Maria Koter-Rosiak dziękuje aktorom za występ. Fot. T.Koprowski |
Marzanna Graff, aktorka, autorka tekstów piosenek i spektakli teatralnych oraz mąż, Aleksander Mikołajczak, aktor teatralny, filmowy i dubbingowy, to twórcy teatru „Mam Teatr”, który co roku prezentuje nowe spektakle oparte na „samym życiu” i żegnające widzów przesłaniem, które skłania do zastanowienia się nad własnym życiem.
Aleksander żartuje, że żona, Marzanna, jest niezwykle płodna, bo co roku „rodzi” kolejne dziecko, czyli nowa sztukę. Marzanna, aktorka, jest jednocześnie autorką i scenarzystką prawie każdej sztuki wystawianej przez „Mam Teatr.” Skąd bierze pomysły? Z życia, pada odpowiedź. Dwie sztuki prezentowane w lutym i marcu 2019 roku w Australii zostały zainspirowane przez polskich przyjaciół Marzanny i Aleksandra mieszkających w Australii.
Komedia „Podwieczorek życia” (Plumpton, NSW).
Podobno nie ma na świecie stworzenia bardziej uciążliwego niż mężczyzna z gorączką lub bez pracy. Jacek – ku przerażeniu całej rodziny – zdołał połączyć te dwa nieszczęścia. Pomysły jakie rodzą się w jego głowie wykańczają najbliższych. Czy Ania potrafi dotrzeć do swojego męża? Czy oboje dotrwają do kolacji życia? (Z ulotki reklamującej spektakl)
„Podwieczorek życia”został zainspirowany w Australii przez przyjaciela, który stracił pracę i obserwacje, co się z nim dzieje i z jego rodziną. Temat uniwersalny, trafiający do wszystkich.
Na scenie widzimy męża prawie umierającego, który, jak się okazuje, ma tylko 36.9 stopni gorączki. Ciagle jeszcze zawodowo pracująca żona musi wykazać dużo dyplomacji i dystansu, żeby nie obrugać męża. Mężczyzna na emeryturze albo roztkliwia się nad sobą, „nikomu nie jest potrzebny, nikt go nie chce”, albo ciągle wyskakuje z nowymi pomysłami na życie, które irytują jego żonę. Żona musi miec wielki dystans i duże poczucie humoru, żeby swojego ciągle kochanego męża wyciągnać z tej huśtawki i żeby nie zaważyło to negatywnie na ich związku.
W sposób zabawny, z uśmiechem sztuka pokazuje, że nie warto w związkach iść na udry. Czasem wystarczy duże poczucie humoru i dystans do siebie i partnera żeby polepszyć związek dla obu stron.
Widzowie przyszli na komedię, salwy śmiechu towarzyszą każdej scenie, ale wyszli z przemyśleniami na temat swojego życia i coś więcej wynoszą ze spektaklu niż tylko śmiech. Ważne przesłanie płynie ze spektaklu, które w sposób wzruszający podkresliła Marzanna już po spektaklu zwracając się do widzów, „Starajmy się być dla siebie bardziej wyrozumiali, bądźmy dla siebie nawzajem cierpliwi, bo jak będziemy na siłę reformować współmałżonka to będzie adwokat potrzebny.” I też, „Włóżcie trochę więcej wysiłku w wasze małżeństwa, zaskakujcie siebie nawzajem i róbcie sobie przyjemne niespodzianki.”
Jak Jacek, ktory na imieniny ofiarował żonie kartę podarunkową do sklepu z ubraniami, bielizną i butami. I został zaskoczony „nową” seksowną żoną.
Żona też co i raz zaskakuje Jacka - raz jako sensowna żona pracująca, potem pielęgniarka w seksownym uniformie albo uwodzicielska pokojówka i wreszcie atrakcyjna żona. Gra tylko jedna aktorka, ale przekształcanie się Ani w różne postacie nadaje akcji tempo i urozmaicenie. Marianna Graff bardzo zręcznie wykorzystuje w tych przekształceniach swoje atrakcyjne walory fizyczne.
Mąż Jacek, oddany przekonywująco przez Aleksandra Mikołajczyka, w jesieni swojego życia jest albo maruda i safanduła, który rozczula się nad swoim „niepotrzebnym nikomu życiem” albo jest też pełen zwariowanych pomysłów wprawiających żonę w osłupienie albo irytację. Ale też mimo wprowadzania chaosu do domu, albo umiera albo ma zwariowane pomysły, pełen jest też trafnyh spostrzeżeń, „Najgorsza cecha kobiet to zakładanie, że my chcemy i potrafimy czytać w waszych myslach. Otóż nie potrafimy.” Z kolei żona, Ania mowi: „O Boże, daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę to mi adwokat będzie potrzebny.”
I tu posłanie do widzów, „Nie naskakujmy na siebie. Bądźmy na tyle cierpliwi i wyrozumiali, żeby odwrócić narastający konflikt w coś pozytywnego.”
Zdjęcia ze spektaklu w Bankstown: Tomek Koprowski
Dramat „Błękitny ekspres” (Marayong, NSW).
„Błękitny ekspres” został zainspirowany przez przyjaciela Marzanny i Alka z Melbourne, Jerzego Krysiaka, który fascynuje się historią, a szczególnie historią drugiej wojny światowej i dziejami ludzi, którzy w czasie tej wojny przeszli przez Syberię. Oboje też zdali sobie sprawę, że w Australii jest bardzo wiele osób, które jako dzieci przeszły przez zsyłkę. Jerzy Krysiak fascynował się też Hanką Ordonówną, która uratowała i wywiozła z Rosji wiele dzieci.
„Błękitny ekspres” (tytuł inspirowany piosenką Ordonówny) to historia amerykańskiego dziennikarza polskiego pochodzenia, który w USA spotyka dwie kobiety, które przeszły Sybir, jedna jako dwudziestoparoletnia kobieta, druga jako małe dziecko i ich wspomnienia zmieniają jego życie i jego pojęcie historii
Sztuka, również napisana przez Marzannę Graff, uzmysławia widzom, że świat może nie rozumieć tego, co jest dla nas tak ważne. Sztuka pokazuje syberyjskie doświadczenia z dwóch różnych perpektyw – dorosłej kobiety (groza) i dziecka (najpierw przygoda, a potem narastająca groza), które nie rozumie do końca sensu różnych zdarzeń. Młoda kobieta wywieziona na Sybir przechodzi piekło, łącznie z gwałtem, zajściem w ciążę i straceniem płodu w tragicznych okolicznościach. Dziecko, mała dziewczynka, która zostaje wywieziona na Sybir, traci matkę i wraz z transportem polskich sierot zostaje uratowana przez Hankę Ordonównę i wywieziona do Persji (dzisiejszy Iran), opowiada nam o tych zdarzeniach z punktu widzenia dziecka. Podróż w bydlęcych wagonach to przygoda i dopiero z czasem dziecko zaczyna zdawać sobie sprawę z grozy sytuacji.
A do tego dla amerykańskiego dziennikarza, chociaż polskiego pochodzenia, wojna zaczyna się dopiero w 1941 roku (rok przystąpienia USA do wojny).
Pomysł przedstawienia tak różnych spojrzeń ludzi na te same wydarzenia uzmysławia nam trudność porozumienia, nawet między ludźmi, zdawałoby się, przeżywającymi te same doświadczenia. Tu gratulacje dla autorki scenariusza, Marzanny Graff.
Marzanna, jako aktorka opowiadająca nam o przeżyciach dwudziestoparoletniej Jadwigi, a potem jako siedmioletnia Alicja, wyciska nam łzy z oczu. Widzowie słuchają z zapartym tchem opowiadania każdej postaci. Napięcie w głosie, prawie szept bohaterki skontrastowany z podnieceniem dziecka, któremu wydaje się, że uczestniczy w przygodzie wyciska łzy, ale też wypełnia nasze serca przerażeniem i współczuciem. A wspomnienia dziecka przerywane są fragmentami piosenek „cioci” Hanki Ordonówny, co dodaje napięcia monologom.
W tym wszystkim amerykański dziennikarz wydaje się być zagubiony i współczujemy mu, gdy stara się naprawdę zrozumieć każda z postaci.
Ogromne uznanie dla obojga aktorów za świetną interpretację ich postaci, za piękne budowanie napęcia i zmiennego nastroju i za przekonujące przedstawienie zagubienia amerykańskiego dziennikarza.
Zachęcam Polonię w Western Australia, gdzie „Mam teatr” właśnie przyjechał, do obejrzenia obydwu spektakli. Oba spektakle zachęcają nas do refleksji nad zweryfikowaniem naszego spojrzenia na życie.
Bożena Szymańska
Macie Państwo jeszcze możliwść obejrzenia spektakli „Mam Teatr” w Perth.
15 marca godz 19.00 (piątek)
"Błękitny
expres"
Maylands
– sala teatralna przy polskim kościele
16
marca godz 19.00 (sobota)
"Podwieczorek
życia"
Maylands
– sala teatralna przy polskim kościele
17 marca godz 11.00 (niedziela)
"Błękitny
expres"
Maylands
– sala teatralna przy polskim kościele
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy