...zaledwie 5 lat wcześniej, bez grosza i bez znajomości języka.

W dniu otwarcia, szpital miał 100% łóżek zajętych przez osoby wymagające rehabilitacji. Udało mi się w międzyczasie kupić licencję na kilkanaście dodatkowych łóżek i powiększyć pojemność szpitala do 48 pacjentów.


 St Edmund’s był moim pierwszym niebywałym sukcesem; w ciągu 1-go roku operacyjnego przyniósł dochód powyżej 1.0 mln$. Jednocześnie zaoszczędził naprawdę wiele kosztów leczenia - dla osób tego wymagających oraz instytucji finansujących cały proces (GIO i Medicare).

Oczywiście najważniejsi byli pacjenci, poszkodowani w wypadkach komunikacyjnych i ich rodziny. Naszą innowacją było między innymi też to, że do procesu rehabilitacji włączyliśmy osoby bliskie dla poszkodowanych (matki, ojców czy żony). Oczywiście po uprzednim krótkim przeszkoleniu. Okazało się, że nic nie jest tak skuteczne w rehabilitacji osób po urazach mózgu, szczególnie osób będących w śpiączce – jak uczucie i miłość rodziców, zwłaszcza matki do własnego syna. (95% naszych pacjentów stanowili młodzi chłopcy).
Efektywność tego specjalnego ośrodka była niespotykana nigdzi indziej. 


 W pewnym sensie moja zrealizowana koncepcja „zrewolucjonizowała” cały rynek rehabilitacji, w Nowej Południowej Walii (NSW) i Australii. Szpital stał się centrum szkoleniowym, odwiedzanym przez specjalistów z całego kraju a nawet USA.
St. Edmund był też wyjściową bazą do realizacji moich koncepcji budowy sieci szpitali w Australii.


Aby wiedzieć co robić dalej, zleciłem wykonanie analizy rynkowej urazów komunikacyjnych oraz potrzeb rehabilitacyjnych dla osób poszkodowanych. Chodziło głównie o poważne urazy CUN – Centralnego Układu Nerwowego: mózgu i rdzenia kręgowego.
Okazało się, że takie potrzeby są znacznie większe i nasz szpital, nie będzie ich w stanie zaspokoić. Firma ubezpieczeniowa - GIO, była moim partnerem i stroną bardzo zainteresowaną tym tematem na terenie całego kraju.Zaczęliśmy puszczać odpowiednie sygnały i szukać kolejnej lokalizacji. St Edmund’s nie miał już bowiem wolnych terenów.

Mt Wilga Hospital
Pewnego dnia, zadzwonił do mnie reprezentant Ministra Zdrowia Rządu Federalnego, proponując kupno szpitala, będącego własnością Rządu - Mt Wilga. Był to szpital na 150 łóżek - zlokalizowany w północnej dzielnicy Sydney - Hornsby, który zbudowano po wojnie - jako Centrum Rehabilitacji - dla weteranów II Wojny Światowej. Co ciekawe, szpital miał nieco polską nazwę – Mt. Wilga. 


 Ponieważ weteranów było coraz mniej, z oczywistych powodów...naturalnej selekcji; Rząd Federalny, już nie bardzo chciał prowadzić i zajmować się dalej placówką - zaproponowano ją mnie, słysząc też dużo o moich sukcesach w St Edmund’s.

Był pewien problem proceduralny, który wymagał aby placówka będąca własnością Rządu, była sprzedana w drodze publicznego przetargu, ale zapewniono mnie, że jeżeli do niego wystartuje - to mam wszelkie szanse wygrać, pod warunkiem oczywiście, że moja oferta będzie sensowna i porównywalna do innych. Ofert w sumie było kilkanaście ale...ja mimo wszystko wygrałem.

Był rok 1986, byłem wtedy jeszcze może nie na szczycie ale na wejsciu na ten szczyt do swojej potęgi. Tak mi się przynajmniej zdawało. Zaledwie 6 lat po emigracji do Australii, bez grosza w kieszeni.

Moja mama, która była wtedy w Australii; pracowała w St Edmund’s - kierując kuchnią.
Mama oraz żona, kiedy się dowiedziały, że nasz szpital zrobił ponad milion dolarów zysku, były ze mnie bardzo dumne. Jednocześnie obie zaczęły mnie przekonywać, żebym zastopował, odpoczął, że na proste, dobre życie, w różnych zresztą jego odcieniach już nam wystarczy...

Tak jak to kobiety – lubią stabilizacje - najbardziej obawiając się zmian i ryzyka. Pracowałem wtedy rzeczywiście bardzo ciężko, może 30 godzin na dobę, osiem dni w tygodniu, ale wiedziałem, że to nie tylko moje 5 minut. Wiedziałem, że to moje całe życie.

I że cała wielkość dopiero przede mną.

Człowiek jest wart tyle ile może sam stworzyć - wykreować; ile może dać od siebie innym ludziom.


Ryszard Opara
NEon24

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy