Fundator WikiLeaks Julian Assangearecztoany w Londynie. Photocollage: E.Baryshnikov - Flickr (CC BY-NC-ND 2.0) |
Konwencja wiedeńska o stosunkach dyplomatycznych (art. 22) mówi, że „pomieszczenia misji są nietykalne”, a „Funkcjonariusze państwa przyjmującego nie mogą do nich wkraczać, chyba że uzyskają na to zgodę szefa misji”. Dlaczego więc policja wkroczyła na teren placówki dyplomatycznej i jak gdyby nigdy nic zgarnęła azylanta?
Grzegorz Waliński, były ambasador RP w Nigerii, wieloletni dziennikarz specjalizujący się w tematyce geopolityki, nie ma wątpliwości:
– Najwyraźniej takiej zgody udzielono, co pokazuje, że Ekwador nie tylko bardzo chciał się Assange'a pozbyć, ale wręcz postanowił współpracować z władzami brytyjskimi. Bo – powiedzmy to sobie szczerze - udzielenie zgody policji państwa przyjmującego na wejście na teren placówki dyplomatycznej to ewenement. Że Ekwador wycofał azyl, którego udzielił Assange'owi – takie jego prawo, choć to oczywiście dowód na uleganie naciskom. Ale że pozwolił brytyjskiej policji wejść na teren placówki – to rzecz zupełnie niesłychana – powiedział Sputnikowi były dyplomata.
– Tak było w przypadku morderstwa Dżamala Chaszodżdżiego - aby turecka policja mogła wejść na teren saudyjskiego konsulatu w Stambule musieli porozumieć się prezydent Turcji i król Arabii Saudyjskiej. Przykład ten pokazuje, na jakim szczeblu zapadają tego rodzaju ustalenia. Dodatkowe pytanie w przypadku Assange'a jest takie, na jakiej właściwie podstawie brytyjska policja go zatrzymała, skoro Szwecja wycofała zarzut o molestowanie...Ponoć ta ostatnia kwestia od strony formalnej wygląda następująco: fakt wkroczenia policji do placówki to efekt nakazu, jaki mieli wydać Brytyjczycy za to, że Assange nie stawił się w sądzie.
Natomiast dziennikarka tygodnika „NIE” i znana polska publicystka Agnieszka Wołk-Łaniewska, twierdzi, że w całej sprawie najbardziej oburzające jest ciche przyzwolenie na łamanie standardów nowoczesnej demokracji przez Stany Zjednoczone – bo to ich ręka dosięgnęła w końcu Australijczyka:
– Wszystko, co się naczelnemu WikiLeaks przydarza, to konsekwencje tego, że ujawnił ogrom zbrodni amerykańskich podczas wojny w Iraku. Teraz demokratyczne państwa czeka prawdziwy test solidarności. Powinny stanąć po jego stronie przeciwko dyktatowi USA, które z powodzeniem terroryzują cały demokratyczny świat.
Śmierć krąży wokół Assange’a od lat, a szczególnie od 2016 r., gdy ONZ niespodziewanie uznała go za więźnia politycznego. Zaraz potem jego brytyjski adwokat John Jones, który odegrał w tym pewną rolę, niespodziewanie wpadł pod pociąg. Niecały miesiąc później jego amerykański adwokat Michael Ratner umarł na tzw. szybkiego raka. Potem współpracownik Assange’a w amerykańskiej Partii Demokratycznej Seth Rich skończył z kulą w plecach, inni mieli najróżniejsze wypadki, jak John William Ashe, który nieszczęśliwie udusił się drążkiem od sztangi, którą trenował w domu. Ostatnimi na liście serii samobójstw (według policji) są James Dolan i Aaron Schwartz z securedrop.org, stowarzyszonej z WikiLeaks.
W polskich mediach temat Assange’a istnieje tylko nominalnie, wyskakuje w nagłówkach informacyjnych tylko wtedy, kiedy następuje sensacyjny zwrot akcji. Na wszelki wypadek jednak informacje o wielkim demaskatorze dawkowane są opinii publicznej skąpo, żeby nie drażnić Wielkiego Brata zza oceanu. Na razie portale podają suchą informację o aresztowaniu, okraszoną ewentualnie twitterowymi komentarzami Lenina Moreno i Sajida Javida, szefa brytyjskiego MSW, który oznajmił, że „nikt nie stoi ponad prawem”…
Politycy w Polsce na razie milczą, nie do końca wiadomo, czy dlatego, że nie chcą narażać się „strategicznemu sojusznikowi”, czy z powodu stosunkowo wąskiej znajomości tematu. Na razie głos zabrał jedynie szef Polskiej Partii Piratów – wolnościowców, którzy organizowali szereg demonstracji przeciwko unijnej dyrektywie ACTA2.
„Dzień 11 kwietnia, w którym został aresztowany Julian, przejdzie do historii jako dzień upadku społeczeństwa świadomego. Trzymaj się, Assange!” - napisał na Facebooku Michał Dydycz, prezes partii.
Polscy internauci na Twitterze żartują, że do Londynu należałoby wysłać teraz biznesmena Marka Falentę, skoro zwolniło się miejsce po jednym azylancie.
Niech mu Hiszpanie pomogą uzyskać azyl w Ekwadorze ( zwolnił się pokój zajmowany przez Assange'a) albo w Wenezueli. Tam go przyjmą z otwartymi ramionami. https://t.co/XFYsAmni8u— Andrzej F. Borkowski (@horacy43) 11 kwietnia 2019
Czy Anżej juz podpisał ułaskawienie dla Assange’a? 🤔— maliniak (@maliniak_pl) 11 kwietnia 2019
Ale (Polacy nie byliby sobą) nie obyło się też bez teorii spiskowych… „Skomplikowane to wszystko. Lenin nakazał nie utrudniać ścigania rosyjskiego szpiega. Ale 100 lat temu inny Lenin był niemieckim agentem z zadaniem rozłożenia rosyjskiej armii”.
Assange trafił teraz na komisariat stołecznej policji w Londynie. Pozostanie tam do czasu rozprawy przed westminsterskim sądem metropolitalnym.
Weronika Książek
Sputnik Polska
Komentarz politologa, prezesa Stowarzyszenia Europejska Rada na rzecz Demokracji i Praw Człowieka Janusza Niedźwieckiego:
Wiadomość o areszcie Juliana Assange’a w Londynie w rozmowie z agencją Sputnik skomentował politolog, prezes Stowarzyszenia Europejska Rada na rzecz Demokracji i Praw Człowieka Janusz Niedźwiecki.
– Dlaczego akurat teraz, a nie na przykład kilka lat temu, pozbawiono Assange’a azylu i nastąpił areszt?
– Doniesienia o tym, że wydalenie Assange’a z ambasady Ekwadoru może nastąpić, krążyły już od ponad roku. Na ten temat wypowiadał się również poprzedni prezydent Ekwadoru Rafael Correa, który, nota bene, udzielił Assange’owi azylu. Zapłonem, który przyspieszył ten proces, była zapewne niedawna konferencja Wikileaks, gdzie ambasada Ekwadoru była oskarżona o szpiegowanie Assange’a, i to przelało czarę goryczy. Pamiętajmy, że relacje pomiędzy pracownikami ambasady Ekwadoru, Assange’em i władzami Ekwadoru psuły się od bardzo dawna. Z kolei oliwy do ognia dolały oskarżenia ze strony Wikileaks, że on jest w tej ambasadzie szpiegowany, że kamery monitorują go i przekazują Amerykanom informację, naruszając w ten sposób nie tylko jego prywatność, lecz też podstawowe zasady azylu.
Więcej: Czy świat pamięta jeszcze o Assange’u i stanie w jego obronie?
Komentarz analityka politycznego i dziennikarza Konrada Rękasa:
— Dzisiejsze wiadomości z Wysp Brytyjskich są po prostu zadziwiające i sensacyjne. Pytanie podstawowe: czy w ogóle ludzie na Wyspach Brytyjskich pamiętają, że jest taki człowiek, jak Julian Assange?
— Tak, sprawa staje się coraz głośniejsza i wydaje się, że w pewnych środowiskach zainteresowanych politycznie, ważniejsza nawet niż ten niekończący się korowód wokół Brexitu. I słusznie, bo to jest właśnie kolejny pokaz prawdziwego oblicza Brytanii, oblicza zachodniej demokracji.
Oto ten kraj, który zrobił kabaret na pół świata rzekomego trucia Skripala, teraz pokazuje swoją prawdziwą twarz, wyciągając przemocą z ekwadorskiej ambasady człowieka, którego jedyną winą było to, że wykazał słabość systemu bezpieczeństwa instytucjonalnego Stanów Zjednoczonych, jak również prawdziwe relacje panujące wśród zachodnich sojuszników.
To jest prawdziwa „skripalszczyzna” w wykonaniu brytyjskim, i to budzi niepokój, bo pokazuje, że tak naprawdę i demokracja, i wolność słowa, i prawo do informacji - to wszystko, czym tak bardzo chlubi się świat Zachodu, jest czystą fikcją.
Pewne kręgi, także nawet brytyjskie, kibicowały i kibicują Assange’owi, który obecnie potrzebuje nie kibicowania, ale bardzo dobrego adwokata. Dużo zdrowia, zdrowia mu trzeba życzyć.
Więcej: Areszt Assange’a jest prawdziwą „skripalszczyzną”
– Doniesienia o tym, że wydalenie Assange’a z ambasady Ekwadoru może nastąpić, krążyły już od ponad roku. Na ten temat wypowiadał się również poprzedni prezydent Ekwadoru Rafael Correa, który, nota bene, udzielił Assange’owi azylu. Zapłonem, który przyspieszył ten proces, była zapewne niedawna konferencja Wikileaks, gdzie ambasada Ekwadoru była oskarżona o szpiegowanie Assange’a, i to przelało czarę goryczy. Pamiętajmy, że relacje pomiędzy pracownikami ambasady Ekwadoru, Assange’em i władzami Ekwadoru psuły się od bardzo dawna. Z kolei oliwy do ognia dolały oskarżenia ze strony Wikileaks, że on jest w tej ambasadzie szpiegowany, że kamery monitorują go i przekazują Amerykanom informację, naruszając w ten sposób nie tylko jego prywatność, lecz też podstawowe zasady azylu.
Więcej: Czy świat pamięta jeszcze o Assange’u i stanie w jego obronie?
Komentarz analityka politycznego i dziennikarza Konrada Rękasa:
— Dzisiejsze wiadomości z Wysp Brytyjskich są po prostu zadziwiające i sensacyjne. Pytanie podstawowe: czy w ogóle ludzie na Wyspach Brytyjskich pamiętają, że jest taki człowiek, jak Julian Assange?
— Tak, sprawa staje się coraz głośniejsza i wydaje się, że w pewnych środowiskach zainteresowanych politycznie, ważniejsza nawet niż ten niekończący się korowód wokół Brexitu. I słusznie, bo to jest właśnie kolejny pokaz prawdziwego oblicza Brytanii, oblicza zachodniej demokracji.
Oto ten kraj, który zrobił kabaret na pół świata rzekomego trucia Skripala, teraz pokazuje swoją prawdziwą twarz, wyciągając przemocą z ekwadorskiej ambasady człowieka, którego jedyną winą było to, że wykazał słabość systemu bezpieczeństwa instytucjonalnego Stanów Zjednoczonych, jak również prawdziwe relacje panujące wśród zachodnich sojuszników.
To jest prawdziwa „skripalszczyzna” w wykonaniu brytyjskim, i to budzi niepokój, bo pokazuje, że tak naprawdę i demokracja, i wolność słowa, i prawo do informacji - to wszystko, czym tak bardzo chlubi się świat Zachodu, jest czystą fikcją.
Pewne kręgi, także nawet brytyjskie, kibicowały i kibicują Assange’owi, który obecnie potrzebuje nie kibicowania, ale bardzo dobrego adwokata. Dużo zdrowia, zdrowia mu trzeba życzyć.
Więcej: Areszt Assange’a jest prawdziwą „skripalszczyzną”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy