Kard. George Pell Fot. K.Myers (Wikipedia CC BY 2.0 ) |
Zaskakująca i niezrozumiała decyzja o odrzuceniu apelacji kard. Pella budzi bardzo poważne wątpliwości co do jakości wymiaru sprawiedliwości w Australii – uważa czołowy katolicki publicysta amerykański i biograf Jana Pawla II, George Weigel. Jego zdaniem po tym, co się wydarzyło w stanie Wiktoria, nie można mieć pewności, czy jakikolwiek kapłan oskarżony o nadużycia seksualne będzie mógł liczyć na sprawiedliwy proces. W jego opinii opublikowanej we wpływowym amerykańskim czasopiśmie katolickim "First Things" sytuacja jest bardzo niebezpieczna. „Coś poważnego dzieje się z prawem karnym w stanie Wiktoria, gdzie postępowanie sądowe przypomina to, co działo się w Związku Radzieckim za rządów Stalina. Tam również zarzuty uznawano za wiarygodne wyłącznie na podstawie niepotwierdzonych zeznań” – pisze Weigel.
"The Australian Disgrace" by George Weigel
Australijska kompromitacja
Na pewno w nadchodzących tygodniach
i miesiącach usłyszymy o wiele więcej na temat
odrzucenia apelacji przeciwko wyrokowi, skazującemu Kardynała Georga
Pella. Taką decyzję za „przechodzące już do historii molestowanie” podjął Sąd
Najwyższy Wiktorii wyrokiem 2 : 1, reprezentowany przez trzyosobowy panel sędziów. W chwili obecnej jest to zdumiewająca,
trudna do zrozumienia decyzja, która w
najwyższym stopniu podważa wiarygodność prawa w Australii – stwarzając obawę,
czy jakikolwiek katolicki ksiądz oskarżony o nadużycia seksualne będzie mógł
liczyć na sprawiedliwy proces i w konsekwencji na niepodważalną uczciwość jego
przebiegu.
W przedstawionej na żywo apelacji,
21 sierpnia rano, w Sądzie Najwyższym Wiktorii, przewodnicząca, sędzia Anna
Ferguson, czytając decyzję nieustannie odwoływała się do „całości dowodów”. Jednak
tam nigdy nie było żadnych dowodów na
to, że Kardynał Pell zrobił to, o co go posądzono. Były tylko słowa oskarżającego bez żadnych
dowodów na zarzuty które stawiał. W ciągu miesięcy jakie upłynęły od procesu Kardynała,
te zarzuty w zastraszający sposób przypominały zbiór fałszywych oskarżeń
przeciwko innemu księdzu, opublikowany w amerykańskim magazynie „Rolling Stone”.
Sędzia Ferguson podkreślała między
innymi „ulotną pamięć przygodnego świadka”, który zeznając w obronie Kardynała,
tłumaczył że tego rodzaju przestępstwo seksualne absolutnie nie mogło być
popełnione w pełnej ludzi katedrze, w tak krótkim okresie czasu i przez kardynała ubranego w szaty liturgiczne.
Aż się prosi zapytać a co sędzia Ferguson może powiedzieć na temat „ulotnej
pamięci” oskarżającego? Dlaczego zakłada się z góry, że nagrywający swoje
świadectwo na taśmie wideo posiada doskonałą pamięć o tym co się tam miało
wydarzyć – szczególnie kiedy cała sceneria tego rzekomego przestępstwa wydaje
się być w najwyższym stopniu nieprzekonywująca?
Na potwierdzenie wyroku swojego i
kolegi, który wraz z nią głosował za odrzuceniem apelacji, sędzia Ferguson
powiedziała „nas dwoje” – to znaczy ona i sędzia Chris Maxwell – inaczej
ocenili fakty, niż sprzeciwiający się im sędzia Mark Weinberg. Ale o jakie „fakty”
chodzi? Czy domniemany zarzut wykorzystania seksualnego, bez względu na to jak
bardzo jest nieprzekonywujący, ze względu na
sposób dokonania tego czynu i okoliczności w jakich się rzekomo wydarzył,
można uznać za „fakt”, który jest w
stanie złamać życie i zniszczyć reputację jednego z najzacniejszych obywateli
Australii? Jeśli tak, to musi się dziać coś bardzo złego w prawie kryminalnym stanu
Wiktoria, gdzie proces sądowy staje się podobny do tych jakie odbywały się w Związku Radzieckim za czasów
Stalina. Tam również wydawano wyroki
opierając się na niepotwierdzonych zarzutach.
Apelacja Kardynała nie zdołała
przekonać sędzi Ferguson i sędziego Maxwella, że podejmujący decyzję ławnicy także musieli mieć
wątpliwości odnośnie wiarygodności zarzutów stawianych Pellowi, widząc
miażdżące argumenty, jakie wnosiła obrona przeciwko oskarżeniu w czasie każdego
z dwóch procesów Kardynała. Dlaczego więc
miałoby to stanowić właściwy lub odpowiedni
standard? Bo na pierwszym procesie ława przysięgłych zdecydowanie zagłosowała
aby oczyścić Kardynała z jakichkolwiek zarzutów; po czym wynik drugiego procesu
odwrócił się o 180 stopni, ławnicy jednogłośnie uznali Kardynała winnym,
prawdopodobnie po przeanalizowaniu tych samych dowodów, na podstawie których
ich poprzednicy nie dopatrzyli się winy Kardynała. Czy to nie sugeruje
prawdopodobieństwa tendencyjności – szczególnie, że w Wiktorii brak jest konfrontacji obrony z ławnikami? I czy to czasem
nie podważa nieposzkalowanej uczciwości wydanego werdyktu o winie?
Dwa i pół miesiąca temu podczas
apelacji Kardynała Pella sędziowie Ferguson, Maxwell oraz Weinberg wręcz mocno
kwestionowali przedstawiciela Sądu Koronnego, który bronił wyroku skazującego –
jego wystąpienie według obiektywnie uznawanych standardów było wyjątkowo słabe.
W przeciwieństwie do tego, zespól apelacyjny wyraźnie podkreślił aby podczas
przesłuchań apelacyjnych poważnie potraktować argumenty obrony, jako że wyrok
skazujący Kardynała Pella jest „niepewny”, i że taki wyrok nie może być wydany
jedynie na podstawie posiadanych dowodów (albo jak w tym wypadku ich braku). Co
się wydarzyło w ciągu tych dwu miesięcy? Temu trzeba byłoby się przyjrzeć w
ciągu najbliższych tygodni.
Od czasu skazania Kardynała Pella,
moi znajomi , blisko związani z australijskim systemem prawa powiedzieli, że prawnicy
w Australii, wyraźnie odcinający się od ideologów, są mocno zaniepokojeni
obniżającą się reputacją australijskiego prawa. Wielu z tych wysokiego szczebla
prawników było przekonanych o wygranej apelacji Kardynała. Ich obawy spotęgowały
się teraz do najwyższych rozmiarów. Bo śledząc wszystkie dowody tej paskudnej rozprawy
oraz przerażającą i całkowicie nieprzekonywującą decyzję sędziów, światli i rozsądni
ludzie będą pytać czym jest „praworządność”
dla Australii a w szczególności dla
stanu Wiktoria. Będą się zastanawiać czy bezpiecznie jest podróżować, prowadzić
biznes, w takim społecznym i politycznym klimacie, w którym na decyzję ławy
przysięgłych może w niekwestionowany
sposób wpłynąć histeria tłumu podobna do tej,
która wysłała Alfreda Dreyfusa na Diabelską Wyspę.
Kardynał Pell powiedział ostatnio
przyjaciołom, że jest umocniony w przekonaniu
o swojej niewinności i dodał: „Jedyny sąd
jakiego się obawiam, to ten Ostateczny”.
Prawnicy, którzy zgodzili się z
groteskowym procesem apelacyjnym,
potwierdzając jeszcze bardziej groteskową farsę prawa jakie reprezentują, być
może wierzą, albo i nie w Sąd Ostateczny. Ale z pewnością muszą się liczyć z
opinią innych sądów. Udowodnili bowiem, że coś co jeszcze do niedawna wzbudzało
podziw w Anglosferze znanej z niezależnego myślenia, teraz stało się dość podłe
a nawet złowrogie.
George Weigel
tłum. Marianna.Łacek OAM
___________________________________
George Weigel (ur. w 1951 w Baltimore) − amerykański pisarz katolicki, teolog, działacz społeczny i polityczny, autor najlepiej sprzedającej się biografii papieża Jana Pawła II, pt. Świadek nadziei.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy