polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Donald Tusk odniósł się do wydarzeń ostatnich godzin. Premier podczas spotkania z nauczycielami podkreślił, że wojna na Wschodzie wchodzi w "rozstrzygającą fazę". — Czujemy, że zbliża się nieznane, Szef rządu wskazał, że zagrożenie jest naprawdę poważne i realne, jeśli chodzi o konflikt globalny. * * * AUSTRALIA: Premier Anthony Albanese i prezydent Chin Xi Jinping odbyli 30-minutowe spotkanie dwustronne na marginesie szczytu G20. Xi Jinping wezwał premiera Anthony'ego Albanese do promowania "stabilności i pewności w regionie" oraz przeciwstawienia się protekcjonizmowi. Chiński prezydent zwrócił uwagę na niedawny "zwrot" w stosunkach z Australią, po zakończeniu gorzkiego, wieloletniego sporu handlowego, w wyniku którego zablokowano dostęp do ponad 20 miliardów dolarów australijskiego eksportu. Pekin wcześniej nałożył szereg karnych ceł handlowych na australijski węgiel, wino, homary i inne towary po tym, jak napięcia osiągnęły punkt krytyczny pod rządami Morrisona. * * * SWIAT: Prezydent Rosji Władimir Putin oficjalnie podpisał nową narodową doktrynę nuklearną, która nakreśla scenariusze, w których Moskwa byłaby upoważniona do użycia swojego arsenału nuklearnego. Dwa głowne punkty odnoszą się do agresji któregokolwiek pojedynczego państwa z koalicji wojskowej (bloku, sojuszu) przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom. Będzie to uważane za agresję koalicji jako całości. Agresja jakiegokolwiek państwa nienuklearnego przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom przy udziale lub wsparciu państwa nuklearnego będzie uważana za ich wspólny atak. Federacja Rosyjska zastrzega sobie prawo do użycia broni jądrowej w odpowiedzi. * Rosyjskie Siły Zbrojne po raz pierwszy użyły hipersonicznej rakiety balistycznej średniego zasięgu Oresznik przeciwko celom wojskowym na terytorium Ukrainy. Celem był teren produkcyjny zakładów wojskowych Jużmasz w Dniepropietrowsku.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

Friday, June 28, 2019

"Adoremus Te Domine". Święto Bożego Ciała w Marayong

Procesja Bożego Ciała w Marayong. Fot. H.Iglinski
Adoremus Te Domine – Adorujemy Tobie Panie. Te słowa przewijały się kilkakrotnie podczas homilii jaką z okazji Święta Bożego Ciała wygłosił w Marayong O. Krzysztof – misjonarz z Papui – Nowej Gwinei.
 
 Chrystus został z nami pod postacią chleba, tego cennego pokarmu, którego ‘kruszynę podnoszą z  ziemi przez uszanowanie’, mówił kapłan, wplatając w homilię wiele wzruszających przykładów. Jak choćby ten, kiedy  obserwował dzieci na Nowej Gwinei,  przyjmujące po raz pierwszy Chrystusa, które otrzymywały w prezencie pierwszokomunijnym słodkiego ziemniaka, marchewkę lub kapustę... Kapłan mówił także o istocie rodziny, w której przekazywane są najcenniejsze wartości – aby było komu adorować Pana Jezusa. Adorować można w milczeniu, bez słów. Można też przedstawiać Bogu swoje prośby. Ale zamiast mówić – mam wielki problem, Panie Boże, dopomóż, czy nie lepiej powiedzieć problemowi – mam Wielkiego Boga on mi pomoże...
Cennych słów polskiego kapłana słuchali wierni z całej metropolii sydnejskiej, którzy do ostatniego dosłownie miejsca wypełnili Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej. Kilka pierwszych ławek zarezerwowano dla młodzieży harcerskiej i Zespołów, ale okazało się to niewystarczające. Znaczna grupa nastolatków w narodowych strojach uczestniczyła w liturgii stojąc w bocznej nawie.

Koncelebrowanej przez pięciu kapłanów Mszy św. przewodniczył ks dr Antoni Dudek. Po wystawieniu Najświętszego Sakramentu uformowała się procesja. Za krzyżem szły sztandary, potem młodzież harcerska oraz Zespoły.  Za nimi dziewczynki sypiące kwiatki, księża i na końcu pod złocistym baldachimem – Chrystus Pan - w niesionej rękami kapłana monstrancji, dalej siostry zakonne oraz tłum wiernych.

Cztery przepięknie udekorowane ołtarze – przy jednym nawet misternie ułożony barwny dywan z kwiatów – wszystkie czekały na przyjęcie Pana Zastępów...„ Od powietrza, głodu ognia i wojny... od nagłej a niespodziewanej śmierci...” niósł się między poszczególnymi ołtarzami błagalny śpiew kolejnych zwrotek Suplikacji. Odczytanie Ewangelii, błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem – i kolejny Ksiądz brał w dłonie monstrancję, kolejnych czterech ubranych w stroje młodzieńców dzierżyło drążki baldachimu, podczas gdy dwu ich kolegów podtrzymywało ręce Kapłana niosącego Chrystusa.

Przy każdym z ołtarzy zginały się kolana wiernych i nisko pochylały się głowy – te dziecięce, ozdobione kolorowymi wianuszkami i chustkami, ubrane w czepki i te w zakonne welony...  głowy kędzierzawe, jasne i ciemne,  przyprószone siwizną, łysiejące... Wszyscy oddawali hołd Bogu, który tego dnia wychodzi ze świątyń „ Zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się jego dzieciom powodzi...’

Czwarty ołtarz ustawiono przy wejściu do kościoła. Po odczytaniu słó Ewangelii, Ksiądz Artur podniósł wysoko jaśniejącą monstrancję, czyniąc nią znaki krzyża na wszystkie strony świata. I niosło się to Chrystusowe Błogosławieństwo na zgromadzony lud, na całą okolicę, łaknącą Boga ... aby dotrzeć tam, do Polski do naszych bliskich w ich niedzielny ranek upalnego lata...

Już po zakończeniu ceremonii, kiedy Najświętszy Sakrament odniesiono do Tabernakulum, ksiądz Artur podziękował wszystkim uczestnikom tej przepięknej uroczystości. Zwrócił się do dzieci, zapraszając je na kolejną Mszę św. Podziękował dziewczynkom, sypiącym kwiaty. Ku ich uciesze podzielił się swoimi obawami, czy mają wystarczająco dużo w koszyczkach, żeby starczyło na całą procesję. Starczyło! Wszyscy zostali zaproszeni na kontynuację świętowania do Sali Jana Pawła II.

 
 *  *  *

Od strony kuchni, łaskocząc podniebienie, dochodziły już smakowite zapachy polskich delicjów. Oczywiście bigos, kiełbaski, pączki i wszelkiego rodzaju wypieki – tak, aby nakarmić całą rzeszę zgłodniałych uczestników procesji. Przestronna sala św. Jana Pawła II zakwitła kolorowymi strojami, błyszczącymi cekinami, koralami i wstążkami powiewającymi w takt skocznej muzyki. Tak jak zapowiedziano, kontynuacją celebrowania tego Święta miał być występ zespołów tanecznych. Działa ich w Sydney aż cztery – Kujawy, Lajkonik, Podhale i Syrenka. O ich popularności świadczyć może fakt licznego udziału młodzieży w Procesji Bożego Ciała, pomimo, że reprezentacyjne grupy wyjechały już na Festiwal do Rzeszowa.

Prowadząca ten Koncert Pani Jola Żurawska, od lat związana z Zespołem Kujawy, najpierw serdecznie przywitała obecnych –  przede wszystkim księży oraz prezesa Federacji Polskich Organizacji, pana Adama Gajkowskiego, a następnie przedstawiała kolejno prezentowane tańce oraz wykonawców.

Ci sami chłopcy w szafirowych cieszyńskich kostiumach, krakowskich, beskidzkich czy kujawskich sukmanach, którzy z takim skupieniem i powagą nieśli drzewce baldachimu lub podtrzymywali ręce Kałana – teraz na scenie cieszą oko swoimi umiejętnościami. Przytupują podkute buty, dzwonią ozdobne łańcuchy, furkoczą kolorowe spódnice i zapaski tancerek, w krakowiakach, oberkach oraz tańcach z różnych regionów Polski...

Serca widowni jak zawsze podbijają najmłodszi. Dziecięcy chór Lajkonika z piosenką ‘Kukułeczka kuka’, wykonaną na tle tańczącego duetu Andżeliki i Patryka  na pewno pozostanie w pamięci. Maleńkie krakowianki Podhala  oraz kilkuletni górale Syrenki zyskali sobie zasłużony aplauz publiczności. Z podziwem śledzono nowe, ciekawe aranżacje tańca góralskiego maluchów, a solowe akrobacje jakie wykonywał dziewięcioletni Ksawery z Małej Syrenki zapierały dech w piersiach.

 
„... aby miał kto adorować” –  jak bumerang powracają słowa misjonarza. Nie, nie powinniśmy mieć powodów do obawy. Ta młodzież, te dzieci w strojach ludowych podejmą pałeczkę, którą zostawiamy. Należy tylko nie nagabywać, ale nieustannie służyć im przykładem.

Kiedy opuszczaliśmy niezwykle swojską, serdeczną atmosferę parafialnej sali im. św Jana Pawła II, na zewnątrz owiał nas chłód i mrok wczesnego zimowego wieczoru. Na tle pochmurnego nieba majaczyły wieże kościoła w pełnym uwielbienia, dziękczynnym a zarazem i błagalnym geście złożonych do modlitwy dłoni. Zdumiony pewnie wiatr bawił się kolorowymi płatkami kwiatów, które znaczyły drogę Chrystusa. To nic, że nie było tam chabrów, koniczynek ani rumianków – ręce matek, które je przygotowały i serduszka dzieci, które te płatki sypały są tak samo polskie.
Marianna Łacek
zdjęcia: Henryk Igliński

No comments:

Post a Comment

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy