Mirosław Arter (1932-2019) Fot. B.Żongołłowicz
|
- Spod jego palców wyszły tysiące stron polskich tekstów, z których Polacy w Australii dowiadywali się, co słychać na świecie, w kraju i na ich polonijnym podwórku. - pisze we wspomnieniu o śp. Mirosławie Arterze dr Bogumila Żongołłowicz, badaczka Polonii australijskiej.
Odszedł
dżentelmen
Mirosław
Arter (1932-2019)
Dzieciństwo spędził w Polsce. Po wojnie, z obozu pracy w Niemczech trafił z matką do Nowej Południowej Walii. Był jednym z tych, którzy zapoczątkowali harcerstwo w Australii w latach pięćdziesiątych. Pracując na kolei jako strażak przyswajał sobie australijski slang i styl życia.
Polszczyzny
uczył się pod uważnym okiem matki z kart sienkiewiczowskiej trylogii, z
egzemplarza „Ogniem i mieczem”, który przywiózł ze sobą na antypody. Całym sercem oddany sprawie polskiej. Przez
ponad 20 lat składał na linotypie i drukował, początkowo jako współwłaściel
polskiej drukarni na Rocks w Sydney, następnie jako właściciel drukarni Tatra
Press w Padstow, dwa najważniejsze pisma w NSW – „Wiadomości Polskie” i
„Przegląd Katolicki”. Spod jego palców wyszły tysiące stron polskich tekstów, z
których Polacy w Australii dowiadywali się, co słychać na świecie, w kraju i na
ich polonijnym podwórku. Popatrz jakie mam powykręcane palce – mówił –
wyciągając przed siebie ręce. – Nie mam wątpliwości, że polskie pisma w
Australii, a w Sydney zwłaszcza Wiadomości Polskie” odegrały znaczącą rolę w
życiu Polonii australijskiej – dodawał. – Nie było tygodnia, aby za moich
czasów pismo nie ukazało się. Redaktor Dunin-Karwicki mógł wyjechać na urlop
lub zachorować, ale „Wiadomości” musiały się wyjść. Wydrukowane strony składała
wtedy jako kolejny numer sydnejskiego tygodnika moja żona – Halina
(poetka), a korektę robiły – tak jak umiały – córki Ania i Ewa. Błędy
najczęściej wyłapywały już po wydrukowaniu tygodnika – kwitował opowieść o
rodzinnym wkładzie w drukarski biznes Mirek.
Był dyrektorem Klubu Polskiego w Ashfield. W
ostatnim okresie życia zaangażował się w prace zarządu PAWA Community Care Inc.
(znanego jako Polish Australian Welfeare Association). Przeżył 86 lat. Był
człowiek wysokiej kultury, prawdziwym dżentelmenem, z dużym poczuciem humoru, z
domieszką sarkazmu i ironii. Był
dżentelmenem w każdym calu. Dziś ludzi jego pokroju spotyka się bardzo rzadko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy