Talininn, stolica Estonii. Fot. L.Wątróbski |
O Polonii estońskiej z Haliną Krystyną Kisłacz, prezesem Związku Polaków w Estonii rozmawia Leszek Wątróbski.
-Przyjechałam tu z Białorusi, skąd pochodzi też mój mąż. Z zawodu jestem lekarzem pediatrą, obecnie już na emeryturze. Od 2005 roku jestem prezesem Związku Polaków w Estonii. Funkcję tę sprawuję społecznie.
Naszym głównym zadaniem, Polaków mieszkających dzisiaj w Estonii, jest uczenie patriotyzmu naszego młodego pokolenia. Chcemy, aby nasze dzieci, tu już urodzone, nie zapominały nigdy o Polsce, ani o języku polskim. Chcemy rozwijać ich uczucia patriotyczne, więzi z krajem i kultywowanie tradycji polskich.
-Kto jest Waszym sprzymierzeńcem na codzień?
-Polska ambasada, która jest dla nas zawsze otwarta. Zawsze też spotykamy się z jej serdecznością i życzliwością. Każdy może tam pójść i poradzić się. Wsparcie i zrozumienie otrzymujemy także od kościoła. Polska ambasada i kościół katolicki w Estonii to jedno wspólne serce dla naszej Polonii i najważniejsi nasi partnerzy, na których zawsze możemy liczyć.
Halina Krystyna Kisłacz, prezes Związku Polaków w Estonii |
-Kto uczestniczy w Waszym życiu polonijnym? Co dla nich organizujecie jako Związek?
-Dla naszych najbliższych, którzy przyjechali w zdecydowanej większości do Estonii po II wojnie światowej, jeszcze w czasach ZSRR, organizujemy patriotyczno-religijne imprezy. Staramy się, aby nasi członkowie nie zapominali skąd ich ród. I aby obecnie nie bali się już przyznawać czy deklarować do swojego polskiego pochodzenia, tak jak bali się za czasów ZSRR. Dla nich to wyświetlamy najnowsze polskie filmy czy organizujemy liczne koncerty z udziałem znanych polskich artystów.
Głównym naszym problemem, od kilku lat, jest brak nauczyciela z polskim językiem. Aby takiego dostać, a rozmawialiśmy o tym na wielu konferencjach i spotkaniach działaczy polonijnych w kraju, trzeba byłoby mieć przynajmniej 100 dzieci, które chciałyby uczyć się języka ojczystego. Przy mniejszej liczbie potencjalnych uczniów jest to raczej niemożliwe. Polska zapomina o tym, że Estonia to nie Litwa, ani nie Łotwa, gdzie mieszka wielu rodaków. Na szczęście ten problem mamy już za sobą. Dojeżdża do nas z Tartu polska lektorka i prowadzi zajęcia z chętnymi.
-A jak liczna jest Polonia estońska?
-W Estonii mieszka obecnie oficjalnie zaledwie 920 obywateli z polskimi paszportami (dane z 23 maja 2017). Z nich 899 osób otrzymało prawo pobytu (dane z 31 grudnia 216), a 155 ma prawo na stały pobyt (w roku 2016) plus 15 (w 2017, dane z 23 maja 2017). Łącznie w Estonii mieszka obecnie trochę pond tysiąc obywateli z polskim paszportem. Są też w Estonii inni nasi rodacy, którzy przybyli tam wcześniej - przed II wojną światową i później.
Związek Polaków w Estonii, tabliczka na drzwiach siedziby Związku w Tallinnie |
Ważnym ośrodkiem polskości są parafie katolickie. W Ahtme pracuje o. Augustyn Loska OFM. W Tallinie w kościele katolickim p.w. św. Piotra i Pawła i w Tartu pracował przez lata ks. Zbigniew Piłat (do VII 1998). Warto odnotować też, ze na Wydziale Slawistyki Uniwersytetu w Tartu (na wydziale polonistyki) lektorem języka polskiego był wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego Henryk Lewandowski. Następnie pracowali tam Romana i Jan Lewandowscy z UMCS w Lublinie, a następnie dr Wiesław Stefańczyk z krakowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Obecnie, już drugi rok, pracuje tam jak lektor, pani Joanna Dobosz. Ona też, dzięki pozyskanym niewielkim funduszom, prowadzi w Tallinine, w siedzibie naszego Związku zajęcia z nauczania języka polskiego, w różnych grupach wiekowych, dwa razy w miesiącu.
-Niewielka liczbowo Polonia estońska zamieszkuje ten kraj od wieków...
-Obecność Polaków w Estonii trwa nieprzerwanie od ponad 400 lat. Kroniki wspominają o bitwa w miejscowości Biały Kamień, która zakończyła się 25 września 1604 roku (podczas wojny polsko-szwedzkiej 1600-1611), zwycięstwem hetmana Jana Karola Chodkiewicza. Szwedzi stracili w tej bitwie 3 tys. żołnierzy, 6 dział, cały sprzęt i 21 chorągwi, natomiast Polacy i Litwini - 50 zabitych i 100 rannych.
Pierwsze wzmianki o polskim środowisku w Estonii pochodzą z czasów Stefana Batorego i założonego wówczas kolegium oo. jezuitów w Tartu (dawniej Dorpat). Uniwersytet w Dorpacie (obecnie Tartu) stworzono na podwalinach starego kolegium w 1802 roku. Założył go Gustaw II Adolf. Tartu od razu stało się niekoronowaną stolicą kultury i nauki. Sława uczelni sięgała daleko i przyciągała gości z całej Europy. Również Polaków, którzy prężnie działali na niwie kulturalnej i naukowej. W czasach zaborów na tamtejszym uniwersytecie studiowali m.in. Józef Weyssenhoff, Tytus Chałbiński, Antoni Natanson, Konstanty Skirmunt, Ryszard Manteuffel. To właśnie tam założyli pierwszą na świecie korporację studencką „Polonia”. W 1930 roku na tartuskim uniwersytecie Ignacy Mościcki otrzymał tytuł doktora honoris causa. Jego wizyta stała się podstawą do założenia Związku Narodowego Polaków w Estonii. Polacy mieszkający w Tallinie oraz Tartu stanowili znakomicie wykształconą grupę ludzi. W Tartu wykształciło się ponad 2 tysiąca naszych rodaków.
-Kolejna grupa naszych rodaków dotarła do Estonii w XIX wieku...
-To była spora grupa Polaków, która przyjechała do Estonii do pracy przy budowie kolei. Następne grupy przybyły z naszych Kresów Wschodnich to głównie rzemieślnicy i robotnicy, zatrudnieni w rozbudowującym się przemyśle stoczniowym. Według spisu z 1934 roku było ich w sumie 1608. Skupiali się głównie w Tallinie, Narwie i Tartu.
Polacy stanowili wówczas piąta co do wielkości mniejszość narodową w Estonii. Od końca I wojny światowej do 1920 roku Rada Główna Opiekuńcza opiekowała się Polakami tu mieszkającymi. Pierwsze polskie organizacje w Estonii to: założony w roku 1929 Związek Narodowy Polaków „Jutrzenka” w Tartu i powstały rok później Związek Narodowy Polaków w Estonii w Tallinie (w roku 1937 miał 340 członków).
Związki te rozwijały działalność kulturalno-oświatową. Były to chóry, biblioteki, teatry amatorskie i kółka samokształceniowe języka polskiego, historii i geografii. W roku 1934 utworzono w Tallinie pierwszą polską drużynę harcerską. W latach 1937-39 w Estonii pracowało sezonowo około 5 tys. robotników sezonowych, głównie z województwa wileńskiego i nowogrodzkiego, zatrudnionych w rolnictwie i przemyśle węglowym. Część pozostała tu na stałe.
Katedra katolicka w Tallinnie. Fot. L.Watróbski |
Wówczas też przybyli pierwsi duszpasterze polscy: o. Feliks Wierciński SJ (1924 - 38), który pracował w Pärnu i Rakvere; o. Tadeusz Kraus OFM Cap. (1931 - 64) - w Valga, Narwie, Tartu; ks. Wincenty Dejnis (1934) - w Tallinie; o. Lucjan Ruszala OFM Cap. (1935 - 45) - w Petseri; ks. Aleksander Łuniewski TChr. (1938) - w Kivoli; ks. Stanisław Rut TChr. (1938 - 45) - w Rakvere. Przebywali też bracia zakonni: Stanisław Cieśla TChr. (1938 - 40) w Kivoli i Kazimierz Kański SJ (1937) w Esna.
Dzięki znajomości estońskiego i polskiego, łatwiej było im funkcjonować w tutejszym społeczeństwie. Polskich kapłanów wspomagały polskie zakonnice należące do zgromadzenia Misjonarek Świętej Rodziny (MSF) zajmujące się katechezą polskich dzieci. Przybyły one w roku 1933 do Tallina: s. Maria Anajtis - przełożona, a zastąpiła ją rok później s. Maria Chrzanowska; s. Aniela Olszewska, s. Marcelina Baranowska. Siostry katechizowały przy kościele p.w. św. Piotra i Pawła w Tallinie, wspierały chorych i potrzebujących Polaków. Wyjechały do Polski w 1945 roku.
W 1939 roku liczbę Polaków w Estonii szacowano na ok. 1500 osób. Z chwilą wkroczenia do Estonii wojsk sowieckich (17 czerwca 1940) Polacy podzielili los Estończyków. Nastąpiły liczne represje (1940-41 i 1944-45), deportacje na Syberie, systematyczna sowietyzacja powodująca utratę tradycji narodowych i świadomości pochodzenia etnicznego. Do końca lat czterdziestych pozostało tylko kilkuset Polaków w rejonie Tallina i Tartu, z których wielu wróciło do kraju w ramach repatriacji.
Oficjalnie, przyczyną wtargnięcia wojsk radzieckich do Estonii, była sprawa internowania i ucieczki polskiej łodzi podwodnej ORP „Orzeł”. W nocy z 17 na 18 września 1939 roku, łódź wypłynęła z portu w Tallinie do Wielkiej Brytanii. Rosjanie, oskarżając Estończyków o zmowę z Polakami i zajęli Estonię. Rozpoczęły się masowe deportacje i zsyłki na Syberię. W latach 1939-1945 Estonia utraciła 20% mieszkańców!
Tablica upamiętniająca wydarzenia związane z ucieczką ORP „Orła” znajduje się przy ulicy Pikk, tuż przy Bramie Morskiej, będącej jedną z czterech bram wjazdowych do miasta. Każdego roku, 17 września odbywa się spotkanie organizowane przez Ambasadę RP oraz odrodzony w początkach lat dziewięćdziesiątych Związek Polaków w Estonii.
Lata wojny były najkrwawszym okresem w dziejach Estonii. Polacy podzielili los reszty Estów. Zamknięto Związek Narodowy Polaków i zlikwidowano lektorat polski. Tych, którym udało się wyjechać do Polski, nie objęła przymusowa rusyfikacja. Pozostali wtapiali się powoli w rosyjskie tło. Los nikogo nie oszczędzał. Potomków Polaków z tamtych lat można dziś policzyć na placach jednej ręki.
-Następna fala Polaków dotarła do Estonii na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku...
Wystawa Stosunki polsko-estońskie 1918-1939 w świetle estońskich archiwaliów w Estońskim Muzeum Filmu |
Od momentu odzyskania niepodległości przez Estonię w roku 1991 Związek Polaków przy współpracy z ambasadą RP, dba o przybliżanie Estończykom Polski. Prócz wspólnego obchodzenia świąt narodowych, organizuje też Dni Polskie, jak te w Laiuse, czy w Valdze, gdzie została odsłonięta tablica pamiątkowa w trzech językach (polskim, estońskim i węgierskim) ufundowana przez ambasadę RP i ambasadę Węgier. Treść tablicy nawiązuje do historii i Stefana Batorego.
Goście wystawy Stosunki polsko-estońskie 1918-1939 w Estońskim Muzeum Filmu |
Niepodległość, demokracja i wolność nie w całej Estonii znaczyła to samo. Obecnie w północno-wschodniej Estonii żyje 97% ludności rosyjskojęzycznej. Na sennych ulicach nie słychać estońskiego, miasta wyglądają jak wymarłe. Wpływy rosyjskie zostawiły też pamiątkę w bryłowatej architekturze. Miasta – Narva, Kohtla-Jarve, Sillamae, Kivioli i Ahtme – w których żyje najwięcej Polaków, należą do Estonii, ale w niczym nie przypominają pięknego Tallina z czerwonymi basztami na dachach, lecz straszą wielkimi odrapanymi blokowiskami. Wśród tej biedy żyją Polacy – bez znajomości estońskiego, bez szans na lepsze jutro. Młodzież pochodzenia polskiego jest zagubiona i nie widzi dla siebie perspektyw w Estonii. Szansą są wyjazdy stypendialne, ale w chwili, gdy Estonia weszła do Unii Europejskiej, dotacje cofnięto. Ci, którzy wyjeżdżali dzięki pomocy ambasady RP na studia do Polski, robili wszystko, by nie wrócić do Estonii. Dla pozostałych świat często kończy się na oglądaniu telewizji. Młodzi nie chcą się uczyć estońskiego, choć urodzili się w Estonii.
Nasza Polonia jest raczej rozproszona i jej działania, również te kulturalne mają najczęściej charakter lokalny. Od 2003 roku prowadzimy portal www.eesti.pl, na którym zamieszczane są w języku polskim aktualne informacje dotyczące Estonii. Nie możemy też liczyć na żadną pomoc finansową ze strony Estonii. Dawniej było inaczej. Dostawaliśmy wsparcie strony rządowej. Na ostatni nasz jubileusz otrzymaliśmy od strony estońskiej tylko 100 euro. Pomoc finansową otrzymują natomiast estońscy Ukraińcy. Nie narzekamy jednak i sami sobie jakoś radzimy. Sami też wspomagamy się sponsorami, o których ostatnio jest coraz ciężej.
Nasza młodzież nie jest zapraszana od kilku lat na wakacje letnie do Polski. Dawniej jeździła do kraju na wakacje i kursy języka i kultury polskiej. Młodzi bardzo sobie takie wyjazdy chwalili. Mieli okazję poznać lepiej ojczyznę rodziców czy dziadków oraz swoje rodziny tam mieszkające.
-Ostatnio to się na szczęście trochę zmieniło…
-… dopiero w ubiegłe wakacje 2017 roku, dzięki zaproszeniu Stowarzyszenia Pomocy Polakom na Wschodzie „Kresy” z Krakowa, nasza młodzież w ilości 10 osób, mogła pojechać tam na letnie wakacje. Działalność tego Stowarzyszenia oparta jest na 2 filarach - na organizowaniu pomocy materialnej dla osób polskiego pochodzenia znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej oraz wsparciu w podtrzymywaniu tożsamości narodowej i znajomości języka polskiego wśród osób polskiego pochodzenia. Szczególną troską otacza osoby pochodzące z terenów, gdzie mniejszość polska jest mniej liczna i rozproszona, zaś utrzymywanie polskiej tożsamości narodowej – utrudnione. Jesteśmy im bardzo wdzięczni za lipcowy, dwutygodniowy turnus wakacyjny. Był tam również nasz zespół pieśni i tańca „Lajkonik”.
Estońska prasa i radio są zainteresowane polską tematyką. Zapraszają nas często do siebie na wywiady. Również ciekawi są dla nich nasi dyplomaci, pracujący w Tallinie w polskiej ambasadzie. Szczególnie zainteresowani są naszą tradycją, historią i współczesnością - a szczególnie polską kuchnią z naszym bigosem na czele. Każdego roku, w końcu września, w czasie Forum Mniejszości Narodowych organizowanego w Tallinnie odbywają się tradycyjne spotkania wszystkich mniejszości narodowych, które na stałe zamieszkują Estonię. W czasie ostatniego Forum w auli biblioteki narodowej zebrali się przedstawiciele ponad 20 organizacji mniejszościowych - m.in. Niemcy, Żydzi, Ukraińcy, Białorusini, Tatarzy oraz oczywiście członkowie Związku Polaków w Estonii „Polonia”. Każda grupa narodowościowa ma wtedy swoje stoisko. My na naszym stoisku częstowaliśmy chętnych bigosem. I ustawiła się szybko wielka kolejka. Na naszym stoisku był też i polski chleb i polskie piwo, a także dziesiątki innych polskich wyrobów.
-Przy Waszym Związku działa Zespół Pieśni i Tańca „Lajkonik”...
Zespół składa się z ludzi dorosłych - najmłodszy ma 30 lat, a najstarszy trochę ponad 60, łącznie 10 osób. Zespół zasadniczo tylko śpiewa. Z tańców wykonujemy jedynie taniec estoński karajan. Przygotowaliśmy go specjalnie na wyjazd do Wyszkowa w roku 2015. Zapraszający prosili nas o pokazanie estońskiego folkloru. Zaśpiewaliśmy więc hymn i 3-4 pieśni estońskie oraz zatańczyliśmy ten narodowy taniec estoński. Czas naszych koncertów uzależniony jest od wymagań zapraszających. Zazwyczaj trwa on od 25 do godziny i więcej.
-A co z pamiątkami polskimi?
-Dbamy o miejsca pamięci narodowej. Corocznie np. przed świętami zmarłych, spotykamy się na cmentarzu i sprzątamy polskie groby. Przychodzimy na cmentarz 1 listopada razem z naszym księdzem i pracownikami ambasady, aby pomodlić się nad grobami i złożyć kwiaty oraz zapalić lampki.
Spotykamy się na tzw. polskim cmentarzu (Siselinna Cemetery) - tzw. Poolämagi (Polska górka), nieopodal ulicy Staadioni na wzgórzu po cmentarzu katolickim. Cmentarz ten został zniszczony po II wojnie światowej. Dzisiaj znajduje się tam teren parkowy, a w dolnej jego części wybudowano halę sportową. Obok natomiast, w stanie praktycznie nienaruszonym znajduje się drugo część cmentarza im. Aleksandra Newskiego, na którym pochowana została m.in. rodzina estońskiego generała Laidonera i znajduje się grób jego polskiej żony Marii Kruszewskiej Skarbek. W grobowcu rodzinnym złożone zostały prochy generała, pobrane ze zbiorowej mogiły, w której prawdopodobnie został pochowany zmarły w więzieniu Butyrka w Moskwie w roku 1954.
Ciekawa ekspozycja i tablica poświęcona Marii Kruszewskiej znajduje się w Muzeum im. gen. J. Laidonera. Czytamy na niej: „Tu w latach 1923-1940 mieszkała nasza rodaczka Maria z d. Skarbek-Kruszewska, małżonka generała Johana Laidonera, dowódcy Wojsk Estonii w Wojnie wyzwoleńczej (1918-1920), męża stanu i dyplomaty. jej pamięci tablicę tę poświęcają. Polacy z Kraju”.
W roku 1990 wzniesiono na cmentarzu drewniany krzyż i umieszczono tabliczkę z napisem „Ofiarom profanacji. 03.11.1990”. Staraniem zaś polskiej ambasady w Tallinnie oraz środowisk polonijnych (27 lipca 2010 roku) umieszczono tam, obok starej płyty, kamień z napisem: „Pamięci Polaków pochowanych na historycznym cmentarzu Aleksandra Newskiego”. W niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach drewniany krzyż uległ dewastacji.
-... kieruje nim obecnie Walentyna Mielcarek, a założył go Mariusz Gubała, wieloletni wiceprezes naszego Związku. Pani Walentyna pochodzi z zachodniej Ukrainy - z obwodu chmielnickiego, z miasta Połonne. Jej matka, babcia i prababcia to Polki, a tata Ukrainiec. Do Estonii przyjechała w roku 1985. Tu poznała obecnego męża Jacka pochodzącego z Ostrowa Wielkopolskiego. On przyjechał do Estonii do pracy.
W październiku 2017 roku zespół obchodził swoje 10-lecie. „Lajkonik” znany jest dobrze w Estonii z racji licznych występów w różnych miejscach. Dla naszej Polonii mamy tradycyjnie 3 występy w roku: na Dzień Niepodległości - 11 listopada; święta Bożego Narodzenia i na święto 3 Maja. Na nasze występy wynajmujemy lokal - najczęściej w ratuszu miejskim. Jeździmy też z występami do Polski. Byliśmy dwukrotnie w roku 2016 w: Krakowie we wrześniu i w październiku w Kłodzku. W roku 2016 dostaliśmy od ambasady RP podarunek w postaci butów do dziewczęcych strojów krakowskich. Byliśmy też w Tartu. Pojechaliśmy tam rano i śpiewaliśmy najpierw na polskim nabożeństwie, a potem był koncert, także w kościele.
Walentyna Mielcarek, kierownik Zespółu Pieśni i Tańca „Lajkonik” |
Dyplomy zdobyte przez “Lajkonika”
|
Zespół składa się z ludzi dorosłych - najmłodszy ma 30 lat, a najstarszy trochę ponad 60, łącznie 10 osób. Zespół zasadniczo tylko śpiewa. Z tańców wykonujemy jedynie taniec estoński karajan. Przygotowaliśmy go specjalnie na wyjazd do Wyszkowa w roku 2015. Zapraszający prosili nas o pokazanie estońskiego folkloru. Zaśpiewaliśmy więc hymn i 3-4 pieśni estońskie oraz zatańczyliśmy ten narodowy taniec estoński. Czas naszych koncertów uzależniony jest od wymagań zapraszających. Zazwyczaj trwa on od 25 do godziny i więcej.
-A co z pamiątkami polskimi?
-Dbamy o miejsca pamięci narodowej. Corocznie np. przed świętami zmarłych, spotykamy się na cmentarzu i sprzątamy polskie groby. Przychodzimy na cmentarz 1 listopada razem z naszym księdzem i pracownikami ambasady, aby pomodlić się nad grobami i złożyć kwiaty oraz zapalić lampki.
Spotykamy się na tzw. polskim cmentarzu (Siselinna Cemetery) - tzw. Poolämagi (Polska górka), nieopodal ulicy Staadioni na wzgórzu po cmentarzu katolickim. Cmentarz ten został zniszczony po II wojnie światowej. Dzisiaj znajduje się tam teren parkowy, a w dolnej jego części wybudowano halę sportową. Obok natomiast, w stanie praktycznie nienaruszonym znajduje się drugo część cmentarza im. Aleksandra Newskiego, na którym pochowana została m.in. rodzina estońskiego generała Laidonera i znajduje się grób jego polskiej żony Marii Kruszewskiej Skarbek. W grobowcu rodzinnym złożone zostały prochy generała, pobrane ze zbiorowej mogiły, w której prawdopodobnie został pochowany zmarły w więzieniu Butyrka w Moskwie w roku 1954.
Ciekawa ekspozycja i tablica poświęcona Marii Kruszewskiej znajduje się w Muzeum im. gen. J. Laidonera. Czytamy na niej: „Tu w latach 1923-1940 mieszkała nasza rodaczka Maria z d. Skarbek-Kruszewska, małżonka generała Johana Laidonera, dowódcy Wojsk Estonii w Wojnie wyzwoleńczej (1918-1920), męża stanu i dyplomaty. jej pamięci tablicę tę poświęcają. Polacy z Kraju”.
W roku 1990 wzniesiono na cmentarzu drewniany krzyż i umieszczono tabliczkę z napisem „Ofiarom profanacji. 03.11.1990”. Staraniem zaś polskiej ambasady w Tallinnie oraz środowisk polonijnych (27 lipca 2010 roku) umieszczono tam, obok starej płyty, kamień z napisem: „Pamięci Polaków pochowanych na historycznym cmentarzu Aleksandra Newskiego”. W niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach drewniany krzyż uległ dewastacji.
Według informacji Archiwum miasta Tallina z 2011 roku, w księdze metrykalnej o pochowanych na cmentarzu katolickim (okres lat 1930-1941) figuruje tam 153 nazwisk. Obok Polaków są również dane innych narodowości, w tym również i pochodzenia estońskiego. Ponadto w Tallinnie jest też ławka Chopina i kamień „Solidarności”, wzniesione staraniem polskiej ambasady na Placu Wolności 20 sierpnia 2010 roku. Ławkę odsłonięto w związku z obchodzonym wówczas Rokiem Chopinowski. Jest na niej napis:„Z okazji dwusetnej rocznicy urodzin kompozytora dla miasta Tallina - Ambasada Polska. Rodem Warszawianin, sercem Polak, a talentem świata obywatel - C. K. Norwid”. Tego samego dnia odsłonięto też pomnik nazywany Kamieniem Solidarności.
Kolejna pamiątka polska znajduje się przy Muzeum Morskim i poświęcona jest ucieczce internowanego tam polskiego okrętu podwodnego ORP „Orzeł”. Na niej znajduje się napis w języku polskim i estońskim:
„15 września 1939 roku na skutek nacisku Rzeszy Niemieckiej internowany został w Tallinie okręt podwodny polskiej Marynarki Wojennej ORP „ORZEŁ”, dowodzony przez kpt. mar. Jana Grudzińskiego. Rozbrojony okręt w nocy 17/18 września 1939 r. wsławił się brawurową ucieczką do Wielkiej Brytanii, skąd kontynuował walkę na morzu. Wydarzenia te stały się pretekstem do utworzenia na terenie Estonii sowieckich baz wojskowych, a następnie inkorporacji w skład Związku Sowieckiego. W hołdzie bohaterskim marynarzom ORP „Orzeł” - rodacy”.
Jest też i druga tablica poświęcona naszemu okrętowi podwodnemu. Znajduje się w porcie wojskowym, obok nabrzeża, gdzie stał i skąd wypłynął. Niestety jest to dziś teren zamknięty. Napis na niej brzmi:
„W Porcie Minowym przycumowany był Polski wojenny okręt podwodny „Orzeł” internowany 15 września 1939 roku. Uciekł 18 września 1939 r.”.
Wspomniane polonica to najważniejsze pamiątki polskie w Tallinnie.
rozmawiał Leszek Wątróbski
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy